Wyszłam na zewnątrz. Nie czekałam zbyt długo bo po kilku
minutach pod mieszkanie Wojtka podjechał Łukasz. Byłam pewna, że zacznie mnie
przekonywać lub coś, a tu nic. Bez słowa zapakował moją walizkę do bagażnika i
pojechaliśmy na lotnisko. Prawie przez całą drogę się do siebie nie
odzywaliśmy, co strasznie mnie denerwowało, więc jako pierwsza postanowiłam
przerwać tą ciszę.
- Jesteś na mnie zły – spojrzałam na Łukasza, ale ten nic
nie odpowiedział – Wiem że jesteś ale tak będzie lepiej…
- Lepiej dla ciebie czy… dla ciebie? – powiedział zimnym
głosem
- Przestań! Robię przysługę społeczeństwu wracając do Polski
– oburzyłam się lekko
- Przysługę społeczeństwu?? Czy ty siebie słyszysz?! –
wkurzył się – Boże! LENA! – walnął dłonią w kierownicę
- Czego ty ode mnie chcesz lub oczekujesz?! Czy ty nie
widzisz, że ja też cierpię! – prawie krzyknęłam, chyba to był pierwszy raz
kiedy podniosłam na Łukasza głos – Cierpię za każdym razem kiedy widzę Theo,
myślisz że to jest łatwe?! Nie jest to łatwe kiedy widzisz go praktycznie
codziennie!
- Wiem, że to nie jest łatwe. – również podniósł głos - Ale
poddałaś się walkowerem!
- Zamknij się! Nie chcę już tobą rozmawiać! Chcę już być w
samolocie! – westchnęłam głęboko
Resztę drogi spędziliśmy w totalnej ciszy. Rozumiem, że może
być na mnie zły ale bez przesady. W końcu to moja decyzja i uważam, że tak
będzie lepiej. Ja ułożę sobie na nowo życie, Theo i Wojtek również. Po kilku
minutach dojechaliśmy na lotnisko. Razem z Łukaszem poszliśmy do kasy
biletowej. Łukasz się ani słowem do mnie nie odezwał. Nie byłam na niego za to
zła, rozumiałam to i nie miałam prawa być za to zła. Podeszłam do kasy
zostawiając go na chwilę samego. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak
rozmawia przez telefon.
- Theo, stary… Długo nie odbierasz… - powiedział Łukasz
- Byłem pod prysznicem. Coś się stało? – spytał
zaniepokojony Theo
- Tak, masz 30 minut zanim Lena wyleci do Polski. –
powiedział szybko
- Słucham?? – był zszokowany – 30 minut??!!
- Tak, jesteśmy już na lotnisku. Za 30 minut Lena wsiądzie
do samolotu i odleci. Jeśli naprawdę ci na niej zależy, to masz tylko 30 minut.
- Zatrzymaj ją najdłużej jak możesz. Już jadę! – rozłączył
się
- Z kim rozmawiałeś? – podeszłam do Łukasza
- Ania pytała się czy dotarliśmy na miejsce. Niestety
musiałem jej powiedzieć, że tak…
- Łukasz – dotknęłam dłonią jego policzek – Przecież nie
wylatuje na drugi koniec świata. Spotkamy się szybciej niż myślisz. No i
będziemy codziennie rozmawiać przez skype, telefon. Nie będzie aż tak źle. –
uśmiechnęłam się czule
- Może nie będzie, ale i tak uważam, że źle robisz
wyjeżdżając.
- Mam do ciebie prośbę…
- Nie dość że wyjeżdżasz to jeszcze masz prośbę. – pokręcił
głową - Jaką??
- Doprowadź sprawę Jacka i Sophie do końca.
- Swatasz ich ze sobą?? – spojrzał na mnie zdziwiony
- Tak, chcę aby Jack był szczęśliwy a Sophie jest dla niego
idealna. Zrobisz to dla mnie?
- Dla ciebie zrobię wszystko. – uśmiechnął się
- No dobra. Czas się pożegnać. Muszę już wsiadać… - chwyciłam
za swoją walizkę
- Już? Przecież masz jeszcze około 20 minut.
- Tak, ale już muszę wsiąść. Wiesz jak to wszystko się
odbywa. – wstałam – Więc… Do zobaczenia wkrótce – uścisnęłam go
- Już za tobą tęsknię, Lena… - uścisnął mnie mocno – Mam
nadzieję, że wrócisz do mnie. W moim domu zawsze znajdzie się dla ciebie
miejsce.
