czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 2|II



Wkurzył mnie Wojtek. Wiem, że może ja też zbytnio dramatyzuje, ale nie chcę i nie mam zamiaru o tym teraz gadać. Minęło dopiero kilka miesięcy i nie jestem na to gotowa. Leżałam na łóżku i dobiegło mnie ciche pukanie do drzwi mego pokoju.

- Proszę – powiedziałam
- Lena… - rozległ się głos Wojtka – Przepraszam cie. Wiem, że nie chcesz o tym gadać i przepraszam cie, że zawsze wspominam lub palnę coś na ten temat.
- Nic nie szkodzi Wojtek, ale miej litość nade mną i nad moimi nerwami dobrze? – chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam
- Jasne – przybliżył się do mnie – Dla ciebie wszystko… - pocałował mnie namiętnie a ja oddałam pocałunek. Po chwili popchnęłam go i usiadłam na nim okrakiem. Nagięłam się i przejechałam ręką po jego torsie po czym pocałowałam go namiętnie. Po kilku sekundach oderwałam się od niego i zdjęłam z siebie koszulkę. Wojtek podniósł się i zdjął z siebie swoją. Dotknęłam dłonią jego nagiego torsu i przejechałam po nim delikatnie opuszkami palców. Pocałowałam jego szyję i zjeżdżałam niżej. Znów go popchnęłam na łóżko. Spojrzałam uśmiechając się do niego odgarniając włosy z twarzy.

- Jesteś strasznie napalona – powiedział z uśmiechem na ustach
- Dziś chyba wyjątkowo tak… - uśmiechnęłam się po czym znów go pocałowałam

Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam, że Wojtek śpi u mojego boku wtulony we mnie. Delikatnie oswobodziłam się w uścisku Wojtka, owinęłam się prześcieradłem i wyszłam do łazienki wziąć prysznic. Wróciłam do pokoju i zobaczyłam, że Wojtek dalej smacznie śpi. Nie chciałam go budzić, więc wzięłam czyste ubrania i wyszłam z pokoju. Przebrałam się i weszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanko. Po kilkunastu minutach poczułam jak ktoś chwyta mnie za talię od tyłu.

- Dzień doby kochanie… -  zaciągnął się powietrzem i pocałował mnie w szyję kiedy parzyłam kawę – Już myślałem że uciekłaś ode mnie…
- Ja od ciebie? I niby dokąd miałabym uciec, co? – zaśmiałam się – Śniadanie gotowe – obróciłam się i stanęliśmy twarzą w twarz – Proszę – wręczyłam mu kubek z kawą
- Dziękuję, kochana jesteś. – dał mi całusa w czubek nosa, po czym usiadł przy stole
- Jakie plany na dziś? – ja także usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować swoja porcję śniadania
- Żadne. Cały dzień w domku. A ty?
- Też…

Ten dzień był niczym torturą dla mojego umysłu. Moją głowę zaprzątały różne dziwne myśli, które nie dawały mi spokoju. Chwyciłam więc za telefon i zadzwoniłam do jednej osoby, która mogła mi teraz pomóc i wysłuchać bez osądzania. Tą osobą był Łukasz Fabiański. Znam go bardzo dobrze i jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. Umówiłam się z nim za godzinę w naszym ulubionym miejscu. Naszym miejscem była kafejka z najlepszymi lodami na świecie prawie w centrum miasta. Przebrałam się i wyszłam z pokoju.

- Gdzie idziesz? – spytał Wojtek, który siedział w salonie i oglądał film
- Idę na spotkanie z Fabianem. Wrócę za kilka godzin – uśmiechnęłam się, narzuciłam na siebie płaszczyk i wyszłam z mieszkania.

Dojechanie do centrum zajęło mi około 30 minut. Zajęłam miejsce i czekałam aż mój przyjaciel zjawi się na wezwanie. Po kilku minutach w drzwiach wejściowych ujrzałam jego twarz. Moja automatycznie rozweseliła się na jego widok.

