Zostałam siłą wciągnięta do samochodu i zamknięta w nim.
Przede mną na siedzeniu kierowcy siedział Theo, który uśmiechał się głupio.
- Co się szczerzysz? – powiedziałam dość głośno – Otwieraj
te drzwi!
- Nie mogę… - odpowiedział dalej się uśmiechając
- Nie możesz?? Niby dlaczego?
- Bo nie mogę cie wypuścić… - uśmiechnął się jeszcze szerzej
- Dobra – otworzyłam okno – Wojtek czy możesz im coś
powiedzieć?
- Sory Lena, nie będę się w to mieszać – uśmiechnął się
głupio i wsiadł do swojego samochodu
- Dobra! Śpisz na podłodze. – krzyknęłam, założyłam ręce na
piersi i pokazałam im wszystkim język – A ty co dalej się gapisz?! –
powiedziałam obrażonym tonem do Theo
- Ślicznie wyglądasz kiedy się wściekasz –uśmiechnął się do
mnie a wtedy moja cała złość odpłynęła nie niepamięć
- Czy możemy już w końcu jechać? – powiedziałam całkowicie
bez życia
Zaraz po tym jak to powiedziałam, Carl i Aaron wsiedli do
auta Theo a Alex, Jack i Kieran do auta Wojtka. Zaraz po tym odjechaliśmy. Podczas
jazdy panowała absolutna cisza. No może z wyjątkiem muzyki, która leciała sobie tle. Po kilkunastu minutach Carl i Aaron
zaczęli dziwne podśmiewki, które nie specjalnie mnie śmieszyły. Byłam wręcz na
nich obrażona za to, że tak perfidnie mnie wrobili. Ale już na to nic nie
poradzę. Jadę z nimi i dopiero wrócę w czwartek. To będą ciężkie 3 dni.
- Jak się czujesz w naszym doborowym męskim towarzystwie? –
wtrącił Carl
- Doborowym powiadasz?? I to na dodatek męskim?? –
spojrzałam na niego bez uśmiechu
- No tak, męskim… - uśmiechnął się Carl
- Hmmm… A ja myślałam, że otaczają mnie same baby. –
w moim głosie dało się wyczuć nutkę sarkazmu
- My baby! – prychnął Aaron – My jesteśmy mężczyźni z
mężczyzn!
- Jasne kobietki, możecie se gadać… - ponownie się zaśmiałam
– Ja i tak wiem lepiej – pokazałam Aaronowi język
- Więc jak się czujesz w naszym towarzystwie? – spytał Theo,
którego oczy ujrzałam w przednim lusterku
- Jak rodzynek w cieście – odparłam, ale Theo dalej patrzył
się na mnie w lusterku – Czy możesz patrzeć się na drogę? Chciałabym jeszcze
trochę pożyć…
- Jasne – odpowiedział krótko, po czym znów patrzył się na drogę
Przez resztę drogi normalnie już gadaliśmy. Moja cała złość
na nich odpłynęła i nawet zaczęłam się cieszyć z tego wyjazdu. No może z
wyjątkiem tego, że całe 3 dni będę musiała przebywać z Theo, który nie daje za wygraną i Jackiem, który
się we mnie podkochuje. No nic, jakoś będę musiała to przeboleć. Po 55 minutach
dojechaliśmy na miejsce. Kiedy wysiadłam oniemiałam z zachwytu. Widok był
piękny. Nie miałam słów by go najdokładniej określić. Kiedy tyko wysiadłam moim
oczom ukazał się przepiękny dość duży domek stojący obok lasu mieszanego a obok
lasu rozprzestrzeniało się ogromne jezioro z plażą i pomostem. Piękniejszego
widoku w życiu nie widziałam.
- Postarałeś się Alex – podeszłam do niego i odetchnęłam świeżym,
ale zimnym powietrzem – Przepiękne miejsce wybrałeś…
- Ale to nie ja organizowałem i wybierałem miejsce – odpowiedział
lekko zdziwiony Alex
- Nie ty, więc kto? – byłam chyba jeszcze bardziej zdziwiona
niż on
- Theo o wszystko zadbał – odpowiedział ze spokojem Alex
- No pięknie! – wkurzyłam się, wiedziałam o co mu chodzi ale
nie uda mu się – Wojtek, a mówiłeś mi, że to Alex – spojrzałam na niego groźnie
- Bo myślałem że to on. Nie wiedziałem, że Theo za tym stoi.
– spojrzał na mnie a jego wzrok przekonał mnie o jego niewinności
- Theo do czego ty zmierzasz? – spojrzałam w kierunku
chłopaka
- Do niczego. Pomyślałem że taki wypad będzie fajny. A
miejsce poleciła mi mama. – odparł ze spokojem Theo, który wypakowywał bagażnik
- Nie wierzę ci, ale niech już będzie…
Wypakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w kierunku drzwi
wejściowych do domku. Otworzyłam drzwi i zdziwiłam się jeszcze bardziej.
Wyposażenie wnętrza było ubogie, ale bardzo ładne. Nie wiem jak chłopacy
przeżyją 3 dni bez unowocześnień i luksusów. Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Ale
mniejsza oto. Jak tylko otworzyłam drzwi to Alex, Car i Aaron niczym dzikie
zwierzęta rzucili się biegiem na stojącą w salonie kanapę. No po prostu
zachowali się jak małe dzieci. Ale cóż… Po nich można się wszystkiego
spodziewać.
Pokój na samej górze zajęliśmy ja i Wojtek. Theo, Alex i
Kieran mieli pokój na środkowym piętrze a Carl, Aaron i Jack mieli swój pokój
zaraz obok salonu na samym dole. Trochę nie podobało mi się to, że byłam na
samej górze, ale tylko tam było duże małżeńskie łoże. Małżeńskie łoże… Jak to
dziwnie brzmi. Brakowało tylko abym ja i Wojtek byliśmy prawdziwą parą. No ale
niech już będzie, to tylko 3 noce.
Wieczorem siedzieliśmy sobie w salonie i gadaliśmy o
głupotach. Ja to przeważnie siedziałam cicho, bo oni sobie gadali o piłce a ja
się na tym aż tak dobrze nie znam więc siedziałam cicho. Zrobiło mi się z zimno, co zauważył
Wojtek, który zdjął z siebie bluzę i okrył mnie ją.
- A tobie nie będzie zimno? – spytałam się
- No co ty. – uśmiechnął się – Ja jestem taki gorący, że mi
nie…
- Proszę cię nie kończ! – przerwałam mu – Wiem jaki jesteś
gorący… - dałam mu delikatnego całusa w usta. Theo widząc to wstał odruchowo –
A ty gdzie? – spytałam się
- Idę po drewno do kominka… - jego mina nie była wesoła –
Chyba jest ci zimno… - wyszedł z domku ale zaraz za nim wstał Jack
- Kolejny?? – nie wiedziałam o co chodzi – Co was dziś
naszło, bo nie wiem…
- Idę pomóc mu przy drzewie – Jack również miał skwaszoną
minę kiedy wychodził
Jack i Theo wyszli na zewnątrz a ja podążyłam do okna by
zobaczyć co między nimi zajdzie. Raczej bałam się tego, że znów ktoś komuś
przywali a tego bym nie chciała. Jack i Theo poszli do szopki i wyciągnęli
kilka dość grubych polan drewna, które trzeba było przerąbać na pół.
- Przepraszam cie stary za to, że walnąłem cię w szczękę –
powiedział skruszony Theo, kiedy Jack zamachnął się siekierą by rozłupać polano
na pół
- W sumie zasłużyłem na to, więc nie martw się to. –
odpowiedział ze spokojem Jack – Gdybym był na twoim miejscu na pewno też bym ci
przylał – zaśmiał się
- Czyli między nami ok, tak? – spytał niepewnie Theo
- Jasne. Przecież przez jedno głupie uderzenie nie zniszczę
naszej przyjaźni – ponownie zamachnął się siekierą i kiedy już rozłupał polano
w pół podał dłoń Theo, który ją uścisną
- Czujesz coś do Leny? – spytał prosto z mostu Theo
- Tak, jest mi bardzo bliska – powiedział Jack a jego oczy
zabłyszczały – Ale wiem też że ty ją nadal kochasz i nie wiem czy mogę
konkurować z tobą – zasmucił się – No, chyba już wystarczy tego drzewa…
- Tak, myślę że starczy – Theo nagiął się by chwycić kawałek
drewna
Kiedy zobaczyłam, że wracają szybko odsunęłam się od okna i
wróciłam na swoje miejsce. Carl, Alex i Aaron grzebali coś w laptopie, Kieran
siedział w słuchawkach i słuchał muzyki przy okazji coś nucił pod nosem. W
sumie nie mogłam rozszyfrować co to jest, ale zdawało mi się, że słyszę Adele –
Rolling in the deep. Troszeczkę zdziwiło mnie to. I o dziwo Wojtka nigdzie nie
widziałam. Chyba poszedł do pokoju. Trudno, ale może jest zmęczony. Jack i Theo
weszli do domku z polanami drewna na ramionach. Jak oni w tym momencie męsko
wyglądali. Achhh… Mogłam się cała rozpłynąć. Jack podszedł do kominka i zaczął
w nim rozpalać. Podeszłam do niego.
