Zobaczyłem ją. Nic się nie zmieniła. Była jeszcze
piękniejsza. Widząc ją moje oczy i serce się rozweseliły, ale Lena stała przede
mną blada a w jej oczach widziałem przerażenie. Stanęła na ostatnim schodku i
szepnęła cicho moje imię. Chwilę później osunęła się na ziemię. Podbiegłem do
niej i wziąłem ją w ramiona…
- Tamara! - krzyknąłem do jedynej osoby, która znała
angielski - Dzwoń po karetkę!
- Już! – odpowiedziała po czym wzięła telefon i wykręciła
numer alarmowy
- Boże! Lena! – odgarnąłem jej włosy z bladego policzka –
Nie teraz! Nie chce cie stracić po raz kolejny… - dałem jej całusa w czoło
- Theo, pomoc już jedzie – podeszła do nas mama Leny – Boże!
Moje kochane dziecko!
Matka Leny dosłownie płakała widząc swoją córkę nie
przytomną. Ja zresztą też. Nie wiedziałem co się dzieje, ale próbowałem
zachować spokój. Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrali ją. Lekarz internista powiedział, że tylko
zemdlała, ale i tak bałem się o nią jak cholera, w końcu nie była sama. Pod
sercem nosiła małą istotkę.
Na to wszystko wszedł ojciec Leny, który był zszokowany nie
tylko widokiem karetki na podwórku ale był też ostro zdenerwowany moim
widokiem. Wiem, że nie za bardzo mnie lubi, ale co ja mogę na to poradzić. W
końcu to ojciec Leny i chcę ją chronić. Zwłaszcza przed takimi ludźmi jak ja.
Ja zapewne swojej córce też bym zabronił spotykać się z piłkarzem.
Razem z Leną udałem się do szpitala. Zaraz za nami podążyli
rodzice Leny. Lena została zabrana przez lekarza na salę na którą mi zabroniono
wejść. Po kilku minutach dołączyli do
mnie rodzice Leny.
- Co z nią? – spytała mama Leny
- Nic nie wiem. Zabrali ją i nie pozwolili wejść na salę… -
oparłem się o ścianę
- I bardzo dobrze, że cie nie wpuścili! Też bym cię nie
wpuścił! – powiedział gardzącym głosem
ojciec Leny
- Rozumiem, że Pan mnie nie lubi, ale tu chodzi o Lenę i
nasze dziecko. – powiedziałem spokojnie – Mógłby Pan dać na wstrzymanie… -
byłem zdenerwowany i bałem się, że mogę coś palnąć
- Słucham? – powiedział zdziwiony ojciec Leny – To twoje
dziecko?
- Tak, jestem ojcem – powiedziałem pewny siebie – I wezmę
całkowitą odpowiedzialność za dziecko.
- Ja myślę, że weźmiesz… bo jak nie to… Nie chcesz wiedzieć co
mogę ci zrobić… - zaśmiał się z pogardą – Ale wiedz jedno… Jeśli Lena nie
zechcę być z tobą to zadbam oto abyś nie zobaczył swojego potomka – odwrócił
się na pięcie i poszedł w kierunku gabinetu lekarskiego a mi stanęło na chwile serce
po tym co powiedział
- Nie martw się – na moim ramieniu spoczęła dłoń mamy Leny –
On tylko tak mówi. Zobaczysz, zmięknie – uśmiechnęła się do mnie
- Mam nadzieję, bo ja kocham Lenę. – odwzajemniłem uśmiech
***
Zaczęłam otwierać powoli oczy. Myślałam, że to był tylko sen
i że jak się obudzę to wszystko będzie
tak jak dawniej. Bynajmniej takie jak było przed kilkunastoma godzinami.
Otworzyłam oczy i czułam jak jasne światło razie mnie w nie. Chciałam zasłonić
się ręką ale nie mogłam, bo ktoś trzymał moją dłoń w uścisku. Przechyliłam głowę
lekko w bok i ujrzałam znajome mi rysy twarzy. Był to Theo i spał na siedząco w
fotelu. Wystraszyłam się i automatycznie zabrałam swoją dłoń. Myślałam, że to
był sen, jak go widziałam u siebie w domu. Ale jednak nie. Kiedy zabrałam rękę,
obudził się. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, że jestem w szpitalu. Theo
uśmiechnął się do mnie i ponownie chwycił moją rękę, głaskając ją czule.
- Lena tak się cieszę się, że się już obudziłaś… - pocałował
moją dłoń
- Theo? Co ty tu robisz? – spytałam lekko skołowana i
przerażona
- Przyjechałem do ciebie jak tylko się dowiedziałem –
spojrzał na mój brzuch i uśmiechnął się
- O Boże! Co z… - zaczęłam ale Theo wszedł mi w słowo
- Wszystko w porządku. Zemdlałaś… Wynik nadmiernego stresu
lub reakcja na mój widok – zaśmiał się - Ale już wszystko jest w porządku. –
chwilę później – Lena, dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego musiałem się
dowiedzieć o tak ważnej dla mnie rzeczy od mojego przyjaciela…
- Miałam ci powiedzieć abyś później uciekł tak jak za
pierwszym razem? – do oczu napłynęły mi łzy – Abyś znów mnie zostawił samą? –
po policzku pociekła mi łza
- Lena… To nie tak… - otarł mi łzę z policzka
- A jak?! – wybuchłam – Wyszedłeś, nie było cie przez kilka
dni. Co ja miałam sobie pomyśleć, co?