- Dzięki za propozycje – odsunęłam się od chłopaka – Wiem,
że na ciebie zawsze mogę liczyć. Do zobaczenia wkrótce.. – odwróciłam się i
zaczęłam zmierzać ku przejściu.
Zatrzymałam się na chwilkę zanim weszłam do tunelu.
Odwróciłam się do Łukasza i pomachałam mu ostatni raz a on pomachał mi. Jego
mina była taka smutna, taka pełna bólu, że aż mnie serce zaczęło bolec. Ale
nadszedł czas… Odwróciłam się ponownie i zaczęłam iść tunelem do samolotu. Serce
mnie bolało ale to dobra decyzja. To jest chyba jedyna dobra decyzja jaką w
życiu podjęłam.
*
Wsiadła. Wiedziałem, że jej długo nie zatrzymam. Mam tylko
nadzieję, że Theo zaraz przyjedzie i nie będzie za późno. Spojrzałem na
zegarek. Zostało się tylko 10 minut do zamknięcia drzwi a jego jeszcze nie
było. Zacząłem się denerwować. Obawiam
się, że jego szybkość na boisku nie pomoże kiedy samolot będzie startować.
Ponownie spojrzałem na zegarek. Zostało się tylko 8 minut. Wyciągnąłem telefon
i zadzwoniłem, ale nie odebrał. Coś się stało?? Miał wypadek?? W głowie krążyły
mi różne myśli. Znów spojrzałem na zegarek… Zobaczyłem go. Biegnie w moją
stronę.
- Stary, gdzie byłeś?! – położyłem dłoń na ramieniu Theo
- Korki – wydyszał – Gdzie jest Lena? – rozejrzał się wokoło
- Za późno. Wsiadła do samolotu, ale może jeszcze zdążyć.
- Co?! To nie możliwe. – spojrzał w kierunku przejścia i
zobaczył, że właśnie zamykają tunel
Zerwał się i pobiegł w stronę tunelu. Ale zatrzymał go
ochroniarz.
- A pan dokąd? – przytrzymał chłopaka
- Muszę wejść do tego samolotu? – powiedział zdenerwowany
- Nie można już wejść. Drzwi zostały zamknięte – chwilę
później – A ma pan bilet?
- Nie, ale muszę tam wejść!
- Tym bardziej bez biletu nie mogę pana tam wpuścić.
- Ale ja muszę tam wejść. Tam jest moja dziewczyna. Kocham
ją i nie chcę aby wyleciała.
- A ja kocham swoją matkę i nie chcę aby umarła. – zaśmiał
się - Przykro mi. Nie mogę pana przepuścić. Samolot zaczyna kołować.
- Świetnie! Straciłem ją! – odszedł zrezygnowany i podszedł
do Łukasza
- I co? – spytał zaniepokojony
- Nic, straciłem ją! – westchnął ciężko – Samolot już
kołuje…
- Przykro mi. Starałem się. Mogłem zadzwonić wcześniej, ale
Lena mnie całkowicie zaskoczyła.
- To nie twoja wina, tylko moja. Mogłem wtedy inaczej
postąpić, ale cóż… Co się stało to się nie odstanie – ze zrezygnowaną miną
wrócił do samochodu.
*
Zajęłam swoje miejsce, rozsiadłam się wygodnie i zapięłam
pas. Po chwili założyłam na uszy słuchawki i włączyłam muzykę. Spojrzałam w
małe okienka spoglądając na Łukasza, który wciąż stał przy wejściu i mi machał.
Pomachałam mu i po chwili zdębiałam. Zdębiałam, bo zobaczyłam Theo. Byłam w
istnym szoku i byłam dosłownie pewna, że to Łukasz po niego zadzwonił. Kiedy go
ujrzałam coś we mnie pękło. Zerwałam się ze swojego miejsca i pobiegłam do
wyjścia. Lecz niestety zostałam zatrzymana przez stewardessę.
- Co pani robi? – spytała uprzejmie kiedy chciałam wyjść
- Chcę wysiąść – odpowiedziałam spokojnie
- To nie jest już możliwe. Drzwi są zamknięte. Otworzenie
ich powoduje nałożenie kary w wysokości 25 tyś funtów – wytłumaczyła ze
spokojem
- O nie… Ale ja muszę wyjść! Błagam, nie da się nic zrobić?