- Cieszę się, że pogodziłeś się z Theo. Wiele to dla mnie
znaczy – uśmiechnęłam się do chłopaka
- My nawet nie byliśmy skłóceni. Po prostu wiedziałem za co
oberwałem i nie miałem prawa się oto na niego gniewać czy fochać. – uśmiechnął
się do mnie a mnie prawie z nóg zwaliło – Gdyby on cie pocałował to też pewnie
bym go zdzielił w coś.
- Tak czy inaczej cieszę się, że jest już wszystko porządku
– odwzajemniłam jego uśmiech
- Widzę, że nas podglądałaś – podpalił drewno w kominku
- Tylko troszeczkę -
opuszkami palców wskazałam na małą ilość – Widziałam też, że Theo się ciebie o
coś jeszcze spytał i chyba nie był zadowolony z odpowiedzi. Co to było? – spytałam
dociekliwie
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć – nagiął się do mnie i
szepnął mi do ucha
- No dobra, mogę się tylko domyślać… - wstałam i udałam się
do kuchni a raczej do małego aneksu kuchennego.
Zbliżała się pora kolacji, więc nie kto inny jak miałam ją
zrobić. No bo kto inny jak nie. W końcu to ja jestem tą jedną jedyną dziewczyną
jaką tu zabrali. Weszłam więc do kuchni zaczęłam przeglądać w przenośnej
lodówce co można by zrobić do jedzenia. Zobaczyłam mleko, jajka w torbie miałam
tez mąkę więc postanowiłam zrobić dla tych głodomorów naleśniki. Wyciągnęłam z
szafki miskę, łyżkę i mogłam przystąpić do dzieła.
- Ciekawa jestem czy ktoś mi pomoże w przygotowaniu kolacji?
– powiedziałam dość głośno by usłyszeli mnie siedzący w salonie, ale
odpowiedziała mi jedynie cisza. W sumie to wiedziałam, że tak będzie. Ale po
krótkiej chwili usłyszałam bardzo znajomy mi głos i choć w pewnym momencie
myślałam, że to on, to jednak okazało się, że to był to Wojtek, który wszedł
właśnie do salonu
- Ja ci z chęcią pomogę – podszedł do mnie i dał mi całusa w
policzek
- Dziękuję. Chyba tylko na ciebie mogę tu liczyć –
odpowiedziałam pocałunkiem na jego pocałunek i podałam mu miskę
Kiedy ja i Wojtek przygotowywaliśmy kolację, reszta
zajmowała się sobą i nie zwracała na mnie i na Wojtka uwagi. To chyba dobrze,
bo po kilku minutach zaczęliśmy odwalać cyrki. Znaczy Wojtek zaczął pierwszy ja
jedynie mu oddałam. Mianowicie chodzi oto, że Wojtek obsypał mnie mąką.
Dokładniej rzecz ujmując sypnął mi ją w twarz, więc oczywiście ja musiałam mu
oddać. Nasza zabawa skończyła się zaraz po tym jak do kuchenki wszedł Theo,
który zmierzył nas dość dziwnym wzrokiem i zaraz po tym wyszedł z kuchni.