- Jestem na wezwanie, o Pani! – dał mi buziaka w policzek i usiadł naprzeciwko mnie.
- Żartowniś z ciebie – uśmiechnęłam się do chłopaka a po chwili podeszła do nas kelnerka
- Co dla państwa podać? – spytała z uśmiechem na ustach
- Dla mnie Latte Macchiato a dla Pana duża kawa z mlekiem bez cukru – uśmiechnęłam sie – I może jeszcze po kawałku sernika – kelnerka uśmiechnęła się i odeszła
- Więc co się dzieje Lena? – spojrzał mi w oczy
- A coś się dzieje? – starałam się ominąć temat
- No zadzwoniłaś do mnie, więc nasza rozmowa na pewno nie jest bez powodu…
- Masz racje. Nie jest. – ukryłam twarz w dłoniach
- Ej, Lena… Co się dzieje? – spytał czule
- Ostatnio jakoś dziwnie jest między mną a Theo. Nie umiemy ze sobą normalnie gadać po rozstaniu – zaczęłam się mu żalić – Zawsze palnę coś głupiego albo on co powie lub zrobi.
- Dziwisz się? – to było chyba pytanie retoryczne – Rozstaliście się zaledwie kilka miesięcy temu. A musisz przyznać, że wiele razem przeżyliście.
- Proszę cię nie wspominaj o tym, ok? – Łukasz kiwnął głową – Nie chcę rozdrapywać starej rany.
- Dobrze, nie będę. Ale pamiętaj że kiedyś będziesz musiała o tym porozmawiać z kimś.
- Na pewno nie będzie to teraz. – rzuciłam dość ostro – A do tego ten związek ze Szczęsnym trochę mnie przytłacza i to był chyba błąd.
- Narzuca ci się? Robi coś czego nie chcesz? – spoważniał
- Nie, jest ok. Przecież wiesz, na jakich zasadach jesteśmy razem – Łukasz kiwnął twierdząco głową – W łóżku jest nam miło, Wojtek zawsze mnie dzielnie wspiera, nie narzuca mi się.
- Więc w czym problem? – kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Podziękowałam jej i odeszła.
- Nie wiem… Chyba ogólnie ten związek był błędem…
- A mówiłem ci, że nie trzeba było się w to pakować. Równie dobrze mogłaś zamieszkać ze mną po zakończeniu kariery.
- A co na to Ania?
- Ania byłaby bardzo zadowolona, wie że jesteś dla mnie jak siostra. A tak nawiasem, dlaczego to zrobiłaś? Bo jakoś nigdy mi o tym nie mówiłaś.
- Bo chciałam dopiec Theo. Nienawidziłam go w tamtym momencie i stało się.
- Proponuje Ci abyś przerwała ten chory związek, bo jeszcze będziesz mieć przez to kłopoty.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale! – przerwał mi – Zerwij z nim a raczej powiedz, że nie chcesz się już w to bawić i przeprowadź się do mnie.
- Łukasz… Ale..
- Lena! Kocham cię, ale nie popieram tego co robisz. W taki sposób możesz zranić wiele osób.
- Wiem… I zrobię to dla ciebie, ale jeszcze nie teraz dobrze? Zrobię to w stosownym czasie.
- Dobrze. Byle nie za długo. – skwitował i napił się kawy

Do domu wróciłam nieco przybita. Łukasz dał mi znów do myślenia. Ale rozmowa z nim trochę mi pomogła i ulżyło mi. Weszłam do domu, zdjęłam z siebie płaszcz, po czym usiadłam w salonie obok Wojtka.

- I co tam u Fabiana? – spytał obejmując mnie ramieniem
- A nic, pogadaliśmy… Pośmialiśmy się i tyle – powiedziałam od niechcenia
- Śmialiście się?? Jakoś po tobie tego nie widać – spojrzał na moją twarz – Czy coś się stało?
- Nie nic. Może jestem troszkę zmęczona. Chyba położę się spać. – położyłam głowę na ramieniu Wojtka
- Lenka, co robisz w święta? – spytał
- Nie wiem. Do Polski nie wracam, bo rodzice jadą na wycieczkę, więc chyba nic. A czemu się pytasz?
- Razem z chłopakami i ich dziewczynami jedziemy za miasto pod domki. Piszesz się na taką wyprawę?
- Jasne, czemu nie. – powiedziałam bez entuzjazmu - Lepsze takie święta niż żadne.
- Świetnie! – ucieszył się - Jedziemy w poniedziałek z samego rana.
- A kto na nią jedzie?
- Ja, ty, Jack, Aron, Alex, Theo, Kieran, Carl. No i ci co maja to zabierają swoje kobiety.
- Theo jedzie więc chyba ja nie pojadę. – zasmuciłam się
- Lena pokaż mu że jesteś szczęśliwa, bo mam nadzieję, że jesteś tak?
- Tak jestem. Głupie pytania zadajesz. – zaśmiałam się na siłę
- Więc nie mamy o czym rozmawiać. Jedziemy i koniec kropka – przytulił mnie mocniej
- Dobrze. Będzie jak chcesz.  – Wojtek uśmiechnął się triumfatorsko i pocałował mnie w głowę – Wybacz ale pójdę się położyć. Dobranoc Szczęsny – dałam mu całusa w policzek i wyszłam z salonu do swojego pokoju.

Już sobie wyobrażam te wyjazd… Wszyscy świetnie się bawią, gadają ze sobą a tylko ja i Theo mamy grobowy nastrój i nie odzywamy się do siebie. Mam tylko cichą nadzieję, że Theo nie zabierze tej swojej „niby nie” dziewczyny, bo wtedy to już w ogólnie będzie masakra. Około godziny 17.00 położyłam się i zasnęłam, ale po kilkunastu minutach ze snu wyrwał mnie telefon. Zadzwonił do mnie Jack Wilshere, który poprosił mnie był zajęła się Archiem. Bez gadania zgodziłam się by zająć się tym słodkim maluszkiem, który nadmiernie mnie uszczęśliwiał. Nie minęło pół godziny a znalazłam się w mieszkaniu Jacka.

- No to jestem – weszłam do mieszkania Jacka jak do swojego
- Dziękuję, że przyjechałaś. – Jack podał mi małego – Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę!
- Spoko, uwielbiam się nim zajmować.
- Serio Lena, nie wiem jak mam ci dziękować – uśmiechnął się i dał mi całusa w policzek – Muszę lecieć.
- To leć. Mały jest ze mną bezpieczny – uścisnęłam malca
- Wiem, dlatego to do ciebie zadzwoniłem. Pa skarbie – ucałował synka – Pa Lena… - wyszedł

No i zostaliśmy sami. Tylko ja i mój mały szkrab. Razem z Archiem poszliśmy do pokoju Jacka i położyłam go na łóżku. Włączyłam TV i ustawiłam dla małego jakieś bajeczki. Położyłam się obok niego. Po kilkunastu minutach zrobiłam się bardzo senna i wydaje mi się, że zasnęłam, bo ze snu wyrwał mnie telefon od Jacka, który powiedział mi, że przeciągnie mu się i powiedział abym nakarmiła małego. Zaraz jak się rozłączyłam wzięłam małego na ręce i poszliśmy do kuchni. Wyjęłam z lodówki wcześniej przygotowane przez Jacka mleko i zaczęłam podgrzewać je w mikrofalówce. Po kilkunastu sekundach dałam dla małego butelkę. Był taki słodki, mogłabym go schrupać. Kiedy już Archie była najedzony zaczęłam z nim chodzić aby mu się odbiło. Wtedy zadzwonił ktoś do drzwi. Czyżby Jack zapomniał kluczy do mieszkania. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i doznałam szoku. W drzwiach stał nie kto inny jak Theo Walcott.