– spytałam błagalnie
- Przykro mi. Proszę wrócić na swoje miejsce… - nakazała po
czym udała się do kabiny kapitańskiej
Moje całe życie jest przeciwko mnie! Trudno się mówi, klamka
zapadła. Tak jak nakazała mi stewardessa, wróciłam na swoje miejsce i znów
nałożyłam słuchawki na uszy. Spojrzałam jeszcze raz w okienko i po policzku
zaczęły cieć mi łzy, łzy smutku i rozpaczy. Patrzyłam się jak Theo patrzy się
na samolot. Serce zaczęło boleć mnie jeszcze bardziej. W tym momencie
nienawidziłam siebie. Nienawidziłam siebie tak bardzo, że mogłam już umrzeć. Ale wracam… Wracam do Polski by ułożyć sobie
życie na nowo. Z drugiej strony to już nie mogłam się doczekać kiedy ujrzę
swoich rodziców. Moją najukochańszą na świecie mamę, która jest zarazem moją
najlepszą przyjaciółką. Moja mama wykłada angielski na uniwersytecie Adama
Mickiewicza w Poznaniu i to dzięki niej zawdzięczam wszystko to osiągnęłam.
Zawsze ze wszystkiego jej się zwierzałam i już nie mogę się doczekać kiedy znów
szczerze z nią porozmawiam. Mój ojciec zaś jest inny. To istny tyran, bo
podczas mojej kariery jako gimnastyczki był moim trenerem, ale cieszę się że go
znów zobaczę. Czasami jego terrorystyczna postawa mnie denerwuje ale to
najukochańszy i najbardziej opiekuńczy ojciec na świecie. W końcu tylko ma
jedną córeczkę. Po około godzinie byłam już na lotnisku w Poznaniu. Mieszkam na
obrzeżach Poznania, więc jeszcze sporo drogi przed nami. Wysiadłam z samolotu i
od razy ujrzałam swojego ojca. Podbiegłam do niego i uścisnęłam go najmocniej jak potrafiłam.
- Tato! – w tuliłam się w ojca – Dobrze cie znów widzieć.
- Ciebie również, córeczko. – ucałował mnie w głowę –
Jedziemy. Mama już nie może się doczekać.
- Dobrze – posłałam mu słodki uśmiech i poszliśmy do
samochodu.
Wpakował moją walizkę do bagażnika i odjechaliśmy. Przez
chwilę siedzieliśmy w samochodzie i nie odzywaliśmy się do siebie. Zaczęłam
myśleć o tym feralnym wylocie z Londynu i po policzku popłynęła mi zła, którą
zauważył ojciec.
- Coś się stało skarbie? – spojrzał przez chwilę na mnie
- Nie, nic się nie stało. Troszkę smutna jestem. –
pociągnęłam nosem
- Smutna?? Dlaczego? Coś się stało? – spytał zmartwiony
- Przed wylotem zraniłam kilka osób i czuję, że one mnie
teraz nienawidzą. Zresztą sama siebie teraz nienawidzę, więc wiesz tato…
- Skarbie nie mów tak. Na pewno te osoby zasłuży na ten los.
- Obawiam się, że nie. Ale cóż… Jestem już w Polsce. Stało
się. Już nic na to nie poradzę.
- Właśnie zdziwił nas ten nagły przylot. Powiesz mi co się
stało?
- Tato, proszę… Nie chcę teraz o tym gadać. Może później.
- Dobrze skarbie. Nie musimy teraz o tym rozmawiać. Cieszę
się ze wróciłaś… - uśmiechnął się czule do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.
Właśnie wyjechaliśmy z centrum Poznania i byliśmy już na
prostej drodze do mojego domku. Nie jest on jakiś nadzwyczajny. Zwykły prosty
jednorodzinny dom na skraju miasta. Kiedyś, jak jeszcze trenowałam gimnastykę w
Polsce to mieszkaliśmy w centrum, ale później przeprowadziliśmy się tu no a
kilka miesięcy później dołączyłam do gimnastyków w Anglii. Byłam ciekawa czy
rodzice zmienili coś w moim pokoju. Znając moich rodziców pewnie nie, bo zbyt
bardzo szanują moją prywatność. W końcu dojechaliśmy i od samego progu, witała
mnie moja mama. Była niezmiernie ucieszona moim widokiem i była gotowa mnie za ściskać na śmierć.