- Tak, to prawda. Wyszedłem wtedy, ale tylko i wyłącznie
dlatego, że byłem w szoku. Nigdy nie dałaś mi tego wytłumaczyć, bo zawsze nasza
rozmowa na ten temat kończyła się tak samo. Zaczynałaś się burzyć i uciekałaś…
- Dobrze więc, wytłumacz mi to teraz… - pociągnęłam nosem i
dałam mu wolną rękę
- Wyszedłem wtedy bo byłem w szoku. Ale w pozytywnym szoku
bo cieszyłem się. Spotkałem Alexa na ulicy i poszliśmy do baru upić się. Byłem
wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – usiadł obok mnie - Ale nie
mogłem w takim stanie wrócić do domu, więc pojechałem do Alexa. Następnego dnia
mieliśmy trening z reprezentacją Anglii, więc razem z Alex’em na wielkim kacu
pojechaliśmy tam. Próbowałem się do ciebie dodzwonić i zostawiłem ci chyba z
milion wiadomości, że mamy zgrupowanie. Ale chyba żadnej nie odsłuchałaś, bo
kiedy wróciłem do domu, ciebie i twoich rzeczy już nie było. Przeraziłem się i
zacząłem cie szukać, ale nikt nie chciał mi nic o tobie powiedzieć. Później
dowiedziałem się, że poroniłaś. Byłem w szpitalu ale Łukasz mnie nie wpuścił,
ciągle z Wojtkiem byli przy tobie. Zresztą jak wszyscy z Arsenalu. Tylko ja nie
mogłem wejść. Później Łukasz powiedział mi a raczej przekazał mi list od ciebie
i szczerze powiedziawszy to załamałem się. – słuchałam go ale nie wiem czy mu
wierzyłam – Lena tak bardzo cie kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę,
że jesteś w ciąży. – dotknął mojego brzuszka – Wiem, że nigdy nie będzie między
nami tak samo, ale chcę być obecny w życiu naszego dziecka…
- Theo… - w oczach miałam łzy – Zraniłeś mnie wtedy swoim
samym wyjściem, bo nic nie powiedziałeś. Tylko stałeś jak jakiś posąg chwilę
później się obróciłeś i wyszedłeś. Wiesz jak bardzo mnie to zraniło? Wyobrażasz
sobie co ja wtedy mogłam pomyśleć? Serce mi pękło. – po moich policzkach
pociekły łzy
- Lena tak bardzo cie przepraszam – przysunął się do mnie – Tak
bardzo teraz tego żałuje. Błagam cie… - otarł mi łzy z policka – Wybacz mi… - w
jego oczach widziałam ból
- Theo… Nie wiem… Sama nie wiem…. – spojrzałam w okno
- Błagam cie – wstał z łóżka i stanął na kolanach – Błagam
cie Lena, wybacz mi…
- Wstań głupku – spojrzałam na niego z uśmiechem – Wybaczam
ci!
- Naprawdę?! – na twarzy Theo zapanowała radość
- Tak naprawdę głuptasie – Theo usiadł przy mnie – Kocham
cię! Nigdy nie przestałam cie kochać…
- Zostaniesz ponownie moją dziewczyną? – spytał nieśmiało
- Tak! Si! Yes! – powiedziałam a zaraz po tym Theo pocałował
mnie namiętnie
- Tak bardzo cie kocham Lena! – ponownie mnie pocałował
- Ja ciebie też kocham głuptasie… - zrobiłam mu miejsce obok
mnie by się położył i po chwili to zrobił – Brakowało mi ciebie? – oparłam
głowę na jego torsie a Theo objął mnie ramieniem
- Mi ciebie też brakowało – pocałował mnie w czubek głowy –
A wytłumaczysz mi tą akcje ze Szczęsnym?
- Nie byliśmy razem… Ja i Woj byliśmy w luźnym związku, ale
z czasem przybrał on trochę poważniejszy ton… Ale to już nie ważne… -
westchnęłam – Jak długo byłam nieprzytomna? – spytałam bo właśnie przypomniało
mi się, że byłam nieprzytomna
- 2 dni… - odpowiedział – Twoja mama mówiła, że ostatnio
bardzo źle się czułaś i prawie nic nie
jadłaś. Martwię się…
- Nie musisz… Nie każdy przechodzi ciąże spokojnie… -
uśmiechnęłam się i zobaczyłam że w drzwiach stoją moi rodzice – Mamo, tato… -
powiedziałam a Theo zerwał się i wstał z łóżka jak oparzony
- Państwo Petrov… - powiedział Theo – To ja sobie pójdę... –
pocałował mnie w czoło
- Co? Nie! – powiedziałam dość głośno – Dlaczego masz sobie
pójść? – Theo spojrzał na mojego ojca i już wiedziałam – Co mu zrobiłeś? –
krzyknęłam – A raczej co mu powiedziałeś?!
- Ja? Nic takiego… - zaśmiał się i rzucił groźne spojrzenie
Theo
- Nigdzie Theo nie pójdzie! – chwyciłam go za rękę i
ścisnęłam mocno – Potrzebuje go teraz! – spojrzałam na Theo a on uśmiechnął się
– Nie zamierzam go już wypuścić. Pogódź się z tym tato!
