czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 10|X



*Londyn*

Siedziałem sobie w salonie popijając piwko i oglądając TV. Ania krzątała się po kuchni. Co chwilę otwierała jakąś szafkę i sprawdzała co w niej jest. Robiła to tylko wtedy kiedy się czymś denerwowała lub kiedy zamierzała wyjść na zakupy. Kiedy solidnie trzasnęła jedną z szafek, wstałem z kanapy podszedłem do niej.

- Co się dzieje? – oparłem się o ścianę
- Nic! – warknęła – Zdenerwowana jestem…
- To widzę. – podszedłem do niej, objąłem ją rękoma w pasie i przysunąłem do siebie mocno – Co się dzieje?
- Denerwuje mnie ta cała sytuacja na linii Theo – Lena. Chciałabym aby się to w końcu skończyło.
- Ja też. Ale wiesz jaka jest Lena. Jak się uprze to nie ma zmiłuj – dałem jej całusa w usta
- Martwi mnie to, że Theo chyba się poddał. Już ponad miesiąc mija odkąd Lena wyjechała a on praktycznie nic nie robi.
- Też mnie to martwi. Właśnie za kilkanaście minut ma się zjawić. Mam zamiar z nim o tym pogadać.
- To dobrze… Rozmawiałeś ostatnio z Leną? Ostatnio nie mogę jej jakoś złapać…
- No właśnie też nie mogę jej złapać. Nie odbiera telefonów ani nic. Chyba zadzwonię do Roberta.
- Lepiej zadzwoń do Tamary, wiesz jaki Robert jest…
- Masz rację. Lepiej zadzwonić do Tamary…. – spojrzałem Ani w oczy – Co będziemy robić przez te kilkanaście minut? – posłałem jej uwodzicielskie spojrzenie
- Ja jadę na zakupy. – zaśmiała się wiedząc o co mi chodzi – Ostatnio szafki świecą pustkami… - wyrwała się z mojego uścisku – Z resztą chcę wam dać spokojnie pogadać. Jak mężczyzna z mężczyzną.
- Na pewno chcesz jechać sama na zakupy? Wieczorem mogę pojechać z tobą…
- Tak. Z resztą muszę załatwić kilka spraw po drodze. – wzięła swoją torebkę, która leżała na fotelu – Miłej rozmowy wam życzę – zaczęła podążać w kierunku wyjścia
- Jedź ostrożnie – uśmiechnąłem się i wyszła

Po kilku minutach od wyjście Ani, u progu mojego domu zawitał Theo, którego powitałem uściskiem dłoni i zaprosiłem do salonu.

- Stary, co się tobą dzieje? – spytałem
- Nie rozumiem o co chodzi… - spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Poddałeś się czy jak? – ponownie spytałem go, ale chyba nie wiedział o co mi chodzi – Chodzi mi o Lenę. Poddałeś się czy jak?
- W życiu się nie poddam! – podniósł lekko ton głosu
- Więc co? Ponad miesiąc jej nie ma, a ty praktycznie nic nie robisz.
- Bo chcę to rozegrać na spokojnie. – zaczął powoli - Chce ją odzyskać, ale jak będę naciskać to Lena tym bardziej będzie mnie odpychać. Od 2 tygodni normalnie z sobą rozmawiamy. Praktycznie wszystko sobie mówimy. Powiedziałbym, że zdajemy sobie codziennie relacje z każdego dnia. Lena się powoli znów przekonuje do mnie.
- Rozmawiacie ze sobą codziennie? – byłem lekko zdziwiony – Lena nic mi nie mówiła…
- Tak, codziennie wieczorem przed snem. Ale ostatnio nie mam z nią kontaktu. Ostatni raz rozmawiałem z nią 2 dni temu. Mówiła mi, że wraca na salę treningową i była tym bardzo podekscytowana. Martwię się o nią. Wiesz może co się stało?
- Nie, ja też nie mam ostatnio z nią kontaktu. Martwię się… - nastała chwila ciszy – Jak długo zamierzasz tak „powoli ja odzyskiwać”? Wiesz, że im dłużej będziesz zwlekać, to tym gorzej dla ciebie.
- Wiem. Mam nadzieję, że już nie długo będę mógł do niej pojechać, bo na razie Lena zakazała mi przyjeżdżać.
- Ma racje, powinieneś cierpieć tak jak ona cierpiała… - zaśmiałem się

*Poznań*

Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w zdjęcie USG, które dał mi lekarz. Ciągle się uśmiechałam bo wiedziałam i czułam, że rośnie we mnie mała istotka. Bardzo się cieszyłam, że jestem w ciąży. Teraz wszystko inne zejdzie na bok. Teraz najważniejsza jest dla mnie ta mała istotka, która jest we mnie. Bałam się reakcji moich rodziców. Mama jak to mama. Na pewno się bardzo ucieszy. Gorzej będzie z ojcem, który jak znam życie rozedrze się na mnie. Ale przecież jestem tylko człowiekiem, mogę czasami popełniać błędy. Wiem, że ten błąd był wynikiem moich niepohamowanych uczyć, ale cieszę się z mojej głupoty. Dzięki temu, będę mieć kawałek Theo zawsze przy sobie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam masować ręką mój brzuszek nieustannie się przy tym uśmiechając. Moja radość trwała do czasu aż usłyszałam trzask zamykających się drzwi wejściowych do mieszkania. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam samochód ojca na podjeździe do garażu. W tym momencie podskoczyło mi ciśnienie, bo pewnie zaraz przyjdzie do mnie i poprosi mnie o wyniki badań krwi. Zerwałam się więc z łóżka i schowałam zdjęcia USG do szkatułki na półce. Pobiegłam szybko na dół i przywitałam się z rodzicami. O dziwo ojciec nic nie wspomniał o tym abym mu dała badania. W sumie to dobrze, bo nie wiem co bym zrobiła. Jedynie mama powiedziała, że za godzinę będzie obiad. Usiadłam więc z ojcem przed TV i zaczęliśmy szukać czegoś do oglądania. Spojrzałam na zegarek i przypomniałam sobie, że za kilka minut będzie mecz. Wyrwałam więc pilot ojcu i włączyłam na kanał na którym leciał mecz. Właśnie zaczynała się transmisja, więc na ekranie telewizora pojawiła się wychodząca drużyna a w tym Theo. Kiedy go ujrzałam, mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który przyuważył mój ojciec.

- I jak się wam układa? – spytał przeglądając jakiś magazyn sportowy,  który właśnie wyjął z szafki pod stolikiem
- Yyy… - na chwile zapomniałam języka w gębie -  Yyy… Pewnie się uciesz z tej nowiny… - zaczęłam powoli – Nie jestem już z Theo…
- Co takiego? – był wyraźnie zdziwiony
- Nie jestem już z Theo – powtórzyłam – Nie pytaj się kiedy się rozstaliśmy, bo było to dawno temu.
- Jak to się stało, że nic o tym nie wiedzieliśmy? Tamara słyszałaś o tym? – krzyknął w stronę kuchni, gdzie mama przygotowywała obiad
- Tak Robercie. Lena powiedziała mi – odkrzyknęła mu
- Przecież to cudowna nowina – powiedział z uśmiechem na ustach
- Dzięki tato. Naprawdę dzięki – zrobiłam obrażoną minę – Wiem że go nie lubiłeś, bo dawałeś mu to do zrozumienia przez prawie 4 lata, ale ja go naprawdę kochałam.
- Przepraszam Lena… Nie to, że go nie lubiłem… Po prostu jesteś dla niego za dobra. W końcu to piłkarz. Różne afery się ich trzymają.
- A Łukasz to co? Nie piłkarz? Przecież grają w jednym klubie…
- Łukasz to Łukasz. Znamy go od pieluch – uśmiechnął się – Kiedy się z nim rozstałaś?
- Dawno temu… A jeśli już chcesz wiedzieć to później byłam z Wojtkiem Szczęsnym – mina ojca sugerowała: CO?! Zabije go! – Tak! Z Wojtkiem Szczęsnym, jego też nie za bardzo lubisz – pokazałam mu język
- Co!? Byłaś z Wojtkiem Szczęsnym i ja nic nie wiedziałem?! – wkurzył się
- Tak, i świetnie się z nim bawiłam. A nie wiedziałeś dlatego, że nie afiszowałam się związkiem z nim. Ale nie martw się – powiedziałam dość drwiącym głosem by go jeszcze bardziej wkurzyć – Już nie jesteśmy razem. A teraz cicho! Mecz oglądam…

Ojciec był cały czerwony na twarzy. Wiedziałam, że go rozjuszyłam wiadomością o tym, że byłam z Wojtkiem Szczęsnym. Teraz bałam się jeszcze bardziej jak zareaguje na nowinę, że jestem w ciąży i nie będę chciała mu powiedzieć kim jest ojciec dziecka. Siedziałam prze TV i gapiłam się na grających swoim bystrym okiem. Dosłownie przez cały czas komentowałam to co się działo na boisku. Mama z tatą ciągle się śmiali z moich reakcji i komentarzy. Ojciec razem ze mną kibicował Arsenalowi, ale dziś był chyba za ManUtd, bo wyraźnie im kibicował. Pierwszy gol padł dla Arsenalu. Cieszyłam się jak małe dziecko. Tym bardziej się cieszyłam, bo tego gola strzelił Theo. Nic innego nie mogło mi sprawić większej radości. Automatycznie kiedy pojawił się na ekranie w przybliżeniu Theo, załapałam się za brzuszek. Długo moja radość nie trwała, bo wyrównującego gola dla ManUtd strzelił van Persie. To co wykrzykiwałam chyba by przeraziło wszystkich. A pojawiło się miedzy innymi: „Go Fuck Yourself Pussy!”  albo „Fuck you motherfucker”. Moja mama było lekko przerażona moim jakże pięknym słownictwem. A ojciec się tylko śmiał ze mnie. Mecz zakończył się chyba w miarę szczęśliwym remisem. Zaraz po meczu, mama zawołała nas na obiad, który przecudnie pachniał. Już sam zapach wywoływał u mnie wilczy apetyt. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy konsumować swoje porcje. Podczas posiłku panowała cisza. Myślałam czy powiedzieć im o „nowinie” teraz czy później.  Stanęło na tym, że powiem im wieczorem. Zaraz po obiedzie poszłam się położyć i nie wiedzieć kiedy zasnęłam. Obudziłam się pod wieczór. Wzięłam ze szkatułki zdjęcia USG, badania krwi i zeszłam na dół do salonu.

- Mamo, tato… - byłam cholernie zestresowana – Muszę wam o czymś powiedzieć…
- Słuchamy cie skarbie – powiedziała czule mama
- Bo chodzi oto… - nie wiedziałam jak mam zacząć – Może na samym początku powiem, że jestem tak samo zaskoczona jak zaraz wy będziecie…
- Powiesz to w końcu? – spytał już lekko zdenerwowany ojciec
- Mam wyniki badań krwi – podałam je ojcu
- To dobrze. Możesz już spokojnie przychodzić na treningi… - odpowiedział chyba wyraźnie spokojniejszy
- Nie, nie mogę przychodzić na treningi – rodzicie spojrzeli na mnie ze zdziwieniem i ojciec automatycznie spojrzał na wyniki – Jestem w ciąży… - prawie szepnęłam a ojciec pobladł – Sama jestem zaskoczona, bo dziś się dowiedziałam… - usiadłam na pufie obok rodziców
- Jestem zawiedziony! – powiedział ojciec urażonym tonem a na jego twarzy malował się ból
- Przepraszam, że was zawiodłam… - po moim policzki pociekła pojedyncza łza, kiedy usłyszałam od ojca, że zawiódł się na mnie
- Skarbie nikogo nie zawiodłaś – podeszła do mnie mama i przytuliła mnie mocno – Kochamy cię i cieszymy się z tego, prawda Robert? – spytała ojca ale on nawet nie spojrzał na nas – Robert! – krzyknęła
- Nie jestem pewien co ja teraz o tym sądzę – jego gardzący mną ton głosu sprawiał, że czułam się jak szmata
- Przepraszam… - wyszeptałam
- Nie masz nas za co przepraszać. Ja się bardzo cieszę, że zostanę babcią. Ojciec też się w głębi serca cieszy, że zostanie dziadkiem, tylko teraz jest po prostu w szoku – mama starała się mnie pocieszyć
- Kto jest ojcem? – spojrzał na mnie zimnym wzrokiem ojciec
- Nie ważne. Sama wychowam to dziecko… - powiedziałam ze spokojem
- Czy to ten Szczęsny? – spytał z pogardą
- Nie! On nie jest ojcem… Tak jak już powiedziałam… Sama je wychowam i nie ważne kto jest ojcem. – pociągnęłam nosem i dałam mamie 2 zdjęcia USG a jej oczy zabłyszczały ze szczęścia
- Więc się puszczałaś na prawo i lewo! – krzyknął
- ROBERT! – krzyknęła mama
- Pójdę do swojego pokoju… - wstałam

Wstałam i udałam się na schody. Słyszałam jedynie za sobą jak mama z ojcem kłócą się. A to wszystko tylko i wyłącznie przeze mnie. Byłam lekkomyślna idąc z Theo do łóżka. Ale stało się i nikt czasu nie cofnie. W sumie nie chciałabym go cofnąć. Weszłam do swojego pokoju, wzięłam zdjęcie Theo i położyłam się na łóżku. Zaczęłam patrzeć się na nie i zaczęłam płakać. Nie wiem czy to już przez hormony, czy to przez to, że ojciec nazwał mnie puszczalską, ale zaczęłam płakać. Po kilku minutach do pokoju weszła mama.

- Jak się czujesz? – spytała i usiadła koło mnie
- Dobrze, ale czuje że mi nie dobrze… - pociągnęłam nosem
- Przynieść ci coś? – spytała czule
- Nie, dziękuję. Nic mi nie potrzeba. – spojrzałam na matkę
- Który to tydzień? – spytała spoglądając na zdjęcia USG, które przyniosła ze sobą
- 6 tydzień – wzięłam od matki jedno ze zdjęć – Wiesz mamo… Cieszę się, że jestem w ciąży. Zawsze chciałam mieć dziecko. Zawłaszcza po tym jak poroniłam.
- Też się cieszę skarbie. Powiesz mi kto jest ojcem dziecka? – z poważniałam, ale mina mamy wydawała się być taka jakby wiedziała kim jest ojciec
- Chyba już wiesz kim on jest, co? – spytałam
- Theo – odpowiedziała – Powiesz mu skarbie?
- Nie. Tym razem się nie dowie. Będę je kochać za oboje rodziców… - posmutniałam
- Ale wiesz, że on ma prawo wiedzieć… W końcu to ojciec…
- Wiem mamo, może się dowie, ale na pewno nie teraz… - do pokoju wszedł ojciec ze skruszoną miną
- Lena… - zaczął powoli – Chciałem cie przeprosić..
- Nie masz mnie za co przepraszać. Miałeś prawo tak zareagować… - spojrzałam na ojca
- Nie Lena. Jestem twoim ojcem i powinienem dać ci wsparcie – usiadł koło mnie – Cieszę się, że zostanę dziadkiem – mama spojrzała na tatę z uśmiechem – I wiesz co Lenka… Pomogę ci wykończyć tatusia dziecka. – przeraziłam się tym co powiedział – Będzie płacić takie alimenty, że mu się w głowie nie mieści. – zaśmiał się
- Tato, ale ja od niego nic nie chce. Nawet nie chcę aby się dowiedział o tym, że będzie mieć synka lub córeczkę.
- A powiesz mi kim on jest? – spytał trzymając na zdjęcie które trzymałam w swoje dłoni
- Nie. Lepiej będzie jak nie będziesz znać jego personalia – zaśmiałam się

[…]

Obudziłam się rano i pogładziłam swój już lekko zaokrąglony brzuszek. Jeszcze prawie nic nie było widać. Znaczy było już widać, ale to wyglądało jakbym się solidnie objadła. To był dopiero 14 tydzień więc nie za bardzo było tego widać, ale było widać, że przytyłam 5kg. Jedynie na co mogłam narzekać to jest to, że ciągle wymiotowałam. Ale tak to już bywa. W ciągu tych 3 miesięcy często rozmawiałam z Łukaszem, Wojtkiem i Theo. Ale żadnemu nie powiedziałam, że jestem  ciąży. Tym bardziej nie powiedziałam Łukaszowi, bo to papla jeszcze by wypalał dla Theo a tego bym nie chciała. Dzisiejszy dzień był bardzo miły, bo miałam niespodziewanego gościa. Siedziałam sobie na hamaku w ogrodzie i nagle usłyszałam znajomy mi głos. Automatycznie się odwróciłam i ujrzałam Wojtka. Z jednej strony się przeraziłam bo zobaczy że jestem w ciąży, a z drugiej ucieszyłam się, bo w końcu mogłam go zobaczyć. Jak tylko go zobaczyłam to zerwałam się i pobiegłam w jego stronę. Wskoczyłam mu na ręce i uścisnęłam go mocno.

- Woj! – dałam mu całusa w policzek – Co ty tu robisz?
- Wziąłem urlop na kilka dni… - wciąż mnie tulił
- A kto stoi w bramie Arsenalu? – spytałam
- Łukasz ma swoje 5 minut… - ucieszyłam się – Lenka? Dlaczego wyczuwam ucisk na brzuch? – spytał lekko zdziwiony – Przecież ty jesteś idealnie płaska.. No oprócz piersi – zaśmiał się
- No bo widzisz… - zawahałam się – Jestem w ciąży…
- CO? – zbladł – Czy… To ja jestem ojcem? – ledwie wydukał
- Nie baranie! – puknęłam go w głowę – Jestem w 3 miesiącu… A z tobą spałam ostatni raz w grudniu… - uśmiechnęłam się – Chodź usiądziemy – wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą na hamak
- Jeśli nie ja to kto? – usiedliśmy na hamaku
- Bo widzisz Wojtek… Ja nie do końca byłam ci wierna. Nawet jeśli był to luźny związek to zdradziłam cię… - zaczerwieniałam się
- Więc kim on był, z chęcią go zabije?! – jego mina była poważna
- Uspokój się! To był tylko Theo… - Woj nie był tym zdziwiony – Wtedy jak nie wróciłam na noc do domu to byłam u niego… Przepraszam że cie okłamałam…
- Nie przepraszaj… - spojrzał mi w oczy – Jak widać Theo o tym nie wiem… - spojrzał na mnie pytająco
- Nie wie i ma się nie dowiedzieć zrozumiano!? – spojrzałam na niego groźnie
- Jasne. Jeśli taka jest twoja wola to nic mu nie powiem… - w dalszym ciągu patrzył się mi w oczy i w tej chwili chwycił moją dłoń – Lena… Jeśli chcesz to mogę zastąpić mu ojca. Ze mną mu niczego nie zabraknie
- Kochany jesteś, ale postanowiłam sama je wychować. Rodzice mi pomogą i na pewno niczego mu nie zabraknie – uśmiechnęłam się do Wojtka
- Jesteś tego pewna? – spytał
- Tak, jestem tego pewna. Ale jeśli będę potrzebowała twojej pomocy to na pewno się po nią zgłoszę – dałam mu całusa w policzek
- Wiesz już czy to chłopczyk czy dziewczynka?
- Nie. Na razie nie chcę wiedzieć czy to chłopczyk czy dziewczynka. Zostawię to jako niespodziankę przy rozwiązaniu.

Wojtek był u mnie przez cały dzień. Ojciec nie był zadowolony jego widokiem, ale nie miał nic do gadania. Po południu zaczął padać deszcz więc schowaliśmy się do domu i poszliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy na łóżku i leżeliśmy sobie. Położyłam głowę na torsie Wojtka i skupiłam się biciu jego serca. Brakowało mi tego bardzo. Brakowało mi bliskości drugiej osoby. Bardzo się cieszyłam, że Wojtek przyjechał ale niestety następnego dnia musiał jechać. Zawłaszcza, że miał jeszcze pojechać do swojej mamy. Znów więc zostałam sama. Wieczorkiem umówiłam się na skype z Anią i Łukaszem. Zawsze się bałam z nimi rozmawiać, bo jeszcze by zauważali, że jestem ciąży. Ale zawsze starałam się nakładać luźne ubrania by nie było nic po mnie widać. Tak też i było tym razem.

- No więc co mi powiecie państwo Fabiańscy? – uśmiechnęłam się – Kiedy weselicho?
- Spokojne Lenka… Jeszcze młodzi jesteśmy – uśmiechnęła się Ania
- Młoda to jestem ja, wy już macie po 28 lat – zaśmiałam się
- Dzięki Lena! – wtrącił Łukasz obrażony
- Oj nie gniewaj się. Ale chciałabym już zatańczyć na waszym weselu. Później może bym popilnowała wasze dzieci – uśmiechnęłam się, a Łukasz zrobił się czerwony na twarzy – Łukasz oddychaj! Przecież ja tylko żartuje… - znów się zaśmiałam
- Coś się ciebie ostatnio trzyma dobry humor – pokazał mi język
- Bo mam do tego wszelkie powody… - chwilę później – Gratuluję zajęcia miejsca w bramie Arsenalu. Może wygryziesz Wojtka… - uśmiechnęłam się
- To chyba raczej nie jest możliwe. Ale będę się starać. – uśmiechnął się do mnie
- Powiedz lepiej dlaczego jesteś taka zadowolona, co? – spytała Ania
- Jakoś tak po prostu. Zaczęłam życie na nowo i nie ma powodu do zmartwień…
- Zaraz, zaraz… - zaczęła uważnie się mi przyglądając – Jesteś rozpromieniona, wesoła, wyładniałaś jeszcze bardziej i rozbiłaś się troszkę pulchniejsza na twarzy…
- Ania co ty… - zaczął Łukasza ale go uciszyła dłonią
- Lena jest w ciąży – wypaliła naglę
- Co?! Ja? Nie! – poruszyłam się – Bzdury gadasz!
- Lena, nie wypieraj się… Widać że kłamiesz… - powiedziała ze spokojem Ania
- No dobrze… Nie ma co dłużej przed wami tego ukrywać. – wzięłam głęboki oddech – Tak, jestem w ciąży. 3 miesiąc… Zadowoleni?
- Lena, tak bardzo się cieszę! – powiedział Łukasz  - Jakże ja bym cie teraz wyściskał!
- No nie wątpię, żebyś mnie wyściskał…. – uśmiechnęłam się
- Kto jest ojcem? – spytała Ania
- Yyy… - zacięłam się, nie wiedziałam co mam powiedzieć – Yyy…
- Czy to nie oczywiste – powiedział Łukasz – Przecież to Theo! – powiedział zadowolony
- Nie bądź tego taki pewien… Może to być Wojtek – pokazałam mu język
- Chyba w snach to jest Wojtek! – powiedział głośniej
- No dobrze już dobrze… Tak, to Theo… Od razu uprzedzę kolejne pytanie. Nie, nie wiem czy to chłopczyk czy dziewczynka… Jakieś jeszcze pytania?
- Nie, ale my dla ciebie też mamy nowinę… - powiedziała z uśmiechem Ania
- Tak, jaką? – była zaciekawiona tym co chcą mi powiedzieć – Zaręczyliście się?
- Nie – Łukasz przyłożył dłoń do brzuszka Ani – Ania jest w ciąży – powiedział z uśmiechem na ustach
- Co takiego? – byłam w szoku – Naprawdę?
- Tak – Ania potwierdziła
- Jezu! Tak bardzo się cieszę! Gratulacje…
- Dziękujemy – uśmiechnęła się rozpromieniona Ania
- Który tydzień? – spytałam pośpiesznie
- 8 tydzień. Kilka dni temu się dowiedzieliśmy… - powiedział ucieszony Łukasz
- No to prawie w tym samym czasie będziemy mieć dzidziusie… - zaśmiałam się
- Powiedziałaś Theo? – spytał Łukasz
- Nie. – z poważniałam – I mam nadzieję, że się tego od was nie dowie. Czy wyraziłam się jasno? – powiedziałam dość ostro. Łukasz i Ania pokiwali głowami – Jeśli zdecyduje się mu powiedzieć to zrobię to sama…

Pogadaliśmy jeszcze kilka minut i musiałam się zwijać bo mama zawołała mnie na kolacje. Nie bardzo chciało mi się jeść bo ostatnio mnie od wszystkiego odrzucało, ale musiałam choć trochę zjeść bo zaczynało mi się słabo robić. Podczas kolacji powiedziałam rodzicom, że Ania i Łukasz spodziewają się dziecka. Ojciec zaczął żartować, że wzięli przykład ze mnie. Oczywiście ja tego nie przyjęłam na serio tylko pół żartem ale mama zdzieliła go ścierą po głowie. Po kolacji od razu się położyłam bo było mi strasznie nie dobrze. Ale nie mogłam spać, bo ciągle biegłam do łazienki wymiotować. Strasznie się czułam. Nawet jak nie ma Theo przy mnie to i tak przyprawia mnie o mdłości. Kolejne kilka dni było straszne. Ciągle źle się czułam i wymiotowałam. Zaczęło mnie też boleć podbrzusze i mama kazała mi się zgłosić do lekarza. Na szczęście to nic poważnego nie było. Lekarz powiedział, że to pewnie przez stres. Kazał mi dużo leżeć. Wróciłam więc do domu i stosowałam się do wskazań lekarza. Niestety przez to ciągłe wymiotowanie dosłownie zaczęłam mieszkać w łazience. Wszyscy mi mówili, że pierwsze 4 miesiące są najgorsze, ale moje to chyba przechodzą wszelkie pojęcie. Właśnie idzie 4 miesiąc a mi się nie polepszyło. Przestałam rozmawiać z Theo i Wojtkiem bo strasznie wyglądałam. Dosłownie jak zombie.

Pewnego dnia leżałam sobie na łóżku i gładziłam ręką już trochę bardziej widoczny brzuszek. Na chwilę mdłości odeszły ale wciąż słabo się czułam. Do mojego pokoju weszła mama z niezbyt ciekawą miną. Kiedy ją zobaczyłam lekko się zaniepokoiłam.

- Co jest mamo? – spytałam
- Zejdź na dół proszę… - posłała mi uśmiech
- Po co? – spytałam zaciekawiona
- Masz gościa… - mama znów się uśmiechnęła i wyszła z pokoju

Ciekawe kogo do mnie przywiało. Tu w Polsce nie mam zbyt wielu znajomych więc nie wiedziałam kto to może być. Wyszłam więc z pokoju i zaczęłam schodzić schodami. To co za chwile zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. Zeszłam na dół i stanęłam jak posąg. Cała krew odpłynęła mi z twarzy i poczułam jak moje serce  przyśpiesza…

- Theo… - wyszeptałam

Wyszeptałam i poczułam ostry ból w podbrzuszu. Upadłam… Upadłam i już dalej nic nie pamiętałam.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

Na samym początku chciałam wam podziękować za komentarze. Jesteście naprawdę bardzo kochani. Każdy komentarz buduje moją wiarę w siebie i powoduje to, że mam chęci do pisania.

Nie wiem dlaczego nie działała większości z was play lista w poprzednim rozdziale. Dla mnie wszystko działało bez zarzutu. Dziś też macie play listę i dla mnie działa też bez problemu.

W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie: 13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo

Kolejny BILY dodam w walentynki, więc wyczekujcie uważnie :) 

Przepraszam za błędy i literówki. Możecie mi je śmiało wygarnąć. Naprawdę się nie pogniewam. Każda krytyka jest dla mnie bardzo ważna. Ja też wszystkim wszystko wypominam, więc…

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

19 komentarzy:

  1. Koncówka bardzo emocjonująca, mam tylko nadzieje, ze no Lena nie upadła ze schodów... :(( ehh koja wyobraźnie :((

    Rozdział bardzo fajny, dobrze że rodzice tak sie zachowali w stosunku do Leny kiedy poiwedziała, ze jest w ciązy, ojciec nie zabardzo to przyjąl ale na szczeście spokorniał.


    Chwila z Wojtek bardzo fajna i przyjemna :))

    Fajnie, że Łukasz i Ania zosstana rodzicami:)) Same dobre nowiny:)


    Mam nadzieje, ze Lena jednak zdecyduje sie wychowac dziecko z Theo i beda naprawde szczesliwa rodzina ;))


    nie pozostaje mi nic innego jak czekanie do 14 ;)

    pozdrawiam i równie czekam na nowe zaje***te opowiadanie :)

    Ola;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom. Chciałam wprowadzić do opowiadania coś co może zaskoczyć, czyli ciąża Ani i Łukasza.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  2. Ponieważ ostatni rozdział naturalnie przeczytałam, ale nie skomentowałam, to cofnijmy się w czasie do owego odcinka opowiadania.
    Boże, jaka ta scena pożegnania z Łukaszem była smutna i rozczulająca. Jest takim cudownym przyjacielem, że na samą myśl o tym jak przeżywał wyjazd Leny robi mi się cieplej na sercu. To jednak nic w porównaniu z emocjonalnym szokiem, który zafundowałaś mi chwilę później. Leneo? Thelena? Whatever, scena, w której oboje nie mogą już nic zmienić i po prostu pozwalają się temu rozpaść… JAK MOGŁAŚ? Theo aka ten, który popełnił największy błąd ever nie może być przecież za niego karany do końca życia. Wiadomość o ciąży Leny? No cóż, aż takiego szoku nie przeżyłam :D nie wiem czemu, ale już od pewnego czasu przeczuwałam, że może zdarzyć się coś w tym stylu, dlatego gdy tylko wyszła ta cała sprawa z badaniami i wizytą u lekarza, wyszczerzyłam się jak głupia do monitora i tak czytałam całą końcówkę, aż przeczytałam, że Lena sobie wymyśliła, że sama wychowa to dziecko. Cóż, mina mi zrzedła.
    A teraz jeśli chodzi o najnowszy post…
    Już pomijając fakt, że od początku byłam szczerze poirytowana zachowaniem Leny, to przynajmniej dla osłody pojawiła się postać jej ojca. Uwielbiam go :3 i przede wszystkim sposób, w jaki ukochana córeczka się z nim drażni. I jak gardzi on każdym mężczyzną, którym tylko zainteresuje się Lenka :3 Niestety już po chwili udowodnił, że zgred z niego straszny. Serio, kogoś tu najwyraźniej poniosło. Oj, Wojciech, jaki on jest tutaj kochany! Myślę jednak, że dla tego dzieciaka to lepiej, że taki świr nie zostanie jego ojcem xD W ogóle wizja Łukasza na bramce… Och, rozmarzyłam się.
    THEO!!!! Dzięki Bogu, Theo. Tylko cholera jasna mam nadzieję, że Lenie nic nie będzie.

    Przepraszam za ten przydługi monolog.
    Pozdrawiam,
    Iwillpossessyourheart

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie przydługi monolog. Ja uwielbiam takie długie monologi. Cieszę się, że w ogóle dodałaś komentarz. To jest bardzo uszczęśliwiające. :)

      Tak, postać ojca Leny jest ciekawym ubarwieniem opowiadania. Stanowczy ale kochający, czasami zbyt gderliwy a czasem nawet bardzo srogi ojciec to jakaś odmiana.

      Ale poniosło mnie w pisaniu czy Ojca Leny?

      Widzisz! Przewidziałam Łukasza w bramie Arsenalu. Co prawda nie w w "first team" ale w U21 :)

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N :)

      Usuń
    2. no przewidziałaś, przewidziałaś :D
      to ojca Leny poniosło, naturalnie :)

      Usuń
  3. OOOOOOOOOOOOO PANIE JASNY GWINCIE AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA THEO RUSZYŁ SWOJE CZTERY LITERY AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ASIDHSFHSAODSALFHISDHGIAHGLISHAIJSD'FLA\FJSDOGJA'SFJ'SAG TERAZ JUŻ NIE MA INNEGO WYJŚCIA LENA! MUSI MU POWIEDZIEĆ, MUSI! AAAAAAAAAAAAAA ;OASJFLDIJGIFHASIFGHDS;FK'AJGVIAHSDF;DSJG'JFSOJSFJSDIHGIDSHGHGF'AS[GJ[

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhhhh te twoje komentarze! Jak zwykle pełne ekspresji i impresji. Przekazuje tyle emocji, że aż chce się czytać :)

      Tak, Theo ruszył swoje 4 litery i w końcu przyjechał. A przyjechał nie bez powodu :)

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N :*

      Usuń
  4. Ale świetnie, że Łukasz i Ania spodziewają się dziecka.
    Jednak nie to przykuło moją uwagę!
    Końcówka zdecydowanie najlepsza. Tak!
    Theo, Theo, Theo! Chłopak dobrze zrobił przylatując. Jak nic!
    Tylko szkoda, że Lena aż upadła. To wina Walcotta?
    Czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy się ciesz, że Bambi i Ania będą mieć dziecko. Ja w sumie też się cieszę. Nawet jeśli to tylko opowiadaniowe dziecko. Choć w realnym życiu też bym się bardzo cieszyła.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N :)

      Usuń
  5. OMG KOŃCOWKA ROZDZIAŁU EMOCJONUJĄCA JAK DZISIEJSZY MECZ!! OMG fajnie, że Theo w końcu się ruszył i przyleciał, ale martwię się O Lenę! Mam nadzieję, że nic złego jej sie nie przydarzy i tak dużo już wycierpiała ;(

    Czekam z niecierpliwością na następny!

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ehhh... Ja niestety tego meczy obejrzeć nie mogłam bo siedziałam na uniwerku ale koleżanka zdawała mi relacje i było gorąco.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  6. Bardzo podoba mi się twój styl pisania;) Ciąża ?-uważam ,że to zawsze ubarwia opowiadanie;D
    Życzę weny,gdyż wiem jak bardzo jest ona istotna u blogerek;)
    Zapraszam do siebie na opowiadanie,w którym główną rolę gra psycholog Meredith i Cesc Fabregas.
    you-can-fix-everything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Cieszę się, że się podoba. Nie każdemu mój styl się podoba bo łączę kilka na raz.

      Oczywiście jak będę mieć czas to zajrzę.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  7. Bardzo ciekawy rozdział i w sumie wiele wnosi do całości treści. Po pierwsze ciąża Ani dziewczyny Bambiego, bardzo mnie ucieszyła, ale jakoś od początku rozdziału ją przeczuwałam xd HAhaah!:D
    Rozmowa z rodzicami jak widać do najłatwiejszych nie należała, ale wszystko wyszło na dobre. Mała uwaga: wszystko wiedząca i domyślająca się mama jest trochę creepy...
    I wizyta Theo... Na to też już dawno się zapowiadało i cieszę się, że w końcu do tego doszło. Teraz ta dwójka powinna się pogodzić i stworzyć ciepły i kochający dom dla ich potomka. No i oby Lenie nic się nie stało, ale ja wiem , że raczej nic jej złego nie zrobisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozdział wiele wnosi do opowiadania. Ale też musi wiele wnosić bo to już przed ostatni.

      Tak, to że Ania będzie w ciąży dało się wyczuć na początku tego rozdziału, kiedy to pisałam o sprawach załatwianych na mieście.

      Tak, rozmowa z rodzicami nie była łatwa. Zwłaszcza z ojcem Leny. W sumie to nie wiedziałam jak mam się wczuć w postawę jego i Leny aby najlepiej oddać charakter ich obojga.

      "wszystko wiedząca i domyślająca się mama jest trochę creepy" - dlaczego?? Chyba dobrze stworzyłam postać kochającej i dbającej o dziecko matki??

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  8. CZY TO MOŻESZ UWIERZYĆ W TO ŻE JA NADROBIŁAM ZALEGŁOŚCI? Wybacz, ale to tak ja już mam. No ale, ciesze się że Lena się cieszy z tego że jest w ciąży. To dobrze że ma wsparcie u rodziców, bardzo jest jej to potrzebne. No i też się ciesze że Theo wreszcie ruszył swoją dupkę i jest w Polce. No i ten upadek! Kurde, mam nadzieje że będzie dobrze. No i to użycie twarogu w którymś z poprzednich rozdziałów :3 love you. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie mogę w to uwierzyć, że nadrobiłaś. Sporo czasu ci to zajęło.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  9. Wszyscy w ciąży. Jakieś baby-boom się szykuje :) Theo nareszcie przyjechał. Już bałam się,że Lena zdąży urodzić to dziecko, zanim on się ogarnie. No i mam nadzieję, że jej się nic nie stanie. W sumie to nie dziwi mnie jej reakcja. Ja chyba bym podobnie zareagowała. Czekam na następny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, baby-boom?? Nom, może... Ale to taki ciekawy aspekt opowiadania :)

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń