piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 9|IX



Wyszłam na zewnątrz. Nie czekałam zbyt długo bo po kilku minutach pod mieszkanie Wojtka podjechał Łukasz. Byłam pewna, że zacznie mnie przekonywać lub coś, a tu nic. Bez słowa zapakował moją walizkę do bagażnika i pojechaliśmy na lotnisko. Prawie przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, co strasznie mnie denerwowało, więc jako pierwsza postanowiłam przerwać tą ciszę.

- Jesteś na mnie zły – spojrzałam na Łukasza, ale ten nic nie odpowiedział – Wiem że jesteś ale tak będzie lepiej…
- Lepiej dla ciebie czy… dla ciebie? – powiedział zimnym głosem
- Przestań! Robię przysługę społeczeństwu wracając do Polski – oburzyłam się lekko
- Przysługę społeczeństwu?? Czy ty siebie słyszysz?! – wkurzył się – Boże! LENA! – walnął dłonią w kierownicę
- Czego ty ode mnie chcesz lub oczekujesz?! Czy ty nie widzisz, że ja też cierpię! – prawie krzyknęłam, chyba to był pierwszy raz kiedy podniosłam na Łukasza głos – Cierpię za każdym razem kiedy widzę Theo, myślisz że to jest łatwe?! Nie jest to łatwe kiedy widzisz go praktycznie codziennie!
- Wiem, że to nie jest łatwe. – również podniósł głos - Ale poddałaś się walkowerem!
- Zamknij się! Nie chcę już tobą rozmawiać! Chcę już być w samolocie! – westchnęłam głęboko

Resztę drogi spędziliśmy w totalnej ciszy. Rozumiem, że może być na mnie zły ale bez przesady. W końcu to moja decyzja i uważam, że tak będzie lepiej. Ja ułożę sobie na nowo życie, Theo i Wojtek również. Po kilku minutach dojechaliśmy na lotnisko. Razem z Łukaszem poszliśmy do kasy biletowej. Łukasz się ani słowem do mnie nie odezwał. Nie byłam na niego za to zła, rozumiałam to i nie miałam prawa być za to zła. Podeszłam do kasy zostawiając go na chwilę samego. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak rozmawia przez telefon.

- Theo, stary… Długo nie odbierasz… - powiedział Łukasz
- Byłem pod prysznicem. Coś się stało? – spytał zaniepokojony Theo
- Tak, masz 30 minut zanim Lena wyleci do Polski. – powiedział szybko
- Słucham?? – był zszokowany – 30 minut??!!
- Tak, jesteśmy już na lotnisku. Za 30 minut Lena wsiądzie do samolotu i odleci. Jeśli naprawdę ci na niej zależy, to masz tylko 30 minut.
- Zatrzymaj ją najdłużej jak możesz. Już jadę! – rozłączył się
- Z kim rozmawiałeś? – podeszłam do Łukasza
- Ania pytała się czy dotarliśmy na miejsce. Niestety musiałem jej powiedzieć, że tak…
- Łukasz – dotknęłam dłonią jego policzek – Przecież nie wylatuje na drugi koniec świata. Spotkamy się szybciej niż myślisz. No i będziemy codziennie rozmawiać przez skype, telefon. Nie będzie aż tak źle. – uśmiechnęłam się czule
- Może nie będzie, ale i tak uważam, że źle robisz wyjeżdżając.
- Mam do ciebie prośbę…
- Nie dość że wyjeżdżasz to jeszcze masz prośbę. – pokręcił głową - Jaką??
- Doprowadź sprawę Jacka i Sophie do końca.
- Swatasz ich ze sobą?? – spojrzał na mnie zdziwiony
- Tak, chcę aby Jack był szczęśliwy a Sophie jest dla niego idealna. Zrobisz to dla mnie?
- Dla ciebie zrobię wszystko. – uśmiechnął się
- No dobra. Czas się pożegnać. Muszę już wsiadać… - chwyciłam za swoją walizkę
- Już? Przecież masz jeszcze około 20 minut.
- Tak, ale już muszę wsiąść. Wiesz jak to wszystko się odbywa. – wstałam – Więc… Do zobaczenia wkrótce – uścisnęłam go
- Już za tobą tęsknię, Lena… - uścisnął mnie mocno – Mam nadzieję, że wrócisz do mnie. W moim domu zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce.
- Dzięki za propozycje – odsunęłam się od chłopaka – Wiem, że na ciebie zawsze mogę liczyć. Do zobaczenia wkrótce.. – odwróciłam się i zaczęłam zmierzać ku przejściu.

Zatrzymałam się na chwilkę zanim weszłam do tunelu. Odwróciłam się do Łukasza i pomachałam mu ostatni raz a on pomachał mi. Jego mina była taka smutna, taka pełna bólu, że aż mnie serce zaczęło bolec. Ale nadszedł czas… Odwróciłam się ponownie i zaczęłam iść tunelem do samolotu. Serce mnie bolało ale to dobra decyzja. To jest chyba jedyna dobra decyzja jaką w życiu podjęłam.
*
Wsiadła. Wiedziałem, że jej długo nie zatrzymam. Mam tylko nadzieję, że Theo zaraz przyjedzie i nie będzie za późno. Spojrzałem na zegarek. Zostało się tylko 10 minut do zamknięcia drzwi a jego jeszcze nie było.  Zacząłem się denerwować. Obawiam się, że jego szybkość na boisku nie pomoże kiedy samolot będzie startować. Ponownie spojrzałem na zegarek. Zostało się tylko 8 minut. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem, ale nie odebrał. Coś się stało?? Miał wypadek?? W głowie krążyły mi różne myśli. Znów spojrzałem na zegarek… Zobaczyłem go. Biegnie w moją stronę.

- Stary, gdzie byłeś?! – położyłem dłoń na ramieniu Theo
- Korki – wydyszał – Gdzie jest Lena? – rozejrzał się wokoło
- Za późno. Wsiadła do samolotu, ale może jeszcze zdążyć.
- Co?! To nie możliwe. – spojrzał w kierunku przejścia i zobaczył, że właśnie zamykają tunel

Zerwał się i pobiegł w stronę tunelu. Ale zatrzymał go ochroniarz.

- A pan dokąd? – przytrzymał chłopaka
- Muszę wejść do tego samolotu? – powiedział zdenerwowany
- Nie można już wejść. Drzwi zostały zamknięte – chwilę później – A ma pan bilet?
- Nie, ale muszę tam wejść!
- Tym bardziej bez biletu nie mogę pana tam wpuścić.
- Ale ja muszę tam wejść. Tam jest moja dziewczyna. Kocham ją i nie chcę aby wyleciała.
- A ja kocham swoją matkę i nie chcę aby umarła. – zaśmiał się - Przykro mi. Nie mogę pana przepuścić. Samolot zaczyna kołować.
- Świetnie! Straciłem ją! – odszedł zrezygnowany i podszedł do Łukasza
- I co? – spytał zaniepokojony
- Nic, straciłem ją! – westchnął ciężko – Samolot już kołuje…
- Przykro mi. Starałem się. Mogłem zadzwonić wcześniej, ale Lena mnie całkowicie zaskoczyła.
- To nie twoja wina, tylko moja. Mogłem wtedy inaczej postąpić, ale cóż… Co się stało to się nie odstanie – ze zrezygnowaną miną wrócił do samochodu.
*
Zajęłam swoje miejsce, rozsiadłam się wygodnie i zapięłam pas. Po chwili założyłam na uszy słuchawki i włączyłam muzykę. Spojrzałam w małe okienka spoglądając na Łukasza, który wciąż stał przy wejściu i mi machał. Pomachałam mu i po chwili zdębiałam. Zdębiałam, bo zobaczyłam Theo. Byłam w istnym szoku i byłam dosłownie pewna, że to Łukasz po niego zadzwonił. Kiedy go ujrzałam coś we mnie pękło. Zerwałam się ze swojego miejsca i pobiegłam do wyjścia. Lecz niestety zostałam zatrzymana przez stewardessę.

- Co pani robi? – spytała uprzejmie kiedy chciałam wyjść
- Chcę wysiąść – odpowiedziałam spokojnie
- To nie jest już możliwe. Drzwi są zamknięte. Otworzenie ich powoduje nałożenie kary w wysokości 25 tyś funtów – wytłumaczyła ze spokojem
- O nie… Ale ja muszę wyjść! Błagam, nie da się nic zrobić? – spytałam błagalnie
- Przykro mi. Proszę wrócić na swoje miejsce… - nakazała po czym udała się do kabiny kapitańskiej

Moje całe życie jest przeciwko mnie! Trudno się mówi, klamka zapadła. Tak jak nakazała mi stewardessa, wróciłam na swoje miejsce i znów nałożyłam słuchawki na uszy. Spojrzałam jeszcze raz w okienko i po policzku zaczęły cieć mi łzy, łzy smutku i rozpaczy. Patrzyłam się jak Theo patrzy się na samolot. Serce zaczęło boleć mnie jeszcze bardziej. W tym momencie nienawidziłam siebie. Nienawidziłam siebie tak bardzo, że mogłam już umrzeć.  Ale wracam… Wracam do Polski by ułożyć sobie życie na nowo. Z drugiej strony to już nie mogłam się doczekać kiedy ujrzę swoich rodziców. Moją najukochańszą na świecie mamę, która jest zarazem moją najlepszą przyjaciółką. Moja mama wykłada angielski na uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i to dzięki niej zawdzięczam wszystko to osiągnęłam. Zawsze ze wszystkiego jej się zwierzałam i już nie mogę się doczekać kiedy znów szczerze z nią porozmawiam. Mój ojciec zaś jest inny. To istny tyran, bo podczas mojej kariery jako gimnastyczki był moim trenerem, ale cieszę się że go znów zobaczę. Czasami jego terrorystyczna postawa mnie denerwuje ale to najukochańszy i najbardziej opiekuńczy ojciec na świecie. W końcu tylko ma jedną córeczkę. Po około godzinie byłam już na lotnisku w Poznaniu. Mieszkam na obrzeżach Poznania, więc jeszcze sporo drogi przed nami. Wysiadłam z samolotu i od razy ujrzałam swojego ojca. Podbiegłam do niego i  uścisnęłam go najmocniej jak potrafiłam.

- Tato! – w tuliłam się w ojca – Dobrze cie znów widzieć.
- Ciebie również, córeczko. – ucałował mnie w głowę – Jedziemy. Mama już nie może się doczekać.
- Dobrze – posłałam mu słodki uśmiech i poszliśmy do samochodu.

Wpakował moją walizkę do bagażnika i odjechaliśmy. Przez chwilę siedzieliśmy w samochodzie i nie odzywaliśmy się do siebie. Zaczęłam myśleć o tym feralnym wylocie z Londynu i po policzku popłynęła mi zła, którą zauważył ojciec.

