czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 11|XI



Zobaczyłem ją. Nic się nie zmieniła. Była jeszcze piękniejsza. Widząc ją moje oczy i serce się rozweseliły, ale Lena stała przede mną blada a w jej oczach widziałem przerażenie. Stanęła na ostatnim schodku i szepnęła cicho moje imię. Chwilę później osunęła się na ziemię. Podbiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona…

- Tamara! - krzyknąłem do jedynej osoby, która znała angielski - Dzwoń po karetkę!
- Już! – odpowiedziała po czym wzięła telefon i wykręciła numer alarmowy
- Boże! Lena! – odgarnąłem jej włosy z bladego policzka – Nie teraz! Nie chce cie stracić po raz kolejny… - dałem jej całusa w czoło
- Theo, pomoc już jedzie – podeszła do nas mama Leny – Boże! Moje kochane dziecko!

Matka Leny dosłownie płakała widząc swoją córkę nie przytomną. Ja zresztą też. Nie wiedziałem co się dzieje, ale próbowałem zachować spokój. Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrali ją.  Lekarz internista powiedział, że tylko zemdlała, ale i tak bałem się o nią jak cholera, w końcu nie była sama. Pod sercem nosiła małą istotkę.

Na to wszystko wszedł ojciec Leny, który był zszokowany nie tylko widokiem karetki na podwórku ale był też ostro zdenerwowany moim widokiem. Wiem, że nie za bardzo mnie lubi, ale co ja mogę na to poradzić. W końcu to ojciec Leny i chcę ją chronić. Zwłaszcza przed takimi ludźmi jak ja. Ja zapewne swojej córce też bym zabronił spotykać się z piłkarzem.

Razem z Leną udałem się do szpitala. Zaraz za nami podążyli rodzice Leny. Lena została zabrana przez lekarza na salę na którą mi zabroniono wejść.  Po kilku minutach dołączyli do mnie rodzice Leny.

- Co z nią? – spytała mama Leny
- Nic nie wiem. Zabrali ją i nie pozwolili wejść na salę… - oparłem się o ścianę
- I bardzo dobrze, że cie nie wpuścili! Też bym cię nie wpuścił! – powiedział gardzącym  głosem ojciec Leny
- Rozumiem, że Pan mnie nie lubi, ale tu chodzi o Lenę i nasze dziecko. – powiedziałem spokojnie – Mógłby Pan dać na wstrzymanie… - byłem zdenerwowany i bałem się, że mogę coś palnąć
- Słucham? – powiedział zdziwiony ojciec Leny – To twoje dziecko?
- Tak, jestem ojcem – powiedziałem pewny siebie – I wezmę całkowitą odpowiedzialność za dziecko.
- Ja myślę, że weźmiesz… bo jak nie to… Nie chcesz wiedzieć co mogę ci zrobić… - zaśmiał się z pogardą – Ale wiedz jedno… Jeśli Lena nie zechcę być z tobą to zadbam oto abyś nie zobaczył swojego potomka – odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku gabinetu lekarskiego a mi stanęło na chwile serce po tym co powiedział
- Nie martw się – na moim ramieniu spoczęła dłoń mamy Leny – On tylko tak mówi. Zobaczysz, zmięknie – uśmiechnęła się do mnie
- Mam nadzieję, bo ja kocham Lenę. – odwzajemniłem uśmiech

***

Zaczęłam otwierać powoli oczy. Myślałam, że to był tylko sen i  że jak się obudzę to wszystko będzie tak jak dawniej. Bynajmniej takie jak było przed kilkunastoma godzinami. Otworzyłam oczy i czułam jak jasne światło razie mnie w nie. Chciałam zasłonić się ręką ale nie mogłam, bo ktoś trzymał moją dłoń w uścisku. Przechyliłam głowę lekko w bok i ujrzałam znajome mi rysy twarzy. Był to Theo i spał na siedząco w fotelu. Wystraszyłam się i automatycznie zabrałam swoją dłoń. Myślałam, że to był sen, jak go widziałam u siebie w domu. Ale jednak nie. Kiedy zabrałam rękę, obudził się. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, że jestem w szpitalu. Theo uśmiechnął się do mnie i ponownie chwycił moją rękę, głaskając ją czule.

- Lena tak się cieszę się, że się już obudziłaś… - pocałował moją dłoń
- Theo? Co ty tu robisz? – spytałam lekko skołowana i przerażona
- Przyjechałem do ciebie jak tylko się dowiedziałem – spojrzał na mój brzuch i uśmiechnął się
- O Boże! Co z… - zaczęłam ale Theo wszedł mi w słowo
- Wszystko w porządku. Zemdlałaś… Wynik nadmiernego stresu lub reakcja na mój widok – zaśmiał się - Ale już wszystko jest w porządku. – chwilę później – Lena, dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego musiałem się dowiedzieć o tak ważnej dla mnie rzeczy od mojego przyjaciela…
- Miałam ci powiedzieć abyś później uciekł tak jak za pierwszym razem? – do oczu napłynęły mi łzy – Abyś znów mnie zostawił samą? – po policzku pociekła mi łza
- Lena… To nie tak… - otarł mi łzę z policzka
- A jak?! – wybuchłam – Wyszedłeś, nie było cie przez kilka dni. Co ja miałam sobie pomyśleć, co?
- Tak, to prawda. Wyszedłem wtedy, ale tylko i wyłącznie dlatego, że byłem w szoku. Nigdy nie dałaś mi tego wytłumaczyć, bo zawsze nasza rozmowa na ten temat kończyła się tak samo. Zaczynałaś się burzyć i uciekałaś…
- Dobrze więc, wytłumacz mi to teraz… - pociągnęłam nosem i dałam mu wolną rękę
- Wyszedłem wtedy bo byłem w szoku. Ale w pozytywnym szoku bo cieszyłem się. Spotkałem Alexa na ulicy i poszliśmy do baru upić się. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – usiadł obok mnie - Ale nie mogłem w takim stanie wrócić do domu, więc pojechałem do Alexa. Następnego dnia mieliśmy trening z reprezentacją Anglii, więc razem z Alex’em na wielkim kacu pojechaliśmy tam. Próbowałem się do ciebie dodzwonić i zostawiłem ci chyba z milion wiadomości, że mamy zgrupowanie. Ale chyba żadnej nie odsłuchałaś, bo kiedy wróciłem do domu, ciebie i twoich rzeczy już nie było. Przeraziłem się i zacząłem cie szukać, ale nikt nie chciał mi nic o tobie powiedzieć. Później dowiedziałem się, że poroniłaś. Byłem w szpitalu ale Łukasz mnie nie wpuścił, ciągle z Wojtkiem byli przy tobie. Zresztą jak wszyscy z Arsenalu. Tylko ja nie mogłem wejść. Później Łukasz powiedział mi a raczej przekazał mi list od ciebie i szczerze powiedziawszy to załamałem się. – słuchałam go ale nie wiem czy mu wierzyłam – Lena tak bardzo cie kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jesteś w ciąży. – dotknął mojego brzuszka – Wiem, że nigdy nie będzie między nami tak samo, ale chcę być obecny w życiu naszego dziecka…
- Theo… - w oczach miałam łzy – Zraniłeś mnie wtedy swoim samym wyjściem, bo nic nie powiedziałeś. Tylko stałeś jak jakiś posąg chwilę później się obróciłeś i wyszedłeś. Wiesz jak bardzo mnie to zraniło? Wyobrażasz sobie co ja wtedy mogłam pomyśleć? Serce mi pękło. – po moich policzkach pociekły łzy
- Lena tak bardzo cie przepraszam – przysunął się do mnie – Tak bardzo teraz tego żałuje. Błagam cie… - otarł mi łzy z policka – Wybacz mi… - w jego oczach widziałam ból
- Theo… Nie wiem… Sama nie wiem…. – spojrzałam w okno
- Błagam cie – wstał z łóżka i stanął na kolanach – Błagam cie Lena, wybacz mi…
- Wstań głupku – spojrzałam na niego z uśmiechem – Wybaczam ci!
- Naprawdę?! – na twarzy Theo zapanowała radość
- Tak naprawdę głuptasie – Theo usiadł przy mnie – Kocham cię! Nigdy nie przestałam cie kochać…
- Zostaniesz ponownie moją dziewczyną? – spytał nieśmiało
- Tak! Si! Yes! – powiedziałam a zaraz po tym Theo pocałował mnie namiętnie
- Tak bardzo cie kocham Lena! – ponownie mnie pocałował
- Ja ciebie też kocham głuptasie… - zrobiłam mu miejsce obok mnie by się położył i po chwili to zrobił – Brakowało mi ciebie? – oparłam głowę na jego torsie a Theo objął mnie ramieniem
- Mi ciebie też brakowało – pocałował mnie w czubek głowy – A wytłumaczysz mi tą akcje ze Szczęsnym?
- Nie byliśmy razem… Ja i Woj byliśmy w luźnym związku, ale z czasem przybrał on trochę poważniejszy ton… Ale to już nie ważne… - westchnęłam – Jak długo byłam nieprzytomna? – spytałam bo właśnie przypomniało mi się, że byłam nieprzytomna
- 2 dni… - odpowiedział – Twoja mama mówiła, że ostatnio bardzo źle się czułaś i  prawie nic nie jadłaś. Martwię się…
- Nie musisz… Nie każdy przechodzi ciąże spokojnie… - uśmiechnęłam się i zobaczyłam że w drzwiach stoją moi rodzice – Mamo, tato… - powiedziałam a Theo zerwał się i wstał z łóżka jak oparzony
- Państwo Petrov… - powiedział Theo – To ja sobie pójdę... – pocałował mnie w czoło
- Co? Nie! – powiedziałam dość głośno – Dlaczego masz sobie pójść? – Theo spojrzał na mojego ojca i już wiedziałam – Co mu zrobiłeś? – krzyknęłam – A raczej co mu powiedziałeś?!
- Ja? Nic takiego… - zaśmiał się i rzucił groźne spojrzenie Theo
- Nigdzie Theo nie pójdzie! – chwyciłam go za rękę i ścisnęłam mocno – Potrzebuje go teraz! – spojrzałam na Theo a on uśmiechnął się – Nie zamierzam go już wypuścić. Pogódź się z tym tato!
- Chyba będę musiał… - pokręcił głową
- Cieszę się, że nasz rodzina jest już w komplecie. – powiedziała mama z uśmiechem na ustach a do sali wszedł lekarz
- Już się pani obudziła? – podszedł do mnie i spojrzał na moją kartę – Widzę, że wszystko jest porządku. Nie ma co dłużej pani tutaj zatrzymywać. Wyniki badań są w normie, dziecku tez nic nie jest… Jedynie jest mały niedobór żelaza…
- Naprawdę mogę wyjść? – spytałam
- Tak. Nie widzę potrzeby aby pani tu dłużej była. Zresztą w domu będzie pani wygodniej. – powiedział – Przygotuje zaraz wypis. Tylko proszę się następnym razem tak nie denerwować i jeść przynajmniej 3 posiłki dziennie a nie będzie problemów.
- Dobrze… - posłałam mu serdeczny uśmiech – Dziękuję za opiekę
- Już ja o ciebie zadbam… - powiedział Theo

Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do domu. Theo nadmiernie przy mnie skakał i wkurzało mnie to trochę, bo przecież jestem tylko w ciąży. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i panowała niezręczna cisza. Może gdyby nie to, że moi rodzicie znają angielski to z pewnością pogadała bym z Theo w jego ojczystym języku. Ale niestety… Mama wykładowca angielskiego na Uniwersytecie a ojciec przez kilka lat mieszkał w UK. Po kilkunastu niezręcznych minutach ciszy, chwyciłam dłoń Theo i pociągnęłam go za sobą na górę do mojego pokoju.

- No! Wreszcie sami! – powiedziałam zadowolona i położyłam się na łóżku a Theo przyglądał się mi uważnie – Zamierzasz do mnie dołączyć? – poklepałam wolne miejsce obok siebie
- Lena…- zajął wolne miejsce obok mnie – Chce się ciebie o coś spytać…
- Słucham cie uważnie – spojrzałam na niego z uśmiechem. Nie dało się ukryć, że cieszę się na powrót do Theo. Każda komórka mojego ciała cieszyła się.
- Wrócisz ze mną do Londynu? – spytał nie pewnie ale jego mina była bardzo poważna
- Nie wiem Theo… - zaczęłam bawić się rękawem swojej bluzki i starałam się unikać wzroku Theo – Wyjeżdżając z Londynu miałam nadzieję, że odetnę się od tego świata…
- Wiesz, że cie tu nie zostawię samej, prawda? – nagiął się do mnie i chwycił mój podbródek. Podciągnął go do góry i spojrzał mi w oczy – Teraz już nic mnie z tobą nie rozdzieli. Proszę cię wróć ze mną do Anglii. Obiecuje ci, że ty będzie tam dla mnie najważniejsza… Piłka zejdzie na dalszy plan, bo teraz ty będziesz moim oczkiem w głowie – uśmiechnął się i dał mi całusa w nos
- Nie Theo! Nie mogę ci pozbawić tego co najbardziej w życiu kochasz… - spojrzałam mu w oczy
- Nie pozbawisz, bo teraz ty jesteś dla mnie najważniejsza…
- Theo. Kochasz piłkę i nie chcę być tym powodem dla którego ją rzucisz. Wrócę z tobą pod jednym warunkiem…
- Jakim? – spytał
- Piłka to twoja pasja i życie. Będziesz kontynuować swoją pasję a ja jako kochająca dziewczyna będę czekać na swojego bohatera meczu w domu. Wtedy okażesz mi tyle miłości i będziesz dał radę po wyczerpującym treningu czy meczu… Może tak być? –uśmiechnęłam się
- Jesteś najlepsza na świecie, wiesz? – w jego oczach pojawiła się nieokiełznana radość
- Mam uznać to za tak? – spytałam
- Tak – powiedział bez zastanowienia – Kocham cię! Nawet nie wiesz jak bardzo cie kocham!
- Ja ciebie też kocham, mój ty mały głuptasku… - pocałowaliśmy się namiętnie

Resztę wieczory spędziliśmy leżąc i gadając. Theo opowiedział mi jak drużyna chłodno go traktowała kiedy się rozstaliśmy. I szczerze mówiąc byłam w szoku, bo nic o tym nie wiedziałam. Czułam że po powrocie do Londynu dostanie się komuś za to, i to pewnie nie jednej osobie. Następnego dnia, Theo pomógł mi spakować swoje rzeczy do walizki. W sumie dużo ich nie było, bo i tak przez ciąże musiałam zmienić swoją garderobę więc… Wszystko zmieściło się do jednej walizki. Tego samego dnia, wieczorem, pojechaliśmy na lotnisko. Theo upierał się żeby zostać jeszcze jeden dzień, ale już i tak długo tu był i zaraz Boss się do niego przyczepi, że długo go nie ma, choć sam mu zezwolił na urlop. Zresztą nie mogę też pozwolić na to, by z mojego powodu opuszczał występy ryzykując miejsce w pierwszym składzie Arsenalu a także w Kadrze Narodowej. Około godziny 22 byliśmy już w Londynie. Na lotnisku czekali na nas Łukasz z Anią. Zaczęli mnie ściskać z radości aż brakowało mi tchu.