- Lena! Tak się cieszę, że znów ciebie widzę. – uścisnęła
mnie mocno
- Mamo, zaraz mnie udusisz! – powiedziałam a ta zaraz mnie
puściła
- Dziwisz się mi? Nie widziałam mojej córeczki od prawie
roku. – uśmiechnęła się czule
- Mamo przecież często rozmawiałyśmy na skype. No i
widziałaś mnie na Igrzyskach w Londynie. Więc nie gadaj, że rok, bo tylko 6
miesięcy – uśmiechnęłam się do matki
- To i tak dużo. Chodź! Siadaj – pociągnęła mnie do salonu –
Opowiadaj!
- Wybacz mamo, ale jestem troszkę zmęczona. Mogę pójść się
położyć. Obiecuje, że wieczorem wam po opowiadam trochę, okay?
- Dobrze, leć… - uśmiechnęła się – Robert, zanieś Leny
walizkę do jej pokoju.
- Sama nie może? – mama posłała mu groźne spojrzenie – No
dobrze. Niech ci będzie.
Moi rodzice za grosz się nie zmienili. Mama jak zwykle ta
sama władcza kobieta, która sprawowała władzę w domu. A mój ojciec może i
tyran, ale zawsze jej ulegał. Uważam że mam fajnych rodziców. Nigdy nie sprawiali mi problemów, ja im też nie sprawiałam problemów. Zawsze mnie
wspierali, byli przy mnie. Są zabawni, potrafią śmiać się z samych siebie. Nie
biorą niczego na poważnie, zawsze z dystansem. Może czasami są zbyt opiekuńczy
ale kocham ich za to, bo właśnie tacy są rodzice.
Weszłam do swojego pokoju i zdumiało mnie to, że nic się z
nim nie zmieniło. Matowe ściany w kolorze lekkiego fioletu i rożne kształty
kwiatów w kolorze czarnym. Duże łóżko z fioletowo-czarną narzutą nie zmieniło swojego
położenia od ponad 10 miesięcy. Obok łóżka stał stolik nocny z lampką,
budzikiem, i zdjęciem. Na zdjęciu byłam ja, Wojtek, Łukasz, Alex, Kieran, Jack,
Carl, Aaron i Theo. Pamiętam, że to zdjęcie zrobiliśmy na London Eye. Nasze miny
były dość głupkowate ale oto w tym zdjęciu chodziło. Nie być poważnymi tylko
roztrzepanymi dzieciakami. Ja i Theo byliśmy wtedy w sobie tacy zakochani. To
było nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Miesiąc później doszło do tragedii w moim i
Theo wykonaniu.
- Dziękuję ze nic nie zmienialiście w moim pokoju –
powiedziała do ojca, który właśnie wtargał moją walizkę do pokoju
- Dlaczego mieliśmy coś zmieniać? Przecież to twój pokój.
- I tak dziękuję. – dałam mu całusa w policzek po czym
wyszedł z pokoju zamykając drzwi.
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Naprzeciwko
łóżka stała wielka szafa a obok niej półka z moimi ulubionymi książkami. Kiedyś
jak byłam młodsza to uwielbiałam czytać. Uwielbiałam przenosić się do świata
pisanego. Czasami aż ciężko było mi z niego wrócić, więc pochłaniałam książki
tonami. Na jednej ze ścian mojego pokoju wisiały dziesiątki zdjęć. Podeszłam
więc do nich i zaczęłam się im uważnie przyglądać. Głównie byłam na nich ja i
Theo, ale byli również moi zwariowani Arsenalowi przyjaciele i przyjaciele ze
szkółki gimnastycznej. Widząc zdjęcia z Theo zrobiło mi się smutno, bowiem
wspomnienia wróciły. Były tam zdjęcia z naszego pierwszego spotkania, z
pierwszej randki i innych spotkań. Zdjęcia te wywołały masę bolesnych
wspomnień, dlatego zdjęłam wszystkie zdjęcia z Theo i schowałam je do pudełka w
szafie. Po kilku minutach położyłam się na łóżku i zasnęłam. Kiedy tylko się
obudziłam to tak jak obiecałam mamie, zeszłam na dół by im trochę po opowiadać.
Oczywiście mama musiała się zapytać, dlaczego wróciłam, więc na poczekaniu
wymyślałam historyjkę, że tęskniłam za domem i że już dawno to planowałam. Moja
mam chyba w to nie uwierzyła bo zaraz jak zjedliśmy kolacje to przyszła do
mojego pokoju. Ale o tym za chwile. Po
kolacji wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam z torby telefon i włączyłam go
wreszcie bowiem od samego rana był wyłączony. Jak tylko to zrobiłam to dostałam
chyba ze 100 powiadomień z poczty głosowej. Postanowiłam je wszystkie usunąć.