Kiedy tylko naleśniki były gotowe, zawołałam wszystkich do
stołu. I normalnie jak bydło zlecieli się do stołu. Aż się przeraziłam. No
dosłownie jak zwierzęta… Zaraz po kolacji położyłam się spać. Nie miałam ani
siły ani chęci na siedzenie z nimi. Byłam trochę zmęczona. Razem ze mną
podszedł Wojtek. Wzięłam szybki zimny prysznic i zaraz położyłam się. Po kilku
kolejnych minutach spoczął obok mnie Wojtek. Przytulił mnie i tak zasnęliśmy.
Następnego dnia nic ciekawego się nie działo. No może oprócz
tego, że Carl i Aaron wpadli do wody, kiedy stali na pomoście. A pod wieczór
zrobiliśmy sobie ognisko. Wojtek z Theo przynieśli drzewo i ułożyli stos
ogniskowy a ja przygotowałam kiełbaski i takie tam. Niestety mało zjadłam a za
dużo wypiłam i zaczęło mi się udzielać. Z tego co mi Wojtek opowiadał to było
całkiem zabawnie, bo ja mało co pamiętam z tego wieczora. Ponoć tańczyłam z
każdym a nie było muzyki. Najgorsze było to, że potknęłam się i wpadłam w
ramiona Theo. To akurat pamiętam. No jakże mogłabym coś takie zapomnieć.
Pamiętam, że po tym zdarzeniu Wojtek chwycił mnie i przerzucił przez ramię. Trochę
głupio się czułam, ale to przecież mój „pseudo” chłopak więc mógł. Zaniósł mnie
do łóżka i położył na nim delikatnie.
- Wojtek… - spytałam lekko bełkocząc
- Słucham cie… - odpowiedział czule, kiedy okrywał mnie
kołdrą
- Czy kiedykolwiek się to wszystko ułoży?? – spytałam chyba
nie wiedząc o co pytam
- Mam nadzieję, że tak. A jak nie to masz mnie. – dał mi
całusa w czoło – Dla mnie zawsze będziesz najważniejsza… - zasnęłam
Obudziłam się z samego rana i porządnym bólem głowy. Chyba
miałam tak zwanego kaca. Delikatnie zeszłam z łóżka, nie chciałam budzić
Wojtka, zdjęłam z siebie ubranie z wczoraj, bo było nieco brudne i nałożyłam
białą koszulę Wojtka. Może gdybym nie miała 169 cm to bym wyglądała w niej
normalnie a tak wyglądałam w niej jakbym miała na sobie sukienkę. Otworzyłam
lekko drzwi i wyszłam z pokoju na paluszkach. Zeszłam do kuchni by napić się
wody. Kiedy przechodziłam przez salon, a musiałam przez niego przejść,
zobaczyłam dość dziwny widok. Na kanapie spali przytuleni do siebie
Alex, Carl i Aaron – dość dziwnie spali przytuleni do siebie, ale nie wnikam to
co robili wczoraj w nocy. Obok na drugiej kanapie spali również do siebie
przytuleni Kieran i Jack a Theo spała na fotelu obok w dość dziwnej pozie. Naprawdę
nie chciałam myśleć co robili w nocy, że tak pozasypiali. Przeszłam więc przez
salon jak myszka by ich nie pobudzić. Weszłam do kuchenki i bardzo ostrożnie
wyjęłam szklankę i nalałam sobie wody mineralnej z butelki. Po chwili upiłam
łyk i od razu zrobiło mi się lepiej, ale czułam, że to będzie dla mnie bardzo
ciężki dzień, bo zaczynała boleć mnie jeszcze bardziej głowa. Kiedy chciałam ponownie napić się
wody poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie od tyłu. Powoli obróciłam się by przywitać
Wojtka całusem, ale wmurowało mnie w ziemię jak zobaczyłam z kim stanęłam
twarzą w twarz.
- Theo! – byłam zaskoczona – Co ty robisz?! – dalej trzymał
mnie dłońmi w pasie
- Obejmuję cie – przybliżył swoją twarz bliżej mojej i
zaciągnął się powietrzem
- Zgłupiałeś – chciałam się wyrwać ale nie pozwolił mi na
to, bo przyparł mnie biodrami do blatu stołu – Nie możesz… Nie… - zaczęłam się
wahać – Theo… - przymrużyłam lekko oczy. Jego wzrok był tak hipnotyzujący a
oddech tak słodki, że przyćmiło to moje zmysły
- Lena, dobrze wiedziałaś, że w końcu do tego dojdzie –
przybliżył się i lekko musnął mnie w usta
- Taki miałeś plan? Że będziesz podbijał do mnie na oczach
Wojtka, Jacka i reszty? – znów lekko musnął mnie w usta swoimi ustami
- I tak i nie… - szepnął mi do ucha
- Ykhym… - do kuchni wszedł Wojtek – Czy ja wam nie przeszkadzam?