- Mam ochotę cie Łukasz zabić! – powiedziałam w stronę Łukasza dość groźnym tonem
- Za co? – spytał lekko przerażony
- Ty już dobrze wiesz za co! – kiwnęłam głową na Theo, który właśnie rozmawiał z Anią kilka metrów dalej
- Miałem jakieś inne wyjście? – odparł szybko – Sama byś mu na pewno nie powiedziała.
- Masz rację. Sama bym mu nie powiedziała…
- Ale czego się czepiasz?! Dzięki mnie jesteście razem – uśmiechnął się
- Dziękuję Łukasz – uścisnęłam przyjaciela – Gdyby nie ty…
- No wiem… Gdyby nie ja… - zaśmiał się a ja sprzedałam mu cios w bok – Lena!
- Dziękuję – szepnęłam mu do ucha – Ale już się nie odzywaj…

Łukasz i Ania zawieźli nas do domu Theo i po kilkunastu minutach zostawili nas samych. Przeszłam się po jego mieszkaniu i zauważyłam, że całe mieszkanie za grosz się nie zmieniło. Wszystko było takie same jak zostawiłam je rok temu. Zaskoczył mnie tylko jeden pokój. Wcześniej ten pokój to było takie sanktuarium Theo. Trzymał tu swoje wszystkie koszulki, nagrody, książki. Ale kiedy weszłam do tego pokoju dosłownie wbiło mnie w ziemię. Wszystkie rzeczy Theo zniknęły. A w miejsce tego pojawił się dziecięcy pokój. Zaskoczyło mnie to, zaskoczyło i to bardzo. Pokoik był bardzo śliczny, przytulny. W barwach Arsenalu oczywiście. Weszłam do pokoiku i zauważyłam, że Theo o wszystko zadbał… Łóżeczko, szafki, fotel bujany, zabawki… Aż mi się ciepło na sercu zrobiło…

- Theo!!! – krzyknęłam, po chwili usłyszałam jak biegnie Theo i po kilku sekundach znalazł się przy mnie
- Już się bałem, że coś się stało – powiedział zdyszany a ja uśmiechnęłam się – Widzę, że zdążyłaś odkryć moją niespodziankę…
- Nie trudno było ją odkryć, ale rzeczywiście… To jest wielka niespodzianka. – dałam mu całusa w policzek – A gdzie się podziały twoje wszystkie rzeczy?
- W garażu… - wszedł do pokoju
- W garażu? Przecież ty kochasz te rzeczy… - podeszłam do niego i spojrzałam w jego smutne oczy – Jutro zrobimy im miejsce w salonie, dobrze?
- Ale w salonie nie ma miejsca… - powiedział
- Już ja wykombinuje na nie miejsce – musnęłam jego wargi – A ty przejedziesz się do sklepu i kupisz wiszącą półkę ścienną – uśmiechnęłam się
- Brakowało mi ciebie, twoich znakomitych pomysłów i ciebie! – w jego oczach pojawiła się iskierka radości – Jak ci się podoba pokój?
- Piękny! – rozejrzałam się po nim – Dobrze, że nie ubarwiłeś go na niebiesko jak dla chłopczyka, bo jeszcze nie wiem czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka – uśmiechnęłam się do chłopaka
- A ty myślisz dlaczego Arsenal i Arsenalowe barwy, co? To będzie chłopczyk – zaśmiał się i dotknął ręką mojego brzuszka
- Nie bądź tego taki pewien… Czuję, że to będzie dziewczynka – zaśmiałam się -  Ale dla dziewczynki pasują barwy czerwono białe…
- Nie, to będzie chłopczyk… Zobaczysz! – przysunął mnie bliżej siebie i objął dłońmi w pasie – I będzie tak samo utalentowanym piłkarzem jak tata… - pocałował mnie w usta
- Albo to będzie dziewczynka i będzie tak samo utalentowaną gimnastyczką jak jej mama… - po chwili oddałam pocałunek
- Robi się między nami przestrzeń – spojrzał na mój brzuch, który dotykał jego robiąc tym samym odstęp między nami
- Dzięki! Wiem że jestem gruba – odsunęłam się od Theo i zaciągnęłam sweter na brzuch
- Ej… Jesteś śliczna! I wcale nie jestem gruba… - uśmiechnęłam się do Theo – To tylko nasz słodki aniołek rośnie w tobie – ponownie przysunął mnie do siebie i spojrzał mi w oczy – Kocham cie taką jaka jesteś…
- Też cie kocham… - pocałowaliśmy się namiętnie

Jeszcze chwilę postaliśmy w pokoju naszego przyszłego potomka i poszliśmy do naszej sypialny. Ach ta nasza sypialnia. Ostatnim razem gdy tu spałam po kilku tygodniach dowiedziałam się, że jestem w ciąży. I jestem teraz bardzo szczęśliwa, bo mam u swojego boku mężczyznę który mnie kocha a ja kocham jego. Mam nadzieję, że zostanie tak już na zawsze. Następnego dnia, Theo z samego rana pojechał na trening. Na razie prosiłam go aby nic nikomu nie mówił, że wróciłam. Zrobiło by się niepotrzebne „halo” o nic, a ja teraz tego nie chciałam. Teraz chciałam sobie w spokoju odpocząć. Może i bym odpoczęła ale cały dzień strasznie źle się czułam. Postanowiłam się zająć przygotowywaniem miejsca na rzeczy Theo z garażu. Było ich dużo, więc zrobiłam kilka kursów do garażu i z powrotem. Kiedy już wszystkie przyniosłam, zaczęłam się zastanawiam gdzie by je tu umieścić. Tak się przyglądałam salonowi i przyglądałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że w rogu będzie im najlepiej. Musiałam więc jedynie przesunąć szafkę i miejsce było gotowe. Pewnie Theo mnie zabije za to, że sama dźwigam ale nie lubię siedzieć bezczynnie. Około 14.00 Theo napisał mi sms’a:
„Wracam już do domu. Za godzinę będę. Kocham, Theo!”
Odpisałam mu:
„Nie śpiesz się. I zajedź do sklepu meblowego po tą szafkę. Tylko kup narożnikową, bo już wiem gdzie będą stać twoje rzeczy. Kocham, Lena!”

Po naszej krótkiej, ale jakże treściwej rozmowie, przeniosłam się do kuchni by zrobić obiad mojej drugiej połówce. Oczywiście w lodówce nic sensownego nie znalazłam więc wybrałam się do sklepu. Niestety najbliższy sklep był trochę daleko więc wzięłam drugie auto Theo i pojechałam. Na moje nieszczęście w sklepie spotkałam dziewczynę Aarona. Kiedy tylko ją ujrzałam wybiegłam ze sklepy jak poparzona. Powtórzę się może już kolejny raz, ale nie chcę aby ktokolwiek mnie widział teraz w Londynie. Całe szczęście, że chyba nie zdążyła mnie rozpoznać. Pojechałam więc do drugiego już mniejszego sklepu i zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy. Wróciłam do domku i upichciłam obiadek dla Theo. Wyrobiłam się w sam raz bo za jakieś 10 minut przyjechał Theo. Kucharka nie jest ze mnie jakaś tam wybitna ale proste dania potrafiłam przygotowywać. Zwłaszcza te polskie, a Theo uwielbiał polską kuchnię. Theo wszedł do domu, ale nie sam. Towarzyszył mu Kieran Gibbs, który zwariował na mój widok, tak się cieszył. A tym bardziej się cieszył kiedy zobaczył mój brzuch. Na początku spojrzał na mnie podejrzanie, później rzucił dziwnie spojrzenie na Theo.

- Przepraszam, że go przyprowadziłem.. Ale sam bym tego mebla nie wciągnął do domu – powiedział Theo
- Nic nie szkodzi. Najwyżej jak komuś rozgada to coś mu się obetnie – spojrzałam na jego kroczę a Kieran przełknął ciężko ślinę. Zaśmiałam się – Spokojnie… Żartuje…
- No ja myślę… - odetchnął z ulgą Kieran – Widzę Theo że nie próżnowałeś i zaliczyłeś przyłożenie – zaśmiał się, spoglądając na mój brzuszek
- Przyłożenie? – Theo zaśmiał się
- No tak… Tylko ciekawi mnie jak… Ostatnio byliście w niezbyt dobrych stosunkach… - Kieran potarł dłonią podbródek
- Nie wiesz jak? – powiedziałam – Wiesz… Kobieta + mężczyzna + nastrój + lóżko – ubrania – zabezpieczenie = dziecko - zaśmiałam się
- Dobra wiem jak to się odbywa – zaczerwienił się Kieran, a ja razem z Theo zaśmialiśmy się
- Dobra Kieran… Pomóż mi z tą półką, później będziesz wolny… - powiedział Theo gotowy do wyjścia
- Może najpierw zjecie obiad, co? – spytałam
- Co?! Obiad? – poruszył się Kieran – Czy ja usłyszałem „obiad”???
- Tak, obiad… - zaśmiałam się widząc reakcję Kierana – Chodź Theo… Zjedzie i później pójdziecie…

Theo zgodził się i udaliśmy się całą trójką do jadalni. Kieran wiecznie głodny, zrobił spustoszenenie na swoim talerzu dosłownie w ciągu kilkunastu sekund.  Ten chłopak ma worek a nie żołądek. Zaraz po obiedzie Theo razem z Kieranem wnieśli szafkę i postawili ją w salonie. Nalegałam aby Kieran został na chwilę, ale musiał już lecieć do domu, więc zostałam sama z Theo. Theo rozejrzał się po salonie i zobaczył swoje wszystkie rzeczy. Wkurzył się na mnie nieco bo zabronił mi dźwigać rzeczy a ja i tak go nie posłuchałam. Szybko udało mi się go przeprosić i zaczęliśmy montować półkę/szafkę. Oczywiście Theo nie pozwolił sobie pomóc. Sam wszystko zrobił. Ja jedynie później poukładałam rzeczy na półce. Całość wyglądała świetnie. Następnego dnia Theo znów pojechał na trening, ale jak wrócił, to wrócił z obstawą. Oczywiście, nie kto inny jak Kieran Gibbs powiedział wszystkim, że wróciłam i cała drużyna zwaliła mi się na chatę. Kocham ich, ale kiedy przychodzą do mnie wszyscy to robi się bardzo tłoczno. Na szczęście Kieran nie powiedział im, że jestem w ciąży. Dowiedzieli się dopiero jak przyszli do nas na chatę. Wszyscy nam gratulowali i ogólnie było fajnie. Chłopaki nawet zagrywali do Theo, tak jak to robił dna wcześniejszego Kieran. Trochę to denerwowało Theo, ale za to ja się przy tym świetnie bawiłam. Chłopaki zachowywali się jak małe dzieci i było bardzo zabawnie. Przerażało mnie to, że moje dziecko będzie mieć tyle zwariowanych wujków. Boże, co z tego dzieciaka wyrośnie w przyszłości…

- Widać, że Theo jest szczęśliwy – przysiadł się do mnie Jack Wilshere – Odzyskał cie i jest zupełnie innym chłopakiem..
- Cieszę się… Też jestem szczęśliwa, że go odzyskałam – uśmiechnęłam się do chłopaka
- Jak długo jesteś w Londynie? – spytał
- Od kilku dni… Chyba od 3 lub 4… Dlaczego pytasz? – spytałam bo Jack był smutny
- Jesteś tu od kilku dni i nic mi nie powiedziałaś… Smutno mi z tego powodu… - pociągnął nosem
- Jacky… - przytuliłam chłopaka – Po prostu nie chciałam wywoływać sensacji. Zwłaszcza, że wyglądam jak wyglądam – spojrzałam na siebie
- Wyglądasz pięknie… Jak zawsze zresztą… - uśmiechnął się do mnie – To na pewno będzie chłopczyk, bo promieniejesz…
- Kolejny! Co z wami! A może to będzie dziewczynka – pokazałam chłopakowi język
- Ślicznie wyglądasz, więc to na pewno będzie chłopczyk. Gdyby to była dziewczynka, to na pewno by ci trochę urody odebrała – uśmiechnął się
- Ty też wierzysz w te brednie? – spytałam retorycznie
- Zobaczysz, że będzie chłopak… Jack Wilshere ci to mówi… - zaśmiał się
- No dobrze Jack, a jak tam twoje sprawy sercowe, co? – spytałam
- A bardzo dobrze… Pogodziłem się z Lauren… - zaczął ale nie dałam mu dokończyć
- CO?! Lauren! – byłam zdziwiona – Myślałam, że...
- Aha! I tu cię mam! – powiedział głośniej – Wiedziałam, że chcesz mnie zeswatać z Sophie.
- Wrobiłeś mnie?! – pokazałam mu język – Ale jesteś niedobry…
- Wiem, ale za to mnie kochasz… - posłał mi ten jeden ze swoich uśmieszków
- Tak, za to cie kocham… więc jak twoje sprawy sercowe? Tym razem na serio, ok?
- Na serio to pogodziłem się z Lauren, ale nie mieszkamy razem. Widuje się z Archiem, opiekuje się z nim ale między nami już nigdy nic nie będzie. Jestem z Sophie, która jest aniołem. Dogadujemy się… Myślę, że to ta jedyna… Ale przyznaj, maczałaś w tym swoje macki, prawda?
- Tak, maczałam w tym swoje macki – zaśmiałam się – Łukasz mi, a raczej wam pomógł. To on aranżował wasze spotkania podczas kiedy ja byłam w Polsce
- Wiem… Wcale się z tym nie krył – zaśmiał się
- Lena! – krzyknął Aaron – Kiedy bierzecie ślub, bo Theo nie chce powiedzieć?
- Nie wiem! – odpowiedziałam – Jeszcze mi się nie oświadczył… - spojrzałam na Theo
- Nie oświadczyłeś się jej!? – powiedział Carl i wszyscy spojrzeli na Theo wymownie
- Yyy… No bo… Yyy – Theo nie wiedział co powiedzieć
- Spokojnie chłopaki… - wstałam i podeszłam do Theo – Nie musimy brać ślubu by być razem i razem wychowywać dziecko… - usiadłam u Theo na kolanach i spojrzałam mu w oczy – Po co komu obrączka w dzisiejszych czasach. I bez tego można być szczęśliwym w związku…
- No to Theo musisz uważać… - wtrącił Thomas Vermaelen
- Dlaczego? – spytał Theo
- Bo ci Lena może odlecieć… - wszyscy się zaśmiali a Theo zbladł, bo dobrze wiedział o co im chodzi. A chodziło im oto, że już raz mnie stracił…

Ach te moje chłopaki, zawsze trzymają się ich żarty. Posiedzieli u nas jeszcze z 2 godziny i rozjechali się do swoich domów, bo jutro ważny mecz przed nimi.

[…]

Byłam już w 7 miesiącu ciąży. Czułam się i wyglądałam jak beczka. Theo ciągle powtarzał mi, że nie wyglądam aż tak źle, ale ja uważałam inaczej. Zrobiła się ze mnie jedna wielka klucha. Pewnego wieczoru ja i Theo siedzieliśmy sobie w salonie i oglądaliśmy jakiś niezbyt ciekawy film. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i raczej zajmowaliśmy się sobą niż oglądaliśmy film.

- Bardzo się denerwuje… - powiedziałam nagle
- Czym się denerwujesz? – spytał
- Wszystkim… Boje się…. Boję się o dziecko, o siebie o ciebie…
- Nie bój się. – pocałowała mnie w głowę -  Będziesz pod najlepszą opieką na świecie… - przytulił mnie mocno
- Wiem, ale i tak się boje… - dotknęłam swojego brzuszka i pogłaskałam go
- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale jakie imiona damy naszemu dziecku?
- Nie wiem… Myślałam nad dwoma imionami…
- Jakimi?
- Dla dziewczynki: Natasza, dla chłopczyka: Jakub, Kuba. Co ty na to?
- Podobają mi się… - uśmiechnął się
- A ty miałeś jakieś pomysły na imiona?
- Tak, dla dziewczynki: Alice a dla chłopczyka: Alex. Ale twoje bardziej mi się podobają.
- Zawsze możemy je połączyć. Natasza – Alice i Jakub – Alex
- Masz racje. Możemy dać dwa imiona… - uśmiechnął się i na chwilę nastała cisza – Miałem to zrobić jutro i w romantycznej atmosferze ale… - wstał i wyszedł na chwilę z salonu
- Theo… Co ty… - po chwili wrócił a ja usiadłam na kanapie
- Miałem to zrobić jutro podczas kolacji, miał być nastrój i takie tam, ale już nie mogę wytrzymać – klęknął – Już zbyt długo z tym zwlekam… - nie wiedziałam o co mu chodzi – Leno… - chwycił moją dłoń – Jesteśmy ze sobą, no…. Można by powiedzieć, że 5 lat. Kocham cie nad życie i chcę spędzić z tobą resztę życia… - wyjął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je – Leno Petrov, tyś która skradła moje serce, wyjdziesz za mnie? – spytał a ja oniemiałam
- Yyy… Nie… - odpowiedziałam ze spokojem a mina Theo bardzo posmutniała a wręcz w oczach pojawiły się łzy – Mój głuptasek! – zaczęłam się śmiać – Z przyjemnością wyjdę za ciebie – dałam mu całusa a Theo nagle się rozweselił
- O mało zawału nie dostałem… - odetchnął z ulgą i włożył mi na palec przepiękny pierścionek

____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam w ostatnim rozdziale Because I Love You. Został się już tylko „Epilog” do wstawienia.
Chciałam wam bardzo podziękować, że byliście ze mną od początku do końca. Wasze komentarze były bardzo motywujące i chciałam wam za nie bardzo podziękować.

W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie: 13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo. Tym czasem zapraszam was do zakładki „Bohaterowie” by zobaczyć kto będzie w nim występować, a także do zakładki „Od Autorki”, gdzie dowiecie się jak będzie wyglądać 13RWILY.

„Epilog” of BILY pojawi się za kilka dni.

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

24 komentarze:

  1. Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę polubiłam to opowiadanie :) To czekam na epilog i na kolejne opowiadanie :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  2. stale śledziłam nowości jakie się pojawiały c: sam fakt iż polecamy na nib'ie Twoje opowiadania mówi sam za siebie :3 przez natłok niektórych mało atrakcyjnych dla mnie zbiegów okoliczności; musiałam zrezygnować z konkretniejszego oddawania się blogom :c co mnie smuci, ale postanowiłam każdego dnia zerkać na nowości, więc postaram się stale wylewać moje myśli na papier komentarza c: {Twoje pisemne przypomnienie zmotywowało mnie do pisania o:}
    oczywiście; będę śledziła nowości na RWILY :3
    z tematów postronnych; kiedy zobaczyłam Łukaszka na bramce przeciw ManU, to natychmiastowo pomyślałam o Tobie c:
    no a teraz; czas na rozdział O:
    czas na rozdział który to mnie bardzo, ale to bardzo psychicznie rozpieszcza c: już sam fakt iż główna bohaterka jest w ciąży, rozbudził we mnie chęć do odpłynięcia w sferę rozanielenia :3 a dodanie do tego zaręczyn z czarnuszkiem Theo... tęcza i unicorn'y *o* no i jeszcze miłe akcenty, które wywołują uśmiech na mej twarzy c: Gibbsey, Jacko, Carlos i Lexis *.* jeżeli chodzi o dziecko, to obstaję za chłopcem c: jeżeli ma mieć na imię Alex i być wybornym piłkarzem Arsenalu, to nie ma bata! musi być chłopak c: {i jeszcze brak Wojciechechechechsa <3}
    oczywiście; wyczekuję epilogu, w którym {mam nadzieję} moje marzenia się ziszczą c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, nawet nie zważyłam, że dodałyście mnie do polecanych :) Bardzo to miłe z waszej strony.

      Ahhh mój Łukaszek... Cieszę się, że znów stał w bramie. Zawsze to jakiś progres.

      Bardzo się cieszę, że rozdział ostatni się podobał.

      Dziękuje i pozdrawiam :)

      Usuń
  3. BOŻE NIE WIERZĘ, ŻE TO KONIEC !!! :C
    ZA SZYBKO TO ZLECIAŁO :C
    To było super, mega opowiadanie <33

    Cieszę się że tak się skończyło - Lena i Theo razem, spodziewają się dziecka... Jacky znalazł sobie swoją drugą połówkę ...
    Szkoda Wojtka, został sam :(


    Bardzo szybko zleciała mi przygoda z tym opowiadaniem, ale nie żałuję czasu spędzonego przy czytaniu każdego z rozdziału <3

    Uwielbiam Twoje opowiadania... <3

    Z niecierpliwością czekam na epilog.. :)

    Pozdrawiam - Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, szybciutko 2 miesiące zleciały.

      Bardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało.

      Dziękuję i Pozdrawiam.

      N.

      Usuń
  4. Ohh to już jest koniec....ale za to jaki piekny koniec, takiego oczekiwałam i wielkie dziękuje <3



    Uwielbiam Twoje opowiadania są głębokie z sesnsem i z mega zaje**bistym pomysłem ;D


    Cudo:D


    A kiedy dokończenie ALAS :(?

    Pozdrawiam i czekam na nowe opowiadanie ;))

    Ola;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze staram się coś przekazać w sowich dziełach. Bo przecież od tego takie opowiadania są. :)

      Cieszę się, że się opowiadanie podobało.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Początek troszkę smutny, bo tu szpital, tu ojciec Leny - najwidoczniej nie bardzo zadowolony z powrotu swojej córki do Anglika.
    Och jejku, ja nie wiem, ale uśmiałam się ze śmiechu! Tu Kieran, tu Jack - a oni zawsze wprawiają mnie w szampański nastrój! :)
    Rozdział bardzo pozytywny. Fajnie, że wszystko jest okej i że Theo oświadczył się Lenie :)
    Szkoda, że to już koniec, bo bardzo mi się podobało :(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że cie rozweseliłam tekstami Jacka i Kierana :) Zależy mi aby każdy czytelnik był zadowolony.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      xoxo N.

      Usuń
  6. Już myślałam, że ojciec Leny rozpęta jakieś piekło, ale na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie <3
    Theo jest przeuroczym facetem i chyba każda chciałaby mieć takiego przy swoim boku!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam rozpętać piekiełko, ale rozdział i tak długi więc ucięłam go troszkę.

      Dziękuję i pozdrawiam N.

      Usuń
  7. Najsłodszy rozdział ever. Rzygam tęczą. Na serio. Cieszę się, że wszystko już w najlepszym porządku z Leną. I nareszcie obydwoje są szczęśliwi <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podobało :) Wiele to dla mnie znaczy.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  8. ale jak to ostatni ;OO ja wiedziałam, że się kończy, no ale kurczę.
    trudno rozstać się z bohaterami :C
    chwała Bogu wreszcie są razem. oczywiście we wszystkim musiał maczać palce chochlik Łukasz. gdyby nie on, Lenka nie osiągnęłaby pełni szczęścia. także ten no... temu panu należą się wielkie dzięki :D
    oświadczyny... zgon :D już myślałam, że Lena wyskoczy z jakimś 'nie potrzeba nam tego ślubu', podczas gdy Walcott zrobił najbardziej romantyczną rzecz ever. dobrze, że się w końcu zgodziła :)

    pozdrawiam,
    iwillpossessyourheart.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ostatni, ostatni... Pisałam w dziale "Od Autorki", że opowiadanie będzie krótkie bo nie ma sensu się rozpisywać. Ale za to powstaje nowe a nawet dwa, które mam nadzieję, że przypadną ci do gustu.

      Tak, gdyby nie Łukasz to Lena i Theo zapewne nie byliby razem. Ale chciałam też zrobić tak, że to Woj by się wygadał dla Theo, więc tak czy siak, Theo by przyjechał do Lenki.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam N.

      Usuń
  9. Przybyłam z małym opóźnieniem, ale dotarłam :D
    Wszystko się układa, jest pięknie, ale taki straszny żal, że to już koniec...
    Mimo to bardzo się cieszę, że ut trafiłam ;)

    Pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, że z opóźnieniem. Ważne, że dotarłaś :)

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Ja też o mało co zawału nie dostałam pod koniec, haha. Ciesze się że wszystko się układa. Szkoda że to już blisko końca, bardzo ładne te opowiadanie. Czekam na końcówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy pojawi się następna notka??? Twoje opowiadanie było bardzo interesujące i nie mogę doczekać się końcówki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. dobra zanim dodasz epilog to jeszcze skomentuje. Tylko ostrzegam pisze z pamieci:P
    Ciesze sie bardzo ze Lena postanowiła wrócić do Theo i teraz razem stworzą szczęśliwą rodzinkę. Ciesze się tez ze chłopak nie próżnował i pod nieobecność Leny przygotował dziecięcy pokoik.
    No i Gibbs to jednak papla :P Rozpowiedział całej drużynie ze Lena wróciła :P No ale chyba i tak nie bylo sensu dłużej się ukrywać, zważywszy ze nawet idąc do sklepu wpadała na znajomych.
    No i w końcu te zaręczyny. Ehhh jakie to przykre, że faceci często żeby dostrzec to, że są w stanie byc z dana kobietą do końca/ przez długie lata potrzebują najpierw impulsu w postaci nieplanowanej ciąży.

    Co do pozostałych opowiadań. Na razie mnie jakoś specjalnie nie porwały (jeśli mam być szczera, plus nie mam zbytnio czasu na czytanie i komentowanie wszystkiego) Ale widze powiadomienia na tumblr i jak coś na prawdę mi się spodoba to obiecuje, ze od razu skomentuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz.

      Trudno się mówi. Mnie twoje początki, że nieciekawiły a jednak czytałam ;)

      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam N.

      Usuń