- Chyba będę musiał… - pokręcił głową
- Cieszę się, że nasz rodzina jest już w komplecie. –
powiedziała mama z uśmiechem na ustach a do sali wszedł lekarz
- Już się pani obudziła? – podszedł do mnie i spojrzał na
moją kartę – Widzę, że wszystko jest porządku. Nie ma co dłużej pani tutaj
zatrzymywać. Wyniki badań są w normie, dziecku tez nic nie jest… Jedynie jest
mały niedobór żelaza…
- Naprawdę mogę wyjść? – spytałam
- Tak. Nie widzę potrzeby aby pani tu dłużej była. Zresztą w
domu będzie pani wygodniej. – powiedział – Przygotuje zaraz wypis. Tylko proszę
się następnym razem tak nie denerwować i jeść przynajmniej 3 posiłki dziennie a
nie będzie problemów.
- Dobrze… - posłałam mu serdeczny uśmiech – Dziękuję za
opiekę
- Już ja o ciebie zadbam… - powiedział Theo
Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do domu. Theo nadmiernie
przy mnie skakał i wkurzało mnie to trochę, bo przecież jestem tylko w ciąży.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i panowała niezręczna cisza. Może gdyby nie to,
że moi rodzicie znają angielski to z pewnością pogadała bym z Theo w jego
ojczystym języku. Ale niestety… Mama wykładowca angielskiego na Uniwersytecie a
ojciec przez kilka lat mieszkał w UK. Po kilkunastu niezręcznych minutach
ciszy, chwyciłam dłoń Theo i pociągnęłam go za sobą na górę do mojego pokoju.
- No! Wreszcie sami! – powiedziałam zadowolona i położyłam
się na łóżku a Theo przyglądał się mi uważnie – Zamierzasz do mnie dołączyć? –
poklepałam wolne miejsce obok siebie
- Lena…- zajął wolne miejsce obok mnie – Chce się ciebie o coś
spytać…
- Słucham cie uważnie – spojrzałam na niego z uśmiechem. Nie
dało się ukryć, że cieszę się na powrót do Theo. Każda komórka mojego ciała
cieszyła się.
- Wrócisz ze mną do Londynu? – spytał nie pewnie ale jego
mina była bardzo poważna
- Nie wiem Theo… - zaczęłam bawić się rękawem swojej bluzki
i starałam się unikać wzroku Theo – Wyjeżdżając z Londynu miałam nadzieję, że
odetnę się od tego świata…
- Wiesz, że cie tu nie zostawię samej, prawda? – nagiął się
do mnie i chwycił mój podbródek. Podciągnął go do góry i spojrzał mi w oczy –
Teraz już nic mnie z tobą nie rozdzieli. Proszę cię wróć ze mną do Anglii.
Obiecuje ci, że ty będzie tam dla mnie najważniejsza… Piłka zejdzie na dalszy
plan, bo teraz ty będziesz moim oczkiem w głowie – uśmiechnął się i dał mi
całusa w nos
- Nie Theo! Nie mogę ci pozbawić tego co najbardziej w życiu
kochasz… - spojrzałam mu w oczy
- Nie pozbawisz, bo teraz ty jesteś dla mnie najważniejsza…
- Theo. Kochasz piłkę i nie chcę być tym powodem dla którego
ją rzucisz. Wrócę z tobą pod jednym warunkiem…
- Jakim? – spytał
- Piłka to twoja pasja i życie. Będziesz kontynuować swoją
pasję a ja jako kochająca dziewczyna będę czekać na swojego bohatera meczu w
domu. Wtedy okażesz mi tyle miłości i będziesz dał radę po wyczerpującym treningu
czy meczu… Może tak być? –uśmiechnęłam się
- Jesteś najlepsza na świecie, wiesz? – w jego oczach
pojawiła się nieokiełznana radość
- Mam uznać to za tak? – spytałam
- Tak – powiedział bez zastanowienia – Kocham cię! Nawet nie
wiesz jak bardzo cie kocham!
- Ja ciebie też kocham, mój ty mały głuptasku… -
pocałowaliśmy się namiętnie
Resztę wieczory spędziliśmy leżąc i gadając. Theo
opowiedział mi jak drużyna chłodno go traktowała kiedy się rozstaliśmy. I
szczerze mówiąc byłam w szoku, bo nic o tym nie wiedziałam. Czułam że po
powrocie do Londynu dostanie się komuś za to, i to pewnie nie jednej osobie. Następnego
dnia, Theo pomógł mi spakować swoje rzeczy do walizki. W sumie dużo ich nie
było, bo i tak przez ciąże musiałam zmienić swoją garderobę więc… Wszystko
zmieściło się do jednej walizki. Tego samego dnia, wieczorem, pojechaliśmy na
lotnisko. Theo upierał się żeby zostać jeszcze jeden dzień, ale już i tak długo
tu był i zaraz Boss się do niego przyczepi, że długo go nie ma, choć sam mu
zezwolił na urlop. Zresztą nie mogę też pozwolić na to, by z mojego powodu
opuszczał występy ryzykując miejsce w pierwszym składzie Arsenalu a także w Kadrze
Narodowej. Około godziny 22 byliśmy już w Londynie. Na lotnisku czekali na nas
Łukasz z Anią. Zaczęli mnie ściskać z radości aż brakowało mi tchu.
