poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 8|VIII


Następnego dnia obudziłam się w objęciach Wojtka, który smacznie sobie spał. Oswobodziłam się z jego objęć i udałam się pod prysznic. Chyba sporo czasu mi to zajęło bo kiedy wyszłam z łazienki okryta tylko ręcznikiem to zobaczyłam, że Wojtek siedzi na łóżku. Weszłam do pokoju i podeszłam do szafy, po czym otworzyłam ją i zaczęłam grzebać w niej. Poczułam na sobie wzrok mojego „chłopaka”. Obróciłam się i spojrzałam na niego.

- Co tak się patrzysz? – powiedziałam z uśmieszkiem na ustach
- Wyglądasz bardzo kusząco w rym ręczniku… - podszedł do mnie i objął mnie rękoma w pasie
- Nawet o tym nie myśl, miałeś wczoraj swoją szanse i nie wykorzystałeś jej – zaśmiałam się – A teraz wybacz… Muszę się ubrać – odsunęłam się od niego i zrzuciłam z siebie ręcznik stając tym samym całkiem naga przed nim
- Cholera Lena! Ale masz seksowne ciało! – przygryzł wargę
- Zasługa gimnastyki – zaśmiałam się i naciągnęłam na siebie bieliznę a później jedną z białych koszul Wojtka. Nie wiem czemu ale uwielbiałam je nosić. – A ty zmykaj pod prysznic.. – dałam mu całusa w policzek i wyszłam z pokoju

Weszłam do kuchni i wyjęłam sok z lodówki. Nalewając go do szklanki zastanawiałam się co by tu zrobić na śniadanie. Wiem, mam dylematy ale nie chciało mi się jeść cięgle tego samego. Przejrzałam wszystkie możliwe szafki i praktycznie nic nie znalazłam. Jedynie chleb tostowy w którejś z szafek, ser, dżem i twaróg w lodówce. Muszę poważnie się zabrać za uzupełnienie zapasów w tym domu, bo umrzemy kiedyś z głodu. Tak więc wyjęłam chleb, dżem i twaróg, i postanowiłam, że zrobię opiekane tosty z dżemem i twarogiem a do tego sok pomarańczowy. Chyba za bardzo rozpieszczam Wojtka. Nie wiem czy przeżyje beze mnie jak już zakończę ten związek, bo koniec jest już bliski.

- Co dobrego na śniadanko zrobiłaś?? – wszedł do kuchni i objął mnie w pasie
- Tosty z dżemem i twarogiem – uśmiechnęła się
- Strasznie mnie rozpieszczasz – dał mi lekkiego całusa w usta
- No wiem… Aż za bardzo ale muszę cie ochrzanić!
- Za co?? Przecież byłem grzeczny…
- Tak, bardzo grzeczny z ciebie diabełek – zaśmiałam się – Chyba ostatnio nie robiłeś zakupów, co??
- Faktycznie zapomniałem ostatnio zrobić zakupów. Ale wolę wychodzić z tobą na miasto jeść.
- Wiesz że to nie zdrowe… A ty jako, powiedzmy, sportowiec powinieneś się zdrowo odżywiać.
- Przecież odżywiam się zdrowo – prychnął
- Jedzenie chińskiego żarcia nie jest wcale zdrowe – rozległ się dzwonek drzwi wejściowych
- To ja otworzę… - odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku drzwi
- Może byś się ubrał, co??
- Przecież nie jestem roznegliżowany, mam na sobie spodnie. – zaśmiał się i otworzył drzwi – Theo…? – dobiegło mnie znajome imię – Co ty tu robisz?
- Jest Lena? – spojrzał na Wojtka z odrazą który stał przed nim tylko w spodniach z nagą klatą
- Dla ciebie Leny nie ma… - powiedział przez zęby zaciskając pięści – I lepiej nie pokazuj się tutaj więcej bo to się dla ciebie źle skończy
- Zaraz to się dla ciebie źle skończy, bo sypiasz z moją dziewczyną – powiedział zdenerwowany Theo
- Lena już od dawna nie jest twoją dziewczyną! Ale wiesz jak to jest w związku… Kobieta i mężczyzna sypiają ze sobą – zaśmiał się i wtedy weszłam na to ja
- Co się tu dzieje? – stanęłam obok Wojtka – Theo? – powiedziałam zdziwiona widząc go
- Lena… - spojrzał na mnie od góry to dołu. Widziałam jak zaczynało się w nim gotować – Czy… Czy wy… Nie, to nie może być… - wtedy poczęstował Wojtka siarczystym uderzeniem w twarz
- Theo! Oszalałeś!? – z nosa Wojtka zaczęła sączyć się krew – Jesteś nienormalny! – nagięłam się do Wojtka by sprawdzić co z nim
- Spokojnie Lena… - spojrzał mi w oczy – Nie pierwszy raz od niego oberwałem… - odsunął się i wszedł do kuchni
- Jak to nie pierwszy raz??!! – spojrzałam na Theo – Co ci odbija?! – nałożyłam na siebie płaszcz i wypchnęłam Theo za drzwi zamykając je za sobą – Tłumacz się!
- Czy wy? Czy on cię..? – nie mógł się wysłowić a raczej nie chciało mu przejść przez gardło, że ja i Wojtek możemy ze sobą sypiać
- Nie, ja i Wojtek nie spaliśmy ze sobą. Znaczy spaliśmy ze sobą – Theo nagle się poruszył – Ale nie kochaliśmy się, jeśli oto ci chodzi.
- Lena… - chwycił moją dłoń
- Przestań! Przychodzisz do mnie i bijesz mojego chłopaka. Na dodatek dowiaduje się, że to nie pierwszy raz. I jak ja mam teraz z tobą postąpić? – nastała chwila ciszy – Wiesz co, Theo? Nie chce cie znać. Jeszcze wczoraj myślałam, że możemy być znajomymi ale teraz już wiem, że nawet nimi nie możemy być. Straciłeś mnie na zawsze. Mam tylko jeszcze kilka pytań? Pewnie zadam ci je kolejny raz ale proszę, odpowiedz na nie. Dlaczego to robisz?? Dlaczego nie uszanujesz mojej decyzji i nie zostawisz mnie w spokoju??
- Lena, robię to ponieważ cie kocham. Już ci to mówiłem.
- Zostaw mnie w spokoju Theo i zajmij się swoim życiem – otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania – Wojtek?? – weszłam do kuchni – Jak nos?
- Boli i dalej leci krew – Wojtek trzymał ręcznik przy twarzy
- Jestem na was wściekła i szczerze powiedziawszy mam was dość! Jadę do Łukasza nie czekaj na mnie.
- A co ze śniadaniem? – spojrzał na mnie zawiedziony
- Jest już prawie południe. Obiad zjem na mieście…

Szybkim krokiem podążyłam do pokoju, by się przebrać. Przecież nie pojadę do Łukasza w samej koszuli Wojtka. Naciągnęłam na siebie spodnie, koszulę Wojtka ściągnęłam w pasie paskiem i byłam gotowa do wyjścia. Spięłam jeszcze włosy w wysoką kitkę i wyszłam z pokoju podążając tym samym do drzwi wyjściowych. Nałożyłam na siebie płaszczyk i wyszłam z mieszkania. Nawet nie spojrzałam na Szczęsnego, który siedział w kuchni wciąż trzymając ścierkę przy nosie. Wsiadłam do samochodu i napisałam do Łukasza, że za jakieś 20 minut będę u niego. Łukasz nie wyraził sprzeciwu, a wręcz się ucieszył. Po 20 minutach byłam już u przyjaciela.

- Więc co się stało? – spytał wręczając mi kubek z gorącą herbatą
- Dlaczego ty zawsze myślisz, że coś się stało jak przyjeżdżam do ciebie, co?
- Bo zawsze coś się dzieję. No i… - zaczął
- Dobra, rozumiem… - przerwałam mu – Wiem do czego zmierzasz…
- Więc co się stało? – ponownie zapytał siadając przy mnie
- W sumie to nic takiego… Nie! Co ja gadam! Łukasz, Walcott i Szczęsny są gotowi pobić się o mnie.
- Dziwisz im się. Też bym się o ciebie bił, gdybym nie był z Anią.
- A właśnie, gdzie ona jest? – spytałam kiedy zauważyłam, że nie ma jej
- Pojechała na zakupy.
- Ale z ciebie nie dobry chłopak. Powinieneś jej pomóc.
- Miałem z nią jechać, ale ty do mnie napisałaś więc Ania dała nam trochę przestrzeni.
- Rozumiem… - upiłam łyk herbaty
- A wracając do tematu. Theo bardzo cie kocha i wiesz, że on tak łatwo nie odpuści. A Szczęsny jak to Szczęsny, on zawsze pierwszy wystawia pięści.
- Przespałam się z Theo – chyba nawet nie byłam świadoma tego, że właśnie to powiedziałam.
- Że co takiego?! – zakrztusił się herbatą, którą właśnie pił – Przespałaś się z nim? –był w lekkim szoku
- Tak ale to był błąd. Teraz tego żałuje… - zawahałam się – Ale jakoś tak wyszło. Pokłóciłam się… Znaczy miałam małe spięcie z Jackiem po którym pojechałam do ciebie ale nie zastałam cie w domu, bo ty byłeś u mnie, i nie wiem… Nie wiem jak to się stało ale wylądowałam w łóżku z Theo.
- W sumie nie jestem aż tak bardzo zaskoczony. Wiedziałem, że w końcu wskoczycie sobie w ramiona. – uśmiechnął się – Teraz możecie być razem…
- Nie, nie będziemy razem. Tamta noc nie znaczyła…
- Lena, kogo ty próbujesz oszukać, co? Mnie czy siebie? Bo jedno i drugie ci nie wychodzi.
- Przestań! Wiesz jaka jestem…
- No właśnie wiem i jestem na 100% pewien, że ta noc nie była ci obojętna. Więc teraz powiedz przyjacielowi, ale szczerze, co zamierzasz z tym zrobić?
- Wracam do Polski. Zostając tu raniłabym tylko siebie, Theo i Wojtka. Zresztą już ich i tak wystarczająco zraniłam.
- Co? Nie możesz tego zrobić!
- Wyjeżdżając dam im szanse na nowe życie. Może Theo jak nie będzie mnie widywać to w końcu znajdzie sobie kogoś innego. I w końcu ja ułożę sobie życie na nowo z kimś innym kto mnie będzie naprawdę kochać i nie opuści mnie w potrzebie.
- Zwariowałaś! Myślisz, że jak wyjedziesz to będzie ci lepiej? Jak nie będziesz go widzieć to się odkochasz!? Śmieszna jesteś!
- Może i jestem śmieszna, ale tak będzie lepiej. Ostatnio wszystko psuje i ranię wszystkich dookoła. Może już czas zmienić otoczenie.
- Dlaczego nie możesz się przyznać do tego, że wciąż go kochasz i że nie możesz żyć bez niego!? Boże Lena, jaka z ciebie jest… UGH! – wkurzył się
- Jest hipokrytka?? Nie musisz mi o tym mówić, sama o tym wiem. Wiem, że jestem nie czuła, głupia i takie tam… Ale przecież mnie znasz – wtedy Łukasz spojrzał na mnie groźnym wzrokiem – No dobra! Niech ci będzie! Kocham go. Wciąż go kocham. Ale to nie zmienia faktu, że wyjeżdżam do Polski.
- Daj mu szanse, co? On cie naprawdę kocha…
- Moja decyzja jest nieodwołalna – teraz to ja powiedziałam dość groźnie – Liczę na to, że mnie zawieziesz na lotnisko jak już będę chciała lecieć.
- Lenka nie chcę abyś wyjeżdżała. Zastanów się jeszcze, co? Jak wyjedziesz to nie będę mieć z kim imprezować.
- Masz Anię, masz chłopaków z drużyny… Dasz sobie radę. – poklepałam go po plecach

Pogadaliśmy jeszcze chwile i musiałam się zbierać. W międzyczasie Łukasz dostał tajemniczego sms-a od kogoś z drużyny, ale nie chciał mi powiedzieć od kogo jest. Wróciłam do domu i wyciągnęłam moją wielka walizkę podróżną. Korzystając z faktu, że Wojtka nie ma w domu bo pojechał na zakupy, mogłam się normalnie spakować. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania i zaczęłam je wrzucać do walizki. Zrobiłam przy tym niezły bałagan ale tylko tak mogłam to zrobić, bo wszędzie walały się Arsenalowskie koszulki Wojtka. No nie tylko koszulki Wojtka. Były tam wszystkie koszulki Arsenalu. Jedna koszulka przykuła szczególnie moją uwagę. Była to koszulka z numerem 14. Była to szczególna koszulka bowiem napisane było na niej: „Zostaniesz moją dziewczyną? Zaznacz: tak lub nie”. Kiedy patrzyłam na nią, wszystkie wspomnienia wróciły. Przypomniało mi się nasze pierwszy spotkanie, które zaaranżował Łukasz po meczu, naszą pierwszą randkę, nasz pierwszy pocałunek, naszą pierwszą wspólną noc… Zaczęłam płakać. Te łzy były pełne bólu. Byliśmy ze sobą 4 lata i żałuje że tak to się skończyło ale najwidoczniej tak miało być. Kiedy tak chlipałam usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi do mieszkania. Wystraszyłam się nieco bo jeszcze nie skończyłam się pakować. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.

- Lena! Co ty robisz? – spojrzałam na chłopaka, który był wyraźnie zdziwiony
- Wracam do Polski – wróciłam ponownie do pakowania walizki
- Nie zgadzam się! – podszedł do mnie i próbował mnie powstrzymać
- Zostaw mnie! – wyrwałam mu się – Postanowiłam, że wracam i nie zmienisz mojego zdania. – ponownie powróciłam do pakowania walizki
- Ale dlaczego?? Coś źle zrobiłem? – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
- Nie, wszystko z tobą ok. Ale zauważyłam, że za bardzo się angażujesz w ten związek. Czas go zakończyć. Już miałam dawno to zrobić…
- Czy to przez ranek? Przez Theo? – spojrzał mi w oczy
- Nie, po prostu muszę zakończyć tą farsę raz na zawsze.
- Proszę Lena, zostań. Obiecuje się poprawić. – chwycił mnie ponownie za ręce
- Ale tu nie o ciebie chodzi – uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka
- Jeśli nie o mnie chodzi to zostań. Nie zostawiaj mnie. Ja nie przeżyje bez ciebie. – jego oczy zaszkliły się
- Przeżyjesz. Jesteś w końcu mężczyzną, dasz sobie radę.
- Lena… Błagam cie zostań! – przytulił mnie nocno do siebie – Błagam cię!
- Wojtek, zachowuj się jak mężczyzna! Nie jesteśmy małymi dziećmi…. – ale ten jeszcze mocniej mnie przytulił – Wojtek! Dusisz mnie! – ledwie powiedziałam
- Zostaniesz? Jeśli zostaniesz to cie puszczę…
- No dobra! – krzyknęłam – Zostanę! Niech ci będzie. Tylko mnie już puść. – powiedziałam zła jak osa
- Pomóż mi rozpakować zakupy w kuchni… - powiedział po czym pociągnął mnie za sobą

~~~~

- Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać – powiedziała spokojnie Theo
- Nie ma sprawy. Dla przyjaciół zawsze mam czas. Wejdź – powiedział Łukasz - Więc o czym chciałeś pogadać?
- Pomóż mi odzyskać Lenę – powiedział prosto z mostu
- Wiesz, że od samego początku ci pomagam. Ale Lena jest taka nieustępliwa. Przecież sam wiesz, byłeś z nią przez 4 lata w końcu.
- Wiem i już nie wiem co mam zrobić. Ostatnio… - zamyślił się na chwilę
- Wiem że spaliście ze sobą. Lena powiedziała mi o tym.
- Powiedziała ci o tym?? – był zdziwiony
- Tak, powiedziała mi o tym. Powiedziała mi również, że cie kocha. – oczy Theo rozweseliły się – Tak, przyznała mi się do tego. Musisz odzyskać jej zaufanie i to jak najszybciej, bo możesz ją stracić na zawsze.
- Dlaczego jak najszybciej?? – na jego twarzy zaczęło malować się zaniepokojenie
- Lena wraca do Polski i  podejrzewam, że już nie zamierza wrócić. Być może Wojtek ją przekona by została ale Lena jest zbyt uparta i na pewno wyjdzie. Prędzej czy później ale wyjedzie.
- Nie pozwolę na to! – Theo poruszył się – Nie zamierzam jej kolejny raz stracić! Tylko nie wiem co już mam zrobić… - potarł palcami podbródek
- Też nie wiem. Próbowałem rozmawiać z nią na wszystkie sposoby ale jak widać nie poskutkowało.
- Gdyby nie Szczęsny to na pewno byłoby mi łatwiej, ale on jest taki…. Sam nie wiem jak mam go nazwać…
- Wojtek sam w sobie jest nie groźny. On po prostu chcę chronić Lenę. A po tym co zrobiłeś, Wojtek tym bardziej chce ją chronić, zwłaszcza przed tobą.
- A tak nawiasem… Dlaczego mi pomagasz? Wiesz o całej sytuacji a jednak mi pomagasz…
- Lena bardzo cie kocha, nikogo tak nie kochała jak ciebie. Przy tobie była bardzo szczęśliwa i tworzyliście udany związek. Po prostu wiem, że jesteście sobie pisani. Nie popieram tego co zrobiłeś ale wy po prostu siebie uzupełniacie nawzajem.
- Dzięki, że mnie popierasz… Od czasu kiedy Lena zerwała ze mną drużyna się ode mnie odsunęła.
- Dziwisz im się?? Lenka jest ich oczkiem w głowie. Mogli pokochać inną dziewczynę, ale padło właśnie na Lenę, więc nic dziwnego że stanęli za nią murem. Kiedy już z nów będziecie razem wszystko wróci do normy – poklepał przyjaciela po plecach

***

Wojtek właśnie poszedł do łazienki wziąć prysznic, bo zaraz po naszej lekkiej drama-kłótni poszliśmy pobiegać. Tak, wiem… To dziwne, ale tylko tak mogłam się odstresować. Podczas naszego rajdu myślałam o dzisiejszym dniu. Nie zmieniłam zdania co do mojego wylotu. Wracam do Polski i to jak najszybciej. Już nic nie zmieni mojego zdania. Poszłam do swojego pokoju, dokończyłam pakowanie walizki i schowałam ją by Wojtek jej nie zobaczył. Korzystając z tego, że Wojtek zazwyczaj długo siedzi pod prysznicem, zadzwoniłam do mojej mamy.

- Hej mamo – mój głos był wyraźnie smutny – Nie nic się nie stało. Po prostu mam zły dzień. Mam dla was nowinę. Nie! Nie jestem w ciąży! Aż tak głupia nie jestem! Dobrze… Przepraszam. Nie potrzebnie podniosłam głos. Więc chciałam wam powiedzieć, że wracam do Polski. Skąd taka nagła decyzja?? Chyba zatęskniłam za rodziną – kłamałam jak z nut – Powiedz tacie by przyjechał po mnie jutro na lotnisko. Jak dotrę na miejsce to zadzwonię. Nie, przyjadę sama. Przecież wiesz, że nie jestem już z Theo. Wojtek? Wojtek ma tutaj pracę. Nie może tego rzucić. Przyjeżdżam sama na czas nieokreślony. – usłyszałam jak Wojtek wychodzi w łazienki – Dobrze mamuś, będę już kończyć. Kocham… Do usłyszenia… - rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś?? – podszedł do mnie Woj i dał mi całusa w policzek
- Z mamą. Tęskniłam za nią i zadzwoniła – włączyłam laptopa
- Też za swoją tęsknię. Może jak będziemy mieć dłuższą przerwę w PL to może wyskoczymy do Polski, co??
- Dobry pomysł – powiedziałam trochę nieobecna bo właśnie zamawiałam bilet do Polski
- Słuchasz mnie?? Lenka?? – stanął naprzeciw mnie i nałożył na siebie bokserki
- Tak, tak… - powiedziała ponownie nieobecna dokonując transakcji
- Chyba jednak mnie nie słyszysz. – podszedł do mnie a ja odruchowo zamknęłam matrycę laptopa – Co robisz?
- Nic takiego… - odłożyłam laptopa na szafkę – Po prostu chciałam coś sprawdzić i zamyśliłam się. No dobra. Teraz moja kolej na prysznic – uśmiechnęłam się do chłopaka i podeszłam do szafki by wziąć jedną z jego Arsenalowych koszulek – Nie czekaj na mnie. Pewnie długo będę siedzieć w łazience.

Wyszłam z pokoju i udałam się prosto do łazienki. Niby mówiłam, że będę siedzieć długo w łazienki Ela e w sumie siedziałam tam jakieś 20 minut. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni by zrobić sobie jeszcze herbatę. Włączyłam w salonie TV i zaczęłam skakać po kanałach. Po kilkunastu sekundach zagotowała się woda i mogłam zalać nią przygotowaną wcześniej saszetkę herbaty w kubku. Usiadłam w salonie i znów zaczęłam skakać po kanałach. W końcu trafiłam na jakiś film. Chyba usłyszał mnie Wojtek, bo po kilku minutach zjawił się w salonie i usiadł obok mnie.

- Co oglądasz? – spytał obejmując mnie ramieniem
- A sama nie wiem. Włączyłam na pierwszy lepszy kanał – powiedziałam obojętnie i położyłam głowę na jego ramieniu
- Może obejrzymy coś z mojej kolekcji płytowej?
- Jeśli chcesz – znów powiedziałam obojętnie
- Lena, co ci jest? – spojrzał mi w oczy – Jesteś jakaś smutna, roztargniona…
- Po prostu mam złu humor. Ale nie chcę o tym gadać ok. Lepiej wybierz coś z tej twojej kolekcji płytowej. – Wojtek posłusznie wstał i  zajrzał do szuflady, gdzie przeważnie leżały jego ulubione filmy
- Co powiesz na „Transporter”? – zwrócił się do mnie ale byłam zamyślona – Lenka! – powiedziała nieco głośniej – Może być „Transporter”?
- Tak, może być – powiedział znów obojętnie. Wojtek włączył film i ponownie usiadł przy mnie
- Cieszę się, że mam cie przy sobie. – objął mnie ramieniem i przytulił mocno -  Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Ja też się ciesz, że mam cie przy sobie. Zawsze mogę na ciebie liczyć… - położyłam ponownie głowę na jego ramieniu i wtuliłam się.

Film był tak nudny, że po kilkunastu minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza. Po kolejnych kilkunastu minutach poczułam jedynie jak Wojtek bierze mnie na ręce i kładzie na łóżku. Przykrył mnie kołdrą i położył się obok mnie a ja automatycznie wtuliłam się w niego.

Z samego rana poczułam nieznośne wibracje mojego telefonu pod poduszką. Okazało się, że to był budzik abym nie zaspała na samolot. Delikatnie wymsknęłam się z objęć Wojtka i udałam się do swojego pokoju by się przebrać i wziąć walizkę. Przy okazji zadzwoniłam do Łukasza by przyjechał do mnie. Na początku się sprzeciwił, ale powiedział, że jeśli on tego nie zrobi to sama dotrę na lotnisko. Przez kolejne kilka minut krzątałam się po kuchni. Zrobiłam sobie kanapki, które skonsumowałam. Po chwili napisałam dla Wojtka kartkę, którą zostawiałam na lodówce. Rozejrzałam się ostatni raz po mieszkaniu Wojtka i wyszłam na zewnątrz. Nie czekałam zbyt długo, bo po kilku minutach ujrzałam samochód Łukasza nadjeżdżający w oddali…

***
Obudziłem się. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłem że jest 7 rano. Po chwili zauważyłem, że nie ma przy mnie Leny. Zaniepokoiłem się. Wyszedłem z pokoju sprawdzić czy jest w swoim ale jej nie było. Zobaczyłem jedynie pootwierane szafki, puste szafki. Szybkim krokiem udałem się z powrotem do pokoju. Chwyciłem za telefon i wykręciłem jej numer. Nie odebrała. Zacząłem się martwić. Nerwowo chodziłem po kuchni w nadziei że zaraz zadzwoni, ale się myliłem. Po chwili moja uwagę przykuła mała różowa karteczka na lodówce. Podszedłem do niej i chwyciłem jej.

„Przeprasza, ale tak będzie lepiej. Nasz niby związek nigdy nie miał przyszłości i nie powinnam do niego dopuścić. Wszystko się skomplikowało i nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. Nie mogę cię dłużej ranić. Zbyt wiele dla mnie znaczysz. Kocham, Lena”


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem wiele to dla mnie znaczy. 

W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie: 13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo. 

Kolejny BILY?? Jak napiszę to dodam. 

Przepraszam za błędy i literówki. Możecie mi je śmiało wygarnąć. Wróciłam ze Uniwersytetu strasznie chora i ledwie kontaktuje, bo mam gorączkę i boli mnie głowa. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.


xoxo N

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 7|VII



Obudziłam się w ramionach Theo, kiedy za oknem było jeszcze ciemno. Chciałam delikatnie się oswobodzić z jego objęć ale nie mogłam. Kiedy tylko próbowałam delikatnie wstać, Theo skutecznie przyciągał mnie do siebie tak jakby to robił specjalnie i naumyślnie. Po kilu minutach starań w końcu  odpuściłam. Położyłam głowę na jego torsie i sama wtuliłam się  niego zaciągając się przy tym jego zniewalającym zapachem, po czym ponownie odpłynęłam do krainy morfeusza.

Ponownie się obudziłam. Tym razem obudziło mnie zimno, które poczułam, bowiem leżałam już na wielkim łóżku Theo zupełnie sama okryta jedynie prześcieradłem. Spojrzałam przez chwilę na wolne miejsce obok mnie. Po chwili usłyszałam jak w łazience obok pokoju jest odkręcona woda pod prysznicem więc dość szybko wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać bowiem to był idealny moment na wymknięcie się z jego domu bez zbędnego gadania. Kiedy zaczęłam się ubierać, a dokładnie kiedy nakładałam już spodnie usłyszałam znajomy głos…

- Wybierasz się gdzieś? – w drzwiach wejściowych do pokoju stał Theo okryty od pasa w dół białym ręcznikiem. Małe kropelki wody spływały po nim tak podniecająco, że miałam ochotę się na niego rzucić
- Tak, do domu… - zapięłam spodnie i narzuciłam na siebie bluzkę – Ta noc nie powinna się zdarzyć…
- Może jednak powinna – podszedł do mnie – Lena… Czy ta noc dla ciebie nic nie znaczyła?
- Nie Theo! – odsunęłam się od niego – Ta noc dla mnie nic nie znaczyła..
- Dla mnie dużo znaczyła – chwycił mnie za dłoń i nie wiem czemu pozwoliłam na to by nasze dłonie się splotły w uścisku – Kocham cie Lena!
- A ja ciebie nie. – spojrzałam na swoją dłoń i zabrałam ją. Za chwilę zranię go i będę siebie nienawidzić za to do końca życia, ale muszę to zrobić – Byłeś jednym z wielu. Potrzebowałam wczoraj czyjegoś towarzystwa a ty mi się akurat napatoczyłeś. Wybacz Theo, ta noc nic nie znaczyła. – wzięłam swoją torbę i wyszłam z mieszkania Theo, zostawiając go z zeszklonymi oczami, które napełnione były łzami po tym co powiedziałam.

Wsiadłam do samochodu i walnęłam dłonią o kierownicę. Rozpłakałam się, rozpłakałam się jak małe dziecko. Zraniłam go bardzo, ale przecież Theo nie jest jedyną zranioną osobą, bo wczoraj na dobry początek zraniłam Jacka. Teraz brakowało jeszcze abym wróciła do domu i zraniła Wojtka. I w sumie tak się stało….

- Gdzie byłaś całą noc?! – od progu witał mnie zdenerwowany Wojtek – Cholernie się martwiłem!
- A czy to ważne gdzie byłam?? Ważne, że wróciłam… - bez życia weszłam do mieszkania
- Ważnie gdzie byłaś! Martwiłem się o ciebie. Dzwoniłem do ciebie milion razy, ale miałaś wyłączony telefon. – prawie krzyczał na mnie
- Co ci do tego gdzie byłam!? – krzyknęłam – Nawet nie jesteśmy prawdziwą parą! Jedynie udajemy przed światem szczęśliwych, gdzie w rzeczywistości tacy nie jesteśmy.
- Lena uspokój się… - jego ton głosu wyraźnie zelżał
- Niby dlaczego mam się uspokoić, co?! – byłam wściekła – Taka prawda Wojtek! Nigdy nie będę z tobą szczęśliwa, bo nie jesteśmy prawdziwą parą, bo cie nie kocham jako mężczyznę! Kocham cie tylko jak brata i nic więcej… Kocham cie jak przyjaciela z którym się pieprzę od czasu do czasu… - w ciągu ostatniej doby powiedziałam już 3 osobie, że jej nie kocham… ale jest ze mnie hipokrytka…
- Lena…. – Wojtek był zszokowany tym co powiedziałam – Lenka… Uspokój się… - podszedł do mnie i chwycił mnie za dłonie
- Chcesz wiedzieć gdzie byłam? – wyrwałam swoje dłonie – Byłam u Łukasza… Zasiedziałam się i nie chciałam już wracać do domu… - powiedział wyraźnie spokojniejsza – Więc przenocowałam…

Wyminęłam Wojtka i uciekłam do siebie do pokoju z wielkim hukiem. Po raz kolejny zraniłam osobę na której mi zależy. Może powinnam napisać książkę: „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi” – tak ten tytuł bardzo pasuje do tego co bym tam opisywała. Zamknęłam się w swoim pokoju i po raz kolejny zaczęłam płakać w poduszkę. Chyba usłyszał to Wojtek, bo po kilku minutach usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju otwierają się.

- Lena… Co się dzieję? – usiadł obok mnie i pogłaskam mnie delikatnie po plecach.
- Odejdź Wojtek… Nie chcę cię jeszcze bardziej zranić… - powiedziałam niewyraźnie przez poduszkę
- Chce ci pomóc Lena, bo widzę że coś się dzieję… - ponownie delikatnie pogładził mnie po kręgosłupie swoją dłonią
- Czy ty nie rozumiesz tego co przed chwilą powiedziałam? – podniosłam się i warknęłam
- Rozumiem, ale widzę, że coś się dzieję i chcę ci pomóc – spojrzał w moje zapłakane oczy
- To miłe z twojej strony, ale nie możesz mi pomóc. – po krótkiej chwili – Przepraszam za co to powiedziałam. Wcale tak nie myślę…
- Może nie myślisz, ale to prawda – ulokował właśnie swój wzrok na swojej dłoni, którą właśnie pocierał moje udo – Tworzymy chory i sztuczny związek, który nikomu nie służy…
- Gniewasz się na mnie?? – spojrzałam także na jego dłoń
- Nie, nie mam za co. A przecież za powiedzenie prawdy nie będę się gniewać….

Nasza rozmowa skończyła się tak, że Wojtek położył się obok mnie a ja wtuliłam się w niego. Nie wiedzieć czemu ale po kilku minutach zasnęłam. Chyba byłam zbyt zmęczona płakaniem i ranieniem innych. Około godziny 14.00 obudziłam się nie zastając przy sobie Wojtka. Pewnie pojechał na popołudniowy trening przed meczem z ManCity. Postanowiłam wziąć prysznic i pójść na spacer by oczyścić trochę umysł. Chodząc uliczkami północnego Londynu rozmyślałam ciągle o nocy z Theo. Wyobrażałam sobie ponownie każdy dotyk, każde spojrzenie, każdy ruch. Ale rozmyślałam również o tym co może właśnie się dziać na treningu Arsenalu. Nie byłam pewna jak w tej sytuacji może postąpić Theo. Bałam się, że wszystko powie Wojtkowi a tego bym nie chciała. Przez cały dzień a raczej od wczoraj miałam wyłączony telefon, więc postanowiłam go włączyć. Wbił mnie w ziemię fakt tego, że miałam może ze 100 nieodebranych połączeń od Wojtka, Theo i Jacka. Nawet nie miałam zamiaru ich odsłuchiwać więc od razy skasowałam całą zawartość skrzynki głosowej. Kiedy chciałam schować telefon w do torebki, ponownie się rozdzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się „Theo” – w sumie to nie byłam tym zbytnio zdziwiona. Za każdym razem kiedy dzwonił do mnie odrzucałam połączenie. Ale Theo był uparty i nie przestawał więc wyciszyłam dźwięk i wyłączyłam wibracje. Właśnie szłam sobie przez park kiedy moim oczom ukazała się znajoma postać. Był to Jack Wilshere z wózkiem. Zdziwiłam się bardzo, bo myślałam, że chłopaki mają teraz trening.

- Jack?? – spytałam bardzo niepewna jego reakcji na mój widok
- Ooo… Lena… - jego oczy były pełne smutku i bolało mnie to najbardziej
- Co tu robisz? Myślałam, że macie trening…
- Mieliśmy rano… I niektórzy się na nim nie zjawili… - powiedział smutny starając się na nie patrzeć
- Niektórzy, czyli kto? – byłam zdziwiona
- Nie ważne. Dobrze, że chociaż mieli usprawiedliwienie. A ty co tu robisz?
- Wietrzę umysł… - spojrzałam do łóżeczka i zobaczyłam słodko śpiącego Archiego – Jack… - zaczęłam niepewna siebie – Gniewasz się na mnie za wczoraj??
- Byłaś szczera i bolało mnie to bardzo ale nie mogę cie do tego zmusić… - jego głos był tak smutny, że aż mnie serce bolało
- Naprawdę cie przepraszam Jack. Ale ja nie jestem twoim najlepszym wyborem. Jest tyle innych kobiet, które zasługują na twoją miłość. Ja nie jestem jedną z nich.
- Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie…
- Jacky, przestań! – powstrzymałam go przed dokończeniem – Jak każda nasza rozmowa będzie tak wyglądać to nigdy nie dojdziemy do porozumienia. – spojrzał mi w oczy – Pamiętasz może Sophie??
- Którą Sophie?? Tą twoją boską i nieziemsko wglądającą przyjaciółkę Sophie?? – jego oczy rozweseliły się nieco
- Tak, właśnie ją mam na myśli – uśmiechnęłam się widząc go weselszego
- No to pamiętam… - zaśmiała się jakby cos się mu przypomniało
- Wiesz co… Chyba umówię was na spotkanie. Co ty na to?
- A bardzo chętnie… - ponowie się zaśmiał

Już wiedziałam kogo z nim spiknę. Sophie to bardzo ładna, zabawna i inteligentna dziewczyna. Jest moją przyjaciółką z drużyny gimnastycznej. Jest ode mnie młodsza więc jeszcze występuje, ale dla Jacka jest idealna. Zaraz po zakończeniu rozmowy przeszłam się do niej bo byłam całkiem blisko jej miejsca zamieszkania. Kiedy przedstawiłam jej całą sytuacje bardzo się ucieszyła. Zawsze wiedziałam, że ma coś do Jack a on do niej. Może nie chciał się do tego przyznać i ulokował swoje uczucia we mnie… Hmmm… Kto to wie… Ale jak wszystko pójdzie zgodnie z moim planem to będziemy mieć nową parkę na The Emirates. Około godziny 20.00 wróciłam do domu, ale nie zastałam nikogo w salonie. Byłam trochę tym zdziwiona bo zawsze o tej porze Wojtek siedział i oglądał coś w TV. Zdjęłam z siebie płaszczyk i poszłam do pokoju Wojtka. Weszłam do jego pokoju i zobaczyłam, że już leży na łóżku w piżamie. Nie byłam tym zdziwiona bo jutro jest mecz i pewnie położył się wcześniej, choć pewnie i tak będzie siedzieć w laptopie do północy lub dłużej. Ale to cały Wojtek. Weszłam więc do pokoju i położyłam się obok niego ale zignorował mnie…

- Przepraszam cie, że tak późno wróciłam ale byłam u Sophie – oparłam głowię o jego ramie
- Wiem. Widziałem cie jak wchodziłaś do jej mieszkania.
- Widziałeś?? Co ty… - zaczęłam
- Akurat przejeżdżałem obok i cie zobaczyłem…
- A no właśnie… Gdzie byłeś?? Słyszałam, że nie było popołudniowego treningu…
- Miałem do załatwienia kilka spraw w centrum.
- Aha… Ok… - zabrałam od niego laptopa i położyłam na szafce i uśmiechnęłam się
- Hej! Co robisz? – uśmiechnął się – Czytałem…
- Nic takiego – usiadłam okrakiem na jego biodrach i nagięłam się do niego – Tylko to… - wtedy go pocałowałam namiętnie
- Lena… - próbował przerwać – Lenka… Nie dziś, ok? – powiedział kiedy się wyprostowałam – Kocham to kiedy jesteś taka władcza, ale nic dziś.
- O kurde! Chyba coś się stanie…. Szczęsny nie chce się pieprzyć! – zaśmiałam się szyderczo
- Lenka jutro podejmujemy ManShity i muszę być wypoczęty i w formie. Wierz mi chcę i to bardzo ale nie dziś… - dał mi całusa w nos i uśmiechnął się
- No dobra… - wstałam i zaczęłam zmierzać ku drzwiom wyjściowym – Twoja strata – klepnęłam się po tyłku

Szczęsny widząc to przygryzł jedynie wargę i westchnął głęboko. Wyszłam z jego pokoju i udałam się do swojego. Skoro całą noc chcę odpoczywać to nawet nie będę spać u niego. Niech ma za swoje. Przecież nie będę nalegać. Następnego dnia wstałam około godziny 10.00 i z tego co słyszałam to Wojtek już się krzątał po kuchni, salonie i łazience. Wyszłam więc z pokoju w samej koszulce nocnej i spojrzałam na Szczęsnego, który był wyraźnie zdenerwowany.

- Hej… Co się dzieję?? – spojrzałam na niego
- Nic… Trochę jestem zdenerwowany… - podszedł do mnie i dała mi przelotnego całusa w policzek
- Trochę to ty jesteś zdenerwowany, kiedy robię ci na złość zabierając pilot  jak oglądasz swoje pierdoły. Teraz to jesteś bardzo zdenerwowany. Denerwuje cie tak ten mecz??
- Tak, żebyś wiedziała że mnie strasznie denerwuje ten mecz. Jak go zawalimy u siebie to nie wiem co to będzie.
- EJ, Wojtek! Nie myśl tak. Trzeba myśleć pozytywnie…
- Mądra jesteś bo ty nie będzie bronić bramki… - podniósł ton głosu
- Nie wyżywaj się na mnie ok?! – również podniosłam ton głosu – Będzie dobrze. Jesteś świetnym bramkarzem i wierzę w ciebie.
- Dzięki, że chociaż ty we mnie wierzysz… - ponownie dał mi całusa tym razem w usta
- Zawsze w ciebie wierzę… - uśmiechnęłam się i ponownie udałam się do swojego pokoju by założyć coś sensownego.

Około godziny 16.00 udaliśmy się na The Emirates. Pożegnałam się ze Szczęsnym i udałam się na swoje zaklepane już przez Łukasza i Anię miejsce na trybunach. Przez chwilę siedziałam zamyślona i z osłupiałym wzrokiem gapiłam się przed siebie. Z zamyślenia wyrwał mnie Łukasz.

- O czym tak myślisz? – spytał
- A o różnych rzeczach. W sumie to o wszystkim i o niczym…
- Stało się coś? – ponownie spytał się
- Nie, a coś miało się stać? – tym razem to ja zapytałam podejrzliwie
- Nie wiem, może ty mi powiesz…
- Nie, nic się nie stało…

No i zaczęło się… Wybiła godzina 17.00 i Kanonierzy wraz z The Citizens wyszli na boisko, które aż zawrzało od okrzyków kibiców. Widać, że wszyscy byli zestresowani. W sumie to się im nie dziwię. Jedni i drudzy mieli o co walczyć. Równiusieńko o godzinie 17.00 sędzia główny rozpoczął spotkanie obu drużyn. Walka była zacięta od pierwszych minut i wtedy w 9 minucie Kosa wyleciał z boiska po faulu na Dżeko. Niestety został podyktowany karny, który został wykonany przez poszkodowanego. Na szczęście piłka odbiła się od nóg Szczęsnego i w porę zdążył ją złapać. Cieszyłam się jak małe dziecko kiedy to zobaczyłam. Niestety od tego momenty graliśmy w dziesiątkę co było znacznym utrudnieniem. W 22 minucie Manchester City szybko rozegrał rzut wolny, dzięki czemu Tevez mógł podać piłkę do niepilnowanego Milnera. Anglik oddał strzał po długim słupku i pokonał Szczęsnego co zakończyło się dla nas wynikiem 0:1. W 31 minucie ManShity strzeliło kolejnego gola. Już wtedy wiedziałam, że drużyna się podłamała i raczej nie wygramy. Ale bywały już takie sytuacje kiedy z wyniku 4:0 po drugiej połowie wygrywaliśmy 7:5 to był chyba wtedy akurat mecz z Reading. W 76 minucie czerwoną kartkę dostał Vincent Kompany, który popełnił faul na Jacku. Do końca meczu wynik się nie zmienił. W ciągu całego meczu Theo miał kilka dogodnych sytuacji, gdzie mógł strzelić gola, ale niestety mu się nie udało. Kanonierzy zeszli ze swojego terytorium w nienajlepszych humorach. Zerwałam się ze swojego miejsca i pobiegłam szybko do nich, ale każdy mnie omijał. W sumie czego ja się spodziewałam. W końcu ujrzałam Theo który szedł dość powoli korytarzem z niezbyt wesołą miną. Chciałam go w tym  momencie przytulić, przytulić najmocniej jak potrafię ale nie mogę. Zaraz za nim zobaczyłam Jacka i Wojtka. W oczach Jacka zobaczyłam łzy, łzy smutku po przegranym meczu. Zawsze zostawiał na boisku swoje całe serce i zawsze płakał kiedy jego drużyna przegrywała. Podeszłam do niego uściskałam go najmocniej jak potrafię a on wtulił się we mnie jak w misia. Podszedł do nas Wojciech i poklepał go po ramieniu tym samym rozdzielając nas. Spojrzałam na Szczęsnego i jego także uścisnęłam mocno. Kiedy stałam przytulona do Wojtka widziałam jak Theo się na nas patrzy. Zobaczyłam łzy w jego oczach… Wtedy nie wytrzymałam… Pobiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Przytuliłam go najmocniej jak potrafię a on zrobił to samo. Zaciągnęłam się jego zapachem i szepnęłam mu do ucha:

- Przepraszam cie za wczorajszy poranek… Nie chciałam aby to tak się potoczyło…
- Możemy to jeszcze… - zaczął
- Nie, nie możemy – przerwałam mu i spojrzałam mu w oczy – Tamta noc była wspaniała ale nie powinna się wydarzyć… Przepraszam cie… Ale chyba już nawet nie mogę liczyć na przyjaźń z tobą.

Dałam mu całusa w policzek i razem Szczęsnym poszłam dalej korytarzem. Odprowadziłam Wojtka pod szatnię i pożegnałam się z nim na kilkanaście długich minut. W końcu wyszedł z szatni i mogliśmy wrócić do domu. Atmosfera jaka panowała teraz między mną a Wojtkiem nie należała do najlepszej. Nawet kiedy wróciliśmy do domu panowało między nami jakieś dziwne napięcie, spowodowanie chyba tym, że przytuliłam pocieszycielsko Theo po meczu.

Weszliśmy do mieszkania w milczeniu. Jedynie co zrobiłam to przytuliłam go mocno i równie mocno go pocałowałam. Wojtek przyciągnął mnie mocno do siebie. Czułam, że mnie dziś potrzebuje a ja chciałam być przy nim. Po chwili Wojtek ścisnął mnie rękoma w pasie i podniósł lekko by móc mnie przenieść do swojego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i spojrzał mi w oczy, po czym położył się na mnie napierając swoim ciałem na moje. Zaczął obdarzać mnie delikatnymi pocałunkami w szyję i dekolt. Ale nie mogłam znieść jego pocałunków. Przymknęłam lekko oczy i wtedy przed oczami stanął mi obraz Theo. Wystraszyłam się i dość mocno odepchnęłam Wojtka na bok.

- Co jest?? – powiedział zdziwiony – Myślałem, że tego chcesz…
- Przepraszam Wojtek, ale nie mogę… - spojrzałam na niego – Innym razem…
- Tak, innym razem – ścisnął moją dłoń
- Przepraszam, że nie mogę cie pocieszyć…
- Lena, nie musimy się kochać abyś mnie pocieszyła – spojrzał na mnie – Moim pocieszeniem jesteś ty i wystarczy, że położysz się przy mnie i obejmiesz mnie ramieniem…
- Zmieniłeś się ostatnio… Czy coś na to wpłynęło?
- Pod jakim względem się zmieniłem? – przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego torsie
- Wczoraj zgodziłeś się ze mną co do tego nie jesteśmy szczęśliwi w naszym „luźnym” związku. Dziś nawet seks na pociesznie ci nie jest ci potrzebny… To jest bardzo zastanawiające. – położyłam dłoń na jego brzuchu i delikatnie zataczałam różne kształty na nim, Wojtek objął mnie ramieniem i delikatnie gładził mnie po plecach.
- Może po prostu zacząłem dostrzegać to co powinienem dostrzec już dawno temu, ale nie gadajmy o tym bo robi się jeszcze bardziej depresyjnie. - wtedy zaczął mnie łaskotać a ja zaczęłam się zwijać ze śmiechu. Dobrze wiedział, że tego nienawidzę a jednak to zrobił. Ale wybaczam mu. Jeśli to pomoże mu zapomnieć to może mnie nawet załaskotać na śmierć.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Nie wiem czy jest sens pisać coś w ogłoszeniach parafialnych. Może napiszę tylko tyle, że: Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście naprawdę kochani, że tak wspieracie mnie i moje denne wypociny. 

Długo się zastanawiałam czy wstawiać ten rozdział teraz, bo chciałam z nim bardzo długo poczekać. Ale znajcie moją dobroć i proszę... Oto jest! Świeżutki rozdzialik!

Ostatnio Arsenal Bardzo rozczarowuje. Nie tylko grą ale także wszystkim innym i chcę mi się płakać z tego powodu. 

Kolejny BILY?? A bo ja wiem.... Zobaczymy. Jak napiszę to wstawię.

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 6|VI


Minęło 7 dni odkąd zaczęłam przyjmować antybiotyki i muszę powiedzieć, że czuję się znacznie lepiej. Gorączka odeszła, bóle mięśni i kości także. Już praktycznie nie kaszlałam i kichałam, więc wszystko szło ku dobremu. Kiedy Wojtek trenował ja siedziałam sama w domu i rozmyślałam. Rozmyślałam o bardzo wielu rzeczach. Pewne sprawy z przeszłości nie dawały mi spokoju. I choć chciałam o nich zapomnieć, to nie mogłam. Na przykład sprawa z Theo ciągle nie dawała mi żyć. Z jednej strony serce krzyczało: „Przecież go kochasz, więc na co czekasz? Zerwij z tym głupkiem Szczęsnym i wróć do swojego ukochanego”. Z drugiej strony umysł krzyczał: „Ale jesteś dziecinna! On cie zranił! Uciekł od ciebie kiedy go naprawdę potrzebowałaś. Teraz masz Wojtka, który naprawdę o ciebie dba”. Ta potyczka między sercem a rozumiem trwa już długi czas i jestem zmęczona. Myślałam, że już będzie dobrze, że już jakoś to wszystko ogarniam ale nie mogłam przewidzieć zdarzeń „czarnego piątku”.

Siedziałam sobie w salonie i oglądałam jakiś w film w TV. W sumie to był chyba jakiś program kulinarny, który nie specjalnie mnie ciekawił, bo i tak kocham polską kuchnię i chyba nigdy nie zdołam przekonać się do kuchni brytyjskiej. Około godziny 16.00 do mieszkania wszedł Wojtek z niezbyt wesołą miną. Pewnie znów coś było nie tak na treningu więc nawet nie chciałam się pytać, bo jeszcze by zakończyło się to tak, że wyżyłby się na mnie i taki byłby finał sprawy, że ja zaczęłabym przez niego płakać a on próbowałby to naprawić. Usiadł obok mnie i objął ramieniem przytulając najmocniej jak potrafił.

- Coś się stało? – spytałam zaciekawiona ale z wyraźnym dystansem
- Nie… Nic ważnego. – wziął pilot i zaczął skakać po kanałach
- Może jednak mi powiesz to może coś zaradzimy na tą sytuacje – spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się
- Theo mnie wkurzył ot co! – podniósł ton głosu
- Theo? – zdziwiłam się - A co on  zrobił?
- Wiesz co… Nie ważne! – pocałował mnie w czubek nosa – Chcesz coś do picia? – wstał i udał się do kuchni
- Ładna próba ominięcia tematu - również wstałam i poszłam do kuchni – Powiesz mi o co z nim chodzi?
- Naprawdę Lena, to nie jest ważne. Po prostu mnie wkurzył i tyle. Mamy czasami swoje osobiste porachunki – wyjął z lodówki pepsi
- Mam nadzieję, że to nie ja jestem powodem tych porachunków… - podeszłam do niego i objęłam go rękoma w pasie przytulając się do Wojtka – Tak sobie myślałam, że… - zawahałam się na chwilę
- Co takiego? – również objął mnie rękoma i spojrzał mi w oczy
- Tak siebie myślałam, że może od października zaczęłabym studia… Co o tym sądzisz?
- Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Tu w Anglii chciałabyś je zacząć?
- Tak, chyba tak byłoby najlepiej. Ale naprawdę nie masz nic temu przeciwko?
- A czemu miałbym mieć coś przeciw. Jeśli chcesz się dalej kształcić to nic nie stoi na przeszkodzie. I tak się całymi dniami nudzisz w domu. Tak przynajmniej poznasz nowych ludzi.
- Cieszę się, że tak myślisz. Bałam się troszkę twojej reakcji.
- Dlaczego? – zdziwił się lekko
- Sama nie wiem. Jakoś tak miałam dziwne przeczucia co do tej rozmowy.
- Jak widzisz wszystko poszło dobrze. Dla mnie liczy się twoje szczęście. Jeśli będzie szczęśliwsza studiując to czemu nie. – uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie w usta. Nasz namiętny pocałunek przerwał dźwięk dzwonka mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się napis: „Jacky” i musiałam odebrać.
- Poczekaj, odbiorę… - odebrałam i po chwili powiedziałam – Słucham cie uważnie Jack…
- Co powiesz na kolacje? – powiedział bez zastanowienia kiedy odebrałam
- Ciebie też miło słyszeć… - byłam troszkę zszokowana - Kolacja to bardzo doby pomysł… - Wojtek jak to usłyszał do zdziwił się i chyba lekko wkurzył bo poczerwieniał na twarzy - Kiedy?
- Jutro o 18.00 u mnie, ubierz coś normalnego… - jego głos był taki wesolutki, że aż mi się ciepło na sercu zrobiło
- Dobrze. Razem z Wojtkiem będziemy na pewno.
- Ale ja chcę żebyś przyszła do mnie sama.
- Sama? – teraz to ja się zdziwiłam
- Tak, sama. Mam do ciebie ważną sprawę i nie chcę by ktokolwiek.. No wiesz… Był przy tym.
- Dobrze, skoro to takie ważne to przyjdę sama.
- Świetnie! – ponownie się ucieszył – Widzimy się u mnie o 18.00
- Pa – ale chyba mnie nie usłyszał bo się rozłączył

- Kolacja?? U Jacka?? – spytał podejrzliwie
- Nie bądź zazdrosny… To tylko kolacja z naszym Jackym. Zresztą ma jakąś sprawę. – usiadłam przy Wojtku
- Kolacja? A mi się zdaje coś innego… - wstał
- Czy ja o czymś nie wiem? – spytałam trochę zaciekawiona ale też i trochę zdenerwowana
- Nie, wszystko gra.
- Nie wyglądasz jakby wszystko grało. Czy ma to związek z treningiem i Theo? – podeszłam do niego
- Nie, po prostu denerwuje mnie to że idziesz na kolacje w Wilsherem. – nadął twarz
- Przestań zachowywać się jakbyś był o mnie zazdrosny – objęłam go w pasie i przytuliłam do siebie
- Idę pod prysznic – wyrwał się z mojego uścisku i zaczął podążać w stronę łazienki
- Ty chyba na serio jesteś o mnie zazdrosny… - powiedziałam kiedy wszedł do łazienki i zaśmiałam się
- A jeśli tak to co? – wyjrzał z niej
- Nic. Zaskoczyłeś mnie tym tylko…

Jeszcze tego samego wieczora napisałam do Theo z zapytaniem co się stało na treningu, między nim a Wojtkiem i Jackiem. Niestety odpowiedzi nie uzyskałam. Wiem, że Theo był na mnie zły ale ileż można się gniewać na drugiego człowieka. No tak! Powiedziała to osoba, która już od kilku miesięcy nie może wybaczyć chłopakowi. No ale właśnie takie są kobiety. Jednym wybaczają szybciej a innym nieco dłużej. No więc przybliżając się do owego „czarnego piątku”, właśnie nastał. Tegoż owego dnia nic nie szło jak należy. Obudziłam się z bólem głowy, zbiłam talerz kiedy robiłam sobie śniadanie a najgorszy był chyba jednak koniec dnia. Ale może o tym później. Około godziny 16.00 Wojtek wrócił z treningu a ja zaczęłam przygotowywać się do spotkania z Jackiem. W sumie dużo przygotowań nie było. Jedynie wzięłam prysznic i narzuciłam na siebie jakieś lepsze, ładniejsze ciuchy i byłam gotowa do wyjścia.

- Tylko nie zrób czegoś głupiego… - powiedział Wojtek, który siedział na kanapie w salonie
- Nie mów, że dalej jesteś o mnie zazdrosny? – ciągle mnie to szokowało
- Może jestem… - podeszłam do niego
- Słodki jesteś – dałam mu całusa w policzek – Wrócę szybko…

Dałam mu ponownie całusa i wyszłam z mieszkania. Mój kochany zazdrośnik. Jest o mnie zazdrosny a nie ma przecież powodów do tego. Dojechanie do domu Jacka zajęło mi jakieś 20 minut. Nie jechałam zbyt szybko bo miałam kupę czasu, ale w końcu dojechałam. Weszłam do mieszkania Jacka i wmurowało mnie w ziemie po tym co zobaczyłam. Wszędzie porozstawiane małe świeczki, zasłony przysłonięte… Zaczęłam się domyślać co kombinuje i w sumie powinnam domyślić się tego już wcześniej.

- Witaj! – powitał mnie szerokim uśmiechem
- Co to ma być? – spytałam z poważną miną
- Nasza kolacja – ponownie się uśmiechnął – Zapraszam do środka
- Jack, już ci mówiłam coś na ten temat… - niechętnie ale weszłam do środka
- Lena to tylko kolacja przy świecach – na jego twarzy ciągle malował się uśmiech
- Nie wydaje mi się – usiedliśmy w salonie – Jack już ci 2 razy mówiła o tym… - usłyszałam jak Archie płacze i podążyłam do niego – Co się stało skarbie? – wzięłam malucha na ręce który automatycznie uspokoił się
- Widzisz, jak tylko ciebie widzi to się uspokaja… - podszedł do nas – To musi o czymś świadczyć
- Tak, świadczy o tym, że spędzam z nim bardzo dużo czasu i już zdążył się do mnie przyzwyczaić – ucałowałam malucha w policzek a ten zaśmiał się
- Lena… - zaczął – Jesteś dla niego idealną matką… - spojrzał mi w oczy
- Jack, przestań! – powiedziałam twardo – Nie kocham cię, rozumiesz? – usiadłam z Archiem na łóżku Jacka
- Dlaczego? – jego oczy zeszkliły się – Dlaczego nie możemy być razem? – milczałam – To przez Theo? Dalej go kochasz, prawda?
- Jack to nie tak… Po prostu… - wtedy usłyszałam jak dostaję sms-a. wzięłam telefon do ręki i  odczytałam go. Po chwili zdębiałam. Odpisał mi Theo na wczorajszego sms-a. W treści pisało: „ Pokłóciłem się ze Szczęsnym o ciebie! Nie przestanę o ciebie walczyć, nawet jeśli to zrujnuje jego przyjaźń z moją. Kocham cie Lena i nigdy nie przestanę!”. Do oczu napłynęły mi łzy. Czułam, że się zaraz rozwyję jak małe dziecko…
- Kochasz go, nawet jeśli się to tego nie przyznajesz to i tak go kochasz…
- Tak Jack! Kocham go! – wiedziałam, że teraz go ranię - Theo jest miłością mojego życia. – w jego ciemnych tęczówkach pojawiły się łzy. Wiedziałam że go bardzo zraniłam - Zawsze był i zawsze będzie… - po moim policzku poleciała łza
- Więc dlaczego jesteś z Wojtkiem? – poniósł ton głosu – Dlaczego to robisz?
- Bo chcę go ukarać! – też podniosłam ton głosu – Chcę go ukarać za to, że zostawił mnie kiedy dowiedział się, że jestem z nim w ciąży… - rozpłakałam się
- Co? – jego mina była jednoznaczna – Czy ja dobrze słyszałem? Byłaś z nim w ciąży?
- Tak. Poroniłam kiedy byłam 9 tygodniu, zaraz po tym jak on zdezerterował… - po policzkach łzy leciały mi strużkami
- Lena… Nie wiedziałem… - usiadł obok mnie
- Skąd mogłeś wiedzieć… Nikt nie wiedział i nikt nie wie o tym. Tylko ty się o tym dowiedziałeś. No i jeszcze Łukasz.
- To dlatego Łukasz przy tobie był zaraz jak zerwałaś z Theo?
- Tak. Proszę cię, nie mów nikomu, ok? Ten temat bardzo mnie boli…
- Dobrze nikomu nie powiem… - przytulił mnie – Jak poroniłaś?
- Długa historia… Nie chcę o tym rozmawiać... – otarł mi łzy z policzka
- To dlatego tak chętnie przebywasz z Archiem, tak?
- Tak. Kocham tego maluszka jak swojego…
- Lena, kocham cię! – nagle wyznał mi miłość a mnie ponownie wmurowało w ziemię – Kocham cię i chciałbym stworzyć z tobą rodzinę…
- Jack, ja cie nie kocham. Nie umiałabym z tobą żyć pod jednym dachem – wstałam i położyłam Archiego do łóżeczka – Przepraszam…

Wyszłam z mieszkania Jacka tak szybko jak tylko mogłam. Wsiadłam w samochód i odjechałam piskiem opon.

~~~~

Wojtek siedział i oglądał sobie TV, kiedy nagle do drzwi wejściowych zadzwonił dzwonek. Wstał więc i otworzył.

- Łukasz? – był zdziwiony jego widokiem – Co ty tu robisz?
- Jest Lena? – Łukasz chyba nie był zadowolony z jego widoku
- Nie, pojechała do Jacak. Ponoć miał do niej sprawę. Poczekaj jeśli chcesz. Powinna niedługo wrócić.
- W sumie to nic ważnego i może poczekać. – odwrócił się i chciał odejść
- Co ty do mnie masz? – nagle wypalił Wojtek
- Co ja do ciebie mam? – spytał powili podkreślając każde słowo Łukasz – Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tak, chcę wiedzieć…
- Nie podoba mi się twój „luźny” związek z Leną. Tak, powiedziała mi o tym.
- Skoro wiesz o tym to pewnie wiesz dlaczego jesteśmy razem…
- Tak, ale jeśli naprawdę chcesz Leny dobra, to zerwiesz z nią i pozwolisz jej być z tą osobą, którą naprawdę kocha.
- Masz na myśli Theo?
- Tak, właśnie jego mam na myśli. Ten rodzaj miłości nigdy nie umiera… – obrócił się na pięcie i odszedł

~~~~

Byłam w tym momencie zła na siebie za to, że zraniłam Jacka. Ale zmusił mnie do tego. Nie kocham go. Jedyną osobą jaką kocham i kochałam jest Theo. I muszę się w końcu do tego przyznać. Łzy same leciały mi po policzkach, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Pierwsze co mi przyszło na myśl to by pojechać do Łukasza. Wjechałam na jego podwórek i zatrzymałam samochód. Chwilę się ogarnęłam i wysiadłam z samochodu. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam.

- Lena? – drzwi otworzyła mi Ania – Co tu robisz?
- Cześć… Jest Łukasz? – ledwie z siebie wydusiłam
- Nie, właśnie pojechał do ciebie. Coś się stało? – spytała zmartwiona – Wejdź napijemy się herbaty…
- Nie, nic takiego. Chciałam z nim porozmawiać. A dlaczego on pojechał do mnie?
- Sama nie wiem. Chyba martwi się o ciebie…
- Martwi się o mnie? – byłam zdziwiona
- Tak. Chociaż mi tego nie mówi to bardzo martwi się o ciebie.
- Czy Łukasz coś tobie o mnie mówił? – spytałam bo bałam się, że coś o mnie jej wspomniał
- Wiem o wszystkim Lena. – zrobiłam wielkie oczy – Przycisnęłam go i powiedział mi. Ale nie martw się… U mnie twój sekret jest bezpieczny… - uśmiechnęła się do mnie
- Zabije go! Ukatrupię gada! – zdenerwowałam się
- Spokojnie Lena… Przecież nic się nie stało. – uśmiechnęła się czule – Wiedzę, że płakałaś. Czy coś się stało?
- Nic takiego. Zresztą nie ważne… - wstałam – Dziękuję za herbatę ale muszę już iść. Pogadam z Łukaszem kiedy indziej…

W pospiechu wyszłam z mieszkania. Jak on mógł powiedzieć wszystko dla Anki. A jak ona konspiruje z Theo lub coś przez przypadek mu  powiedziała? Widzę, że „czarny piątek” dopiero się rozkręca. Ciekawi mnie co się jeszcze dziś stanie.

Kręciłam się samochodem po mieście i nie wiedzieć czemu znalazłam się pod domem Theo. Wysiadłam z niego i podeszłam do drzwi. Zawahałam się przez moment ale w końcu zapukałam do drzwi. Na reakcje długo nie musiałam czekać bo już po kilku sekundach drzwi do mieszkania Theo otworzyły się i stanął w nich sam on.

- Lena? – był wyraźnie dzwony moim widokiem – Co ty tu robisz?
- Mogę wejść? – spytałam patrząc w jego ciemnoczekoladowe tęczówki
- Tak, wejdź… - wpuścił mnie do środka i zamknął drzwi
- Co miał znaczyć ten sms? – spytałam – Do czego dążysz?
- Wyraziłem swoje uczucia – podszedł do mnie i stanął niebezpiecznie blisko
- Wiesz, że mnie ranisz… Otwierasz na nowo stare rany… Zdajesz sobie z tego sprawę, że bardzo mnie to boli.
- Wiem Lena i naprawdę cię przepraszam, ale ja w dalszym ciągu cie kocham. – jego oczy świdrowały mnie na wylot -  Nic na to nie poradzę, że cie kocham, kochałem i kochać będę. Nawet nie wiesz jak bardzo siebie nienawidzę za…
- Ciiii! – uciszyłam go – Przestań! Błagam cie, przestań! – spojrzałam na niego i przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej – Przez ciebie zraniłam dziś osobę na której mi zależało. Nawet nie wiesz co ja do ciebie teraz…

Ale nie zdążyłam dokończyć. Theo przylgnął do mnie łapczywie swoimi ustami skutecznie powstrzymując mnie przed dokończeniem tego co chciałam powiedzieć. Nie broniłam się. Nawet chciałam tego pocałunku. Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać i oddałam pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Theo spojrzał mi w oczy a ja spojrzałam w jego. Znów się pocałowaliśmy tym razem namiętniej. Nie odepchnęłam go, a nawet mu się oddałam. Jego wargi były tak słodkie, że nie chciałam przerwać. Wskoczyłam mu w ramiona obejmując  przy tym nogami jego biodra. Czułam, że się przemieszczamy. Po chwili ujrzałam sypialnie, w której jeszcze kilka miesięcy temu spędzałam każdą noc. Nic się nie zmieniła od tego czasu. Theo znów mnie pocałował a ja wcale nie protestowałam. Potrzebowałam go tej nocy jak narkoman narkotyku. Theo był moim idealnym narkotykiem, bezgranicznie byłam nim uzależniona. Po kilku minutach leżałam już w sypialni całkiem naga. Dzieliło już nas kilka sekund od zatracenia się w przyjemność. Theo pochylił się nade mną i delikatnie składał pocałunki na moim brzuchu i dekolcie. Czułam jak przechodzą mnie ciarki. Już sam jego dotyk sprawiał, że moje ciało wariowało, dostawało ekstazy. Podniósł wzrok spoglądając teraz w moje oczy. Wiedziałam, że za chwilę połączymy się w jedną całość. Znów przeżyjemy nasz pierwszy raz na nowo. Po chwili wszedł ze mnie a mnie zalała kolejna cudowna fala gorąca…


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Dziś jeszcze krócej niż zwykle. Zajebiście się cieszę, że Theo podpisał nowy kontrakt z Asrenalem! To jak miód na moje rany, blizny, serce, rozum i inne dziwactwa.

Kolejny BILY nieprędko. Sesja mnie dobija. Mam egzamin z prawa i czarno siebie na nim widzę, ale cóż.... Życzcie mi abym złamała długopis podczas pisania.

Dodam jeszcze ze zrezygnowałam z TT ze względów osobistych. Może wrócę, może nie. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 5|V



Na brzegu czekał na mnie Theo, który okrył mnie swoją kurtką. Byłam strasznie wściekła na chłopaków. Nigdy im tego nie wybaczę. Jak mogli to zrobić??!! Oni są jacyś nienormalni. Theo wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do domku. Posadził obok rozgrzanego kominka i okrył kocem, który leżał na kanapie. Sam poszedł zrobić mi herbatę z miodem i cytryną. Zaraz do domu weszli wszyscy winowajcy, nawet ci mokrzy, ale posłałam im groźne spojrzenie i odwróciłam się od nich. Po chwili do salonu wszedł Wojtek, który jak tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie i zaczął się mnie wypytywać co się stało. Jedynie powiedziałam, że ci kretyni wrzucili mnie do wody. Wojtek strasznie się wkurzył. Porządnie ich ochrzanił, z czego bardzo się cieszyłam. Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do Londynu, nie czekaliśmy do jutra. Wracając do Londynu w samochodzie panowała cisza. Nie miałam chęci na rozmowę było mi za zimno. Zresztą mina Wojtka sugerowała to, że dalej był na mnie zły za ranek. Na tylnym siedzeniu siedzieli Jack i Alex. Do nich też się nie odzywałam. Wróciliśmy do domu to było już grupo bo 22 – ej. Wzięłam gorący prysznic i położyłam się od razu do łóżka. Wojtek przyniósł mi gorącą herbatę i bez słowa pożegnania wyszedł z mojego pokoju. Całą noc źle się czułam, było mi zimno i miałam gorączkę. Następnego dnia ledwie zipałam. I miałam jeszcze większą gorączkę. Wojtek siedział w salonie i popijał sok oglądając TV. Usiadłam obok niego.

- Gniewasz się na mnie? – spytałam niepewna siebie
- Niby za co mam się na ciebie gniewać? -  jego głos był zimny i nieczuły
- Od wczorajszego poranka nie odzywasz się do mnie i traktujesz mnie przedmiotowo. Czy jesteś na mnie zły za ten poranek i co wtedy zobaczyłeś?
- Tak Lena, jestem zły. Wiem, że nie powinienem być ale jestem. – spojrzał mi w oczy – Jestem i to bardzo.
- Przepraszam cie. – dałam mu całusa w policzek ale Wojtek odsunął się - Ale on był taki nachalny. Przyparł mnie do blatu i trzymał w żelaznym uścisku. Nie wiedziałam co mam zrobić…
- Trzeba było się wyrwać. – jego wzrok był lodowaty
- Naprawdę cię przepraszam. Wiem jak się czujesz, naprawdę wiem Wojtek. Co mam zrobić byś mi wybaczył?
- Nic. Przejdzie mi… - jego oczy nieco się rozweseliły – Jak się czujesz Lena?
- Okropnie. – dotknęłam mojego gorącego czoła – Mam gorączkę, ciągle kicham… Chyba nie powinnam obok ciebie siedzieć.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę cie zarazić. Musisz być zdrowy na kolejne mecze. A ja teraz jestem w opłakanym stanie.
- Może powinnaś pojechać do lekarza, co?
- Nie, Przejdzie mi. Połykam przez kilka dni polopirynę i będę jak nowa – uśmiechnęłam się i dałam mu całusa w policzek

Resztę dnia spędziłam z Wojtkiem siedząc na kanapie i pijąc co pół godziny gorącą herbatę. Siedziałam w salonie okręcona w 4 koce i  dalej było mi zimno. Czułam w kościach, że nie łatwo będzie mi wyjść z tego przeziębienia. Następnego dnia Wojtek pojechał na trening przed meczem z Newcastle. Długo zastanawiałam się czy iść w takim stanie na mecz ale jednak to zrobiłam. Strasznie źle się czułam ale zrobiłam to dla Wojtka. Chciałam go wesprzeć w tym meczu. Nie wiem dlaczego ale czułam, że to będzie ciężki mecz dla obu drużyn. Siedziałam sobie w loży VIP i obserwowałam sytuacje na boisku. Pierwszego gola dla Arsenalu zdobył Theo Walcott, który przebiegł się po szerokości boiska i spojrzał na mnie zataczając serduszko na swojej piersi. Zakłopotałam się nie co. Później już leciało jak szachownica. Wojtek puścił gola, później znów Arsenal strzelił, Wojtek znów puścił i Arsenal znów strzelił. Czwartego gola dla Arsenalu znów zdobył Theo i znów była podobna akcja jak w poprzednim. Kiedyś jak byłam z nim to lubiłam jak to robił. Lubiłam gdy dedykował mi każdego gola, ale teraz to troszkę nie wypada. Później 2 gole strzelił Giroud i na koniec jeszcze raz strzelił Theo. Tym razem gola celebrował razem z Gibbsem. I muszę powiedzieć, że świetnie to wyglądało.

Po meczu wbiegłam do tunelu, którym szli piłkarze i rzuciłam się na szyję Wojtkowi. Pocałowałam go namiętnie nie zważając na to, że jestem chora i mogę go zarazić. Kiedy już przypomniałam sobie o tym, oderwałam się od Wojtka i zobaczyłam że Theo patrzy się na nas. Niestety nie był zadowolony z tego. Westchnął ciężko i poszedł do szatni wyraźnie wkurzony. Podszedł do nas Boss.

- Lena trzymaj się z dala od Wojtka i reszty drużyny… - powiedział ze spokojem Boss
- Hmm… Dlaczego? – byłam lekko zdziwiona
- Widzę, że jesteś chora. Nie chcę mieć połowy składu w szpitalu. – uśmiechnął się
- Dobrze trenerze. Postaram się nie zbliżać do Wojtka i do reszty. – zasalutowałam i odprowadziłam Bossa wzrokiem do szatni
- Dasz radę trzymać się ode mnie z dala? – Wojtek spojrzał na mnie swoimi oczętami
- No nie wiem, nie wiem… - dałam mu ponownie całusa, ale tym razem w policzek – A teraz zmykaj do szatni. Źle się czuję i chcę już jechać do domu. Nie chcę być jeszcze bardziej chora.

Wojtek poszedł z resztą do szatni. Nie było go kilkanaście minut i zaczęło mi się nudzić. Jako pierwszy z szatni wyszedł Theo. Szedł dość szybko ale zatrzymałam go.

- Gratuluję zdobycia 3 goli – spojrzałam mu w oczy ale on unikał mojego wzroku
- Dzięki – odpowiedział chłodno
- Naprawdę to było coś…
- Jeśli nie chcesz to nie musisz tego robić – ponownie odpowiedział chłodno
- Ale chcę. Dlaczego taki jesteś? – spytałam – Widziałam co robiłeś podczas celebracji.
- Skoro widziałaś to wiesz co czuje. – w końcu spojrzał mi w oczy
- Chciałam ci jeszcze podziękować za to, że okryłeś mnie kurtką i zaniosłeś wtedy jak wrzucili mnie do wody.
- Nie ma za co – spojrzał mi w oczy i odszedł szybkim krokiem
- Ciebie też również było widzieć… - powiedziałam ale mnie chyba nie usłyszał
- Co chciał? – podszedł do mnie Wojtek
- Nic. Pogratulowałam mu zdobycia 3 goli, ale chyba jest na mnie zły. – chwyciłam Wojtka za rękę i wyszliśmy z The Emirates

Wracając do domu zajechaliśmy jedynie do apteki, bo znów łapała mnie gorączka. Późnym wieczorem czułam się jeszcze gorzej. Dreszcze nie przechodziły, ciągle kaszlałam i miałam 40 stopni gorączki. Bolały mnie wszystkie kości i mięśnie. Nie dałam rady się podnieść z kanapy.

- Lena, jedziemy do lekarza. – powiedział zmartwiony – Jest naprawdę źle.
- Nie. Do rana mi przejdzie. – ledwie powiedziałam
- Masz 40 stopni gorączki i dreszcze. Nie wiem co mam robić. Jedziemy do lekarza – nakazał
- Nikt mnie teraz nie przyjmie. Jest 23.00
- Pojedziemy na urazówkę… - przyniósł mi płaszcz i pomógł mi go założyć – Urazówka zawsze jest czynna

Przyniósł i założył mi buty a po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do szpitala. Przez kilkanaście minut czekaliśmy na izbie przyjęć ale bez skutku. Nikt się nie chciał nami zająć. Wojtek strasznie się wkurzył i zrobił awanturę na pół szpitala. W końcu przyjął mnie młody i bardzo przystojny lekarz.

- No to kogo my tu mamy? – wszedł do gabinetu lekarz, który gapił się w kartę pacjenta
- Lena, Lena Petrov proszę pana… - ledwie z siebie wykrztusiłam
- Ta Lena Petrov? – spojrzał w końcu na mnie i uśmiechnął się – Złota Olimpijka 2012
- Tak, ta Lena Petrov – ja również się uśmiechnęłam
- Więc co się dzieje? – spytał grzecznie
- Ma bardzo wysoką gorączkę, dreszcze, bolą ja wszystkie mięśnie… - odpowiedział bardzo szybko zdenerwowany Wojtek
- Spokojnie Wojtek – powiedziałam – Więc mam wszystko to co opisał chłopak.
- Zdejmij proszę bluzkę. Osłucham cię – posłusznie zdjęłam z siebie bluzkę – Teraz wdech – dotknął moich pleców zimnym stetoskopem  a ja dygnęłam gdy poczułam zimno – A teraz wydech. Ponów to kilka razy – powiedział łagodnie – Teraz obróć się i znów głęboko oddychaj – zaczął mnie osłuchiwać. Po krótkiej chwili obejrzał moje gardło i pokręcił głową
- Coś nie tak? – spytałam
- Masz zapalenie płuc i to bardzo ostre. Nie wiem gdzie się tego nabawiałaś, ale gdybyś nie przyszła to mogłoby się to skończyć nienajlepiej. Wypiszę ci antybiotyki. Będziesz je brać przez 10 dni, 2 x dziennie i wrócisz na kontrole 9 stycznia. Przy tym antybiotyku nie możesz brać innych leków, ale naprawdę żadnych innych leków. Nawet jeśli by cie głowa bolała to też nie możesz. Nawet… - zaśmiał się – Nawet od wiesz czego nie możesz brać…
- Dobrze, nie będę niczego brać – również się zaśmiałam wiedząc, że chodzi mu o antykoncepcje. Podał mi receptę – Dziękuję panie doktorze – uśmiechnęłam się i wyszliśmy z izby przyjęć

Wróciliśmy do domu i od razu Wojtek kazał położyć mi się do łóżka. Zrobił mi herbatę i usiadł przy mnie.

- Wojtek, nie możesz przy mnie siedzieć. Nie chcę abyś się zaraził – pociągnęłam nosem
- Nie zarażę się. – wziął moją dłoń i ścisną ją
- Zarazisz się. Nie chcę abyś był chory na mecz z Southampton.
- Nie wystąpię w meczu z Southampton – powiedział całkiem poważnie
- Co takiego? – poruszyłam się
- Musi się ktoś tobą zająć – powiedział czule patrząc mi w oczy
- Nie możesz tego zrobić. Wychodzisz zawsze w pierwszej jedenastce. Ja sobie świetnie sama poradzę. Zresztą to tylko zapalenie płuc, nie jakaś obłożna choroba.
- Ale… - zaczął
- Nie ma żadnego ale, ok? Zagrasz najlepiej jak potrafisz i tyle! A mną się nie przejmuj. Obejrzę sobie meczyk w TV.

Następnego dnia wstałam chyba jeszcze bardziej obolała i przeziębiona niż dnia wcześniejszego. Wojtek ciągle nade mną skakał jakbym była chora na niewiadomo co. A to tylko zwykłe przeziębienie, znaczy zwykłe zapalenie płuc. Gdzieś tak koło godziny 15.00 zjawiło się moje wybawienie. Przyjechał do nas Łukasz. Martwił się o mnie więc postanowił wpaść.

- Jak się czujesz? – usiadł obok mnie
- Okropnie ale może za kilka dni będzie lepiej. No i chwała Bogu, że mam przy sobie Wojtka, który dba o mnie i na nic mi nie pozwala – spojrzałam na Wojtka z uczuciem
- Martwię się o nią ale Lena nie daje tak łatwo sobą dyrygować – Wojtek odwzajemnił uśmiech
- Bo jak zwykle przesadzasz. To tylko zapalenie płuc. – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem
- Wojtek, mógłbyś sprawdzić czy nie ma ciebie w salonie? – powiedział złośliwie Łukasz
- Okay… Widzę, że nie jestem tu mile widziany… - wyszedł z mojego pokoju
- Przestań Łukasz! – warknęłam do niego
- No co? – wzruszył ramionami – Nie będę darzyć go sympatią do tej pory aż z nim nie zerwiesz
- Rozmawialiśmy już o tym. Zrobię to w odpowiednim czasie. – chwilę później – Widzisz jak on się mną zajmuje. Każda normalna dziewczyna o takim  marzy.
- Ty już miałaś takiego chłopaka… - zaczął
- Znów zaczynasz? – przerwałam mu
- Dobra, przepraszam… Więcej nie będę. – chwilkę później – Więc jak nabawiłaś się tego zapalenia płuc?
- To długa historia… - chciałam wyminąć temat
- Ty popatrz… A ja mam dziś mnóstwo czasu… - zaśmiał się
- No dobra. Alex, Jack, Carl, Kieran i Aaron wrzucili mnie do jeziora no i efekty teraz widać.
- Oni są nienormalni. Czasami ich głupota zaczyna przerażać normalnego człowieka.
- Wiem, ale cóż poradzić… - wzruszyłam ramionami i kichnęłam
- Na zdrowie – powiedział a ja ponownie kichnęłam – No a jak się wam udał wyjazd?
- Było ciekawie… - uśmiechnęłam się głupio
- Ciekawie, tak? Opowiadaj…
- W sumie to nie ma co opowiadać. Byłam jako jedyna dziewczyna w męskim gronie, wrobili mnie że tak powiem. Zrobiliśmy ognisko no i wrzucili mnie do jeziora.
- A było coś między tobą i Theo? – spytał się a ja się zawahałam i wywróciłam oczyma – Uuuu! Było coś!
- Tak, rozmawialiśmy ze sobą. – próbowałam ominąć temat
- Tylko rozmawialiście? – uśmiechnął się cwaniacko
- Tak, tylko rozmawialiśmy. – próbowałam ukryć uśmiech – No a jak tam twoja kontuzja? – zmieniłam temat
- Ładna próba… - zaśmiał się – Powoli dochodzę do siebie.
- Jak długo jeszcze nie będziesz mógł grać?
- Może miesiąc, może dwa. To zależy jak pójdą testy sprawnościowe.
- Mam nadzieję, że pójdą dobrze.
- Ja też, ale Boss że tak powiem dał mi zielone światło w styczniowym okienku transferowym – zasmucił się
- Co?! Nie może tego zrobić! – oburzyłam się
- Może, i jak będzie mieć ochotę to zrobi to. Za pół roku kończy mi się kontrakt i może ze mną go nie przedłużyć.
- Musisz być dobrej myśli.
- Jestem, ale zdaje mi się, że wrócę do Polski w lipcu.
- To ja wracam razem z tobą, okay? – położyłam dłoń na jego udzie
- Spokojnie Lena, to dopiero za pół roku. Do tego czasu wszystko może się zdarzyć – ścisnął moją dłoń

Somewhere and nowhere at Arsenal Training

- Jak Lena? – spytał skruszony Carl a zaraz a nim stali Aaron, Jack, Kieran i Alex
- Chora. Załatwiliście ją na cacy – odpowiedział Wojtek
- Bardzo się rozchorowała? – spytał Jack
- Bardzo. Ma ostre zapalenie płuc. Co wy sobie myśleliście robiąc to, co?
- To miała być zemsta za to, że kazała nam sprzątać – powiedział Aaron
- No, bardzo inteligenta zemsta. Gratuluje inteligencji. – powiedział z wyrzutem Wojtek
- Jest nam strasznie głupio – powiedział Alex
- Mam nadzieję, że macie wyrzuty sumienia. – powiedział ze spokojem i wyszedł z szatni

Po drodze do domu Wojtek zajechał do chińskiej restauracji po chińskie żarcie. Kiedy go ujrzałam z jedzeniem byłam w siódmym niebie. Usiadł przy mnie i podał mi kubełek. Włączyliśmy mecz który właśnie leciał i zaczęliśmy konsumować żarełko. Oglądaliśmy właśnie mecz, w którym grało ManUTD. Leciały ostre słowa w stosunku do van Szmaty czy Shreka. Boże! Jak ja tych dwóch szmaciarzy nienawidziłam. Zwłaszcza van Szmaty.  Gdzieś tak w połowie meczyka niespodziewanie wpadli do nas Jack, Alex, Carl, Kieran i Aaron z wielkim bukietem czerwonych róż.

- Lena, tak bardzo chcieliśmy ciebie przeprosić. – zaczął kajać się Jack
- Naprawdę jest nam przykro. Nie wiedzieliśmy, że będą takie tego konsekwencje… - wtrącił Alex
- Czy jest szansa, że nam wybaczysz? – spytał Carl wręczając mi wielki bukiet czerwonych róż
- Co się stało to się nieodstanie. – powiedziałam dość oschle
- Lena, tak ładnie cie błagamy… - powiedział Alex, który stanął na kolana a zaraz za nim reszta chłopaków
- Jestem na was wściekła bo cholernie źle się czuje i przez to cierpię. Ale wybaczam wam.
- Naprawdę? – spytał ucieszony Jack
- Tak, Naprawdę. Tak szczerze to chyba nie mogłabym się na was dłużej gniewać. Zbyt bardzo kocham moich wariatów – uśmiechnęłam się do nich

Wtedy wszyscy rzucili się na mnie i zaczęli mnie ściskać. Ledwie się wyrwałam. Kiedy już miałam pełną swobodę ruchów zasiedliśmy wszyscy przed TV i dokończyliśmy oglądanie meczu. Zanim przyszli winowajcy to było znacznie ciszej przy oglądaniu, niestety teraz nie dałam rady wysiedzieć z nimi i poszłam do swojego pokoju.

Następnego dnia był mecz z Southampton. Niestety nie mogłam na nim być, więc życzyłam tylko Szczęsnemu szczęścia na meczu i pojechał na Liberty Stadium sam. O wyznaczonej godzinie włączyłam TV i zaczęłam oglądać mecz. Niestety byłam zawiedziona, że tak słabo grają. Widać było, że Jack i Theo się bardzo starają. A po Theo widać było, że bardzo chce strzelić kolejnego gola dla Arsenalu. Końcowy wynik bardzo mnie zasmucił. Gdyby nie błąd sędziego, samobój i dość dobre interwencje Wojtka to z pewnością byśmy przegrali z kretesem.

Po meczu Wojtek wrócił strasznie wkurzony. Wszedł do mieszkania z wielkim hukiem. Rzucił na podłogę torbę i zrzucił byle gdzie buty. Nie dziwiłam mu się, że był taki zdenerwowany. Każdy by był. Ja tak samo byłam trochę zmieszana tym wynikiem. Wojtek wszedł do mieszkania i nawet mnie nie zauważył. Jak wszedł tak od razu poszedł do łazienki. Trudno, skoro tak woli odreagować by się na mnie nie wyżyć, no to ok. Skoro jego nie  ma, to postanowiłam zadzwonić do Jacka.

- Cześć Jack, jak samopoczucie? – spytałam kiedy odebrał
- Kiepsko, mogliśmy lepiej… - jego głos był wyraźnie smutny
- Wiem, następnym razem będzie lepiej.
- Tylko w tej sprawie do mnie dzwonisz?
- Nie, w sumie to dzwonię do ciebie po to było złożyć ci życzenia, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARY!
- Jaki tam stary? Mam dopiero 21 lat – zaśmiał się
- No co. Zawsze to już bliżej niż dalej – również się zaśmiałam
- Dzięki za życzenia. Cieszę się, że pamiętałaś. – słychać było, że ma weselszy głos
- Zawsze pamiętam. Jak mogłabym kiedykolwiek zapomnieć. Tylko szkoda, że składam ci je przez telefon. Wolałabym osobiście, ale jak wiesz chora jestem i Wojtek nie pozwala mi wychodzić na zewnątrz.
- Nic nie szkodzi. Ważna jest pamięć…

Na tym zakończyła się nasza rozmowa bo z łazienki wyszedł Wojtek. Dalej na jego twarzy było widać grymas niezadowolenia ale był już znacznie mniej wkurzony. Wszedł do kuchni zrobił nam herbatę i usiadł przy mnie obejmując mnie ramieniem.

- Następny mecz będzie lepszy – powiedziałam wtulając się w ramię Wojtka
- Mam nadzieję, bo jak znów przyczepi się do nas zła passa to chyba nerwowo nie wytrzymam.
- Spokojnie Wojtek. Jeszcze przyjdzie wasz czas i będziecie w formie.
- No ja mam nadzieję. – zamyślił się na chwilę – Niektórzy mówili, że w połowie sezonu będziemy w szczytowej formie ale jak widać nasza forma jest denna.
- Jeszcze będziecie w dobrej formie. I zdobędziecie najwyższe trofeum – uśmiechnęłam się do chłopaka i dałam mu całusa w usta.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Wczorajszego meczu to nawet nie chce mi się komentować. Żal, żal, żal… Jedynie napiszę: Zapalmy znicz nadziei i żałoby [*]

- Dziękuję za komentarze pod poprzednim. Bardzo dużo to dla mnie znaczy.
- Kolejny BILY? Nie mam zielonego pojęcia. Teraz całkowicie poświecę mój wolny czas szkole i sesji.
- Powiadomienia o nowościach wstawiajcie w SPAM (link na górze). Każdy komentarz dodany pod rozdziałem automatycznie usuwam. Zresztą opowiadania, które czytam dodałam do obserwacji. No i ja zawsze w SAPM zaglądam, więc nie bójcie się. Na pewno dopadnę wasze opowiadanie.
- U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki”,  gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.
- Przepraszam, że błędy i literówki. Jeśli jakieś są to proszę dajcie mi znać. Każda krytyka jest dla mnie ważna. Zawsze staram się coś zmienić, jeśli istnieje takowa potrzeba.

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.