poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 5|V



Na brzegu czekał na mnie Theo, który okrył mnie swoją kurtką. Byłam strasznie wściekła na chłopaków. Nigdy im tego nie wybaczę. Jak mogli to zrobić??!! Oni są jacyś nienormalni. Theo wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do domku. Posadził obok rozgrzanego kominka i okrył kocem, który leżał na kanapie. Sam poszedł zrobić mi herbatę z miodem i cytryną. Zaraz do domu weszli wszyscy winowajcy, nawet ci mokrzy, ale posłałam im groźne spojrzenie i odwróciłam się od nich. Po chwili do salonu wszedł Wojtek, który jak tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie i zaczął się mnie wypytywać co się stało. Jedynie powiedziałam, że ci kretyni wrzucili mnie do wody. Wojtek strasznie się wkurzył. Porządnie ich ochrzanił, z czego bardzo się cieszyłam. Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do Londynu, nie czekaliśmy do jutra. Wracając do Londynu w samochodzie panowała cisza. Nie miałam chęci na rozmowę było mi za zimno. Zresztą mina Wojtka sugerowała to, że dalej był na mnie zły za ranek. Na tylnym siedzeniu siedzieli Jack i Alex. Do nich też się nie odzywałam. Wróciliśmy do domu to było już grupo bo 22 – ej. Wzięłam gorący prysznic i położyłam się od razu do łóżka. Wojtek przyniósł mi gorącą herbatę i bez słowa pożegnania wyszedł z mojego pokoju. Całą noc źle się czułam, było mi zimno i miałam gorączkę. Następnego dnia ledwie zipałam. I miałam jeszcze większą gorączkę. Wojtek siedział w salonie i popijał sok oglądając TV. Usiadłam obok niego.

- Gniewasz się na mnie? – spytałam niepewna siebie
- Niby za co mam się na ciebie gniewać? -  jego głos był zimny i nieczuły
- Od wczorajszego poranka nie odzywasz się do mnie i traktujesz mnie przedmiotowo. Czy jesteś na mnie zły za ten poranek i co wtedy zobaczyłeś?
- Tak Lena, jestem zły. Wiem, że nie powinienem być ale jestem. – spojrzał mi w oczy – Jestem i to bardzo.
- Przepraszam cie. – dałam mu całusa w policzek ale Wojtek odsunął się - Ale on był taki nachalny. Przyparł mnie do blatu i trzymał w żelaznym uścisku. Nie wiedziałam co mam zrobić…
- Trzeba było się wyrwać. – jego wzrok był lodowaty
- Naprawdę cię przepraszam. Wiem jak się czujesz, naprawdę wiem Wojtek. Co mam zrobić byś mi wybaczył?
- Nic. Przejdzie mi… - jego oczy nieco się rozweseliły – Jak się czujesz Lena?
- Okropnie. – dotknęłam mojego gorącego czoła – Mam gorączkę, ciągle kicham… Chyba nie powinnam obok ciebie siedzieć.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę cie zarazić. Musisz być zdrowy na kolejne mecze. A ja teraz jestem w opłakanym stanie.
- Może powinnaś pojechać do lekarza, co?
- Nie, Przejdzie mi. Połykam przez kilka dni polopirynę i będę jak nowa – uśmiechnęłam się i dałam mu całusa w policzek

Resztę dnia spędziłam z Wojtkiem siedząc na kanapie i pijąc co pół godziny gorącą herbatę. Siedziałam w salonie okręcona w 4 koce i  dalej było mi zimno. Czułam w kościach, że nie łatwo będzie mi wyjść z tego przeziębienia. Następnego dnia Wojtek pojechał na trening przed meczem z Newcastle. Długo zastanawiałam się czy iść w takim stanie na mecz ale jednak to zrobiłam. Strasznie źle się czułam ale zrobiłam to dla Wojtka. Chciałam go wesprzeć w tym meczu. Nie wiem dlaczego ale czułam, że to będzie ciężki mecz dla obu drużyn. Siedziałam sobie w loży VIP i obserwowałam sytuacje na boisku. Pierwszego gola dla Arsenalu zdobył Theo Walcott, który przebiegł się po szerokości boiska i spojrzał na mnie zataczając serduszko na swojej piersi. Zakłopotałam się nie co. Później już leciało jak szachownica. Wojtek puścił gola, później znów Arsenal strzelił, Wojtek znów puścił i Arsenal znów strzelił. Czwartego gola dla Arsenalu znów zdobył Theo i znów była podobna akcja jak w poprzednim. Kiedyś jak byłam z nim to lubiłam jak to robił. Lubiłam gdy dedykował mi każdego gola, ale teraz to troszkę nie wypada. Później 2 gole strzelił Giroud i na koniec jeszcze raz strzelił Theo. Tym razem gola celebrował razem z Gibbsem. I muszę powiedzieć, że świetnie to wyglądało.

Po meczu wbiegłam do tunelu, którym szli piłkarze i rzuciłam się na szyję Wojtkowi. Pocałowałam go namiętnie nie zważając na to, że jestem chora i mogę go zarazić. Kiedy już przypomniałam sobie o tym, oderwałam się od Wojtka i zobaczyłam że Theo patrzy się na nas. Niestety nie był zadowolony z tego. Westchnął ciężko i poszedł do szatni wyraźnie wkurzony. Podszedł do nas Boss.

- Lena trzymaj się z dala od Wojtka i reszty drużyny… - powiedział ze spokojem Boss
- Hmm… Dlaczego? – byłam lekko zdziwiona
- Widzę, że jesteś chora. Nie chcę mieć połowy składu w szpitalu. – uśmiechnął się
- Dobrze trenerze. Postaram się nie zbliżać do Wojtka i do reszty. – zasalutowałam i odprowadziłam Bossa wzrokiem do szatni
- Dasz radę trzymać się ode mnie z dala? – Wojtek spojrzał na mnie swoimi oczętami
- No nie wiem, nie wiem… - dałam mu ponownie całusa, ale tym razem w policzek – A teraz zmykaj do szatni. Źle się czuję i chcę już jechać do domu. Nie chcę być jeszcze bardziej chora.

Wojtek poszedł z resztą do szatni. Nie było go kilkanaście minut i zaczęło mi się nudzić. Jako pierwszy z szatni wyszedł Theo. Szedł dość szybko ale zatrzymałam go.

- Gratuluję zdobycia 3 goli – spojrzałam mu w oczy ale on unikał mojego wzroku
- Dzięki – odpowiedział chłodno
- Naprawdę to było coś…
- Jeśli nie chcesz to nie musisz tego robić – ponownie odpowiedział chłodno
- Ale chcę. Dlaczego taki jesteś? – spytałam – Widziałam co robiłeś podczas celebracji.
- Skoro widziałaś to wiesz co czuje. – w końcu spojrzał mi w oczy
- Chciałam ci jeszcze podziękować za to, że okryłeś mnie kurtką i zaniosłeś wtedy jak wrzucili mnie do wody.
- Nie ma za co – spojrzał mi w oczy i odszedł szybkim krokiem
- Ciebie też również było widzieć… - powiedziałam ale mnie chyba nie usłyszał
- Co chciał? – podszedł do mnie Wojtek
- Nic. Pogratulowałam mu zdobycia 3 goli, ale chyba jest na mnie zły. – chwyciłam Wojtka za rękę i wyszliśmy z The Emirates

Wracając do domu zajechaliśmy jedynie do apteki, bo znów łapała mnie gorączka. Późnym wieczorem czułam się jeszcze gorzej. Dreszcze nie przechodziły, ciągle kaszlałam i miałam 40 stopni gorączki. Bolały mnie wszystkie kości i mięśnie. Nie dałam rady się podnieść z kanapy.

- Lena, jedziemy do lekarza. – powiedział zmartwiony – Jest naprawdę źle.
- Nie. Do rana mi przejdzie. – ledwie powiedziałam
- Masz 40 stopni gorączki i dreszcze. Nie wiem co mam robić. Jedziemy do lekarza – nakazał
- Nikt mnie teraz nie przyjmie. Jest 23.00
- Pojedziemy na urazówkę… - przyniósł mi płaszcz i pomógł mi go założyć – Urazówka zawsze jest czynna

Przyniósł i założył mi buty a po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do szpitala. Przez kilkanaście minut czekaliśmy na izbie przyjęć ale bez skutku. Nikt się nie chciał nami zająć. Wojtek strasznie się wkurzył i zrobił awanturę na pół szpitala. W końcu przyjął mnie młody i bardzo przystojny lekarz.

- No to kogo my tu mamy? – wszedł do gabinetu lekarz, który gapił się w kartę pacjenta
- Lena, Lena Petrov proszę pana… - ledwie z siebie wykrztusiłam
- Ta Lena Petrov? – spojrzał w końcu na mnie i uśmiechnął się – Złota Olimpijka 2012
- Tak, ta Lena Petrov – ja również się uśmiechnęłam
- Więc co się dzieje? – spytał grzecznie
- Ma bardzo wysoką gorączkę, dreszcze, bolą ja wszystkie mięśnie… - odpowiedział bardzo szybko zdenerwowany Wojtek
- Spokojnie Wojtek – powiedziałam – Więc mam wszystko to co opisał chłopak.
- Zdejmij proszę bluzkę. Osłucham cię – posłusznie zdjęłam z siebie bluzkę – Teraz wdech – dotknął moich pleców zimnym stetoskopem  a ja dygnęłam gdy poczułam zimno – A teraz wydech. Ponów to kilka razy – powiedział łagodnie – Teraz obróć się i znów głęboko oddychaj – zaczął mnie osłuchiwać. Po krótkiej chwili obejrzał moje gardło i pokręcił głową
- Coś nie tak? – spytałam
- Masz zapalenie płuc i to bardzo ostre. Nie wiem gdzie się tego nabawiałaś, ale gdybyś nie przyszła to mogłoby się to skończyć nienajlepiej. Wypiszę ci antybiotyki. Będziesz je brać przez 10 dni, 2 x dziennie i wrócisz na kontrole 9 stycznia. Przy tym antybiotyku nie możesz brać innych leków, ale naprawdę żadnych innych leków. Nawet jeśli by cie głowa bolała to też nie możesz. Nawet… - zaśmiał się – Nawet od wiesz czego nie możesz brać…
- Dobrze, nie będę niczego brać – również się zaśmiałam wiedząc, że chodzi mu o antykoncepcje. Podał mi receptę – Dziękuję panie doktorze – uśmiechnęłam się i wyszliśmy z izby przyjęć

Wróciliśmy do domu i od razu Wojtek kazał położyć mi się do łóżka. Zrobił mi herbatę i usiadł przy mnie.

- Wojtek, nie możesz przy mnie siedzieć. Nie chcę abyś się zaraził – pociągnęłam nosem
- Nie zarażę się. – wziął moją dłoń i ścisną ją
- Zarazisz się. Nie chcę abyś był chory na mecz z Southampton.
- Nie wystąpię w meczu z Southampton – powiedział całkiem poważnie
- Co takiego? – poruszyłam się
- Musi się ktoś tobą zająć – powiedział czule patrząc mi w oczy
- Nie możesz tego zrobić. Wychodzisz zawsze w pierwszej jedenastce. Ja sobie świetnie sama poradzę. Zresztą to tylko zapalenie płuc, nie jakaś obłożna choroba.
- Ale… - zaczął
- Nie ma żadnego ale, ok? Zagrasz najlepiej jak potrafisz i tyle! A mną się nie przejmuj. Obejrzę sobie meczyk w TV.

Następnego dnia wstałam chyba jeszcze bardziej obolała i przeziębiona niż dnia wcześniejszego. Wojtek ciągle nade mną skakał jakbym była chora na niewiadomo co. A to tylko zwykłe przeziębienie, znaczy zwykłe zapalenie płuc. Gdzieś tak koło godziny 15.00 zjawiło się moje wybawienie. Przyjechał do nas Łukasz. Martwił się o mnie więc postanowił wpaść.

- Jak się czujesz? – usiadł obok mnie
- Okropnie ale może za kilka dni będzie lepiej. No i chwała Bogu, że mam przy sobie Wojtka, który dba o mnie i na nic mi nie pozwala – spojrzałam na Wojtka z uczuciem
- Martwię się o nią ale Lena nie daje tak łatwo sobą dyrygować – Wojtek odwzajemnił uśmiech
- Bo jak zwykle przesadzasz. To tylko zapalenie płuc. – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem
- Wojtek, mógłbyś sprawdzić czy nie ma ciebie w salonie? – powiedział złośliwie Łukasz
- Okay… Widzę, że nie jestem tu mile widziany… - wyszedł z mojego pokoju
- Przestań Łukasz! – warknęłam do niego
- No co? – wzruszył ramionami – Nie będę darzyć go sympatią do tej pory aż z nim nie zerwiesz
- Rozmawialiśmy już o tym. Zrobię to w odpowiednim czasie. – chwilę później – Widzisz jak on się mną zajmuje. Każda normalna dziewczyna o takim  marzy.
- Ty już miałaś takiego chłopaka… - zaczął
- Znów zaczynasz? – przerwałam mu
- Dobra, przepraszam… Więcej nie będę. – chwilkę później – Więc jak nabawiłaś się tego zapalenia płuc?
- To długa historia… - chciałam wyminąć temat
- Ty popatrz… A ja mam dziś mnóstwo czasu… - zaśmiał się
- No dobra. Alex, Jack, Carl, Kieran i Aaron wrzucili mnie do jeziora no i efekty teraz widać.
- Oni są nienormalni. Czasami ich głupota zaczyna przerażać normalnego człowieka.
- Wiem, ale cóż poradzić… - wzruszyłam ramionami i kichnęłam
- Na zdrowie – powiedział a ja ponownie kichnęłam – No a jak się wam udał wyjazd?
- Było ciekawie… - uśmiechnęłam się głupio
- Ciekawie, tak? Opowiadaj…
- W sumie to nie ma co opowiadać. Byłam jako jedyna dziewczyna w męskim gronie, wrobili mnie że tak powiem. Zrobiliśmy ognisko no i wrzucili mnie do jeziora.
- A było coś między tobą i Theo? – spytał się a ja się zawahałam i wywróciłam oczyma – Uuuu! Było coś!
- Tak, rozmawialiśmy ze sobą. – próbowałam ominąć temat
- Tylko rozmawialiście? – uśmiechnął się cwaniacko
- Tak, tylko rozmawialiśmy. – próbowałam ukryć uśmiech – No a jak tam twoja kontuzja? – zmieniłam temat
- Ładna próba… - zaśmiał się – Powoli dochodzę do siebie.
- Jak długo jeszcze nie będziesz mógł grać?
- Może miesiąc, może dwa. To zależy jak pójdą testy sprawnościowe.
- Mam nadzieję, że pójdą dobrze.
- Ja też, ale Boss że tak powiem dał mi zielone światło w styczniowym okienku transferowym – zasmucił się
- Co?! Nie może tego zrobić! – oburzyłam się
- Może, i jak będzie mieć ochotę to zrobi to. Za pół roku kończy mi się kontrakt i może ze mną go nie przedłużyć.
- Musisz być dobrej myśli.
- Jestem, ale zdaje mi się, że wrócę do Polski w lipcu.
- To ja wracam razem z tobą, okay? – położyłam dłoń na jego udzie
- Spokojnie Lena, to dopiero za pół roku. Do tego czasu wszystko może się zdarzyć – ścisnął moją dłoń

Somewhere and nowhere at Arsenal Training

- Jak Lena? – spytał skruszony Carl a zaraz a nim stali Aaron, Jack, Kieran i Alex
- Chora. Załatwiliście ją na cacy – odpowiedział Wojtek
- Bardzo się rozchorowała? – spytał Jack
- Bardzo. Ma ostre zapalenie płuc. Co wy sobie myśleliście robiąc to, co?
- To miała być zemsta za to, że kazała nam sprzątać – powiedział Aaron
- No, bardzo inteligenta zemsta. Gratuluje inteligencji. – powiedział z wyrzutem Wojtek
- Jest nam strasznie głupio – powiedział Alex
- Mam nadzieję, że macie wyrzuty sumienia. – powiedział ze spokojem i wyszedł z szatni

Po drodze do domu Wojtek zajechał do chińskiej restauracji po chińskie żarcie. Kiedy go ujrzałam z jedzeniem byłam w siódmym niebie. Usiadł przy mnie i podał mi kubełek. Włączyliśmy mecz który właśnie leciał i zaczęliśmy konsumować żarełko. Oglądaliśmy właśnie mecz, w którym grało ManUTD. Leciały ostre słowa w stosunku do van Szmaty czy Shreka. Boże! Jak ja tych dwóch szmaciarzy nienawidziłam. Zwłaszcza van Szmaty.  Gdzieś tak w połowie meczyka niespodziewanie wpadli do nas Jack, Alex, Carl, Kieran i Aaron z wielkim bukietem czerwonych róż.

- Lena, tak bardzo chcieliśmy ciebie przeprosić. – zaczął kajać się Jack
- Naprawdę jest nam przykro. Nie wiedzieliśmy, że będą takie tego konsekwencje… - wtrącił Alex
- Czy jest szansa, że nam wybaczysz? – spytał Carl wręczając mi wielki bukiet czerwonych róż
- Co się stało to się nieodstanie. – powiedziałam dość oschle
- Lena, tak ładnie cie błagamy… - powiedział Alex, który stanął na kolana a zaraz za nim reszta chłopaków
- Jestem na was wściekła bo cholernie źle się czuje i przez to cierpię. Ale wybaczam wam.
- Naprawdę? – spytał ucieszony Jack
- Tak, Naprawdę. Tak szczerze to chyba nie mogłabym się na was dłużej gniewać. Zbyt bardzo kocham moich wariatów – uśmiechnęłam się do nich

Wtedy wszyscy rzucili się na mnie i zaczęli mnie ściskać. Ledwie się wyrwałam. Kiedy już miałam pełną swobodę ruchów zasiedliśmy wszyscy przed TV i dokończyliśmy oglądanie meczu. Zanim przyszli winowajcy to było znacznie ciszej przy oglądaniu, niestety teraz nie dałam rady wysiedzieć z nimi i poszłam do swojego pokoju.

Następnego dnia był mecz z Southampton. Niestety nie mogłam na nim być, więc życzyłam tylko Szczęsnemu szczęścia na meczu i pojechał na Liberty Stadium sam. O wyznaczonej godzinie włączyłam TV i zaczęłam oglądać mecz. Niestety byłam zawiedziona, że tak słabo grają. Widać było, że Jack i Theo się bardzo starają. A po Theo widać było, że bardzo chce strzelić kolejnego gola dla Arsenalu. Końcowy wynik bardzo mnie zasmucił. Gdyby nie błąd sędziego, samobój i dość dobre interwencje Wojtka to z pewnością byśmy przegrali z kretesem.

Po meczu Wojtek wrócił strasznie wkurzony. Wszedł do mieszkania z wielkim hukiem. Rzucił na podłogę torbę i zrzucił byle gdzie buty. Nie dziwiłam mu się, że był taki zdenerwowany. Każdy by był. Ja tak samo byłam trochę zmieszana tym wynikiem. Wojtek wszedł do mieszkania i nawet mnie nie zauważył. Jak wszedł tak od razu poszedł do łazienki. Trudno, skoro tak woli odreagować by się na mnie nie wyżyć, no to ok. Skoro jego nie  ma, to postanowiłam zadzwonić do Jacka.

- Cześć Jack, jak samopoczucie? – spytałam kiedy odebrał
- Kiepsko, mogliśmy lepiej… - jego głos był wyraźnie smutny
- Wiem, następnym razem będzie lepiej.
- Tylko w tej sprawie do mnie dzwonisz?
- Nie, w sumie to dzwonię do ciebie po to było złożyć ci życzenia, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARY!
- Jaki tam stary? Mam dopiero 21 lat – zaśmiał się
- No co. Zawsze to już bliżej niż dalej – również się zaśmiałam
- Dzięki za życzenia. Cieszę się, że pamiętałaś. – słychać było, że ma weselszy głos
- Zawsze pamiętam. Jak mogłabym kiedykolwiek zapomnieć. Tylko szkoda, że składam ci je przez telefon. Wolałabym osobiście, ale jak wiesz chora jestem i Wojtek nie pozwala mi wychodzić na zewnątrz.
- Nic nie szkodzi. Ważna jest pamięć…

Na tym zakończyła się nasza rozmowa bo z łazienki wyszedł Wojtek. Dalej na jego twarzy było widać grymas niezadowolenia ale był już znacznie mniej wkurzony. Wszedł do kuchni zrobił nam herbatę i usiadł przy mnie obejmując mnie ramieniem.

- Następny mecz będzie lepszy – powiedziałam wtulając się w ramię Wojtka
- Mam nadzieję, bo jak znów przyczepi się do nas zła passa to chyba nerwowo nie wytrzymam.
- Spokojnie Wojtek. Jeszcze przyjdzie wasz czas i będziecie w formie.
- No ja mam nadzieję. – zamyślił się na chwilę – Niektórzy mówili, że w połowie sezonu będziemy w szczytowej formie ale jak widać nasza forma jest denna.
- Jeszcze będziecie w dobrej formie. I zdobędziecie najwyższe trofeum – uśmiechnęłam się do chłopaka i dałam mu całusa w usta.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Wczorajszego meczu to nawet nie chce mi się komentować. Żal, żal, żal… Jedynie napiszę: Zapalmy znicz nadziei i żałoby [*]

- Dziękuję za komentarze pod poprzednim. Bardzo dużo to dla mnie znaczy.
- Kolejny BILY? Nie mam zielonego pojęcia. Teraz całkowicie poświecę mój wolny czas szkole i sesji.
- Powiadomienia o nowościach wstawiajcie w SPAM (link na górze). Każdy komentarz dodany pod rozdziałem automatycznie usuwam. Zresztą opowiadania, które czytam dodałam do obserwacji. No i ja zawsze w SAPM zaglądam, więc nie bójcie się. Na pewno dopadnę wasze opowiadanie.
- U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki”,  gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.
- Przepraszam, że błędy i literówki. Jeśli jakieś są to proszę dajcie mi znać. Każda krytyka jest dla mnie ważna. Zawsze staram się coś zmienić, jeśli istnieje takowa potrzeba.

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

11 komentarzy:

  1. no to ładnie chłopcy załatwili Lene, ostre zapalenie płuc...ehh coż za meki przechodzi przez nich ta biedna dziewczyna.
    Dobrze,że ma przy sobie takiego opiekuna jak Wojtek hyhy strasznie miło sie czyta jak chłopak tak dba o dziewczyne ;))


    Theo i jebo brameczki mmm miodzio, fajnie, że Lena mu pogratulowała osobiście ;) ale bardzo mało Go w tym rozdziale..ale czytałam, że mowiłas wczesniej, że tak będzie :))