– był nie co zmieszany
- Nie! – wyrwałam się z żelaznego uścisku Theo – My tylko…
To znaczy…
- Nie musisz się tłumaczyć. Ale bardzo mi się to nie podoba
– powiedziała z zazdrością w głosie
- Przepraszam Wojtek – pocałowałam go w usta ale był zimny
bo nawet go nie odwzajemnił tylko gapił się tępym zimnym wzrokiem na Theo – No
dobra. No to trzeba coś robić, tak? – przerwałam tą niezręczną sytuacje –
BOBUDKA!!!!! – krzyknęłam a wszyscy śpiący poderwali się – Nie spać śpiochy!
Jest nowy piękny dzień skowroneczki! – krzyczałam
- Lena! Co ty do jasnej cholery robisz? – powiedział z
zamkniętymi oczami Carl
- Jest 8.00 rano. Pora wstawać! – powiedziałam z uśmiechem
na ustach
- 8.00 rano??!! Odwaliło ci?! – poruszył się zaspany Kieran
- Wstawać słoneczka. To nasz ostatni dzień tutaj. –
podeszłam do nich bliżej - Chyba nie chcecie go przespać?
- A co ty chcesz robić z tak rana? – wtrącił Alex, który
przecierał zaspane oczy
- Będziemy sprzątać – zaśmiałam się wiedząc, że ten pomysł
się im nie spodoba i miałam racje
- Co?! – poderwał się Aaron – Nie, nie i nie… Na pewno będę
sprzątać.
- Będziesz. – powiedziałam dość groźnym głosem – A jeśli ja
mówię, że będziesz to będziesz! – mój głos był zimny i nie warto było ze mną
dyskutować
- Oho, Lena się wkurzyła. Lepiej z nią nie zadzierać – Jack
posłusznie wstał – No chłopaki, jeśli ja wstałem to i wy wstaniecie
- Jaki grzeczny chłopczyk – popatrzyłam czule na Jacka –
Teraz na was kolej… - skierowałam się w kierunku reszty, również tyczyło się to
do Theo i Wojtka, którzy dalej stali przy aneksie kuchennym.
Kiedy już wszyscy zwlekli się z kanap to zaczęliśmy
sprzątać. Trochę nam zeszło, ale gdybym miałam sprzątnąć ten syf z ogniska sama
to z pewnością zajęłoby mi to cały dzień a tak miałam 6 pomocników, więc w 4h
uwinęliśmy się ze wszystkim.
Po południu poszłam się przejść ostatni raz po plaży.
Chciałam wyciągnąć na przechadzkę Wojtka, ale chyba była na mnie zły za ranek.
W sumie nie dziwię mu się. Nawet jeśli nie jesteśmy razem na serio to taka
akcja mogła go lekko wkurzyć. Szłam sobie spacerkiem brzegiem plaży i
rozmyślałam sobie. Po kilku minutach usłyszałam jak ktoś do mnie podbiega.
Byłam pełna nadziej, że to może być Wojtek, ale znów się myliłam.
- Możemy pogadać? – powiedział zdyszany Theo
- A będzie to taka rozmowa jak była rano? – sama nie
wierzyłam, że to powiedziałam
- Jeśli chcesz… - uśmiechnął się
- Nie, nie chcę. Już wystarczająco zraniłam Wojtka. –
zasmuciłam się
- Nic mu nie będzie. Przecież wie jaka nas historia łączy.
- Wie, ale wiesz… To mój chłopak i ma pełne prawo czuć się
tak jak się zapewnie teraz czuje.
- Wojtek to śliny facet. Zresztą dużo nie widział tylko to
jak… - przybliżył się do mnie
- No właśnie… Tylko to jak przyparłeś mnie do blatu stołu
swoimi biodrami i twoja twarz była zaskakująco blisko mojej.