- Mam ochotę cie Łukasz zabić! – powiedziałam w stronę
Łukasza dość groźnym tonem
- Za co? – spytał lekko przerażony
- Ty już dobrze wiesz za co! – kiwnęłam głową na Theo, który
właśnie rozmawiał z Anią kilka metrów dalej
- Miałem jakieś inne wyjście? – odparł szybko – Sama byś mu
na pewno nie powiedziała.
- Masz rację. Sama bym mu nie powiedziała…
- Ale czego się czepiasz?! Dzięki mnie jesteście razem –
uśmiechnął się
- Dziękuję Łukasz – uścisnęłam przyjaciela – Gdyby nie ty…
- No wiem… Gdyby nie ja… - zaśmiał się a ja sprzedałam mu
cios w bok – Lena!
- Dziękuję – szepnęłam mu do ucha – Ale już się nie odzywaj…
Łukasz i Ania zawieźli nas do domu Theo i po kilkunastu
minutach zostawili nas samych. Przeszłam się po jego mieszkaniu i zauważyłam,
że całe mieszkanie za grosz się nie zmieniło. Wszystko było takie same jak
zostawiłam je rok temu. Zaskoczył mnie tylko jeden pokój. Wcześniej ten
pokój to było takie sanktuarium Theo. Trzymał tu swoje wszystkie koszulki, nagrody,
książki. Ale kiedy weszłam do tego pokoju dosłownie wbiło mnie w ziemię.
Wszystkie rzeczy Theo zniknęły. A w miejsce tego pojawił się dziecięcy pokój.
Zaskoczyło mnie to, zaskoczyło i to bardzo. Pokoik był bardzo śliczny,
przytulny. W barwach Arsenalu oczywiście. Weszłam do pokoiku i zauważyłam, że
Theo o wszystko zadbał… Łóżeczko, szafki, fotel bujany, zabawki… Aż mi się
ciepło na sercu zrobiło…
- Theo!!! – krzyknęłam, po chwili
usłyszałam jak biegnie Theo i po kilku sekundach znalazł się przy mnie
- Już się bałem, że coś się stało
– powiedział zdyszany a ja uśmiechnęłam się – Widzę, że zdążyłaś odkryć moją
niespodziankę…
- Nie trudno było ją odkryć, ale
rzeczywiście… To jest wielka niespodzianka. – dałam mu całusa w policzek – A
gdzie się podziały twoje wszystkie rzeczy?
- W garażu… - wszedł do pokoju
- W garażu? Przecież ty kochasz
te rzeczy… - podeszłam do niego i spojrzałam w jego smutne oczy – Jutro zrobimy
im miejsce w salonie, dobrze?
- Ale w salonie nie ma miejsca… -
powiedział
- Już ja wykombinuje na nie
miejsce – musnęłam jego wargi – A ty przejedziesz się do sklepu i kupisz
wiszącą półkę ścienną – uśmiechnęłam się
- Brakowało mi ciebie, twoich
znakomitych pomysłów i ciebie! – w jego oczach pojawiła się iskierka radości – Jak
ci się podoba pokój?
- Piękny! – rozejrzałam się po
nim – Dobrze, że nie ubarwiłeś go na niebiesko jak dla chłopczyka, bo jeszcze
nie wiem czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka – uśmiechnęłam się do chłopaka
- A ty myślisz dlaczego Arsenal i
Arsenalowe barwy, co? To będzie chłopczyk – zaśmiał się i dotknął ręką mojego
brzuszka
- Nie bądź tego taki pewien…
Czuję, że to będzie dziewczynka – zaśmiałam się - Ale dla dziewczynki pasują barwy czerwono
białe…
- Nie, to będzie chłopczyk…
Zobaczysz! – przysunął mnie bliżej siebie i objął dłońmi w pasie – I będzie tak
samo utalentowanym piłkarzem jak tata… - pocałował mnie w usta
- Albo to będzie dziewczynka i
będzie tak samo utalentowaną gimnastyczką jak jej mama… - po chwili oddałam
pocałunek
- Robi się między nami przestrzeń
– spojrzał na mój brzuch, który dotykał jego robiąc tym samym odstęp między
nami
- Dzięki! Wiem że jestem gruba –
odsunęłam się od Theo i zaciągnęłam sweter na brzuch
- Ej… Jesteś śliczna! I wcale nie
jestem gruba… - uśmiechnęłam się do Theo – To tylko nasz słodki aniołek rośnie
w tobie – ponownie przysunął mnie do siebie i spojrzał mi w oczy – Kocham cie
taką jaka jesteś…
- Też cie kocham… - pocałowaliśmy
się namiętnie
Jeszcze chwilę postaliśmy w
pokoju naszego przyszłego potomka i poszliśmy do naszej sypialny. Ach ta nasza sypialnia.
Ostatnim razem gdy tu spałam po kilku tygodniach dowiedziałam się, że jestem w
ciąży. I jestem teraz bardzo szczęśliwa, bo mam u swojego boku mężczyznę który
mnie kocha a ja kocham jego. Mam nadzieję, że zostanie tak już na zawsze.
Następnego dnia, Theo z samego rana pojechał na trening. Na razie prosiłam go
aby nic nikomu nie mówił, że wróciłam. Zrobiło by się niepotrzebne „halo” o
nic, a ja teraz tego nie chciałam. Teraz chciałam sobie w spokoju odpocząć.