- Yyy… Lena? – był zdziwiony tak jak ja – Co ty tu robisz?
- Pilnuje Archiego. Jack mnie oto poprosił. A ty co tu robisz?
- Byłem umówiony z Jackiem, dziwne że go nie ma. – potarł podbródek ręką – No nic, chyba pójdę.
- Nie, zaczekaj! – chwyciłam go za rękę – Możesz poczekać na niego. Powinien zaraz się zjawić.
- Naprawdę mogę? – zdziwił się – Pozwalasz przebywać mi w swojej obecności?
- Wchodź bo zaraz zmienię zdanie. – Theo wszedł do mieszkania – Dziękuję – uśmiechnęłam się i zamknęłam za nim drzwi
- Jesteś jak prawdziwa pani domu… - usiadł na kanapie w salonie – Otwierasz drzwi, zajmujesz się dzieckiem…
- Dlaczego zawsze schodzisz na temat dziecka, co? – byłam lekko zdziwiona – Czyżby Melanie była w ciąży? Nie czekaj.. Nie może być w ciąży, bo byś uciekł od niej z podkulonym ogonem tak jak ode mnie uciekłeś. – powiedziałam z wyrzutem
- Okrutna jesteś!
- Theo to nie jest okrutność z mojej strony. To tylko prawda a to, że prawda kole w oczy to nie moja wina. I błagam cie nie zaprzeczaj bo to prawda
- Wiem Lena i  przepraszam cie bardzo. Nie powinienem tak się wtedy zachowywać.  Czy jest szansa, że mi kiedyś wybaczysz? – spojrzał mi głęboko w oczy
- Nie wiem Theo, naprawdę nie wiem – wtedy usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają – Jack! Już wróciłeś… - ucieszyłam się na widok chłopaka
- A no już wróciłem. Mam nadzieję, że Archie za bardzo ci nie dał w kość. – Jack wziął malucha na ręce i ucałował.
- No co ty! Archie to aniołek nie dziecko – uśmiechnęłam się do malucha a ten zaśmiał się słodko – Masz gościa – wskazałam na Theo
- O! Theo! Całkowicie zapomniałem, że masz przyjść. Przepraszam cie – podszedł do przyjaciela
- No to może ja już pójdę. Nie będę wam przeszkadzać. – powiedziałam spoglądając raz na Theo raz na Jacka
- Nie przeszkadzasz nam – Jack położył Archiego w łóżeczku – Zostań, napijesz się z nami piwka.
- Nie, pójdę już. – powiedziałam stanowczo
- Jeszcze raz dziękuję ci za to, że zaopiekowałaś się małym – podszedł do mnie bliżej a Theo przyglądał się temu uważnie
- Nie ma sprawy Jack. – uśmiechnęłam się – Polecam się na przyszłość.
- Na pewno skorzystam i jeszcze raz dziękuję. – wtedy stało się coś nie oczekiwanego. Jack pocałował mnie w usta co było dla mnie lekkim szokiem. Theo widząc to podszedł i zdzielił Jacka pięścią w szczęke – THEO! Co robisz?! – Theo patrzył się na Jacka, który złapał się za szczękę – Oszalałeś!!!???
- Nie powinien tego robić! – powiedział wściekły ciężko oddychając
- To ty nie powinieneś tego robić! – byłam totalnie na niego wściekła w tym momencie


____________
Ogłoszenia Parafialne:

1. Na samym wstępie chciałam was przeprosić za to, że ten rozdział jest taki krótki i taki głupi.
2. Kolejny rozdział pewnie pojawi się po nowym roku. Więc życzę wam : SZCZĘŚLIWEGO SYLWESTRA. ABY PO IMPREZIE WSZYTSKIE KRĘTE ZAKRĘTY BYŁY PROSTE. I SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU.
3. Nowy rozdział ALAS jest już prawie gotowy, a prawie oznacza to, że nie wiem, kiedy go skończę, ale spodziewajcie się go w najbliższych dniach.
4. Błagam was nie spamujcie mi tu powiadomieniami o nowościach, bo od tego jest SPAM (link na górze). Każdy komentarz automatycznie usuwam. Zresztą opowiadania, które czytam dodałam do obserwacji.
5. U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron, które prowadzę.
6. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shots
7. Jak się wam podobał II rozdział? Macie jakieś uwagi? Propozycje? Rozważę wszystko :)
8. Przepraszam za błędy i literówki  które na pewno są, ale tak strasznie boli mnie głowa że mogłam coś przeoczyć. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

xoxo N.