- Lena, czy moglibyśmy…
- Nie! Nawet nie kończyć! – przerwałam mu – To się nie
stanie! Może i w dalszym ciągu czuje coś do ciebie, może coś się jeszcze skrzy
na dnie mojego serca ale to już nie ważne. Nie jesteśmy razem. Jestem z
Wojtkiem. Na niego zawsze mogę liczyć.
- Na mnie też możesz. Przyrzekam Lena, że już nigdy więcej…
- Masz rację Theo. Już nigdy więcej nie będziemy razem i już
nigdy więcej nie pozwolę abyś zbliżył się do mnie tak blisko jak zrobiłeś to
rano.
- Czyli tak?? – stanął przede mną tak, że znów nasze twarze
były bardzo blisko siebie – I nie zrobię więcej tak?? – objął mnie w pasie
rękoma i mocno do siebie przytulił
- Tak, właśnie tak. – wyrwałam mu się
- Lena, ja naprawdę żałuję tego co się stało - w jego oczach chyba ujrzałam łzę
- Wiem Theo. Ja też tego żałuję…. – podbiegli do nas Carl,
Jack, Alex, Aaron i Kieran – A was co tu przygnało?
- Mamy plan… - powiedział z uśmieszkiem na ustach Aaron
- Co wy zamierzacie?? – zaczęły mnie przerażać te ich bardzo
podejrzane uśmieszki
Wtedy Carl i Aaron chwycili mnie, podnieśli do góry i
zaczęli biec ze mną w stronę pomostu. Byłam kompletnie zdezorientowana i nie
wiedziałam co chcą zrobić. Postawili mnie na skraju pomostu. Zaraz do nas
dobiegli Jack, Alex i Kieran.
- Co zamierzacie zrobić? Bo chyba to nie jest to o czym
myślę, co? – spojrzałam na gładką taflę wody, która była zaraz za mną
- Chyba jednak jest – uśmiechnął się cwaniacko Alex, po czym
wymienił spojrzenia z resztą stojących na pomoście
- Theo! Pomocy! – krzyknęłam kiedy ci zaczęli się do mnie
zbliżać
- Ej! Chłopaki, przestańcie! Jest grudzień, zimno a woda
jest lodowata. – powiedział Theo, ale nie usłuchali go dalej zmierzali w moim
kierunku
- Czy wy jesteście chorzy?! Chcecie mnie wrzucić do
jeziora?? – zaczynałam się bać, że to zrobią.
I nie myliłam się. Podeszli do mnie jeszcze kilka
centymetrów bliżej i wrzucili mnie do wody, ale ja nie byłam głupia i zdążyłam
złapać Aarona i Carla. Więc wpadli do jeziora razem ze mną. Woda była strasznie
lodowata i jak tylko wpadłam do wody to marzyłam o tym by natychmiast z niej
wyjść. Jak tylko wynurzyłam się spod powierzchni to zaczęłam płynąć do brzegu.
Zimno strasznie mi to utrudniało, ale jakoś dopłynęłam. Na brzegu czekał na
mnie Theo, który okrył mnie swoją kurtką. Byłam strasznie wściekła na
chłopaków. Nigdy im tego nie wybaczę. Jak mogli to zrobić??!! Oni są jacyś
nienormalni. Theo wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do domku. Posadził obok rozgrzanego
kominka i okrył kocem, który leżał na kanapie. Sam poszedł zrobić mi herbatę z miodem
i cytryną. Zaraz do domu weszli wszyscy winowajcy, nawet ci mokrzy, ale posłałam
im groźne spojrzenie i odwróciłam się od nich.
____________
Ogłoszenia Parafialne:
- Dziś króciutko i na temat. Bardzo
dziękuję za komentarze pod poprzednim. Cieszę się, że tak się wam podoba to opowiadanie.
- Kolejny rozdział?? Hmmm… A bo ja
wiem. Muszę się teraz trochę skupić na studiach. Kolejny ALAS już wkrótce ale nie wiem kiedy.
- Błagam
was już po raz kolejny, nie spamujcie mi tu powiadomieniami o nowościach, bo od
tego jest SPAM (link na górze). Każdy komentarz automatycznie
usuwam. Zresztą opowiadania, które czytam dodałam do obserwacji. No i ja zawsze
w SAPM zaglądam, więc nie bójcie się. Na pewno dopadnę wasze opowiadanie.
- U
góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki”, gdzie znajdują się linki to
moich stron, które prowadzę.
- Przepraszam,
że błędy i literówki. Jeśli jakieś są to proszę dajcie mi znać. Każda krytyka
jest dla mnie ważna. Zawsze staram się coś zmienić, jeśli istnieje takowa
potrzeba.
To
byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy
komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.
xoxo N.
W tym rozdziale więcej Theo, chłopak się tak strasznie stara, a Lena tak bardzo chciała go zgasić. :(
OdpowiedzUsuńA ten numer chłopaków... ugh! banda dzieciaków, za coś takiego poćwiartowałabym ich! A Theo stał na posterunku z kurteczką ^^ Szkoda mi tylko, że Lena na pewno będzie miała za ten numer focha na Jacka :(
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Ale rozumiem, studia, zaraz czeka nas sesja, nie ma lekko w życiu...
Czy będzie mieć na Jacka focha?? Zobaczymy. Kolejny rozdział będzie mi się łatwo pisało więc może pojawi się szybko.
UsuńNom sesja potrafi wszystko zabić. Ale cóż. To mój ostatni rok :)
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
Duuużo Theo! <3
OdpowiedzUsuńHaha i ty mówisz że nudny rozdział? Serio? no na pewno od ostatniego poranka tak się nic nie dzieje i wieje nudą, że szkoda gadać :P
Jak zwykle wszystko pięknie. Theo się stara tylko Lena jakoś na siłę się broni. Jestem ciekawa kiedy ten lód stopnieje i przestanie się bronić.
Szczesny sfochowany.... I dobrze :D Może w koncu bedzie jeszcze wiecej Theo :D Jestem ciekawa czy odwdzieczy mu się jakoś za tą kurtkę, transport do domku i herbatę ;D Czekam na kolejny :)
P.S. Zastanawiam się czemu w etykietach masz demi lovato :P
Noooo, dużo Theo :)
UsuńNom, troszkę nudny. Ale starałam się jakoś akcje nakręcić.
Kiedy ten lód stopnieje?? Zobaczymy, może już w 6 rozdziale :)UPS! Zaraz wygadam się co będzie w kolejnym ;p
Hahaha: :Szczesny sfochowany: W 5 będzie mało Theo to już mogę powiedzieć, bo mam plan ramowy napisany na 5 :)
Czy się odwdzięczy?? Zobaczymy ;)
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
omnomnomnomnomnomnomnom *.* i ja także ciesze swoja twarz ze względu na dużo Theotekstu jaki przyswoiłam :3 Ten mały maluch jest tak słodki, że jestem w stanie stwierdzić iż niekiedy ~ swoją słodkością przesłodcza na głowę nawet małego Archie`go *-*
OdpowiedzUsuńswoją drogą; cieszę się z tego że pana W. nie było aż tak dużo; bo nareszcie zaczęło dziać się coś poważnego na linii L. i T. c:
;oczywiście kolejny już raz mogłam podziwiać koleżkę Hendersona w niemalże całej klasie, co bardzo poprawia mi mój już wesoły humor;
no i oczywiście musi być także mój wywód natury wyimaginowanej; tak więc: zabawne jest to, że kiedy czytam treść rozdziału przed oczyma zawsze stoi mi Demi :3 Może to i głupie stwierdzenie bo Sama przecież utożsamiasz z nią główną bohaterkę, ale chodzi mi o to; że zazwyczaj, kiedy czytam inne opowiadania, nie łączę głównych bohaterek z tymi które zdążyła przedstawić z wyglądu {na zdjęciach} ~ autorka. Mój mózg widzi kobietę, która jest sobie jakąś kobietą. Natomiast w przypadku bIly; oczyma wyobraźni widzę Demi uczestniczącą w każdej z opisanych sytuacji c:
na tym zakończę moje zbędne w tym miejscu ~ wywody :3
oczywiście; gratuluję rozdziału i wyczekuję kolejnego c: także tego na Alas'ku.
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
Ja bardzo współczuję Lenie, że musiała spędzić kilka dni z trzema facetami, którzy coś do niej czują. To musiało być straszne. W ogóle ta świadomość, że oni (Theo i Jack) mogą odwalić jakąś chorą akcję. Nie wiem, jak a coś takiego bym zniosła. I jeszcze biedny Wojtuś, który musiał patrzeć na sytuację miedzy Leną a Theo.