- Coś się stało skarbie? – spojrzał przez chwilę na mnie
- Nie, nic się nie stało. Troszkę smutna jestem. – pociągnęłam nosem
- Smutna?? Dlaczego? Coś się stało? – spytał zmartwiony
- Przed wylotem zraniłam kilka osób i czuję, że one mnie teraz nienawidzą. Zresztą sama siebie teraz nienawidzę, więc wiesz tato…
- Skarbie nie mów tak. Na pewno te osoby zasłuży na ten los.
- Obawiam się, że nie. Ale cóż… Jestem już w Polsce. Stało się. Już nic na to nie poradzę.
- Właśnie zdziwił nas ten nagły przylot. Powiesz mi co się stało?
- Tato, proszę… Nie chcę teraz o tym gadać. Może później.
- Dobrze skarbie. Nie musimy teraz o tym rozmawiać. Cieszę się ze wróciłaś… - uśmiechnął się czule do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.

Właśnie wyjechaliśmy z centrum Poznania i byliśmy już na prostej drodze do mojego domku. Nie jest on jakiś nadzwyczajny. Zwykły prosty jednorodzinny dom na skraju miasta. Kiedyś, jak jeszcze trenowałam gimnastykę w Polsce to mieszkaliśmy w centrum, ale później przeprowadziliśmy się tu no a kilka miesięcy później dołączyłam do gimnastyków w Anglii. Byłam ciekawa czy rodzice zmienili coś w moim pokoju. Znając moich rodziców pewnie nie, bo zbyt bardzo szanują moją prywatność. W końcu dojechaliśmy i od samego progu, witała mnie moja mama. Była niezmiernie ucieszona moim widokiem i była gotowa mnie za ściskać na śmierć.

- Lena! Tak się cieszę, że znów ciebie widzę. – uścisnęła mnie mocno
- Mamo, zaraz mnie udusisz! – powiedziałam a ta zaraz mnie puściła
- Dziwisz się mi? Nie widziałam mojej córeczki od prawie roku. – uśmiechnęła się czule
- Mamo przecież często rozmawiałyśmy na skype. No i widziałaś mnie na Igrzyskach w Londynie. Więc nie gadaj, że rok, bo tylko 6 miesięcy – uśmiechnęłam się do matki
- To i tak dużo. Chodź! Siadaj – pociągnęła mnie do salonu – Opowiadaj!
- Wybacz mamo, ale jestem troszkę zmęczona. Mogę pójść się położyć. Obiecuje, że wieczorem wam po opowiadam trochę, okay?
- Dobrze, leć… - uśmiechnęła się – Robert, zanieś Leny walizkę do jej pokoju.
- Sama nie może? – mama posłała mu groźne spojrzenie – No dobrze. Niech ci będzie.

Moi rodzice za grosz się nie zmienili. Mama jak zwykle ta sama władcza kobieta, która sprawowała władzę w domu. A mój ojciec może i tyran, ale zawsze jej ulegał. Uważam że mam fajnych rodziców. Nigdy nie sprawiali mi problemów, ja im też nie sprawiałam problemów. Zawsze mnie wspierali, byli przy mnie. Są zabawni, potrafią śmiać się z samych siebie. Nie biorą niczego na poważnie, zawsze z dystansem. Może czasami są zbyt opiekuńczy ale kocham ich za to, bo właśnie tacy są rodzice.

Weszłam do swojego pokoju i zdumiało mnie to, że nic się z nim nie zmieniło. Matowe ściany w kolorze lekkiego fioletu i rożne kształty kwiatów w kolorze czarnym. Duże łóżko z fioletowo-czarną narzutą nie zmieniło swojego położenia od ponad 10 miesięcy. Obok łóżka stał stolik nocny z lampką, budzikiem, i zdjęciem. Na zdjęciu byłam ja, Wojtek, Łukasz, Alex, Kieran, Jack, Carl, Aaron i Theo. Pamiętam, że to zdjęcie zrobiliśmy na London Eye. Nasze miny były dość głupkowate ale oto w tym zdjęciu chodziło. Nie być poważnymi tylko roztrzepanymi dzieciakami. Ja i Theo byliśmy wtedy w sobie tacy zakochani. To było nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Miesiąc później doszło do tragedii w moim i Theo wykonaniu.

- Dziękuję ze nic nie zmienialiście w moim pokoju – powiedziała do ojca, który właśnie wtargał moją walizkę do pokoju
- Dlaczego mieliśmy coś zmieniać? Przecież to twój pokój.
- I tak dziękuję. – dałam mu całusa w policzek po czym wyszedł z pokoju zamykając drzwi.

Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Naprzeciwko łóżka stała wielka szafa a obok niej półka z moimi ulubionymi książkami. Kiedyś jak byłam młodsza to uwielbiałam czytać. Uwielbiałam przenosić się do świata pisanego. Czasami aż ciężko było mi z niego wrócić, więc pochłaniałam książki tonami. Na jednej ze ścian mojego pokoju wisiały dziesiątki zdjęć. Podeszłam więc do nich i zaczęłam się im uważnie przyglądać. Głównie byłam na nich ja i Theo, ale byli również moi zwariowani Arsenalowi przyjaciele i przyjaciele ze szkółki gimnastycznej. Widząc zdjęcia z Theo zrobiło mi się smutno, bowiem wspomnienia wróciły. Były tam zdjęcia z naszego pierwszego spotkania, z pierwszej randki i innych spotkań. Zdjęcia te wywołały masę bolesnych wspomnień, dlatego zdjęłam wszystkie zdjęcia z Theo i schowałam je do pudełka w szafie. Po kilku minutach położyłam się na łóżku i zasnęłam. Kiedy tylko się obudziłam to tak jak obiecałam mamie, zeszłam na dół by im trochę po opowiadać. Oczywiście mama musiała się zapytać, dlaczego wróciłam, więc na poczekaniu wymyślałam historyjkę, że tęskniłam za domem i że już dawno to planowałam. Moja mam chyba w to nie uwierzyła bo zaraz jak zjedliśmy kolacje to przyszła do mojego pokoju. Ale o tym za  chwile. Po kolacji wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam z torby telefon i włączyłam go wreszcie bowiem od samego rana był wyłączony. Jak tylko to zrobiłam to dostałam chyba ze 100 powiadomień z poczty głosowej. Postanowiłam je wszystkie usunąć. Nie chcę sobie pogarszać humoru, w końcu chcę zacząć tu nowe życie. Później zaczęły przychodzić sms’y. Głównie były to sms’y od Wojtka, który zamartwiał się o mnie. Napisałam Wojtkowi, żeby się o mnie nie martwił. Postąpiłam tak jak powinnam postąpić. Również dostałam sms’a od Łukasza, któremu odpisałam, że jestem już w Polsce cała i zdrowa. Napisałam mu też, że musimy pogadać na skype i że będę wieczorem. Chciałam go opieprzyć za to, że powiedział Theo że wyjechałam. Dostałam też kilka płaczliwych sms’ów od Theo, ale jemu nie odpisałam. Po chwili do mojego pokoju rozległo się pukanie.

- Proszę… - powiedziałam i do pokoju weszła moja mama
- Śpiąca? – spytała czule mama po czym usiadła obok mnie
- Nie, w sumie wyspałam się w dzień. Co cie do mnie sprowadza? – spytałam
- Sądzę, że nie powiedziałaś nam całej prawdy. Co się takiego stało, że tak nagle wróciłaś?
- Długa historia… Nie masz tyle czasu… - zaśmiałam się
- Mamy całą noc… - uśmiechnęła się
- Nie masz przypadkiem jutro wykładów na uniwerku??
- Lena, nie zmieniaj tematu. Wiedzę, że coś się stało. Czy to chodzi o Theo? Coś nie tak w waszym związku? – pogładziła mnie po włosach
- Ja i Theo to już przeszłość. Nie jesteśmy razem od 9 miesięcy.
- Co takiego? Chyba się przesłyszałam… - była w lekkim szoku
- Nie, nie przesłyszałaś się. Zerwałam z Theo 9 miesięcy temu. – po moim policzku znów pociekła łza
- Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś? – spojrzała na mnie czule i przytuliła mnie
- Bo to zbyt bolesny dla mnie temat. – przytuliłam się do matki – I jakoś nie miałam chęci rozdrapywać ran które ledwo się zabliźniły.
- Przykro mi Lenka, Byliście taką śliczną parą. Ojciec nawet go polubił.
- Wiem… Mi też było wtedy przykro, ale nie miałam wyjścia. Musiałam tak postąpić.
- Dlaczego z nim zerwałaś? Zdradził cie?
- Nie, chociaż w pewnym sensie to zrobił… - posmutniałam jeszcze bardziej
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim opowiedzieć… - pogłaskała mnie po plecach
- Wiem, ale nie wiem czy będziesz zadowolona, bo 9 miesięcy temu zataiłam przed wami jeszcze jedną sprawę.
- Mi możesz powiedzieć wszystko. Na pewno nie będę krzyczeć. Cokolwiek się stało to i tak jest już przeszłość.
- No dobrze… - westchnęłam i zaczęłam monolog – Pamiętasz jak zadzwoniłam do ciebie w kwietniu i powiedziałam, że się czymś strułam do non stop wymiotuje – mama kiwnęła głową na tak – No to nie było zatrucie… - zawahałam się przez chwilę, a mama zrobiła minę jakby domyślała się o co chodzi – 2 dni później dowiedziałam się ze jestem w ciąży. Wiem… - już mama chciała mi przerwać ale weszłam jej w słowo - Przepraszam! Powinnam wam powiedzieć, ale nie mogłam. Powiedziałam o tej szczęśliwej nowinie Theo. Ale Theo… No cóż… Theo zdezerterował. Albo może tylko ja odniosłam takie wrażenie. W każdym bądź razie wyszedł i nie wrócił na noc do domu. Nie było 3 dni z rzędu, więc spakowałam swoje rzeczy do walizki i pojechałam do Łukasza. Nic mu nie powiedziałam o tym co zaszło. Powiedziałam jedynie, że ja i Theo to już przeszłość. Napisałam później do Theo, że między nami wszystko skończone i żeby mnie nie szukał. Oczywiście szukał mnie, ale nikt mu nie powiedział, że jestem u Łukasza.
- Kochanie… - zaczęłam mama ale chyba nie wiedziała co powiedzieć – Minęło 9 miesięcy, więc chyba nie byłaś w ciąży….
- Bo poroniłam. Pamiętasz jak wylądowałam w szpitalu po jednym z treningów? – mama pokiwała twierdząco głową – Spadłam z poręczy asymetrycznych i poroniłam na skutek upadku. Błagałam lekarza by nie powiedział o tym trenerowi bo on by powiedział wam. Na moje szczęście nic nie powiedział. Od tamtej pory mieszkałam i byłam z Wojtkiem, który bardzo mnie wspierał.
- Skarbie tak mi przykro. Jest mi też przykro, że nam nie powiedziałaś. Gdybyś to zrobiła to na pewno coś byśmy poradzili na tą sytuację. Na pewno nie zostałabyś sama. Kochamy cie i zawsze znalazłabyś w nas wsparcie.
- Wiem, też was kocham ale tak bałam się reakcji ojca. On zawsze marzył by jego ukochana córeczka wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich. A skoro poroniłam to już nie stało mi na drodze.
- Nie mów tak. Ojciec na pewno by się ucieszył że zostanie dziadkiem. Może trochę za wcześnie, bo miałaś tylko 20 lat, ale na pewno by się ucieszył.
- Tylko proszę cię, nic nie mów tacie… Nie chcę widzieć jego reakcji na to co się stało.
- Dobrze, nic mu nie powiem. Zostanie to tylko między nami – przytuliła mnie ponownie – No a dlaczego teraz wróciłaś? Coś musiało się stać…
- Theo się stał. Zdarzyło się coś co nie powinno się stać. Przy okazji zraniłam kilka mi ważnych osób co namieszało mi w głowie, więc postanowiłam sobie wszystko na spokojnie ułożyć tu, w Polsce. Z dala od Londyńskich problemów.
- A co się stało, że "stał się Theo"? – moja mama jak zwykle dociekliwa
- Stało się coś co na pewno nie powinno się stać… -uśmiechnęłam się kątem
- Przespałaś się z nim, co? – jej mina sugerowała: wiem, że się z nim przespałaś więc nie zaprzeczaj
- No… Niestety tak… Ale to była tylko chwila słabości. Naprawdę, dla mnie to nic nie znaczyło.
- Lenka, dla kobiety to zawsze coś znaczy. Wiem, że ty lubisz się wypierać niektórych faktów, ale znam cię. Przecież jesteś moją córką.
- Masz racje, ale to już przeszłość. Teraz jestem tu a on jest tam, w Londynie. Mam nadzieję, że ułoży sobie na nowo życie.
- Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście – spojrzała na mnie kątem oka
- Tak, zabezpieczyliśmy się… - zaczerwieniłam się na twarzy – Jestem już trochę zmęczona, chyba się położę.
- Dobrze skarbie… Spij słodko… - ucałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju

Kocham moją mamę. Ona jest taka wyrozumiała i zawsze wie jak mi pomóc. Lepszej matki chyba sobie wymarzyć nie mogłam. Przez kolejny miesiąc wiodłam sobie spokojne życie w Polsce. W końcu Wojtek pogodził się z myślą, że wyjechałam i nasze rozmowy przez skype w końcu zaczęły normalnie wyglądać. Zaczęłam też gadać z Theo. Wiem, że to dziwne ale to już jest jakiś postęp z mojej i jego strony. A z Łukaszem to cuda niewidy odprawialiśmy kiedy gadaliśmy przez skype. Czasami Ania musiała nas uspokajać.  No, ale w końcu coś musiało zaburzyć mi ten spokój. Był to mój ukochany ojciec, który przy jednym z niedzielnych obiadów, ogłosił mi swoje plany.

- Zapisałem cie na krajowe mistrzostwa w gimnastyce – powiedział a zaraz po tym upił trochę soku
- Słucham?! – aż widelec wypadł mi z ręki – Że co zrobiłeś?
- No to zacznie się wojna… - skwitowała mama kręcąc głową
- Jak mogłeś to zrobić bez uprzedniego spytania się mnie!? Nie zgadzam się!
- Nie masz wyboru, już to zrobiłem – powiedział spokojnie, po czym ukroił kawałek schabowego
- Zawsze mogę się wypisać! – nastała chwila ciszy i ojciec spojrzała na mnie groźnie – Tak, zawsze mogę się sama wypisać.
- Lena, co ci szkodzi, co? Przecież jesteś mistrzynią olimpijską, więc nie widzę problemu… - powiedział ze spokojem
- Ja widzę, bo nie ćwiczyłam od ponad 5 miesięcy. Zresztą zakończyłam karierę. IO to był mój ostatni występ. A z drugiej strony po co mam komuś blokować miejsce. Pewnie wygram – tak wiem skromna jestem – a może ktoś inny bardziej zasługuje na wygranie.
- Lena… - zaczął ojciec
- Nie tato! Mogę przyjść na trening i trochę pouczyć młodą kadrę, ale na pewno już nie wrócę do gimnastyki, to jest już zamknięty rozdział dla mnie. – wstałam od stołu – Jutro mnie wypiszesz lub sama to zrobię. Wybieraj! – spojrzałam groźnie na ojca
- Dobrze, wypiszę cię. Ale liczę na to, że będziesz przychodzić na treningi. Twoja obecność doda
edzyariumna świecie mamę, któ®innym trochę wiary w siebie.
- Dobrze… - powiedziała już ze spokojem – Jutro zgłoszę się do lekarza na badania i zacznę przychodzić na treningi i tak nudzi mi się w domu…

Ojciec uśmiechnął się a ja wyszłam z kuchni. Jak on mógł to zrobić. Przecież dobrze wie, że już ten etap jest za mną. No nic… Następnego dnia z samego rana wstałam i udałam się do lekarza na badania wstępne. Ćwiczenia wysiłkowe i sprawnościowe poszły całkiem dobrze jak na osobę, która miała tyle miesięcy wolnego. Jeszcze czekałam tylko na wyniki badań krwi, które będą jutro rano. Nie wiem w sumie po co one są robione, ale jak tego wymagają to co ja mogę poradzić. Zaraz jak tylko wszyłam od lekarza to udałam się do swoje starej szkółki gimnastycznej. Opuściłam ją na rzecz angielskiej szkoły gimnastycznej w wieku 15 lat, ale mam do niej straszny sentyment, bo to tu wszystko się zaczęło. To właśnie ona otworzyła mi karierę na skalę międzynarodową.