Nie chcę sobie pogarszać humoru, w końcu chcę zacząć tu nowe życie. Później
zaczęły przychodzić sms’y. Głównie były to sms’y od Wojtka, który zamartwiał
się o mnie. Napisałam Wojtkowi, żeby się o mnie nie martwił. Postąpiłam tak jak
powinnam postąpić. Również dostałam sms’a od Łukasza, któremu odpisałam, że
jestem już w Polsce cała i zdrowa. Napisałam mu też, że musimy pogadać na skype
i że będę wieczorem. Chciałam go opieprzyć za to, że powiedział Theo że
wyjechałam. Dostałam też kilka płaczliwych sms’ów od Theo, ale jemu nie
odpisałam. Po chwili do mojego pokoju rozległo się pukanie.
- Proszę… - powiedziałam i do pokoju weszła moja mama
- Śpiąca? – spytała czule mama po czym usiadła obok mnie
- Nie, w sumie wyspałam się w dzień. Co cie do mnie sprowadza?
– spytałam
- Sądzę, że nie powiedziałaś nam całej prawdy. Co się
takiego stało, że tak nagle wróciłaś?
- Długa historia… Nie masz tyle czasu… - zaśmiałam się
- Mamy całą noc… - uśmiechnęła się
- Nie masz przypadkiem jutro wykładów na uniwerku??
- Lena, nie zmieniaj tematu. Wiedzę, że coś się stało. Czy
to chodzi o Theo? Coś nie tak w waszym związku? – pogładziła mnie po włosach
- Ja i Theo to już przeszłość. Nie jesteśmy razem od 9
miesięcy.
- Co takiego? Chyba się przesłyszałam… - była w lekkim szoku
- Nie, nie przesłyszałaś się. Zerwałam z Theo 9 miesięcy
temu. – po moim policzku znów pociekła łza
- Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś? – spojrzała na mnie
czule i przytuliła mnie
- Bo to zbyt bolesny dla mnie temat. – przytuliłam się do
matki – I jakoś nie miałam chęci rozdrapywać ran które ledwo się zabliźniły.
- Przykro mi Lenka, Byliście taką śliczną parą. Ojciec nawet
go polubił.
- Wiem… Mi też było wtedy przykro, ale nie miałam wyjścia.
Musiałam tak postąpić.
- Dlaczego z nim zerwałaś? Zdradził cie?
- Nie, chociaż w pewnym sensie to zrobił… - posmutniałam
jeszcze bardziej
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim opowiedzieć… - pogłaskała
mnie po plecach
- Wiem, ale nie wiem czy będziesz zadowolona, bo 9 miesięcy
temu zataiłam przed wami jeszcze jedną sprawę.
- Mi możesz powiedzieć wszystko. Na pewno nie będę krzyczeć.
Cokolwiek się stało to i tak jest już przeszłość.
- No dobrze… - westchnęłam i zaczęłam monolog – Pamiętasz
jak zadzwoniłam do ciebie w kwietniu i powiedziałam, że się czymś strułam do
non stop wymiotuje – mama kiwnęła głową na tak – No to nie było zatrucie… -
zawahałam się przez chwilę, a mama zrobiła minę jakby domyślała się o co chodzi
– 2 dni później dowiedziałam się ze jestem w ciąży. Wiem… - już mama chciała mi
przerwać ale weszłam jej w słowo - Przepraszam! Powinnam wam powiedzieć, ale
nie mogłam. Powiedziałam o tej szczęśliwej nowinie Theo. Ale Theo… No cóż… Theo
zdezerterował. Albo może tylko ja odniosłam takie wrażenie. W każdym bądź razie
wyszedł i nie wrócił na noc do domu. Nie było 3 dni z rzędu, więc spakowałam
swoje rzeczy do walizki i pojechałam do Łukasza. Nic mu nie powiedziałam o tym
co zaszło. Powiedziałam jedynie, że ja i Theo to już przeszłość. Napisałam
później do Theo, że między nami wszystko skończone i żeby mnie nie szukał.
Oczywiście szukał mnie, ale nikt mu nie powiedział, że jestem u Łukasza.
- Kochanie… - zaczęłam mama ale chyba nie wiedziała co
powiedzieć – Minęło 9 miesięcy, więc chyba nie byłaś w ciąży….
- Bo poroniłam. Pamiętasz jak wylądowałam w szpitalu po
jednym z treningów? – mama pokiwała twierdząco głową – Spadłam z poręczy
asymetrycznych i poroniłam na skutek upadku. Błagałam lekarza by nie powiedział
o tym trenerowi bo on by powiedział wam. Na moje szczęście nic nie powiedział. Od
tamtej pory mieszkałam i byłam z Wojtkiem, który bardzo mnie wspierał.
- Skarbie tak mi przykro. Jest mi też przykro, że nam nie
powiedziałaś. Gdybyś to zrobiła to na pewno coś byśmy poradzili na tą sytuację.
Na pewno nie zostałabyś sama. Kochamy cie i zawsze znalazłabyś w nas wsparcie.
- Wiem, też was kocham ale tak bałam się reakcji ojca. On
zawsze marzył by jego ukochana córeczka wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich. A
skoro poroniłam to już nie stało mi na drodze.
- Nie mów tak. Ojciec na pewno by się ucieszył że zostanie
dziadkiem. Może trochę za wcześnie, bo miałaś tylko 20 lat, ale na pewno by się
ucieszył.
- Tylko proszę cię, nic nie mów tacie… Nie chcę widzieć jego
reakcji na to co się stało.
- Dobrze, nic mu nie powiem. Zostanie to tylko między nami –
przytuliła mnie ponownie – No a dlaczego teraz wróciłaś? Coś musiało się stać…
- Theo się stał. Zdarzyło się coś co nie powinno się stać.
Przy okazji zraniłam kilka mi ważnych osób co namieszało mi w głowie, więc
postanowiłam sobie wszystko na spokojnie ułożyć tu, w Polsce. Z dala od Londyńskich
problemów.
- A co się stało, że "stał się Theo"? – moja mama jak zwykle
dociekliwa
- Stało się coś co na pewno nie powinno się stać…
-uśmiechnęłam się kątem
- Przespałaś się z nim, co? – jej mina sugerowała: wiem, że
się z nim przespałaś więc nie zaprzeczaj
- No… Niestety tak… Ale to była tylko chwila słabości. Naprawdę,
dla mnie to nic nie znaczyło.
- Lenka, dla kobiety to zawsze coś znaczy. Wiem, że ty
lubisz się wypierać niektórych faktów, ale znam cię. Przecież jesteś moją
córką.
- Masz racje, ale to już przeszłość. Teraz jestem tu a on
jest tam, w Londynie. Mam nadzieję, że ułoży sobie na nowo życie.
- Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście – spojrzała na mnie kątem oka
- Tak, zabezpieczyliśmy się… - zaczerwieniłam się na twarzy
– Jestem już trochę zmęczona, chyba się położę.
- Dobrze skarbie… Spij słodko… - ucałowała mnie w czoło i
wyszła z pokoju
Kocham moją mamę. Ona jest taka wyrozumiała i zawsze wie jak mi pomóc. Lepszej matki chyba sobie wymarzyć nie mogłam. Przez kolejny
miesiąc wiodłam sobie spokojne życie w Polsce. W końcu Wojtek pogodził się z
myślą, że wyjechałam i nasze rozmowy przez skype w końcu zaczęły normalnie
wyglądać. Zaczęłam też gadać z Theo. Wiem, że to dziwne ale to już jest jakiś
postęp z mojej i jego strony. A z Łukaszem to cuda niewidy odprawialiśmy kiedy
gadaliśmy przez skype. Czasami Ania musiała nas uspokajać. No, ale w końcu coś musiało zaburzyć mi ten
spokój. Był to mój ukochany ojciec, który przy jednym z niedzielnych obiadów,
ogłosił mi swoje plany.
- Zapisałem cie na krajowe mistrzostwa w gimnastyce –
powiedział a zaraz po tym upił trochę soku
- Słucham?! – aż widelec wypadł mi z ręki – Że co zrobiłeś?
- No to zacznie się wojna… - skwitowała mama kręcąc głową
- Jak mogłeś to zrobić bez uprzedniego spytania się mnie!?
Nie zgadzam się!
- Nie masz wyboru, już to zrobiłem – powiedział spokojnie,
po czym ukroił kawałek schabowego
- Zawsze mogę się wypisać! – nastała chwila ciszy i ojciec
spojrzała na mnie groźnie – Tak, zawsze mogę się sama wypisać.
- Lena, co ci szkodzi, co? Przecież jesteś mistrzynią olimpijską,
więc nie widzę problemu… - powiedział ze spokojem
- Ja widzę, bo nie ćwiczyłam od ponad 5 miesięcy. Zresztą
zakończyłam karierę. IO to był mój ostatni występ. A z drugiej strony po co mam
komuś blokować miejsce. Pewnie wygram – tak wiem skromna jestem – a może ktoś
inny bardziej zasługuje na wygranie.
- Lena… - zaczął ojciec
- Nie tato! Mogę przyjść na trening i trochę pouczyć młodą
kadrę, ale na pewno już nie wrócę do gimnastyki, to jest już zamknięty rozdział
dla mnie. – wstałam od stołu – Jutro mnie wypiszesz lub sama to zrobię.
Wybieraj! – spojrzałam groźnie na ojca
- Dobrze, wypiszę cię. Ale liczę na to, że będziesz
przychodzić na treningi. Twoja obecność doda
edzyariumna świecie mamę, któ®innym trochę wiary w siebie.
- Dobrze… - powiedziała już ze spokojem – Jutro zgłoszę się
do lekarza na badania i zacznę przychodzić na treningi i tak nudzi mi się w
domu…
Ojciec uśmiechnął się a ja wyszłam z kuchni. Jak on mógł to
zrobić. Przecież dobrze wie, że już ten etap jest za mną. No nic… Następnego
dnia z samego rana wstałam i udałam się do lekarza na badania wstępne.
Ćwiczenia wysiłkowe i sprawnościowe poszły całkiem dobrze jak na osobę, która
miała tyle miesięcy wolnego. Jeszcze czekałam tylko na wyniki badań krwi, które
będą jutro rano. Nie wiem w sumie po co one są robione, ale jak tego wymagają
to co ja mogę poradzić. Zaraz jak tylko wszyłam od lekarza to udałam się do
swoje starej szkółki gimnastycznej. Opuściłam ją na rzecz angielskiej szkoły
gimnastycznej w wieku 15 lat, ale mam do niej straszny sentyment, bo to tu
wszystko się zaczęło. To właśnie ona otworzyła mi karierę na skalę międzynarodową.
Weszłam na salę i nastało wielkie poruszenie. Wszystkie
dzieciaki jak tylko mnie ujrzały, zbiegły się do mnie. Miło jest wiedzieć, że
jest się dla kogoś wzorem do naśladowania. W końcu kiedy ich ekscytacja opadła,
mogłam wykonać swój pierwszy od 5 miesięcy występ. Zaczęłam od równoważni i
byłam pod wrażeniem tego, że bo takiej przerwie wykonałam układ bezbłędnie. Co
prawda zakręciło mi się lekko w głowie, ale uczucie tego, że mi się udało
zdominowało wszystko. Następnie przeniosłam się na poręcze asymetryczne.
Wskoczyłam na pierwszą poręcz i obróciłam się kilka razy aż zawróciło mi się w
głowie. Z trudem przeskoczyłam na drugą poręcz. Ale i tu zaczęło mi być nie
dobrze, więc szybko skoczyłam na trzecią i zakończyłam układ. Całość wszyscy
skwitowali gromkimi brawami ale po kilku sekundach uciekłam do łazienki bo
najzwyczajniej w świecie zerwało mnie na wymioty. Zaraz za mną pobiegł mój
zmartwiony ojciec.
- Lena! Co się dzieje? – zobaczył mnie siedząc przy sedesie
- Wiedziałam, że tak to się skończy. Miałam za dużo przerwę
i zrobiło mi się nie dobrze. No i ostatnio mam rozstrojony żołądek. Chyba się
przytrułam czymś jak byliśmy na grillu u dziadków.
- Podać ci wody? – spytał zmartwiony
- Nie, już mi lepiej. – wstałam i podeszłam do ojca – Za kilka
dni się już to unormuje… - weszliśmy ponownie na salę.
Usiadłam sobie na ławeczce i dalej obserwowałam jak młoda
karda sobie ćwiczy. Fajnie jest patrzeć jak te dzieciaki robią to co lubią. Ale
też przyuważyłam grupkę dziewczyn, które nie bardzo współgrały z innymi. Pewnie
to tak zwane ‘divy’, ale postaram się oto by kolejne treningi były dla nich
horrorem i zaczną się inaczej nosić. W końcu gimnastyka to sporty drużynowy i może są konkurencje solowe ale przede wszystkim to sport drużynowy. No cóż… Gdyby takie osoby nie istniały to
zapewne byłoby nudno.
Następnego dnia około południa poszłam odebrać wyniki badań
krwi, bo musiałam je okazać trenerowi, czyli mojemu ojcu. Weszłam do gabinetu i
oczekiwałam przyjścia lekarza. Długo nie czekałam bo po kilku minutach do
pokoju wszedł lekarz.
- I jak moje wyniki? Mam nadzieję, że bez problemu mogę
wrócić?
- Niestety nie mogę udzielić ci pozwolenia. – powiedział z
uśmiechem na ustach
- Co? – zdziwiłam się – Dlaczego? Przecież nie jestem chora.
Gdybym była to na pewno bym się dowiedziała bo w grudniu miałam badaną krew.
- Grudzień był 2 miesiące temu… Podejrzewam że sporo się
zmieniło w twoim życiu – ponownie się uśmiechnął
- Nie rozumiem… - zbił mnie totalnie z tropu – Powiedz mi w
końcu? Zaczynam się denerwować.
- Nie masz się czym denerwować. – chwilę później – Przy
takich badaniach jest wymagana próba ciążowa, więc zrobiliśmy ją, no i wyszła pozytywnie…
- Słucham? Ale jak?? – wbiło mnie w ziemię to co przed
chwilą usłyszałam
- No wiesz… Kobieta + mężczyzna… - zaśmiał się
- No co ty nie powiesz! – prawie krzyknęłam
- Uspokój się. – powiedział spokojnie – Nie planowałaś tego,
co? – pokiwałam twierdząco głową – Chcesz dowiedzieć się który to tydzień?
- Tak… - wyszeptałam lekko przerażona
Po chwili lekarz wwiózł do gabinetu ultrasonograf. Kazał
położyć mi się na kozetce i podciągnąć bluzkę do góry. Po chwili poczułam zimno
na brzuchu. Leżałam i gapiłam się w sufit. Po kolejnych kilku sekundach
poczułam jak przykłada mi coś do brzucha, mojego jeszcze płaskiego brzucha.
- Spójrz powiedział… - momentalnie obróciłam głowę w
kierunku monitora – To jest właśnie jest twoje maleństwo – pokazał na owalny
kształt na monitorze a mi w oku zakręciła się łza – I to jest 6 tydzień.
Gratuluje przyszłej mamie i przyszłemu tacie.
- Nie będzie mieć taty to maleństwo – popłakałam się
- Przykro mi – nastała chwila ciszy – Zrobię ci zdjęcie na
pamiątkę…
Pokiwałam tylko twierdząco głową i mogłam się podnieść.
Wytarłam brzuch i naciągnęłam bluzkę. Po kilku minutach lekarz wręczył mi
zdjęcie i mogłam wyjść z gabinetu. Z jednej strony się cieszyłam a z drugiej
nie. Wróciłam do domu i bez słowa weszłam do swojego pokoju. Może by to
zwróciło kogoś uwagę, ale nikogo akurat w domu nie było. Weszłam do pokoju i
rzucałam się na łóżko. Położyłam dłoń na brzuchu i delikatnie zaczęłam go
gładzić, uśmiechając się przy tym sama do siebie. Byłam w 100% pewna, że to dziecko
Theo bo tylko z nim w ostatnim czasie uprawiałam seks. Ale byłam też w 100% pewna,
ze nigdy nie zobaczy tego dziecka. Wychowam je sama.
____________
Ogłoszenia Parafialne:
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem wiele to dla mnie znaczy.
Dziś rozdział najdłuższy ze wszystkich. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ale musiałam wiele rzeczy napisać. No a jak pisać to już pisać na całego.
Mam nadzieję, że podobała się wam playlista. Nie bez powodu wybrałam takie a nie inne piosenki :) Liczę że się podobały.
W przygotowaniu mam dla was kolejne opowiadanie:
13 Reasons Why I Love you Prolog pojawi się już niedługo (może nawet jutro po meczu, kto to wie)
Kolejny BILY?? Jak napiszę to dodam.
Przepraszam za błędy i literówki. Możecie mi je śmiało wygarnąć. Jestem chora, mam zapalenie płuc i ledwie kontaktuje, bo mam gorączkę i boli mnie głowa, do tego mam przytkane uszy.
To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.
xoxo N