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 1|I


Siedziałam na kanapie i czułam jego wzrok na sobie. Przybliżył się lekko i dotknął delikatnie dłonią mojego policzka. Jego dotyk był tak przyjemny, że nic więcej mi nie potrzeba było. Wtedy przybliżył się jeszcze bardziej i po chwili poczułam jego słodki oddech na mojej twarzy. Zaciągnęłam się jego oddechem i spojrzałam w jego ciemno czekoladowe oczy. Ponownie swoją dłonią pogłaskał delikatnie mój policzek. Po całym ciele przeszły mnie delikatne, ale jakże cudowne ciarki podniecenia. Chciałam aby ta chwila wiecznie trwała. Spojrzałam ponownie w ciemno czekoladowe oczy chłopaka, po czym usiadłam na nim okrakiem. Nie odrywaliśmy od siebie wzorku a nasze czoła zetknęły się w milczeniu. Przez krótką chwilę czuliśmy na sobie nasze gorące oddechy by po ułamku sekundy móc się pocałować. Jego usta były tak gorące, tak namiętnie, tak przepełnione uczuciem, że nie mogliśmy się od siebie oderwać. Jego jedna dłoń powędrowała pod moją koszulkę. Przez chwilę błądziła po moich plecach, co sprawiło, że delikatne podniecenie dało o sobie znać po raz kolejny. Po chwili poczułam jak rozpina mi biustonosz. Delikatnie zdjął jedno ramionko, po chwili drugie. Nie zorientowałam się, kiedy siedziałam w samej koszulce. Chłopak oderwał się na chwilę ode mnie by szepnąć mi do ucha delikatne i ciche: „Kocham cie Lena…” Wtedy zaczęłam coś słyszeć. Ktoś nie wyraźnie i cicho wołał moje imię.

- Lena… Lena… - usłyszałam – Lena… Obudź się – głos mężczyzny nabrał brzmienia – Lenka, nie śpij! – szturchnął mnie lekko
- Co… Co? – ocknęłam się i przetarłam dłonią oczy – O Wojtek… Już wróciłeś?
- No, i widzę że obśliniłaś mi poduszkę. – zaśmiał się – O kim tak śniłaś, co?
- O nikim… - wywróciłam oczami – Nawet nie pamiętam co mi się śniło… - ta jasne takiego snu w życiu nie zapomnę
- Już ci wierzę. – wszedł do kuchni – Pewnie o mnie śniłaś.
- Tak… Masz rację, śniłam o tobie! – zaśmiałam się. Przecież mi nie powiem, że śniłam o Theo. Nie chcę go zranić, mimo że nie jesteśmy ze sobą na serio.
- Wiedziałam, że o mnie śniłaś. – uśmiechnął się – Jestem taki seksi…
- Nie pochlebiaj sobie… - rzuciłam ostrzegawczo – A tak z innej beczki to muszę cie opieprzyć!
- Za co? – spoważniał lekko
- Za to, że wychodząc rano zostawiłeś otwarte okno i nie odkręciłeś ogrzewania. – również weszłam do kuchni i usiadłam na blacie stołu - Chcesz abym zachorowała.
- Przepraszam, zapomniałem. – podszedł do mnie - To już się więcej nie powtórzy - dał mi całusa w policzek i chwycił dłońmi za talię
- Jak będę chora to będziesz srogo płacił – uśmiechnęłam się cwaniacko
- No ja myślę… - również się uśmiechnął – Jedna lub dwie gorące noce w moim pokoju i będziesz jak nowa – pocałował mnie w szyję
- Raczej cała obolała – rzuciłam to jako obelgę i uciekłam od niego
- UGH! Znów to robisz… - zmarszczył czoło
- Co znów robię? – zrobiłam pytającą minę
- No to. Uciekasz ode mnie. – usiadł w salonie na kanapie
- Wojtuś, wiesz przecież na czym polega luźny związek prawda? – Wojtek pokiwał twierdząco głową a jednocześnie zasmucił się – No to trzymaj swoje uczucia na wodzy.
- Dobra… - zrobił urażoną minę i chyba mówiła ona wszystko w tym momencie – Jutro jest Arsenal Christmas Party, idziesz ze mną prawda?
- No ba. Pewnie, że pójdę. – uśmiechnęłam się – Każda okazja by pokazać Theo, że jestem szczęśliwa jest dobra.
- Mocno cie wtedy zranił… - zaczął
- Możemy o tym nie gadać? – wtrąciłam szybko
- Jasne. – odpowiedział, po czym skończyła się nasza rozmowa.

Następny dzień był trochę zwariowany. Kompletnie nie wiedziałam się, w co mam się ubrać. Moja cała garderoba wydawała się taka stara i taka sztuczna. Pojechałam, więc do centrum handlowego by zaopatrzyć się w nową kreację. Nie chciałam kupować niczego drogiego. Zaszłam, więc do mojego ulubionego butiku i zaczęłam przeglądać różne sukienki. Kiedy tak przeglądałam sukienki poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się po całym butiku i przeżyłam wielki szok. Obok mnie stał nie, kto inny jak Theo Walcott.

