Obudziłam się w ramionach Theo, kiedy za oknem było jeszcze
ciemno. Chciałam delikatnie się oswobodzić z jego objęć ale nie mogłam. Kiedy
tylko próbowałam delikatnie wstać, Theo skutecznie przyciągał mnie do siebie tak
jakby to robił specjalnie i naumyślnie. Po kilu minutach starań w końcu odpuściłam. Położyłam głowę na jego torsie i
sama wtuliłam się niego zaciągając się
przy tym jego zniewalającym zapachem, po czym ponownie odpłynęłam do krainy
morfeusza.
Ponownie się obudziłam. Tym razem obudziło mnie zimno, które
poczułam, bowiem leżałam już na wielkim łóżku Theo zupełnie sama okryta jedynie prześcieradłem.
Spojrzałam przez chwilę na wolne miejsce obok mnie. Po chwili usłyszałam jak w
łazience obok pokoju jest odkręcona woda pod prysznicem więc dość szybko
wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać bowiem to był idealny moment na
wymknięcie się z jego domu bez zbędnego gadania. Kiedy zaczęłam się ubierać, a
dokładnie kiedy nakładałam już spodnie usłyszałam znajomy głos…
- Wybierasz się gdzieś? – w drzwiach wejściowych do pokoju
stał Theo okryty od pasa w dół białym ręcznikiem. Małe kropelki wody spływały
po nim tak podniecająco, że miałam ochotę się na niego rzucić
- Tak, do domu… - zapięłam spodnie i narzuciłam na siebie
bluzkę – Ta noc nie powinna się zdarzyć…
- Może jednak powinna – podszedł do mnie – Lena… Czy ta noc
dla ciebie nic nie znaczyła?
- Nie Theo! – odsunęłam się od niego – Ta noc dla mnie nic
nie znaczyła..
- Dla mnie dużo znaczyła – chwycił mnie za dłoń i nie wiem
czemu pozwoliłam na to by nasze dłonie się splotły w uścisku – Kocham cie Lena!
- A ja ciebie nie. – spojrzałam na swoją dłoń i zabrałam ją.
Za chwilę zranię go i będę siebie nienawidzić za to do końca życia, ale muszę to
zrobić – Byłeś jednym z wielu. Potrzebowałam wczoraj czyjegoś towarzystwa a ty
mi się akurat napatoczyłeś. Wybacz Theo, ta noc nic nie znaczyła. – wzięłam swoją
torbę i wyszłam z mieszkania Theo, zostawiając go z zeszklonymi oczami, które
napełnione były łzami po tym co powiedziałam.
Wsiadłam do samochodu i walnęłam dłonią o kierownicę.
Rozpłakałam się, rozpłakałam się jak małe dziecko. Zraniłam go bardzo, ale
przecież Theo nie jest jedyną zranioną osobą, bo wczoraj na dobry początek
zraniłam Jacka. Teraz brakowało jeszcze abym wróciła do domu i zraniła Wojtka.
I w sumie tak się stało….
- Gdzie byłaś całą noc?! – od progu witał mnie zdenerwowany
Wojtek – Cholernie się martwiłem!
- A czy to ważne gdzie byłam?? Ważne, że wróciłam… - bez
życia weszłam do mieszkania
- Ważnie gdzie byłaś! Martwiłem się o ciebie. Dzwoniłem do
ciebie milion razy, ale miałaś wyłączony telefon. – prawie krzyczał na mnie
- Co ci do tego gdzie byłam!? – krzyknęłam – Nawet nie
jesteśmy prawdziwą parą! Jedynie udajemy przed światem szczęśliwych, gdzie w
rzeczywistości tacy nie jesteśmy.