Może i bym odpoczęła ale cały dzień strasznie źle się czułam. Postanowiłam się
zająć przygotowywaniem miejsca na rzeczy Theo z garażu. Było ich dużo, więc
zrobiłam kilka kursów do garażu i z powrotem. Kiedy już wszystkie przyniosłam,
zaczęłam się zastanawiam gdzie by je tu umieścić. Tak się przyglądałam salonowi
i przyglądałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że w rogu będzie im najlepiej.
Musiałam więc jedynie przesunąć szafkę i miejsce było gotowe. Pewnie Theo mnie
zabije za to, że sama dźwigam ale nie lubię siedzieć bezczynnie. Około 14.00
Theo napisał mi sms’a:
„Wracam już do domu. Za godzinę będę. Kocham, Theo!”
Odpisałam mu:
„Nie śpiesz się. I zajedź do sklepu meblowego po tą szafkę. Tylko kup
narożnikową, bo już wiem gdzie będą stać twoje rzeczy. Kocham, Lena!”
Po naszej krótkiej, ale jakże
treściwej rozmowie, przeniosłam się do kuchni by zrobić obiad mojej drugiej
połówce. Oczywiście w lodówce nic sensownego nie znalazłam więc wybrałam się do
sklepu. Niestety najbliższy sklep był trochę daleko więc wzięłam drugie auto
Theo i pojechałam. Na moje nieszczęście w sklepie spotkałam dziewczynę Aarona.
Kiedy tylko ją ujrzałam wybiegłam ze sklepy jak poparzona. Powtórzę się może
już kolejny raz, ale nie chcę aby ktokolwiek mnie widział teraz w Londynie. Całe
szczęście, że chyba nie zdążyła mnie rozpoznać. Pojechałam więc do drugiego już
mniejszego sklepu i zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy. Wróciłam do domku i
upichciłam obiadek dla Theo. Wyrobiłam się w sam raz bo za jakieś 10 minut
przyjechał Theo. Kucharka nie jest ze mnie jakaś tam wybitna ale proste dania
potrafiłam przygotowywać. Zwłaszcza te polskie, a Theo uwielbiał polską
kuchnię. Theo wszedł do domu, ale nie sam. Towarzyszył mu Kieran Gibbs, który
zwariował na mój widok, tak się cieszył. A tym bardziej się cieszył kiedy
zobaczył mój brzuch. Na początku spojrzał na mnie podejrzanie, później rzucił
dziwnie spojrzenie na Theo.
- Przepraszam, że go
przyprowadziłem.. Ale sam bym tego mebla nie wciągnął do domu – powiedział Theo
- Nic nie szkodzi. Najwyżej jak
komuś rozgada to coś mu się obetnie – spojrzałam na jego kroczę a Kieran
przełknął ciężko ślinę. Zaśmiałam się – Spokojnie… Żartuje…
- No ja myślę… - odetchnął z ulgą
Kieran – Widzę Theo że nie próżnowałeś i zaliczyłeś przyłożenie – zaśmiał się,
spoglądając na mój brzuszek
- Przyłożenie? – Theo zaśmiał się
- No tak… Tylko ciekawi mnie jak…
Ostatnio byliście w niezbyt dobrych stosunkach… - Kieran potarł dłonią
podbródek
- Nie wiesz jak? – powiedziałam –
Wiesz… Kobieta + mężczyzna + nastrój + lóżko – ubrania – zabezpieczenie =
dziecko - zaśmiałam się
- Dobra wiem jak to się odbywa –
zaczerwienił się Kieran, a ja razem z Theo zaśmialiśmy się
- Dobra Kieran… Pomóż mi z tą
półką, później będziesz wolny… - powiedział Theo gotowy do wyjścia
- Może najpierw zjecie obiad, co?
– spytałam
- Co?! Obiad? – poruszył się
Kieran – Czy ja usłyszałem „obiad”???
- Tak, obiad… - zaśmiałam się
widząc reakcję Kierana – Chodź Theo… Zjedzie i później pójdziecie…
Theo zgodził się i udaliśmy się
całą trójką do jadalni. Kieran wiecznie głodny, zrobił spustoszenenie na swoim
talerzu dosłownie w ciągu kilkunastu sekund. Ten chłopak ma worek a nie żołądek. Zaraz po
obiedzie Theo razem z Kieranem wnieśli szafkę i postawili ją w salonie.
Nalegałam aby Kieran został na chwilę, ale musiał już lecieć do domu, więc
zostałam sama z Theo. Theo rozejrzał się po salonie i zobaczył swoje wszystkie
rzeczy. Wkurzył się na mnie nieco bo zabronił mi dźwigać rzeczy a ja i tak go
nie posłuchałam. Szybko udało mi się go przeprosić i zaczęliśmy montować
półkę/szafkę. Oczywiście Theo nie pozwolił sobie pomóc. Sam wszystko zrobił. Ja
jedynie później poukładałam rzeczy na półce. Całość wyglądała świetnie. Następnego
dnia Theo znów pojechał na trening, ale jak wrócił, to wrócił z obstawą.
Oczywiście, nie kto inny jak Kieran Gibbs powiedział wszystkim, że wróciłam i
cała drużyna zwaliła mi się na chatę. Kocham ich, ale kiedy przychodzą do mnie
wszyscy to robi się bardzo tłoczno. Na szczęście Kieran nie powiedział im, że
jestem w ciąży. Dowiedzieli się dopiero jak przyszli do nas na chatę. Wszyscy nam
gratulowali i ogólnie było fajnie. Chłopaki nawet zagrywali do Theo, tak jak to
robił dna wcześniejszego Kieran. Trochę to denerwowało Theo, ale za to ja się
przy tym świetnie bawiłam. Chłopaki zachowywali się jak małe dzieci i było
bardzo zabawnie. Przerażało mnie to, że moje dziecko będzie mieć tyle
zwariowanych wujków. Boże, co z tego dzieciaka wyrośnie w przyszłości…
- Widać, że Theo jest szczęśliwy
– przysiadł się do mnie Jack Wilshere – Odzyskał cie i jest zupełnie innym
chłopakiem..