- Lena… - powiedział czule patrząc się mi w oczy – Cześć!
- Yyy… Cześć. – przyznam, że byłam lekko zszokowana widząc go w damskim butiku
- Wybierasz się gdzieś? – jego głos sprawiał, że robiło mi się ciepło
- Tak. Idę z Wojtkiem na waszą imprezę. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, no co ty. Ja tu nie mam nic do gadania.
- Masz racje. Nie masz nic go gadania. – powtórzyłam podkreślając ostatnie zdanie – A ty co robisz w damskim butiku?
- Melanie przymierza sukienkę wiec zostałem tu zaciągnięty siłą – zaśmiał się. Boże, jak ja kocham jego śmiech
- Melanie to nowa dziewczyna? – zasmuciłam się lekko
- Nie, przyjaciółka. – odpowiedział szybko
- Jedna z WAG’s? – zaczęłam się dopytywać
- Nie wiem. Ale chyba nie. – spojrzał na dziewczynę, która właśnie wyszła z przymierzalni – Muszę iść. Spotkamy się wieczorem – spojrzał mi w oczy a ja prawie się rozpłynęłam – Zarezerwuj mi jeden taniec – powiedział odchodząc

Jeden taniec? Zobaczymy… Wróciłam do wybierania kreacji na ten wieczór. Wtedy moim oczom ukazała się piękna czarna sukienka, pięknie podkreślająca moje kobiece kształty. Jak tylko ją zobaczyłam na manekinie to zakochałam się i musiałam ją mieć. Niczym struś pędziwiatr podbiegłam do niej i zaczęłam szukać mojego rozmiaru. Tak! Jest mój rozmiar. Poszłam więc do przebieralni i przymierzyłam ją. Wyglądała na mnie cudownie. Już wiedziałam co dziś założę. Wiedziałam też, że Theo zzielenieje z zazdrości jak mnie zobaczy. Było już dość późno, więc wróciłam do domu.

- No gdzie żeś ty była!? – Wojtek był nieco zdenerwowany
- W sklepie. Szukałem idealnej sukienki. – szybkim krokiem udałam się do łazienki.
- Mam nadzieję, że zalazłaś bo za 3h mamy być na miejscu - stał przede mną w idealnie uprasowanej koszuli, oczywiście uprasowenaje przeze mnie
- Spokojnie za 2h będę gotowa. – powiedziałam szybko i zamknęłam się w łazience

Wzięłam prysznic, umyłam włoski i byłam gotowa do dalszej obróbki technicznej. Podsuszyłam włosy suszarką i nakręciłam je na duże wałki, by później ułożyły się w delikatne fale. Ponownie zaczęłam je suszyć suszarką. Spojrzałam na zegarek i zrobiło się cholernie późno. Szybko więc rozbiłam makijaż i w końcu doprowadziłam swoje włosy do normalnego wyglądu, jaki chciałam aby osiągnęły. Naciągnęłam na siebie sukienkę i wyglądałam tak: Zdjęcie. Zza drzwi usłyszałam jedynie:

- Lena, pośpiesz się! – prawie krzyknął zdenerwowany Wojtek
- Spokojnie… - otworzyłam drzwi – Już jestem gotowa – wyszłam – I jak wyglądam?
- Ulalala! Wyglądasz zjawiskowo! – przełknął ciężko ślinę i nie przestawał się na mnie gapić
- No dobra! Dość tego gapienia się!  Zaraz się obślinisz … – podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę – Chyba się gdzieś śpieszymy.
- A tak! Idziemy…

Wyszliśmy z mieszkania Wojtka i wsiedliśmy do jego czarnego Audi. Po chwili odjechaliśmy. Jest to moja pierwsza Arsenalowa impreza, kiedy nie ma przy mnie Theo. Trochę dziwnie się z tą myślą czułam. Zawsze na nie chodziłam z Theo, ale cóż poradzić… Westchnęłam ciężko. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Jak tylko wysiedliśmy zaczęli oblegać nas paparazzi. Dlatego bardzo szybko znaleźliśmy się w środku restauracji. Być fotografowanym przez paparazzi?? – Zdecydowanie nie! To nie moja bajka. Wchodząc do restauracji zauważyłam, że „niby nie” dziewczyna Theo chętnie z nim pozuje. Biedny Theo jest nie co, a nawet bardzo tym zmieszany. Razem z Wojtkiem usiedliśmy przy stoliku. Razem z nami siedzieli Jack, Alex, Łukasz z dziewczyną, Theo z dziweczynąeli Jack z dziewczyną, Alex, Łukasz, Thez „dziewczyną”. Po kilkunastu minutach razem z Wojtkiem ruszyłam na parkiet. Ciągle czułam na sobie wzrok Theo, który prawie bez przerwyo,  z wojtkiem y zaczęli oblegać nas paparazzi. . oleney. gapił się na mnie.

- Zaraz dziurę w niej wypatrzysz – powiedział Alex Oxlade – Chamberlain do Theo
- Nie wiem o czym ty mówisz. – ocknął się z transu i spojrzał na przyjaciela
- Yhy… - zaśmiał się - Człowieku próbujesz samego siebie okłamać czy mnie? Bo jedno i drugie ci nie wychodzi.
- Do czego zmierzasz?
- Zmierzam do tego, że miałeś swoją szansę i straciłeś ją. Jesteś sam sobie winny.
- Hej, Hej, Hej! Wina nie leży całkowicie po mojej stronie. – podniósł nieco głos - Lena tez miała w tym swój udział.
- Może i miała… Za to ty zachowałeś się jak dzieciak. Tyle w temacie.
- Dzięki za pociesznie. – wstał od stolika
- A ty gdzie?
- Idę na parkiet… - uśmiechnął się  - Jest wolna piosenka…
- Z kim chcesz tańczyć? – zdziwił się nie co – Twoja Melanie bawi się Vermą

Theo nic nie odpowiedział. Podszedł do pary tańczącej wolny taniec i powiedział:

- Odbijany? – wyciągną do mnie rękę
- Hmmm… - nie wiedziałam co powiedzieć
- Obiecałaś mi jeden taniec, pamiętasz? – przypomniał mi sytuacje z butiku
- Mogę Wojtek? – ten skinął głową i oddalił się
- Dziękuję, że się zgodziłaś – objął mnie rękoma w pasie a ja swoje zrzuciłam mu na szyje
- A miałam inne wyjście? – szepnęłam mu do ucha – Ale nie źle zagrałeś z tą wolną piosenką.
- Tylko tak mogę mieć ciebie blisko… - spojrzał mi w oczy
- Theo proszę cie, nie zaczynaj. Uzgodniliśmy że będziemy przyjaciółmi.
- Wiem, ale jest mi ciężko pogodzić się z tą sytuacją.
- Sami dokonaliśmy wyboru. – zabrałam swoje ręce – Wybacz mi…

Odeszłam od niego zostawiając go na parkiecie samego.  Wróciłam do stolika i usiadłam obok Wojtka.

- Wszystko w porządku? – wtrącił spoglądając na mnie
- Nie. – odpowiedziałam krótko – Możemy wrócić do domu? – chwyciłam jego dłoń
- Już chcesz wychodzić? – ścisnął moją dłoń
- Tak, bardzo było oto prosiła – spojrzałam na Theo, który dalej stał na sam na parkiecie, po czym wstałam
- Dobrze… - wstał i wszyliśmy

Całą drogę do domu spędziliśmy w milczeniu. Nie byłam skora do rozmowy. Jeszcze mogłoś coś wypłynąć z moich ust, co by mogło urazić Wojtka a tego bym nie chciała. Weszliśmy do mieszkania Wojtka w totalnym milczeniu. Usiadłam na kanapie i przytuliłam do siebie poduszkę. No pięknie! Zachowuje się jak jakieś małe dziecko.

- Napijesz się wina? – wtrącił Wojtek wybijając mnie z zamyślenia przerywając ciszę
- Tak, z chęcią… - odpowiedziałam dość cicho, ale Wojtek usłyszał mnie
- Białe czy czerwone?
- Czerwone, przecież wiesz, że białego nie lubię. – tym razem powiedziałam nieco głośniej
- Już się robi. – Wojtek wszedł do salonu z dwoma kieliszkami i butelką czerwonego wina. Otworzył butelkę poczym nalał trochę wina do kieliszków – Proszę… - podał mi mój
- Dziękuję, kochany jesteś. – upiłam mały łyczek
- Co się stało? Jesteś bardzo smutna… - wtrącił powoli
- Nic takiego. Po prostu to był chyba błąd, że poszłam na tą imprezę. No nic trudno się mówi…
- Chodzi o Theo? – przysunął się
- Proszę Wojtek… Nie teraz – ponownie upiłam łyk wina a raczej wypiłam wszystko, co miałam w kieliszku
- Wow! Lena, zwolnij! – chwycił za mój kieliszek – Jeszcze się upijesz…
- Nie mów mi co mam robić, ok? – chwyciłam za butelkę i nalałam sobie kolejną porcje wina
- Jak uważasz. Żeby tylko później nie było na mnie…
- Jestem dorosła! – wypiłam kolejną porcję wina – Już nie jestem grzeczną dziewczynką. Mam prawo się czasami nawalić. Skończyłam z gimnastyką i nie muszę być ułożoną grzeczną dziewczynką.
- Tak Lena. Jesteś bardzo złą dziewczyną – pocałował mnie namiętnie a ja oddałam pocałunek.

Wojtek był bardzo zachłanny w tym pocałunku. Tak samo jak i ja. Chwycił mnie za biodra i posadził na swoich kolanach. Moje dłonie zaczęły przeczesywać jego włosy, a jego ręce zaczęły rozpinać moją sukienkę. Opętał mnie zły duch namiętności, ale po chwili moje czyny i zamiary pohamowało serce, które krzyczało: Opamiętaj się kobieto! Fakt, to było dziwne, że serce krzyczało „Opamiętaj się” ale całe szczęście, że tak się stało.

- Przepraszam cie Wojtek… - wstałam – Dziś seks bez zobowiązań mnie nie kręci.
- Szkoda, bo mogło być fajnie… - westchnął ciężko
- Wiem, zawsze jest. Ale nie dziś.

Dałam mu całusa w policzek i poszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed wielkim lustrem i spojrzałam na siebie. Jedną ręka dotknęłam brzucha i zamyśliłam się na chwilę. Ocknęłam się z zamyślenia i podeszłam do szafy by wziąć z niej piżamę. Udałam się do łazienki i wzięłam długą przyjemnie gorącą kąpiel. Zmyłam z siebie makijaż i przeprałam się w piżamę. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się nie łóżku. Przez jakąś godzinę wierciłam się i nie mogłam się ułożyć na łóżku. Wstałam więc i poszłam do pokoju Wojtka.

- Spisz? – otworzyłam drzwi do pokoju Wojtka
- Nie, czytam… - spojrzał na mnie – Co cie do mnie sprowadza?
- Nie mogę jakoś spać. Mogę się koło ciebie położyć?
- Pewnie, chodź. Moje łóżko jest dla ciebie zawsze otwarte – uśmiechnął się, po czym poklepał wolne miejsce obok siebie
- Dziękuję… - weszłam na łóżko Wojtka i wtoczyłam się pod kołdrę. Położyłam głowę na ramieniu Wojtka a ten objął mnie ramieniem. Po kilku minutach niczym za dotknięciem magicznej różdżki odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Ze snu obudził mnie harmider dochodzący z salonu. Słyszałam męskie głosy i co dziwne głos małego dziecka. Szybko podniosłam się z łóżka, przebrałam i wyszłam zobaczyć, kto nas zaszczycił swoją obecnością. Weszłam do salonu i zobaczyłam Wojtka, Theo, Jacka z małym Archiem na rękach. Gdy tylko zobaczyłam tego maluszka na mojej twarzy pojawił się uśmiech radości. Uwielbiam to dziecko.

- Jack! – podbiegłam do przyjaciela – Archie! Mogę go wziąć?
- Jasne… On już tylko na to czeka – uśmiechnął się i podał mi małego
- Cześć szkrabie – ucałowałam malucha w policzek a ten zaśmiał się słodko
- Zobacz Theo… Z Jackiem to się przywitała a o tobie to już zapomniała – powiedział dość głośno i specjalnie abym usłyszała
- O przepraszam Theo… Prawie cie nie zauważyłam – powiedziałam złośliwie, po czym usiadłam na kanapie z małym Archiem
- To co chłopaki… Rundka w FIFA13? – spytał Wojtek zacierając dłonie
- Jasne! – prawie krzyknął Jack – Już leżysz Szczęsny!
- Zobaczymy to tu będzie leżał Wilshere – podszedł do TV i włączył grę
- To ja się przeniosę na kanapę obok – wzięłam Archiego na ręce – W lodówce macie piwo – usiadłam na drugiej kanapie by nie przeszkadzać chłopakom w zabawie.

Ich okrzyki radości i okrzyki żalu były bezcenne. Tylko oni tak potrafili. Uwielbiam za to moich małych chłopców. Po kilkunastu minutach słyszałam już tylko Wojtka i Jacka. Theo ani słowem się odzywał. Spojrzałam więc na niego i zobaczyłam, że patrzy się na mnie. Kiedy to zauważyłam to mimowolnie uśmiechnęłam się i chyba spaliłam raka na twarzy. Theo wstał i podszedł do mnie.

- Lubisz go prawda? – usiadł obok Archiego
- Tak i to bardzo – uśmiechnęłam się do malucha gdy ten spojrzał na mnie – Tylko oto chciałeś się mnie zapytać?
- Yyy… Tak. Wolę się na ciebie patrzeć. – uśmiechnął się a ja zrobiłam zdziwioną minę
- Wolisz się na mnie patrzeć tak? Trochę to dziwne…
- Nie dziwne… Wyglądasz na szczęśliwą, no i ładnie wyglądasz z dzieckiem.
- Dzięki. I tak, jestem szczęśliwa. – posadziłam Archiego u siebie na kolanach – Chyba po raz pierwszy jestem szczęśliwa – Theo skrzywił się
- Uuuu… To był cios poniżej pasa… - posmutniał
- Przepraszam Theo… - położyłam dłoń na jego udzie – Nie chciałam, tak jakoś wymsknęło mi się…
- Theo – zawołał Jack – Rusz do nas swoją dupę!
- Już idę – odkrzyknął – Nic tu po mnie… - wstał i odszedł
- Theo przepraszam… - ale chyba mnie nie usłyszał
- Co tam Jack? – spytał Theo
- Idziemy już – podszedł do mnie wziął małego na ręce
- Już? – spytał ponownie Theo
- No tak już. – odpowiedział Jack - Razem z Wojtkiem skończyliśmy więc się zwijam. Zauważył byś gdybyś nas nie olał.
- Przepraszam… Trochę mnie poniosło… - spojrzał na mnie a mi zrobiło się po raz kolejny głupio
- No to co chłopaki… Do zobaczenia na treningu.

Jack, Archie i Theo wyszli a ja zostałam znów sama z Wojtkiem. Cieszyłam się, kiedy tak wpadali do nas. Przynajmniej nie było nam nudno. Usiadłam na kanapie ze znów smutną miną.

- A ty co znów taka smutna? – usiadł obok mnie Wojtek
- Chyba znów palnęłam głupotę. – złapałam się za głowę
- Powiedziałaś coś Theo?
- Tak i obawiam się, że on to zrozumiał inaczej niż ja.
- Lena, ku go wciąż kochasz… - spojrzał mi w oczy
- Bzdury gadasz! – oburzyłam się – Nie kocham już go!
- Tak?? To dlaczego się wściekasz?
- Rozmowa skończona… - wstałam i zaczęłam podążać do swojego pokoju
- Wypieranie się to też oznaka tego, że go jeszcze kochasz – starałam się go nie słuchać

Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Boże! Mam już tego serdecznie dość. Czemu na świecie nie ma, jakiego eliksiru na starą miłość, no dlaczego?! Gdybym zaraz po zakończeniu kariery gimnastyczki wróciła do Polski to nie musiałabym tego przechodzić. Ale niestety zgodziłam się na ten głupi luźny związek z Wojtkiem.


____________
Ogłoszenia Parafialne:

1. Na samym początku chcę wam złożyć życzenia, ponieważ niektórzy z was będą obchodzić teraz święta:

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI NADCHODZĄCYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA. NIECH WAM ONE UPŁYNĄ W MIŁEJ SPOKOJNEJ I RODZINNEJ ATMOSFERZE, BEZ PRZYKRYCH ZDARZEŃ. CHCĘ WAM RÓWNIEŻ ŻYCZYĆ BOGATEGO MIKOŁAJA, ABY OBSYPAŁ WAS WASZYMI WYMARZONYMI PREZENTAMI. RÓWNIEŻ ŻYCZĘ SZCZĘŚCIA W NOWYM 2013 ROKU.

2. Dziś jest „Koniec Świata”, więc chciałam wam ten dzień umilić i zakończyć go I rozdziałem mojego nowego opowiadania.
3. Nie wiem czy wam się podoba taki styl pisania, więc chciałabym abyście mi o tym napisali. Mi osobiście ciężko się piszę, bo przyzwyczaiłam się do ALAS’ego stylu.
4.  U góry z prawej strony macie taką wspaniałą ramkę "Szybkie linki", gdzie znajdują się linki to moich stron które prowadzę. 
5. Zapraszam na blog z One - Shotami, gdzie można zamawiać króciutkie historyjki ze swoimi ulubionymi piłkarzami. Link też znajduje się w "Szybkich linkach" ----> Football One Shot. 
6. Jak się wam podobał I rozdział? Macie jakieś uwagi? Propozycje? Rozważę wszystko :) To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia.

 xoxo N.

wtorek, 18 grudnia 2012

Prolog


“If you are going through hell, keep going.” 



Obudziłam się rano w dobrze znanym mi pokoju w północnym Londynie. Białe ściany raziły mnie w oczy swoim blaskiem. Wysunęłam jedną nogę spod kołdry ale poraziło mnie zimno, więc szybko schowałam ją z powrotem. Spojrzałam na zegarek, który zmusił mnie do wstania. Nie chętnie się odkryłam i usiadłam na łóżku. W pokoju było strasznie zimno, podeszłam więc do kaloryfera i dotknęłam go w celu sprawdzenia temperatury.  Niestety był zimny. Narzuciłam więc na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że nikogo w nim nie ma. Ruszyłam więc do kuchni w poszukiwaniu żywego ducha. Niestety w kuchni też zastałam same pustki, no może z wyjątkiem jednego ducha bo firanka przy kuchennym oknie poruszała się. Dziwne...? Postawiłam sama sobie w myślach pytanie. Podeszłam do okna i zobaczyłam, że jest lekko uchylone - to tłumaczyło ducha wcześniej wspomnianego przeze mnie. Jak tylko dorwę Wojtka mu nogi z tyłka powyrywam za to okno. Jest grudzień, zimno a on zostawia okno uchylone. Już ja się z nim rozprawię jak go znajdę. Podeszłam do lodówki i zobaczyłam karteczkę naklejoną na niej. "Pojechałem na trening. Wrócę po 15.00 - Wojtek". No to tajemnica zaginionego Wojciecha Szczęsnego wyjaśniła się. No nic... Czeka mnie samotny dzień w domu. Zrobiłam sobie śniadanko, narzuciłam na siebie jeansy i jakąś koszulkę i zasiadłam w salonie przed TV. Niestety na TV się zawiodłam bo nic nie było do obejrzenia. Brytyjska telewizja jest strasznie nudna. Wzięłam więc swojego ipada i zaczęłam przeglądać co nowego słychać w świecie internetowym. Artykuł o strzelaninie w Newtown w stanie Connecticut w USA wywołał we mnie emocje. Płakałam jak najęta gdy przeczytałam, że 20 maluszków straciło życie przez kretyna, który nie umiał sobie poradzić z własnym życiem. Po chwili uspokoiłam się. Weszłam na swoją pocztę i przeglądałam a raczej czytałam swoje stare emaile z czasu Igrzysk Olimpijskich w Londynie 2012. Wszyscy w listach mi gratulowali zdobycia złotych medali. To było bardzo miłe. Szkoda, że to były moje ostatnie Igrzyska Olimpijskie, bo w tym roku zakończyłam karierę. Cóż, mam 20 lat. Mój czas już minął. Teraz mogę się poświecić całkowicie mojej pasji, czyli śpiewaniu. Przeglądając dalej pocztę trafiłam na email od Theo Walcotta. Byłam pewna, że go usunęłam ale los chciał, że chyba jednak nie. Sama nie wiem co mam sądzić o tym co mi napisał. Z jednej strony się cieszyłam z drugiej strony nie za bardzo. Napisał mi: "Gratuluje udanego występu na IO a także zdobyciu złotego medalu. Chciałbym móc cię teraz przytulić i pocałować. Wiem, że nigdy to już nie będzie mi dane." Rozstałam się z nim przez głupotę, dosłownie przez głupotę. Ale cóż ja poradzę, chyba żadne z nas nie chciało dążyć wtedy do kompromisu. 

_________________
Ogłoszenia parafialne:
1. Przedstawiam wam nowe opowiadanie. Jest całkowicie poświęcone piłkarzom Arsenalu więc mam nadzieję, że się wam spodoba. 
2. Bohaterów znajdziecie w zakładce na górze przy nagłówku.
3. Jak już wspomniałam w zakładce "Od Autroki" rozdziały będę pojawiać się raz na jakiś czas i będzie to opowiadanie pisane spontaniczne. Jest to także typowy jedno strzał.
4. Mam nadzieję, że bohaterowie się podobają.
5. No i mam nadzieję, że prolog się podobał. 
6. I rozdział mam nadzieję, że się pojawi po świętach. 

To byłoby chyba na tyle... Tak więc komentujcie, polecajcie, czytajcie. Każdy komentarz bardzo mnie uszczęśliwia. 

xoxo N.