- Lena uspokój się… - jego ton głosu wyraźnie zelżał
- Niby dlaczego mam się uspokoić, co?! – byłam wściekła –
Taka prawda Wojtek! Nigdy nie będę z tobą szczęśliwa, bo nie jesteśmy prawdziwą
parą, bo cie nie kocham jako mężczyznę! Kocham cie tylko jak brata i nic
więcej… Kocham cie jak przyjaciela z którym się pieprzę od czasu do czasu… - w
ciągu ostatniej doby powiedziałam już 3 osobie, że jej nie kocham… ale jest ze
mnie hipokrytka…
- Lena…. – Wojtek był zszokowany tym co powiedziałam – Lenka…
Uspokój się… - podszedł do mnie i chwycił mnie za dłonie
- Chcesz wiedzieć gdzie byłam? – wyrwałam swoje dłonie –
Byłam u Łukasza… Zasiedziałam się i nie chciałam już wracać do domu… -
powiedział wyraźnie spokojniejsza – Więc przenocowałam…
Wyminęłam Wojtka i uciekłam do siebie do pokoju z wielkim
hukiem. Po raz kolejny zraniłam osobę na której mi zależy. Może powinnam
napisać książkę: „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi” – tak ten
tytuł bardzo pasuje do tego co bym tam opisywała. Zamknęłam się w swoim pokoju
i po raz kolejny zaczęłam płakać w poduszkę. Chyba usłyszał to Wojtek, bo po
kilku minutach usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju otwierają się.
- Lena… Co się dzieję? – usiadł obok mnie i pogłaskam mnie
delikatnie po plecach.
- Odejdź Wojtek… Nie chcę cię jeszcze bardziej zranić… -
powiedziałam niewyraźnie przez poduszkę
- Chce ci pomóc Lena, bo widzę że coś się dzieję… - ponownie
delikatnie pogładził mnie po kręgosłupie swoją dłonią
- Czy ty nie rozumiesz tego co przed chwilą powiedziałam? –
podniosłam się i warknęłam
- Rozumiem, ale widzę, że coś się dzieję i chcę ci pomóc –
spojrzał w moje zapłakane oczy
- To miłe z twojej strony, ale nie możesz mi pomóc. – po
krótkiej chwili – Przepraszam za co to powiedziałam. Wcale tak nie myślę…
- Może nie myślisz, ale to prawda – ulokował właśnie swój
wzrok na swojej dłoni, którą właśnie pocierał moje udo – Tworzymy chory i
sztuczny związek, który nikomu nie służy…
- Gniewasz się na mnie?? – spojrzałam także na jego dłoń
- Nie, nie mam za co. A przecież za powiedzenie prawdy nie
będę się gniewać….
Nasza rozmowa skończyła się tak, że Wojtek położył się obok
mnie a ja wtuliłam się w niego. Nie wiedzieć czemu ale po kilku minutach
zasnęłam. Chyba byłam zbyt zmęczona płakaniem i ranieniem innych. Około godziny
14.00 obudziłam się nie zastając przy sobie Wojtka. Pewnie pojechał na
popołudniowy trening przed meczem z ManCity. Postanowiłam wziąć prysznic i
pójść na spacer by oczyścić trochę umysł. Chodząc uliczkami północnego Londynu
rozmyślałam ciągle o nocy z Theo. Wyobrażałam sobie ponownie każdy dotyk, każde
spojrzenie, każdy ruch. Ale rozmyślałam również o tym co może właśnie się dziać
na treningu Arsenalu. Nie byłam pewna jak w tej sytuacji może postąpić Theo.
Bałam się, że wszystko powie Wojtkowi a tego bym nie chciała. Przez cały dzień
a raczej od wczoraj miałam wyłączony telefon, więc postanowiłam go włączyć.
Wbił mnie w ziemię fakt tego, że miałam może ze 100 nieodebranych połączeń od
Wojtka, Theo i Jacka. Nawet nie miałam zamiaru ich odsłuchiwać więc od razy
skasowałam całą zawartość skrzynki głosowej. Kiedy chciałam schować telefon w
do torebki, ponownie się rozdzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się „Theo” – w
sumie to nie byłam tym zbytnio zdziwiona. Za każdym razem kiedy dzwonił do mnie
odrzucałam połączenie. Ale Theo był uparty i nie przestawał więc wyciszyłam
dźwięk i wyłączyłam wibracje. Właśnie szłam sobie przez park kiedy moim oczom
ukazała się znajoma postać. Był to Jack Wilshere z wózkiem. Zdziwiłam się
bardzo, bo myślałam, że chłopaki mają teraz trening.
- Jack?? – spytałam bardzo niepewna jego reakcji na mój
widok
- Ooo… Lena… - jego oczy były pełne smutku i bolało mnie to
najbardziej
- Co tu robisz? Myślałam, że macie trening…
- Mieliśmy rano… I niektórzy się na nim nie zjawili… -
powiedział smutny starając się na nie patrzeć
- Niektórzy, czyli kto? – byłam zdziwiona
- Nie ważne. Dobrze, że chociaż mieli usprawiedliwienie. A
ty co tu robisz?
- Wietrzę umysł… - spojrzałam do łóżeczka i zobaczyłam
słodko śpiącego Archiego – Jack… - zaczęłam niepewna siebie – Gniewasz się na
mnie za wczoraj??
- Byłaś szczera i bolało mnie to bardzo ale nie mogę cie do
tego zmusić… - jego głos był tak smutny, że aż mnie serce bolało
- Naprawdę cie przepraszam Jack. Ale ja nie jestem twoim
najlepszym wyborem. Jest tyle innych kobiet, które zasługują na twoją miłość.
Ja nie jestem jedną z nich.
- Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie…
- Jacky, przestań! – powstrzymałam go przed dokończeniem –
Jak każda nasza rozmowa będzie tak wyglądać to nigdy nie dojdziemy do
porozumienia. – spojrzał mi w oczy – Pamiętasz może Sophie??
- Którą Sophie?? Tą twoją boską i nieziemsko wglądającą
przyjaciółkę Sophie?? – jego oczy rozweseliły się nieco
- Tak, właśnie ją mam na myśli – uśmiechnęłam się widząc go
weselszego
- No to pamiętam… - zaśmiała się jakby cos się mu
przypomniało
- Wiesz co… Chyba umówię was na spotkanie. Co ty na to?
- A bardzo chętnie… - ponowie się zaśmiał
Już wiedziałam kogo z nim spiknę. Sophie to bardzo ładna,
zabawna i inteligentna dziewczyna. Jest moją przyjaciółką z drużyny
gimnastycznej. Jest ode mnie młodsza więc jeszcze występuje, ale dla Jacka jest
idealna. Zaraz po zakończeniu rozmowy przeszłam się do niej bo byłam całkiem
blisko jej miejsca zamieszkania. Kiedy przedstawiłam jej całą sytuacje bardzo
się ucieszyła. Zawsze wiedziałam, że ma coś do Jack a on do niej. Może nie
chciał się do tego przyznać i ulokował swoje uczucia we mnie… Hmmm… Kto to wie…
Ale jak wszystko pójdzie zgodnie z moim planem to będziemy mieć nową parkę na
The Emirates. Około godziny 20.00 wróciłam do domu, ale nie zastałam nikogo w
salonie. Byłam trochę tym zdziwiona bo zawsze o tej porze Wojtek siedział i
oglądał coś w TV. Zdjęłam z siebie płaszczyk i poszłam do pokoju Wojtka.
Weszłam do jego pokoju i zobaczyłam, że już leży na łóżku w piżamie. Nie byłam
tym zdziwiona bo jutro jest mecz i pewnie położył się wcześniej, choć pewnie i
tak będzie siedzieć w laptopie do północy lub dłużej. Ale to cały Wojtek. Weszłam
więc do pokoju i położyłam się obok niego ale zignorował mnie…
- Przepraszam cie, że tak późno wróciłam ale byłam u Sophie
– oparłam głowię o jego ramie
- Wiem. Widziałem cie jak wchodziłaś do jej mieszkania.
- Widziałeś?? Co ty… - zaczęłam
- Akurat przejeżdżałem obok i cie zobaczyłem…
- A no właśnie… Gdzie byłeś?? Słyszałam, że nie było
popołudniowego treningu…
- Miałem do załatwienia kilka spraw w centrum.
- Aha… Ok… - zabrałam od niego laptopa i położyłam na szafce
i uśmiechnęłam się
- Hej! Co robisz? – uśmiechnął się – Czytałem…
- Nic takiego – usiadłam okrakiem na jego biodrach i
nagięłam się do niego – Tylko to… - wtedy go pocałowałam namiętnie
- Lena… - próbował przerwać – Lenka… Nie dziś, ok? –
powiedział kiedy się wyprostowałam – Kocham to kiedy jesteś taka władcza, ale
nic dziś.
- O kurde! Chyba coś się stanie…. Szczęsny nie chce się
pieprzyć! – zaśmiałam się szyderczo
- Lenka jutro podejmujemy ManShity i muszę być wypoczęty i w
formie. Wierz mi chcę i to bardzo ale nie dziś… - dał mi całusa w nos i
uśmiechnął się
- No dobra… - wstałam i zaczęłam zmierzać ku drzwiom
wyjściowym – Twoja strata – klepnęłam się po tyłku
Szczęsny widząc to przygryzł jedynie wargę i westchnął
głęboko. Wyszłam z jego pokoju i udałam się do swojego. Skoro całą noc chcę
odpoczywać to nawet nie będę spać u niego. Niech ma za swoje. Przecież nie będę
nalegać. Następnego dnia wstałam około godziny 10.00 i z tego co słyszałam to
Wojtek już się krzątał po kuchni, salonie i łazience. Wyszłam więc z pokoju w
samej koszulce nocnej i spojrzałam na Szczęsnego, który był wyraźnie zdenerwowany.
- Hej… Co się dzieję?? – spojrzałam na niego
- Nic… Trochę jestem zdenerwowany… - podszedł do mnie i dała
mi przelotnego całusa w policzek
- Trochę to ty jesteś zdenerwowany, kiedy robię ci na złość
zabierając pilot jak oglądasz swoje
pierdoły. Teraz to jesteś bardzo zdenerwowany. Denerwuje cie tak ten mecz??
- Tak, żebyś wiedziała że mnie strasznie denerwuje ten mecz.
Jak go zawalimy u siebie to nie wiem co to będzie.
- EJ, Wojtek! Nie myśl tak. Trzeba myśleć pozytywnie…
- Mądra jesteś bo ty nie będzie bronić bramki… - podniósł
ton głosu
- Nie wyżywaj się na mnie ok?! – również podniosłam ton
głosu – Będzie dobrze. Jesteś świetnym bramkarzem i wierzę w ciebie.
- Dzięki, że chociaż ty we mnie wierzysz… - ponownie dał mi
całusa tym razem w usta
- Zawsze w ciebie wierzę… - uśmiechnęłam się i ponownie
udałam się do swojego pokoju by założyć coś sensownego.
Około godziny 16.00 udaliśmy się na The Emirates. Pożegnałam
się ze Szczęsnym i udałam się na swoje zaklepane już przez Łukasza i Anię
miejsce na trybunach. Przez chwilę siedziałam zamyślona i z osłupiałym wzrokiem
gapiłam się przed siebie. Z zamyślenia wyrwał mnie Łukasz.
- O czym tak myślisz? – spytał
- A o różnych rzeczach. W sumie to o wszystkim i o niczym…
- Stało się coś? – ponownie spytał się
- Nie, a coś miało się stać? – tym razem to ja zapytałam
podejrzliwie
- Nie wiem, może ty mi powiesz…
- Nie, nic się nie stało…
No i zaczęło się… Wybiła godzina 17.00 i Kanonierzy wraz z The
Citizens wyszli na boisko, które aż zawrzało od okrzyków kibiców. Widać, że
wszyscy byli zestresowani. W sumie to się im nie dziwię. Jedni i drudzy mieli o
co walczyć. Równiusieńko o godzinie 17.00 sędzia główny rozpoczął spotkanie obu
drużyn. Walka była zacięta od pierwszych minut i wtedy w 9 minucie Kosa wyleciał
z boiska po faulu na Dżeko. Niestety został podyktowany karny, który został
wykonany przez poszkodowanego. Na szczęście piłka odbiła się od nóg Szczęsnego
i w porę zdążył ją złapać. Cieszyłam się jak małe dziecko kiedy to zobaczyłam.