OdpowiedzUsuńLiczyłam na coś więcej w tym aucie z Theo. Jakiś kącik zwierzeń, albo coś takiego. A tu zaraz musieli się tamci wpakować.
I rozmowa między Jakciem a Theo. Mam nadzieję, że Wilshere ma rację i to Theo wygra pojedynek o L.
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
dziś miałam zrypany dzien, wchodze patrzę zaproszenie i banan :D
OdpowiedzUsuńzawsze cokolwiek czytam o Wojtku to mi się chce smiać, niezależnie czy robi dobrze czy źle :D
rozdział bardzo mi sie podoba ;) widzę, że Theo koniecznie chce sie zbliżyc do Leny (co chyba zrozumiałe;D)) ale zastanawiam sie kiedy ona w koncu ma na dobre ulegnie hyhy :D
Narazie widze trzyma dystans :P:P
ojjj chłopcy się zachowali sie karygodnie wrzucajac Lene do wody w grudniu ugh to musiało boleć ;///
ciekawe co teraz wydarzy sie pomiedzy Theo i Leną, kurteczka , herbatka ,cytrynka ,miodzio hmmm :D
czekam na kolejny rozdział <3 :D
i oczywiscie czekam na ALAS , mam nadzieję, że szybko zleci :))
pozdrawiam :*
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.
Ej.. właśnie uświadomiłam sobie, że moja bohaterka ma na imię tak samo jak twoja. :) Zapewniam, że to tylko zbieg okoliczności.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział aczkolwiek bardziej czekam na ALASka, bo chyba do tamtych bohaterów jestem bardziej przywiązana ;D
ALAS pojawi się już wkrótce. Na razie nie mam czasu. Ale postaram się coś napisać.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
A JA UWAŻAM, ZE LENA POWINNA WRÓCIĆ DO THEO !!!!! UWAŻAM, ŻE TO ZGRANA PARA, WIDAĆ, ŻE NIE MOGĄ BEZ SIEBIE ŻYĆ :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, już sie nie mogę doczekać następnego
Pozdrawiam <3
Hmmm.... Zobaczymy co im los przyniesie :)
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
naturalnie poprzedni też przeczytałam, ale jakoś nie zmotywowałam się do tego, by wreszcie zalogować się i zostawić po sobie ślad, więc tym razem kierując się ostrożnością wolę jednak napisać kilka słów, zanim pojawi się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńten wyjazd to całkiem fajna sprawa. Lena i tylu mężczyzn :D sama chciałabym być na jej miejscu, z tym, że olałabym Wojciecha i skłaniałabym się ku Jackowi i Theo :D dobra, koniec moich rozterek sercowych, bo gotowa jestem zagalopować się za daleko z moimi przemyśleniami.
nie wiem dlaczego rozwaliło mnie to, że Theo i Jack poszli po drewno; naturalnie cała ta akcja z jego rąbaniem również była na swój sposób rozbrajająca. kurczę, wszyscy tutaj o wszystkich są zazdrośni. a zazdrosny Theo to najsłodszy Theo we wszechświecie.z drugiej jednak strony... kurczę!
brak mi słów na to co Walcott wyprawia! niby podobają mi się te scenki, w których ewidentnie stara się (mówiąc delikatnie) przywołać u Lenki miłe wspomnienia, ale cholera jasna, niech nie robi tego, kiedy znajdują się pod jednym dachem ze Szczęsnym!
naturalnie scenka, w której chłopaki się do siebie przytulali również wywołała u mnie uśmiech, głównie ze względu na Twoje subtelne aluzje dotyczące tego co mogło się wydarzyć poprzedniego wieczora tudzież nocy.
i na koniec tacy wredni koledzy, ale za to tak bohaterski i opiekuńczy Theo, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko rozpływać się nad słodyczą, która sączy się powoli ze wszystkiego, co robi Walcott.
pozdrawiam,
iwillpossessyourheart.blogspot.com
Jejku, boski blog :) Przeczytałam na raz i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńDziękuję również za komentarz u mnie i zapraszam na rozdział 3: http://story-of-arsenal.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam N.