- Cieszę się… Też jestem
szczęśliwa, że go odzyskałam – uśmiechnęłam się do chłopaka
- Jak długo jesteś w Londynie? –
spytał
- Od kilku dni… Chyba od 3 lub 4…
Dlaczego pytasz? – spytałam bo Jack był smutny
- Jesteś tu od kilku dni i nic mi
nie powiedziałaś… Smutno mi z tego powodu… - pociągnął nosem
- Jacky… - przytuliłam chłopaka –
Po prostu nie chciałam wywoływać sensacji. Zwłaszcza, że wyglądam jak wyglądam
– spojrzałam na siebie
- Wyglądasz pięknie… Jak zawsze
zresztą… - uśmiechnął się do mnie – To na pewno będzie chłopczyk, bo
promieniejesz…
- Kolejny! Co z wami! A może to
będzie dziewczynka – pokazałam chłopakowi język
- Ślicznie wyglądasz, więc to na
pewno będzie chłopczyk. Gdyby to była dziewczynka, to na pewno by ci trochę
urody odebrała – uśmiechnął się
- Ty też wierzysz w te brednie? –
spytałam retorycznie
- Zobaczysz, że będzie chłopak…
Jack Wilshere ci to mówi… - zaśmiał się
- No dobrze Jack, a jak tam twoje
sprawy sercowe, co? – spytałam
- A bardzo dobrze… Pogodziłem się
z Lauren… - zaczął ale nie dałam mu dokończyć
- CO?! Lauren! – byłam zdziwiona
– Myślałam, że...
- Aha! I tu cię mam! – powiedział
głośniej – Wiedziałam, że chcesz mnie zeswatać z Sophie.
- Wrobiłeś mnie?! – pokazałam mu
język – Ale jesteś niedobry…
- Wiem, ale za to mnie kochasz… -
posłał mi ten jeden ze swoich uśmieszków
- Tak, za to cie kocham… więc jak
twoje sprawy sercowe? Tym razem na serio, ok?
- Na serio to pogodziłem się z
Lauren, ale nie mieszkamy razem. Widuje się z Archiem, opiekuje się z nim ale
między nami już nigdy nic nie będzie. Jestem z Sophie, która jest aniołem.
Dogadujemy się… Myślę, że to ta jedyna… Ale przyznaj, maczałaś w tym swoje
macki, prawda?
- Tak, maczałam w tym swoje macki
– zaśmiałam się – Łukasz mi, a raczej wam pomógł. To on aranżował wasze
spotkania podczas kiedy ja byłam w Polsce
- Wiem… Wcale się z tym nie krył
– zaśmiał się
- Lena! – krzyknął Aaron – Kiedy
bierzecie ślub, bo Theo nie chce powiedzieć?
- Nie wiem! – odpowiedziałam –
Jeszcze mi się nie oświadczył… - spojrzałam na Theo
- Nie oświadczyłeś się jej!? –
powiedział Carl i wszyscy spojrzeli na Theo wymownie
- Yyy… No bo… Yyy – Theo nie
wiedział co powiedzieć
- Spokojnie chłopaki… - wstałam i
podeszłam do Theo – Nie musimy brać ślubu by być razem i razem wychowywać
dziecko… - usiadłam u Theo na kolanach i spojrzałam mu w oczy – Po co komu
obrączka w dzisiejszych czasach. I bez tego można być szczęśliwym w związku…
- No to Theo musisz uważać… -
wtrącił Thomas Vermaelen
- Dlaczego? – spytał Theo
- Bo ci Lena może odlecieć… -
wszyscy się zaśmiali a Theo zbladł, bo dobrze wiedział o co im chodzi. A
chodziło im oto, że już raz mnie stracił…
Ach te moje chłopaki, zawsze
trzymają się ich żarty. Posiedzieli u nas jeszcze z 2 godziny i rozjechali się
do swoich domów, bo jutro ważny mecz przed nimi.
[…]
Byłam już w 7 miesiącu ciąży. Czułam
się i wyglądałam jak beczka. Theo ciągle powtarzał mi, że nie wyglądam aż tak
źle, ale ja uważałam inaczej. Zrobiła się ze mnie jedna wielka klucha. Pewnego
wieczoru ja i Theo siedzieliśmy sobie w salonie i oglądaliśmy jakiś niezbyt
ciekawy film. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i raczej zajmowaliśmy się sobą
niż oglądaliśmy film.
- Bardzo się denerwuje… -
powiedziałam nagle
- Czym się denerwujesz? – spytał
- Wszystkim… Boje się…. Boję się
o dziecko, o siebie o ciebie…
- Nie bój się. – pocałowała mnie
w głowę - Będziesz pod najlepszą opieką
na świecie… - przytulił mnie mocno
- Wiem, ale i tak się boje… -
dotknęłam swojego brzuszka i pogłaskałam go
- Jeszcze o tym nie
rozmawialiśmy, ale jakie imiona damy naszemu dziecku?