Niestety od tego momenty graliśmy w dziesiątkę co było znacznym utrudnieniem. W
22 minucie Manchester City szybko rozegrał rzut wolny, dzięki czemu Tevez mógł
podać piłkę do niepilnowanego Milnera. Anglik oddał strzał po długim słupku i
pokonał Szczęsnego co zakończyło się dla nas wynikiem 0:1. W 31 minucie
ManShity strzeliło kolejnego gola. Już wtedy wiedziałam, że drużyna się
podłamała i raczej nie wygramy. Ale bywały już takie sytuacje kiedy z wyniku
4:0 po drugiej połowie wygrywaliśmy 7:5 to był chyba wtedy akurat mecz z
Reading. W 76 minucie czerwoną kartkę dostał Vincent Kompany, który popełnił
faul na Jacku. Do końca meczu wynik się nie zmienił. W ciągu całego meczu Theo
miał kilka dogodnych sytuacji, gdzie mógł strzelić gola, ale niestety mu się
nie udało. Kanonierzy zeszli ze swojego terytorium w nienajlepszych humorach. Zerwałam
się ze swojego miejsca i pobiegłam szybko do nich, ale każdy mnie omijał. W
sumie czego ja się spodziewałam. W końcu ujrzałam Theo który szedł dość powoli
korytarzem z niezbyt wesołą miną. Chciałam go w tym momencie przytulić, przytulić najmocniej jak
potrafię ale nie mogę. Zaraz za nim zobaczyłam Jacka i Wojtka. W oczach Jacka
zobaczyłam łzy, łzy smutku po przegranym meczu. Zawsze zostawiał na boisku
swoje całe serce i zawsze płakał kiedy jego drużyna przegrywała. Podeszłam do
niego uściskałam go najmocniej jak potrafię a on wtulił się we mnie jak w
misia. Podszedł do nas Wojciech i poklepał go po ramieniu tym samym
rozdzielając nas. Spojrzałam na Szczęsnego i jego także uścisnęłam mocno. Kiedy
stałam przytulona do Wojtka widziałam jak Theo się na nas patrzy. Zobaczyłam łzy
w jego oczach… Wtedy nie wytrzymałam… Pobiegłam do niego i rzuciłam się mu na
szyję. Przytuliłam go najmocniej jak potrafię a on zrobił to samo. Zaciągnęłam
się jego zapachem i szepnęłam mu do ucha:
- Przepraszam cie za wczorajszy poranek… Nie chciałam aby to
tak się potoczyło…
- Możemy to jeszcze… - zaczął
- Nie, nie możemy – przerwałam mu i spojrzałam mu w oczy – Tamta
noc była wspaniała ale nie powinna się wydarzyć… Przepraszam cie… Ale chyba już
nawet nie mogę liczyć na przyjaźń z tobą.
Dałam mu całusa w policzek i razem Szczęsnym poszłam dalej
korytarzem. Odprowadziłam Wojtka pod szatnię i pożegnałam się z nim na
kilkanaście długich minut. W końcu wyszedł z szatni i mogliśmy wrócić do domu. Atmosfera
jaka panowała teraz między mną a Wojtkiem nie należała do najlepszej. Nawet
kiedy wróciliśmy do domu panowało między nami jakieś dziwne napięcie,
spowodowanie chyba tym, że przytuliłam pocieszycielsko Theo po meczu.
Weszliśmy do mieszkania w milczeniu. Jedynie co zrobiłam to
przytuliłam go mocno i równie mocno go pocałowałam. Wojtek przyciągnął mnie
mocno do siebie. Czułam, że mnie dziś potrzebuje a ja chciałam być przy nim. Po
chwili Wojtek ścisnął mnie rękoma w pasie i podniósł lekko by móc mnie
przenieść do swojego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i spojrzał mi w
oczy, po czym położył się na mnie napierając swoim ciałem na moje. Zaczął
obdarzać mnie delikatnymi pocałunkami w szyję i dekolt. Ale nie mogłam znieść jego
pocałunków. Przymknęłam lekko oczy i wtedy przed oczami stanął mi obraz Theo.
Wystraszyłam się i dość mocno odepchnęłam Wojtka na bok.
- Co jest?? – powiedział zdziwiony – Myślałem, że tego
chcesz…
- Przepraszam Wojtek, ale nie mogę… - spojrzałam na niego – Innym
razem…
- Tak, innym razem – ścisnął moją dłoń
- Przepraszam, że nie mogę cie pocieszyć…
- Lena, nie musimy się kochać abyś mnie pocieszyła –
spojrzał na mnie – Moim pocieszeniem jesteś ty i wystarczy, że położysz się
przy mnie i obejmiesz mnie ramieniem…
- Zmieniłeś się ostatnio… Czy coś na to wpłynęło?
- Pod jakim względem się zmieniłem? – przysunęłam się bliżej
niego i położyłam głowę na jego torsie
- Wczoraj zgodziłeś się ze mną co do tego nie jesteśmy
szczęśliwi w naszym „luźnym” związku. Dziś nawet seks na pociesznie ci nie jest
ci potrzebny… To jest bardzo zastanawiające. – położyłam dłoń na jego brzuchu i
delikatnie zataczałam różne kształty na nim, Wojtek objął mnie ramieniem i
delikatnie gładził mnie po plecach.
- Może po prostu zacząłem dostrzegać to co powinienem
dostrzec już dawno temu, ale nie gadajmy o tym bo robi się jeszcze bardziej
depresyjnie. - wtedy zaczął mnie łaskotać a ja zaczęłam się zwijać ze śmiechu.
Dobrze wiedział, że tego nienawidzę a jednak to zrobił. Ale wybaczam mu. Jeśli
to pomoże mu zapomnieć to może mnie nawet załaskotać na śmierć.
____________
Ogłoszenia Parafialne:
Nie wiem czy jest sens pisać coś w ogłoszeniach parafialnych. Może napiszę tylko tyle, że: Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście naprawdę kochani, że tak wspieracie mnie i moje denne wypociny.
Długo się zastanawiałam czy wstawiać ten rozdział teraz, bo chciałam z nim bardzo długo poczekać. Ale znajcie moją dobroć i proszę... Oto jest! Świeżutki rozdzialik!
Ostatnio Arsenal Bardzo rozczarowuje. Nie tylko grą ale także wszystkim innym i chcę mi się płakać z tego powodu.
Kolejny BILY?? A bo ja wiem.... Zobaczymy. Jak napiszę to wstawię.
To
byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy
komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.
xoxo N
Tym razem komentuję od razu tak na wszelki wypadek, żeby nie było, że zapomnę, albo nie zdążę...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Lena, jednak uciekła od Theo. Myślę, że długo bronić się przed nim nie będzie, bo skoro czuje do niego coś takiego, to ciężko będzie okłamywać samą siebie. Myślę, że jej dni z Wojtkiem są policzone w związku z sytuacją z Theo.
A co do gry Arsenalu... Ja się cieszę, że Chelsea wygrała. Na prawdę. Zależy mi, żeby ten klub coś osiągnął w PL, choć będzie ciężko. A Arsenal i tak jest na słabej pozycji i nie da rady doskrobać się do 4 miejsca, więc to już bez różnicy, czy 6 czy 5.
Pozdrawiam ;)
Trochę mi smutno, że tak sądzisz o Arsenalu, bo ja wciąż mam nadzieję na lepsze czasy.
UsuńDziękuję i pozdrawiam N.
Witam
OdpowiedzUsuńkurde usunał mi sie kometarz :o
Piszę jeszcze raz!!!!!
Zastanawiam sie kiedy Lena pęknie i powie Theo o swoich uczuciach :D!!!!
Szkoda, że tak szybko od niego uciekła, chciałąm sie dowiedzieć czegoś więcej , ale musze sie obejść :DD
z Wojtkiem sytuacja robi sie nieciekawa powiem szczerze, on się chyba coraz bardziej w niej zakowuje, a ona przecież Go nie kocha , a on chce cierpieć? Czy sie oszukuje :O mam tyle pytań i juz bardzo bym chciała odpowiedzi :DD
Rozdział jest świetny, bardzo mi sie podoba, cały czas nurtuja mnie pytania co dalej? jak? w wgl ale muszę cierpliwie czekać.:DDD
Piszesz super opowiadanie, wydają sie być takie prawdziwe !! :D Naprawde uwielbiam wszytskie.
****
Co do meczów Arsenalu ostatnio same smutki..:( Wczoraj nie oglądałam, ale słyszałąm, ze same jajca..ale cały czas mam nadzieje....kurde musza się wziąść albo coś :<
a ALAS będzie jeszcze w styczniu :)?? Sorki, że tak dociekam , ale jestem ciekawa oczywiście ;))
Pozdrawiam, Ola;)))
Lena raczej nie pęknie do prawie ostatniego rozdziału.
UsuńALAS może w tym tygodniu. Ostatnio słabo mi idzie pisanie.
Dziękuję i pozdrawiam N.
Cóż za zwroty akcji! Już miało być tak pięknie, a tu Lena, hyc i uciekła od Theo. Wojtek się za bardzo angażuje i jakby sam trochę nie zwraca na to uwagi :( Haha i widzę, że Lena szykuję jakąś dziewczynę dla Jacka :D To miłe, też mu się coś należy od życia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
UsuńA JA DOPIERO TERAZ TO KOMENTUJE... I O TEJ PORZE.. ! :( PRZEPRASZAM ! :(
OdpowiedzUsuńUważam, że Lena powinna zerwać z Wojtkiem, myślę, że tak będzie najlepiej . Przecież wszyscy wiemy, że między Leną, a Theo iskrzy.. i to bardzo..
Scena, kiedy po przegranym meczu Wojtek z Leną mają zamiar to robić, a Lena go osuwa, po tym jak zobaczyła Theo... to skojarzyło mi się tylko z Pamiętnikami Wampirów ;D Nie wiem, czy to oglądasz,ale była tam podobna scena kiedy Elena kochała się ze Stefanem i nagle zobaczyła Damona... hahahaha :d
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział..
Pozdrawiam - Kamila
Nic nie szkodzi. Ważne że udało ci się skomentować :)
UsuńHaha, ja nawet nie skojarzyłam tej sceny z TVD, choć oglądam ten serial. Nie wiem tak jakoś chciałam utrwalić wizerunek tego, że Lena należy do Theo a on do Leny i tak jakoś mi się napisało.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
Przeczytałam...:)Wspaniały!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma dalszej części... buuuu ;___;
Mi też skojarzyło się z TVD. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Kiedy będzie??? Wenki życzę. Teraz tak krótko, bo przypomniało mi się, że od ponad godziny miałam obejrzeć kolejny odc. Powodzenia w pisaniu ;*
Nowy bedzie jak napiszę. Mam teraz sesję i muszę się uczyć.
UsuńDziękuję i Pozdrawiam N.
Szkoda że Lena z Theo nic. A myślałam że zmieni zdanie. Jestem dumna że jednak powiedziała Wojtkowi o tym co myśli, i jaka jest prawda. Dobrze że chłopak zrozumiał. Mam nadzieje że Jack jednak zwiąże się z przyjaciółką Leny i on będzie też szczęśliwy. Dzisiaj FA Cup, jestem ciekawa jak im pójdzie. Hmm. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam.
Rozdział jak zwykle świetny. Twój blog bardzo przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że kolejny rozdział już wkrótce. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) http://bajkowakraina.uchwycone-chwile.pl/
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podoba. Jest mi niezmiernie miło.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
Dobra siedze i myślę nad komentarzem....
OdpowiedzUsuńMyślę, myślę i myśle i może coś wydumam hm?
Po pierwsze: Wojtek nie ma prawa się w niej zakochać. No way! Bo widzę, że to się zaczyna dziać, a ja się na to po prostu nie zgadzam.
No i pach! Zraniła Theo. Znowu. Nie podoba mi się to. No ale cóż może się poranią nawzajem a potem znowu rzucą się na siebie jak w poprzednim rozdziale i zostaną razem już na dłużej.
Dawaj tą gotową ósemkę, to wymyślę od razu komentarz póki mam chwile xd
Woj jest zakochany w Lenie od samego początku, dlatego zgodził się na ;luźny związek licząc na to, że Lena z czasem się w nim zakocha. Patrz I rozdział - Tam chyba napomknęłam to.
UsuńWierz mi, Lena jeszcze bardziej zrani Theo - Chyba nawet w 8, ale To tylko i wyłącznie będzie Theo wina, bo on coś zrobi.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.