Weszłam na salę i nastało wielkie poruszenie. Wszystkie dzieciaki jak tylko mnie ujrzały, zbiegły się do mnie. Miło jest wiedzieć, że jest się dla kogoś wzorem do naśladowania. W końcu kiedy ich ekscytacja opadła, mogłam wykonać swój pierwszy od 5 miesięcy występ. Zaczęłam od równoważni i byłam pod wrażeniem tego, że bo takiej przerwie wykonałam układ bezbłędnie. Co prawda zakręciło mi się lekko w głowie, ale uczucie tego, że mi się udało zdominowało wszystko. Następnie przeniosłam się na poręcze asymetryczne. Wskoczyłam na pierwszą poręcz i obróciłam się kilka razy aż zawróciło mi się w głowie. Z trudem przeskoczyłam na drugą poręcz. Ale i tu zaczęło mi być nie dobrze, więc szybko skoczyłam na trzecią i zakończyłam układ. Całość wszyscy skwitowali gromkimi brawami ale po kilku sekundach uciekłam do łazienki bo najzwyczajniej w świecie zerwało mnie na wymioty. Zaraz za mną pobiegł mój zmartwiony ojciec.

- Lena! Co się dzieje? – zobaczył mnie siedząc przy sedesie
- Wiedziałam, że tak to się skończy. Miałam za dużo przerwę i zrobiło mi się nie dobrze. No i ostatnio mam rozstrojony żołądek. Chyba się przytrułam czymś jak byliśmy na grillu u dziadków.
- Podać ci wody? – spytał zmartwiony
- Nie, już mi lepiej. – wstałam i podeszłam do ojca – Za kilka dni się już to unormuje… - weszliśmy ponownie na salę.

Usiadłam sobie na ławeczce i dalej obserwowałam jak młoda karda sobie ćwiczy. Fajnie jest patrzeć jak te dzieciaki robią to co lubią. Ale też przyuważyłam grupkę dziewczyn, które nie bardzo współgrały z innymi. Pewnie to tak zwane ‘divy’, ale postaram się oto by kolejne treningi były dla nich horrorem i zaczną się inaczej nosić. W końcu gimnastyka to sporty drużynowy i może są konkurencje solowe ale przede wszystkim to sport drużynowy. No cóż… Gdyby takie osoby nie istniały to zapewne byłoby nudno.

Następnego dnia około południa poszłam odebrać wyniki badań krwi, bo musiałam je okazać trenerowi, czyli mojemu ojcu. Weszłam do gabinetu i oczekiwałam przyjścia lekarza. Długo nie czekałam bo po kilku minutach do pokoju wszedł lekarz.

- I jak moje wyniki? Mam nadzieję, że bez problemu mogę wrócić?
- Niestety nie mogę udzielić ci pozwolenia. – powiedział z uśmiechem na ustach
- Co? – zdziwiłam się – Dlaczego? Przecież nie jestem chora. Gdybym była to na pewno bym się dowiedziała bo w grudniu miałam badaną krew.
- Grudzień był 2 miesiące temu… Podejrzewam że sporo się zmieniło w twoim życiu – ponownie się uśmiechnął
- Nie rozumiem… - zbił mnie totalnie z tropu – Powiedz mi w końcu? Zaczynam się denerwować.
- Nie masz się czym denerwować. – chwilę później – Przy takich badaniach jest wymagana próba ciążowa, więc zrobiliśmy ją, no i wyszła pozytywnie…
- Słucham? Ale jak?? – wbiło mnie w ziemię to co przed chwilą usłyszałam
- No wiesz… Kobieta + mężczyzna… - zaśmiał się
- No co ty nie powiesz! – prawie krzyknęłam
- Uspokój się. – powiedział spokojnie – Nie planowałaś tego, co? – pokiwałam twierdząco głową – Chcesz dowiedzieć się który to tydzień?
- Tak… - wyszeptałam lekko przerażona

Po chwili lekarz wwiózł do gabinetu ultrasonograf. Kazał położyć mi się na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry. Po chwili poczułam zimno na brzuchu. Leżałam i gapiłam się w sufit. Po kolejnych kilku sekundach poczułam jak przykłada mi coś do brzucha, mojego jeszcze płaskiego brzucha.