    Mimo wszytsko ciesze sie, że Lena wybaczyła chlopakom, noo już trzeba wybaczać hehe zreszta oni tacy mm *.* hahah :D


    chciałabym zobaczyc Wojtka w akcji jak rzuca torbą i butami LOOOL hahaha

    Jakie to miłe , ze chciał zostać z Lena :O

    **
    wczorajszy mecz ehh słyszałam tylko z opowiesci, bo nie oglądałam + video skrótowe..masakra.


    Czekam na kolejny rozdział , życze powodzenia w szkole i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja też chciałabym go zobaczyć jak rzuca butami ;)


      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  2. Ojjj... :( Szkoda mi Wojtka, ciekawe, jaka będzie jego reakcja, jak Lena będzie chciała z nim zerwać, widać że się stara ;)
    A ja mam cały czas nadzieje, że Theo i Lena wrócą do siebie !!
    dziś postanowiłam, że nie będę się rozpisywać ;d
    Rozdział był cudowny, zresztą jak każdy ;**
    Czekam na następny <3


    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się przez tych głuptasów dziewczyna zaprawiła! I tak cud, że gdziekolwiek wyszła, ja na jej miejscu zakopałabym się w kołdrę i nie wychodziła nigdzie ;)
    I to miłe z jej strony, że tak szybko chłopakom wybaczyła. Ja na jej miejscu to chybabym... nieee, na pewno też bym wybaczyła tej słodkiej gromadce :) :D

    Czekam z niecierpliwością na następny!

    A co do meczu... ugh. Lepiej nic nie mówić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak mówiłam wczoraj: nie byłam w stanie napisać nic sensownego. Jednak dzisiaj nie przewiduje lepiej zbudowanego komentarza.... No ale cóż postaram się, bo im dłużej będę zwlekać tym gorzej będzie później.

    Chłopcy wręcz przepięknie urządzili Lene. Zapalenie płuc, pozdrawiam! CO dalej? Hmm... Kurde czemu ona całuje tak Wojtka? Przecież kocha kogo innego? I na prawdę myślałam, że Szczęsny będzie bardziej obrażony.

    Plus Lena po raz kolejny mówi, że rozstanie się z Wojtkiem w odpowiednim momencie, a zamiast tego zagłębia się jeszcze bardziej. Pytanie czy kiedyś nadejdzie ten odpowiedni moment i co musi się stać, żeby zdała sobie z tego sprawę, że to nie wojtek jest dla niej?
    No i Theo... Tak ładnie dedykował jej bramki, a ona... Na powitanie zafundowała mu obrazek w postaci jej, Szczęsnego i namiętnego pocałunku....




    P.S. - Zapraszam na prolog na nowym blogu: http://hold-me-love-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy. Ja też opóźnieniem napisałam komcia, bo byłam zbyt zmęczona w niedzielę.

      "CO dalej?" Będzie się leczyć ;P
      "Czemu całuje tak Wojtka?" To już chyba nie raz zostało wypowiedziane w opowiadaniu.
      "Przecież kocha kogoś innego" To będzie w rozdziale 6, który już mam napisany.
      "Kiedy zda sobie sprawę, że Wojtek nie jest dla niej?" Hahah, spokojnie. W końcu sobie zda z tego sprawę :)

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  5. Dzisiaj króciutko gdyż same oczy mi się zamykają. Zapalenie płuc, no ciekawie. I w ogóle angielski lekarz dał coś więcej niż paracetamol. Pozazdrościć. Ale zapalenie płuc? O jejku, to chyba jest okropne. Chociaż lubię Wojtka w tym opowiadaniu, to czekam aż Lena będzie z Theo :D Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze będzie TheLena, zapewniam, że zobaczysz ją szybciej nić myślisz.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  6. Jak czytam o tej stukniętej piątce kóligów (Jack, Carl, Alex, Kieran i Aaron) to się cieszę do monitora xD

    OdpowiedzUsuń