- Nie wiem… Myślałam nad dwoma
imionami…
- Jakimi?
- Dla dziewczynki: Natasza, dla
chłopczyka: Jakub, Kuba. Co ty na to?
- Podobają mi się… - uśmiechnął
się
- A ty miałeś jakieś pomysły na
imiona?
- Tak, dla dziewczynki: Alice a
dla chłopczyka: Alex. Ale twoje bardziej mi się podobają.
- Zawsze możemy je połączyć.
Natasza – Alice i Jakub – Alex
- Masz racje. Możemy dać dwa
imiona… - uśmiechnął się i na chwilę nastała cisza – Miałem to zrobić jutro i w
romantycznej atmosferze ale… - wstał i wyszedł na chwilę z salonu
- Theo… Co ty… - po chwili wrócił
a ja usiadłam na kanapie
- Miałem to zrobić jutro podczas
kolacji, miał być nastrój i takie tam, ale już nie mogę wytrzymać – klęknął –
Już zbyt długo z tym zwlekam… - nie wiedziałam o co mu chodzi – Leno… - chwycił
moją dłoń – Jesteśmy ze sobą, no…. Można by powiedzieć, że 5 lat. Kocham cie
nad życie i chcę spędzić z tobą resztę życia… - wyjął z kieszeni małe
pudełeczko i otworzył je – Leno Petrov, tyś która skradła moje serce, wyjdziesz
za mnie? – spytał a ja oniemiałam
- Yyy… Nie… - odpowiedziałam ze
spokojem a mina Theo bardzo posmutniała a wręcz w oczach pojawiły się łzy – Mój
głuptasek! – zaczęłam się śmiać – Z przyjemnością wyjdę za ciebie – dałam mu
całusa a Theo nagle się rozweselił
- O mało zawału nie dostałem… -
odetchnął z ulgą i włożył mi na palec przepiękny pierścionek
____________
Ogłoszenia Parafialne:
Witam w ostatnim rozdziale
Because I Love You. Został się już tylko „Epilog” do wstawienia.
Chciałam wam bardzo podziękować,
że byliście ze mną od początku do końca. Wasze komentarze były bardzo
motywujące i chciałam wam za nie bardzo podziękować.
W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie: 13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo. Tym czasem zapraszam was do
zakładki „Bohaterowie” by zobaczyć kto będzie w nim występować, a także do
zakładki „Od Autorki”, gdzie dowiecie się jak będzie wyglądać 13RWILY.
„Epilog” of BILY pojawi się za kilka dni.
To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie,
czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.
xoxo N.
Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę polubiłam to opowiadanie :) To czekam na epilog i na kolejne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńxx
Bardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
stale śledziłam nowości jakie się pojawiały c: sam fakt iż polecamy na nib'ie Twoje opowiadania mówi sam za siebie :3 przez natłok niektórych mało atrakcyjnych dla mnie zbiegów okoliczności; musiałam zrezygnować z konkretniejszego oddawania się blogom :c co mnie smuci, ale postanowiłam każdego dnia zerkać na nowości, więc postaram się stale wylewać moje myśli na papier komentarza c: {Twoje pisemne przypomnienie zmotywowało mnie do pisania o:}
OdpowiedzUsuńoczywiście; będę śledziła nowości na RWILY :3
z tematów postronnych; kiedy zobaczyłam Łukaszka na bramce przeciw ManU, to natychmiastowo pomyślałam o Tobie c:
no a teraz; czas na rozdział O:
czas na rozdział który to mnie bardzo, ale to bardzo psychicznie rozpieszcza c: już sam fakt iż główna bohaterka jest w ciąży, rozbudził we mnie chęć do odpłynięcia w sferę rozanielenia :3 a dodanie do tego zaręczyn z czarnuszkiem Theo... tęcza i unicorn'y *o* no i jeszcze miłe akcenty, które wywołują uśmiech na mej twarzy c: Gibbsey, Jacko, Carlos i Lexis *.* jeżeli chodzi o dziecko, to obstaję za chłopcem c: jeżeli ma mieć na imię Alex i być wybornym piłkarzem Arsenalu, to nie ma bata! musi być chłopak c: {i jeszcze brak Wojciechechechechsa <3}
oczywiście; wyczekuję epilogu, w którym {mam nadzieję} moje marzenia się ziszczą c:
haha, nawet nie zważyłam, że dodałyście mnie do polecanych :) Bardzo to miłe z waszej strony.
UsuńAhhh mój Łukaszek... Cieszę się, że znów stał w bramie. Zawsze to jakiś progres.
Bardzo się cieszę, że rozdział ostatni się podobał.
Dziękuje i pozdrawiam :)
BOŻE NIE WIERZĘ, ŻE TO KONIEC !!! :C
OdpowiedzUsuńZA SZYBKO TO ZLECIAŁO :C
To było super, mega opowiadanie <33
Cieszę się że tak się skończyło - Lena i Theo razem, spodziewają się dziecka... Jacky znalazł sobie swoją drugą połówkę ...
Szkoda Wojtka, został sam :(
Bardzo szybko zleciała mi przygoda z tym opowiadaniem, ale nie żałuję czasu spędzonego przy czytaniu każdego z rozdziału <3
Uwielbiam Twoje opowiadania... <3
Z niecierpliwością czekam na epilog.. :)
Pozdrawiam - Kamila :)
Nom, szybciutko 2 miesiące zleciały.
UsuńBardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało.
Dziękuję i Pozdrawiam.
N.
Ohh to już jest koniec....ale za to jaki piekny koniec, takiego oczekiwałam i wielkie dziękuje <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania są głębokie z sesnsem i z mega zaje**bistym pomysłem ;D
Cudo:D
A kiedy dokończenie ALAS :(?
Pozdrawiam i czekam na nowe opowiadanie ;))
Ola;)
Zawsze staram się coś przekazać w sowich dziełach. Bo przecież od tego takie opowiadania są. :)
UsuńCieszę się, że się opowiadanie podobało.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Początek troszkę smutny, bo tu szpital, tu ojciec Leny - najwidoczniej nie bardzo zadowolony z powrotu swojej córki do Anglika.
OdpowiedzUsuńOch jejku, ja nie wiem, ale uśmiałam się ze śmiechu! Tu Kieran, tu Jack - a oni zawsze wprawiają mnie w szampański nastrój! :)
Rozdział bardzo pozytywny. Fajnie, że wszystko jest okej i że Theo oświadczył się Lenie :)
Szkoda, że to już koniec, bo bardzo mi się podobało :(
Pozdrawiam :*
Bardzo się cieszę, że cie rozweseliłam tekstami Jacka i Kierana :) Zależy mi aby każdy czytelnik był zadowolony.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
xoxo N.
Już myślałam, że ojciec Leny rozpęta jakieś piekło, ale na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie <3
OdpowiedzUsuńTheo jest przeuroczym facetem i chyba każda chciałaby mieć takiego przy swoim boku!
Pozdrawiam ;*
Chciałam rozpętać piekiełko, ale rozdział i tak długi więc ucięłam go troszkę.
UsuńDziękuję i pozdrawiam N.
Najsłodszy rozdział ever. Rzygam tęczą. Na serio. Cieszę się, że wszystko już w najlepszym porządku z Leną. I nareszcie obydwoje są szczęśliwi <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że się podobało :) Wiele to dla mnie znaczy.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam.
ale jak to ostatni ;OO ja wiedziałam, że się kończy, no ale kurczę.
OdpowiedzUsuńtrudno rozstać się z bohaterami :C
chwała Bogu wreszcie są razem. oczywiście we wszystkim musiał maczać palce chochlik Łukasz. gdyby nie on, Lenka nie osiągnęłaby pełni szczęścia. także ten no... temu panu należą się wielkie dzięki :D
oświadczyny... zgon :D już myślałam, że Lena wyskoczy z jakimś 'nie potrzeba nam tego ślubu', podczas gdy Walcott zrobił najbardziej romantyczną rzecz ever. dobrze, że się w końcu zgodziła :)
pozdrawiam,
iwillpossessyourheart.
No, ostatni, ostatni... Pisałam w dziale "Od Autorki", że opowiadanie będzie krótkie bo nie ma sensu się rozpisywać. Ale za to powstaje nowe a nawet dwa, które mam nadzieję, że przypadną ci do gustu.
UsuńTak, gdyby nie Łukasz to Lena i Theo zapewne nie byliby razem. Ale chciałam też zrobić tak, że to Woj by się wygadał dla Theo, więc tak czy siak, Theo by przyjechał do Lenki.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam N.
Przybyłam z małym opóźnieniem, ale dotarłam :D
OdpowiedzUsuńWszystko się układa, jest pięknie, ale taki straszny żal, że to już koniec...
Mimo to bardzo się cieszę, że ut trafiłam ;)
Pozdrowionka ;)
Nic nie szkodzi, że z opóźnieniem. Ważne, że dotarłaś :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Ja też o mało co zawału nie dostałam pod koniec, haha. Ciesze się że wszystko się układa. Szkoda że to już blisko końca, bardzo ładne te opowiadanie. Czekam na końcówkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;)
UsuńKiedy pojawi się następna notka??? Twoje opowiadanie było bardzo interesujące i nie mogę doczekać się końcówki :)
OdpowiedzUsuńJutro lub po jutrze
UsuńPozdrawiam N.
dobra zanim dodasz epilog to jeszcze skomentuje. Tylko ostrzegam pisze z pamieci:P
OdpowiedzUsuńCiesze sie bardzo ze Lena postanowiła wrócić do Theo i teraz razem stworzą szczęśliwą rodzinkę. Ciesze się tez ze chłopak nie próżnował i pod nieobecność Leny przygotował dziecięcy pokoik.
No i Gibbs to jednak papla :P Rozpowiedział całej drużynie ze Lena wróciła :P No ale chyba i tak nie bylo sensu dłużej się ukrywać, zważywszy ze nawet idąc do sklepu wpadała na znajomych.
No i w końcu te zaręczyny. Ehhh jakie to przykre, że faceci często żeby dostrzec to, że są w stanie byc z dana kobietą do końca/ przez długie lata potrzebują najpierw impulsu w postaci nieplanowanej ciąży.
Co do pozostałych opowiadań. Na razie mnie jakoś specjalnie nie porwały (jeśli mam być szczera, plus nie mam zbytnio czasu na czytanie i komentowanie wszystkiego) Ale widze powiadomienia na tumblr i jak coś na prawdę mi się spodoba to obiecuje, ze od razu skomentuje
Dzięki za komentarz.
UsuńTrudno się mówi. Mnie twoje początki, że nieciekawiły a jednak czytałam ;)
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam N.