- Spójrz powiedział… - momentalnie obróciłam głowę w kierunku monitora – To jest właśnie jest twoje maleństwo – pokazał na owalny kształt na monitorze a mi w oku zakręciła się łza – I to jest 6 tydzień. Gratuluje przyszłej mamie i przyszłemu tacie.
- Nie będzie mieć taty to maleństwo – popłakałam się
- Przykro mi – nastała chwila ciszy – Zrobię ci zdjęcie na pamiątkę…

Pokiwałam tylko twierdząco głową i mogłam się podnieść. Wytarłam brzuch i naciągnęłam bluzkę. Po kilku minutach lekarz wręczył mi zdjęcie i mogłam wyjść z gabinetu. Z jednej strony się cieszyłam a z drugiej nie. Wróciłam do domu i bez słowa weszłam do swojego pokoju. Może by to zwróciło kogoś uwagę, ale nikogo akurat w domu nie było. Weszłam do pokoju i rzucałam się na łóżko. Położyłam dłoń na brzuchu i delikatnie zaczęłam go gładzić, uśmiechając się przy tym sama do siebie. Byłam w 100% pewna, że to dziecko Theo bo tylko z nim w ostatnim czasie uprawiałam seks. Ale byłam też w 100% pewna, ze nigdy nie zobaczy tego dziecka. Wychowam je sama.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem wiele to dla mnie znaczy.

Dziś rozdział najdłuższy ze wszystkich. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ale musiałam wiele rzeczy napisać. No a jak pisać to już pisać na całego.

Mam nadzieję, że podobała się wam playlista. Nie bez powodu wybrałam takie a nie inne piosenki :) Liczę że się podobały. 

W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie: 13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo (może nawet jutro po meczu, kto to wie)

Kolejny BILY?? Jak napiszę to dodam. 

Przepraszam za błędy i literówki. Możecie mi je śmiało wygarnąć. Jestem chora, mam zapalenie płuc i ledwie kontaktuje, bo mam gorączkę i boli mnie głowa, do tego mam przytkane uszy.

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N

20 komentarzy:

  1. SJIJLFKJ\;ALJF'\VJGVFJDXLVKSL;KGDSJG OMG LENA JEST W CIĄŻY AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! THEO WSKAKUJ W SAMOLOT I LEĆ DO POLSKI AAAAAAAAAAAAAAAAA O BOŻE AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, za jakże kreatywny i ekspresyjny komentarz. Bardzo dużo w nim emocji, ekspresji, uczuć i wyrazu.. Naprawdę nie wiem jak mam go skomentować.

      Już ci skomentowałam go GG ;P

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  2. O BOŻE LENA JEST W CIĄŻY !!!
    No jest to dla mnie lekki szok, tylko szkoda, ze chce je wychować sama. Wolałabym, żęby Lena wróciła do Londynu pogodziła się z Theo, potem byli by parą no i mieliby dziecko..... - idealnie :)
    Szkoda, że tak nie jest.. :( Chociaż, kto więc, nie wiem co masz w planach :)

    No i zazdroszczę Lenie, że ma taką wspaniałą matkę :D Moja jest nawet podobna, chociaż nie we wszystkich sprawach... Taka mama to marzenie ;D

    Piosenki są super, rozdział tak samo :)
    No i fajnie, że dzisiaj taki dłuższy ;D
    Pozdrawiam, Kamila <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, kto wie co moja poroniona główka jeszcze wymyśli xD

      Cieszę się, że muzyka się podobała.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  3. A już myślałam, że Theo jednak zdąży! Tzn. poniekąd zdążył, ale w sumie to nie :P (czy to co napisałam ma sens? :P)
    Lena ma super mamę! Sama bym chciała móc tak o wszystkim pogadać z moją! Zazdroszczę jej ;)
    No i mocne uderzenie na koniec - ciąża. Ja bym jednak wolała, żeby to dzieciątko miało tatę i poznało go jak najszybciej :D

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to co napisałaś nie ma sensu, ale domyślam się co miałaś na myśli :)

      Domyślam się, że każdy by chciał aby miało tatę. Ale los nie zawsze daje nam tego czego chcemy.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam N.

      Usuń
  4. jak czytalam ten rozdzial to mialam wrazenie, ze jest najkrotszy ze wszystkich :D ciekawi mnie rozwiniecie akcji "ciaza" :D moze cos sie zmieni i wychowaja dziecko wspolnie ? :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a jest najdłuższy ze wszystkich.

      Czy się coś zmieni?? Zobaczymy, bo zostało się tylko 2 rozdziały do epilogu.

      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam N.

      Usuń
  5. Dobra więc teraz Theo łapie samolot do Polski ( no bo chyba sobie nie odpuścił!) i leci do Leny. I wszystko się zajebiście układa, a oni są cudowną parą. To się musi stać ( wiem wiem, nie musisz mi pisać, że tak nie bedzie, bo wiem ze tak nie bedzie)
    Jest też druga opcja, że kiedy to Lena zdecyduje się wrócić to on już kogoś będzie miał.... Ale jednak wierze w szczęśliwe zakończenie tego opowiadania ;P

    Myślałam, że Lena jednak wysiądzie... Co to za kara - 25 tys. przy tygodniowce Walcotta 100 tys i byciu w koncu szczesliwa? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, myślisz, że ci powiem jakie będzie zakończenie?? Pff ;P

      Czy Theo odpuścił?? - Będzie o tym mowa w kolejnym rozdziale :)

      Czy będzie kogoś miał innego? - Już ci mogę powiedzieć, że nie.

      No tak. Co to 25 tysi przy jego jednej tygodniówce xD Ale wiesz trzeba dać trochę dramaturgi. I nie poprzestać na szczęśliwym zakończeniu.

      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam N.

      Usuń
  6. AAAAAAAAAAAAAAA, Lenka CONGRATULATIONS!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!! (o tym później)
    Rozdział świetny!!! Nie zanudziłaś nikogo:) Wciąga, więc szybko się czyta. Również miałam wrażenie, że jest najkrótszy. Cieszę się, że tak szybko napisałaś. :D
    Wiedziałam, że Theo nie zdąży, po prostu wiedziałam. Za pięknie by było... Dziwi mnie jednak, że on nie pojechał za nią.
    Lena ma zajebistą mamę, też taką chce! Spodziewałam się, że okaże się, że JEST W CIĄŻY(!!!), domyśliłam się po rozmowie z nią.:DDD Z Theo, to też było mi oczywiste. :3
    Ciekawe, jak tam sobie chłopaki radzą...może Arsenal się rozpada, bo na pewno teraz razem drużyna w jednym miejscu, to aż budynek się trzęsie.Theo vs. Wojtek..., na pewno Jack się przyłączy,pozostali też, w końcu ona była/jest oczkiem w głowie drużyny...
    Powinna powiedzieć Theo, a on zrozumieć. Reakcja Łukasza może być dobra [czyt. spektakularna...,taka,że Ania go nie uspokoi].
    Ciekawe, co na to wszystko ojciec...:/ Minął już miesiąc, może czas na powrót?!
    (...) Niech zrobią jej niespodziankę iii zabiorą caaałą drużynę na spotkanie u niej w domu (o czym oczywiście nie będzie wiedzieć) to mogłoby ciekawie wyglądać... okazja zawsze się znajdzie.:)
    Co do muzyki, to mi się wyświetliło się tylko Ed'a Give My love, a nie playlista.., nie wiem czemu... :(
    To chyba tyle...,Biedna ty, zdrowiej szybko, cio?
    Czekam z niecierpliwością na next.:)
    Pozdrawiam, Wenki i zdrowia życzę.;*


    Ps. Na pewno zajrzę tu ---> "13 Reasons Why I Love you",
    "Kolejny BILY?? Jak napiszę to dodam." <--- nie ogarniam. o.0
    Aaaaaa, chyba już rozumiem. :) (Brawo dla mnie za inteligencje)W takim razie pisz spokojnie następny rozdział, nie zapominaj brać leków. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi playlista się normalnie otwiera. Mam na niej 4 utwory.

      Raczej drużynowej akcji nie będzie, ale będzie starcie drużynowe.

      Ale o czym powinna powiedzieć Theo?? I dlaczego reakcja Łukasza ma być spektakularna?? ---> nie czaje ;|

      BILY - to skrót do opowiadania. Tak samo jak ALAS :)

      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam N.

      Usuń
  7. Bardzo, ale to bardzo mi sie podoba rozdział jest mega wciagający i swietnie sie go czyta.

    Szkoda, że Theo nie zdązył no ,ale nie mogło być tak kolorowo<33

    Heheh Leny mama naprawde szacun o takich rzeczach pogodac bardzo rzadko sie zdarza takie coś i strasznie miło sie to czyta:)


    Pozatym Lena w ciązy????????????????????????????????????????????????????
    Mam mega szok i ejstem szczęsliwa i gratulacje :))


    Miejmy nadzieje, ze pogodzi sie z Theo i beda szczesliwa rozdzina;)



    Pozdrawiam serdecznie, Ola:))

    OdpowiedzUsuń
  8. OMFG! Nie będę oryginalna, jeśli się zachwycę ciążą Leny, ale na serio to jest najbardziej rzucający się w oczy moment!
    Kurczee, Theooo przyjeżdżaj!
    Ja nie chcę, by ona wychowała sama to dziecko! Maluch powinien mieć ojca i mimo wszystko Theo powinien przynajmniej co jakiś czas widywać się z nim.
    Czekam na dalszy obieg akcji <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie bardzo wiem, co mam powiedzieć, bo ta ciąża bardzo mnie zszokowała. Szkoda, że Theo nie dał rady zatrzymać Leny w Londynie. Już miałam taką nadzieję, że jednak się uda, a tu psikus.
    Ja tu liczę na jakiś przyjazd Theo do Polski i błaganie Leny o powrót do niego, albo coś w tym stylu. I mam nadzieję, że mimo wszystko powie mu o dziecku ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że późno komentuję, ale miałam masę zaległości w szkole i musiałam zająć się tym jak najszybciej. Mam nadzieję, że wybaczysz. :)

    A wracając do rozdziału:
    Pokomplikowało się! I to zdecydowanie. Nie sądziłam, że Lena naprawdę wyjedzie do Polski. Jednak częściowo dobrze zrobiła. Ma czas na odpoczynek od tych wszystkich podchodów chłopaków.
    Świetnie, że w końcu wygadała się mamie, bo przecież rodzice są od tego, żeby móc się im wygadać i wypłakać na ramię niczym w dzieciństwie, kiedy dziecko się wywróci i stłucze kolano czy inną część ciała.
    Jej ojciec trochę pochopnie postąpił zapisując ją na te zawody i Lena dobrze zrobiła stawiając na swoim i każąc jemu wypisać ją.
    Lekki szok, kiedy przeczytałam, że znów jest w ciąży! Nie spodziewałam się tego, a jednak.

    Trochę się zgubiłam w opisach sytuacji, ale nie jest źle. :)

    Pozdrawiam i czekam na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi. Nie każdy ma czas zrobić to od razu. Jak zauważyłaś ja twoje też z lekkim opóźnieniem skomentowałam.

      W jakim sensie się gubiłaś?? Poprawię się w pisaniu :)

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń